Warhhammer 40k Adeptus Astartes

... czyli o wszystkim i o niczym ...

Moderatorzy: Konsul, Pretorianin, Moderatorzy Hyde Parku

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 15:04

Jak może ktoś tam wie interesuje się warhammerem 40k i widzę że są też ludzie zainteresowani tym tematem lecz nie wiedzą o nim za wiele wiec postanowiłem opisać ten świat wkładając trochę własnej pracy ale głównie posiłkując sie dostępnymi mi tekstami. Tak wiec zacznę od opisu najbardziej popularnej rozpoznawanej części tego świata a mianowicie o Space Marines. Tekstu będzie od groma wiec podzielę je na osobne posty (chyba nikt się nie obrazi).

Zapraszam.
Ostatnio zmieniony środa, 24 marca 2010, 17:15 przez Mandred, łącznie zmieniany 1 raz.
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 15:07

Tekst opracowany przez Krzysztof Bujara a przeze mnie przystosowany na potrzeby forum.

Legiony Adeptus Astartes znane są częściej pod nazwą Kosmicznych Marines - najpotężniejszych i budzących powszechnie nabożny lęk żołnierzy zakonnych Imperium. W pewnych kategoriach członkowie tych elitarnych formacji wręcz wykraczają poza klasyczny wzorzec ludzkiego gatunku, posiadają bowiem liczne cechy fizyczne i psychiczne dalece przewyższające zdolności zwykłych śmiertelników.

W porównaniu z miliardowymi armiami Imperialnej Gwardii Kosmicznych Marines jest relatywnie niewielu. Stanowią oni specjalistyczne jednostki szybkiego reagowania zdolne do skutecznego działania zarówno w przestrzeni kosmicznej jak i na powierzchni planet. Do standardowych zadań tej formacji należą operacje pacyfikacyjne, rajdy na pozycje wroga, infiltracja i dywersja oraz - nieco rzadziej - ochrona ekspedycji badawczych i podbój nowych światów. W chwili obecnej w Imperium i poza jego granicami działa około tysiąca samodzielnych formacji zwanych zakonami, a większość z nich liczy tysiąc członków (szacunkowo można zatem określić liczbę działających w czynnej służbie Marines na jeden milion). Nie wszystkie zakony przestrzegają schematów organizacyjnych narzucanych przez Codex Astartes (m.in. Czarni Templariusze, którzy posiadają obecnie pod rozkazami blisko siedem tysięcy zakonników zamiast regulaminowego tysiąca bądź Kosmiczne Wilki słynące z działających na własną rękę Wolnych Kompanii), toteż nie sposób dokładnie określić stanu liczebnego tych formacji - nie sprzyja temu również niezależność Marines wobec większości imperialnych instytucji administracyjnych. Narzucony w ramach Codex Astartes klasyczny schemat organizacyjny zakonu pozwala mu utrzymywać w stałej gotowości dziesięć kompanii po stu braci zakonnych każda plus odpowiednie służby logistyczne (patrz SchematZakonny).

Geneza Adeptus Astartes

Pierwsze jednostki Kosmicznych Marines zostały powołane do służby na Ziemi (w trakcie wojen domowych, które wyniosły do władzy Imperatora), a w ich skład wchodzili starannie dobrani żołnierze poddawani genetycznym zmianom organizmu. Od samego początku istnienia tej formacji jej cechą charakterystyczną były specyficzne pancerze osobiste zwane też pancerzami siłowymi ze względu na wspomaganie elektryczne elementów kończyn (patrz PancerzSiłowy). Po lądowaniu na Marsie i złożeniu lenna przez Adeptus Mechanicus poziom technologiczny młodego Imperium uległ znaczącej poprawie, unowocześniono też uzbrojenie i wyposażenie armii. Służby medyczne prowadziły w tym czasie intensywne badania nad metodami przyśpieszenia procesu przekształcania zwykłego śmiertelnika w członka Adeptus Astartes, osiągając w ich efekcie imponujący rezultat dwóch lat (jak dowiodły późniejsze analizy, efektem ubocznym tego skracania czasu transformacji rekrutów były pewne początkowo niezauważalne defekty ludzkiego DNA). Ze względu na przerwanie prowadzonego równolegle projektu "Patriarcha" (storpedowanego przez bogów Chaosu), imperialni naukowcy rozpoczęli łączenie DNA rekrutów z fragmentami kodu genetycznego matryc dwudziestu zaginionych Patriarchów, wywołując w ten sposób pozornie kontrolowane mutacje genotypu Marines odpowiedzialne za wytworzenie w ich organizmach nowych funkcji życiowych.

Po ustabilizowaniu sytuacji politycznej i społecznej w macierzystym systemie słonecznym Imperator przystąpił do zakrojonej na szeroką skalę operacji przywracania pod władzę Terry dawnych ludzkich kolonii utraconych w czasach poprzedzających powstanie Imperium. Skupieni w dwudziestu Legionach Marines wzięli udział w Wielkiej Krucjacie, przechodząc z biegiem czasu pod rozkazy odnajdywanych Patriarchów. Poniższy wykaz zawiera informacje o osiemnastu z tych Legionów (tzw. Legionów Pierwszej Fundacji) - dane o dwóch zostały wykasowane z nieznanych powodów z imperialnych rejestrów i brak na ich temat jakiejkolwiek wiedzy (istnieje hipoteza, jakoby będących źródłem genotypu tych formacji Patriarchów nigdy nie odnaleziono, toteż zostały one rozwiązane z braku niezbędnych progenoidów).

1. Mroczne Anioły - Lion el'Jonson

2. Wykasowany rejestr

3. Dzieci Imperatora - Fulgrim

4. Żelazni Wojownicy - Perturabo

5. Białe Blizny - Jaghatai Khan

6. Kosmiczne Wilki - Leman Russ

7. Imperialne Pięści - Rogal Dorn

8. Władcy Nocy - Konrad Curze

9. Krwawe Anioły - Sanguinius

10. Żelazne Dłonie - Ferrus Manus

11. Wykasowany rejestr

12. Pożeracze Światów - Angron

13. Ultramarines - Roboute Guilliman

14. Gwardia Śmierci - Mortarion

15. Tysiąc Synów - Magnus Czerwony

16. Księżycowe Wilki - Horus

17. Głosiciele Słowa - Lorgar

18. Salamandry - Vulkan

19. Krucza Gwardia - Corax

20. Legion Alpha - Alpharius


Herezja Horusa

W roku 013.M30 Horus, marszałek wojny Imperium i Patriarcha Synów Horusa (ex-Księżycowych Wilków) podczas rekonwalescencji na Davinie stał się zagorzałym czcicielem Czterech Potęg. Dzięki ogromnej charyźmie i poważaniu ze strony braci zdołał przejąć kontrolę nad dziewięcioma pełnymi Legionami Marines. Pokładający niewzruszoną wiarę w Horusie władca Imperium zignorował ostrzeżenie nadesłane przez największego z eldarskich mistyków, Eldrada Ulthuana. Potencjalne zagrożenie ze strony Horusa zdołał odkryć także Patriarcha Legionu Tysiąca Synów Magnus, jednakże w celu ostrzeżenia Imperatora posłużył się środkami zakazanymi przez rządowe edykty ściągając na siebie zarzuty herezji i karę śmierci (misję pacyfikacyjną wykonał Legion Kosmicznych Wilków). Wojna domowa rozpoczęła się masakrą ludności cywilnej w systemie Istvaan. Część wysłanych przeciwko zdrajcy Legionów przeszła na stronę rebeliantów, pozostałe poniosły ciężkiestraty. Mocarstwo pogrążyło się w bratobójczych walkach, które swój moment kulminacyjny osiągnęły na Ziemi, podczas sławnego Szturmu na Pałac Imperatora. Po kilkunastu dniach zaciekłych walk doszło do osobistej konfrontacji pomiędzy Imperatorem i Horusem. Zbuntowany marszałek wojny zginął, Imperator został śmiertelnie ranny. Rewolta dobiegła końca, a bezwzględnie ścigane Legiony buntowników wycofały się w niebezpieczny dla śmiertelników region galaktyki zwany Okiem Grozy zakładając tam swoje bazy.


Reorganizacja lojalistycznych Legionów

Wykrwawione lojalistyczne Legiony zostały zmuszone do reorganizacji swych struktur (przy czym nie wszystkie to uczyniły pomimo wielu zabiegów dyplomatycznych Wielkiej Rady Terry oraz Patriarchy Ultramarines Roboute Guillimana, twórcy Codex Astartes i inicjatora zmian strukturalnych całej imperialnej armii). Nieugięty opór wobec podziału Legionów na mniejsze formacje zwane zakonami stawiły Kosmiczne Wilki Lemana Russa, zaś Imperialne Pięści Rogala Dorna uczyniły to dopiero w obliczu ryzyka wybuchu nowej wojny domowej. Myślą przewodnią reorganizacji było zmniejszenie potencjału militarnego Legionów w celu zmniejszenia zagrożenia z ich strony w przypadku kolejnego potencjalnego buntu. Podział ten nosi nazwę Drugiej Fundacji, a poniższy wykaz zawiera informacje o większości powstałych wówczas zakonów (oprócz oryginalnego Legionu redukowanego do rozmiarów zakonu powstawała pewna liczba jego zakonów sukcesorskich uzależniona od stopnia strat wojennych poniesionych w trakcie tłumienia Herezji Horusa).

Kosmiczne Wilki
Wilczy Bracia

Ultramarines
Orli Wojownicy, Srebrne Orły, Orły Zagłady, Novamarines, Patriarchowie z Ulixisa, Biali Konsulowie, Czarni Konsulowie, Wyzwoliciele, Pretorianie z Orpheusa, Genesis, Aurora


Mroczne Anioły
Anioły Odkupienia, Anioły Rozgrzeszenia, Anioły Zemsty


Imperialne Pięści
Czarni Templariusze, Karmazynowe Pięści

Krwawe Anioły
Anioły Encarmine, Anioły Sanguine, Anioły Vermillion


Białe Blizny
Marauders, Rampagers, Niszczyciele, Władcy Burz


Żelazne Dłonie
Czerwone Szpony, Brązowe Pazury


Salamandry
brak informacji o zakonach sukcesorskich


Krucza Gwardia
Czarna Gwardia, Revilers, Raptory



Późniejsze Fundacje Astartes

W późniejszym okresie istnienia Imperium miały jeszcze miejsce dwadzieścia cztery Fundacje zakonów Adeptus Astartes, przy czym na temat wielu z nich brak szczegółowych informacji, część zaś utajniono (m.in. dane o Trzynastej Fundacji czy Dwudziestej Pierwszej zwanej też Przeklętą). Ostatnia odbyła się w roku 738.M41. Brak precyzyjnych informacji o pełnej liczbie znajdujących się obecnie w służbie zakonów Marines. Według raportu datowanego na 765.M41 w liczącej ponad dziesięć tysięcy lat historii tej formacji przestały istnieć 63 zakony - 13 zaginęło w Osnowie (m.in. Ogniste Jastrzębie i Kosmiczne Skorpiony), 21 odniosło krytyczne straty liniowe, 9 uległo nieodwracalnej skazie organów progenoidalnych, 4 zniszczyła Inkwizycja, a 16 uległo rozwiązaniu z innych przyczyn.

Poniższy wykaz zawiera informacje o zakonach Adeptus Astartes powołanych w latach następujących po Drugiej Fundacji.

Ogniste Jastrzębie Kosmiczne Skorpiony Żelazne Węże Białe Pantery
Mortyfikatorzy Rozdzieracze Srebrne Czaszki Legion Mentor
Tygrysie Pazury Kosy Imperatora Żałobnicy Anioły Oczyszczenia
Anioły Czujności Czcigodni z Osironu Anioły Porfiru Synowie Mściwości
Zawodzące Gryfony Synowie Medusy Czarne Smoki Płomieniste Sokoły
Niebiańskie Lwy Spijający Dusze Reliktorzy Nocna Straż
Marines Exemplar Minotaury Egzekutorzy Wojownicy Modliszki


Organy progenoidalne

Członkowie Legionów Pierwszej Fundacji posiadali dziewiętnaście wytworzonych drogą genetycznej inżynierii organów wewnętrznych o specyficznych funkcjach (patrz Progenoidy). W zakonach sukcesorskich po upływie dziesięciu tysięcy wielokrotnie dochodziło do zaniku części tych organów, toteż w chwili obecnej tylka niewielki ich procent funkcjonuje poprawnie w całości, wystąpiły też liczne mutacje będące efektem uszkodzenia DNA zakonników. Wszystkie zakony zobowiązane są do regularnego wysyłania na Terrę próbek organów progenoidalnych i tkanek zakonników celem ich kontroli przez wyspecjalizowany w tej dziedzinie departament Adeptus Mechanicus. Wszystkie te próbki są następnie deponowane w pilnie strzeżonym banku genotypów, gdzie od tysięcy lat przechowuje się matryce genetyczne wszystkich oficjalnie utworzonych zakonów (z wyjątkiem genotypów Trzynastej Fundacji) oraz samych Legionów Pierwszej Fundacji - również rebelianckich (te matryce znajdują się w kapsułach czasowych umieszczonych pod wyjątkową pieczą Techkapłanów - pomimo wielokrotnie ponawianych postulatów domagających się zniszczenia splugawionych progenoidów Wielka Rada Terry nie uzyskała nigdy jednomyślności w tej kwestii). Kilkakrotnie w wyniku przeprowadzonych badań wykryto dalece postępujące nieprawidłowości we wzorcu genetycznym zakonników, które wywołały skrajnie surowe reperkusje ze strony Inkwizycji (najbardziej znanymi przykładami są tutaj: eksterminacja zakonu Płomienistych Sokołów z Lethe, przerwane wybuchem wojny domowej śledztwo w sprawie braku próbek zakonu Tygrysich Pazurów z Badabu czy postępowanie wyjaśniające w stosunku do zakonu Czarnych Smoków, podejrzewanego o fałszowanie wyników badań pośrednich).
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 15:11

Teraz coś o różnicach miedzy Space Marines a resztą ludzi, autora niestety nie znam.

Selekcja

Piechota Kosmiczna nie rekrutuje żołnierzy w tradycyjny sposób. Jedynie ułamek niezliczonej populacji Imperium posiada odpowiednie predyspozycje. Spośród lokalnych społeczeństw wybiera się jedynie najlepszych z najlepszych. Tylko ponadprzeciętnie silni, zwinni i sprytni mają szansę na wstąpienie w szeregi Wybrańców Imperatora. Zdecydowanie najlepszymi planetami do przeprowadzania rekrutacji są te najbardziej niebezpieczne i zamieszkałe przez słabo rozwinięte technologicznie społeczności. Na takich światach przetrwają jedynie najwytrzymalsi i najdzielniejsi. Bardzo często w prymitywnych plemionach wstępny „przesiew” rekrutów odbywa się bez ingerencji Piechoty. Szamani i starsi plemienni przekazują z pokolenia na pokolenie legendy o „gigantach z przestworzy”, którzy przybywając co kilka lat zabierają ze sobą w gwiazdy najlepszych wojowników. Gdy przybywają „giganci”, wojownicy rywalizują między sobą w różnego rodzaju rytualnych próbach i testach, najczęściej śmiertelnie niebezpiecznych.


Wszczepy

Każdy żołnierz Piechoty Kosmicznej zostaje poddany skomplikowanym zabiegom chirurgicznym już od pierwszych dni inicjacji. Pełen zestaw wszczepów to dziewiętnaście różnych organów, poprawiających zdolności fizyczne rekruta. Każdy Zakon posiada osobną pulę materiału genetycznego wykorzystywanego do hodowli wszczepów. Mutacje, niestabilności lub uszkodzenia materiału genetycznego poszczególnych Zakonów sprawiają jednak, że niektóre organy mogą okazać się niezdatne do użytkowania. Niewielu żołnierzy Piechoty Kosmicznej może więc pochwalić się pełnym kompletem wszczepów, jednak nawet przy braku dwóch czy trzech organów nadal stanowią śmiertelne zagrożenie dla wrogów Imperium. Zabiegi odbywają się w dziewiętnastu fazach:

Faza pierwsza: Drugie serce
Najprostszy z dziewiętnastu wszczepów. Dodatkowy mięsień sercowy poprawia przepływ krwi po przyroście masy ciała rekruta (związanej z późniejszymi wszczepami), pomaga również w sytuacjach niedoboru tlenu lub szoku pourazowego. Co ciekawe, jest to również organ „zapasowy” – żołnierz jest w stanie przetrwać po utracie jednego z serc.

Faza druga: Ossmodula
Ten niewielki organ produkuje hormony stymulujące przyrost szpiku i powodujące rozrost całego szkieletu. Równocześnie powodują one wchłanianie przez kości specjalnych związków pochodzenia ceramicznego, podawanych wraz z pokarmem, co zwiększa ich wytrzymałość.

Faza trzecia: Biscopea
Jest to niewielki, kulisty organ, wszczepiany w klatkę piersiową. Posiada działanie zbliżone do Ossmoduli, jednak produkowane przez niego hormony powodują przyrost masy mięśniowej.

Faza czwarta: Hemastamen
Malutki organ fazy czwartej wszczepia się w jedną z głównych tętnic. W niewielkim stopniu monitoruje on pracę drugiego i trzeciego wszczepu. Wpływa również na krew rekruta – staje się ona o wiele wydajniejsza w transporcie tlenu i innych związków.

Faza piąta: Organ Larramana
Ten organ rozmiarów piłki golfowej o nerkowatym kształcie wszczepia się w klatkę piersiową. Jego zadaniem jest tworzenie, magazynowanie i uwalnianie do krwioobiegu „komórek Larramana”, które łączą się z leukocytami we krwi. W chwili otrzymania rany komórki te, w kontakcie z powietrzem, tworzą niemal natychmiastowo sztuczną tkankę podobną do tej tworzonej w czasie naturalnego zabliźniania się skóry, ograniczając krwawienie i chroniąc zranione miejsce.

Faza szósta: Węzeł kataleptyczny
Wszczepiany bezpośrednio do mózgu, organ ten wpływa na naturalny rytm snu. Żołnierze Piechoty Kosmicznej w normalnych warunkach śpią jak każdy zwykły śmiertelnik. Jeśli jednak zachodzi taka potrzeba, żołnierz z tym wszczepem jest w stanie zastąpić sen stanem półprzytomności poprzez sekwencyjne „wyłączanie” poszczególnych obszarów mózgu. Tego rodzaju letarg nie jest w stanie całkowicie zastąpić snu na długi okres czasu – próby przekroczenia granic wytrzymałości organizmu w ten sposób mogą prowadzić nawet do poważnych zaburzeń osobowości. Niemniej jednak wszczep umożliwia zachowanie czujności w czasie odpoczynku. Zarejestrowany rekord funkcjonowania bez snu w warunkach bojowych przez oddział Adeptus Astartes wynosi 328 godzin i został ustanowiony przez Mistrza Kantora i jego podwładnych z zakonu Karmazynowych Pięści podczas walk na Świecie Rynn.

Faza siódma: Preomnor
Preomnor to duży organ pełniący funkcję przedtrawienną. Rozpoznaje on większość znanych ludzkości toksycznych związków oraz trucizn i neutralizuje je, pozwalając żołnierzowi spożywać pokarm śmiertelnie trujący dla normalnego człowieka. W ekstremalnych przypadkach, gdy trucizny nie da się zneutralizować, organ izoluje się od reszty przewodu pokarmowego.

Faza ósma: Omofag
Jest to bardzo złożony organ, który po wszczepie w rdzeń kręgowy staje się w zasadzie integralną częścią mózgu. Posiada również specjalne zakończenia nerwowe łączące go z przewodem pokarmowym. Omofag wchłania część materiału genetycznego pochodzącego ze zjadanej tkanki zwierzęcej. Łączy się to z niecodzienną zdolnością – żołnierz Piechoty Kosmicznej może uczyć się poprzez jedzenie, absorbując na poziomie podświadomym informacje o otaczającym go środowisku, a czasem nawet część wspomnień swojego posiłku.

Faza dziewiąta: Wielo-płuco
Ten duży organ wszczepia się w klatkę piersiową i nazywa często trzecim płucem, co doskonale oddaje jego działanie. Podobnie jak drugie serce, zwiększa wydajność naturalnych organów. Ponadto jest w stanie, podobnie jak wszczep fazy siódmej, neutralizować trucizny i toksyny, pozwalając na oddychanie zanieczyszczonym powietrzem. W takiej sytuacji wielo-płuco „wyłącza” naturalne płuca, zapobiegając ich uszkodzeniu.

Faza dziesiąta: Okulob
Ten ślimakowaty organ wszczepiany jest w podstawę mózgu. Tworzy hormony pozwalające na przeprowadzenie skomplikowanych operacji na oczach żołnierza. Sam organ nie poprawia wzroku, jednak dzięki niemu możliwe jest usprawnienie oczu metodą chirurgiczną. Po odpowiednich operacjach wzrok żołnierza Piechoty Kosmicznej znacznie się wyostrza. Wojownik jest również w stanie widzieć w ciemności tak samo dobrze, jak w naturalnym świetle słonecznym.

Faza jedenasta: Ucho Lymana
Ucho Lymana daje żołnierzowi ograniczoną kontrolę nad zmysłem słuchu. Jest on w stanie „wyciszać” hałasy i skupiać się na konkretnych dźwiękach. Usprawnia również pracę błędnika, co zwiększa odporność na ogłuszenia.

Faza dwunasta: Membrana Hibernacyjna
Ten płaski i okrągły organ wszczepia się w górną część mózgu. Jest całkowicie bezużyteczny bez terapii chemicznej i psychologicznej, jednak przy odpowiednim wyszkoleniu pozwala żołnierzowi Piechoty Kosmicznej na wejście w stan letargu podobnego do hibernacji. Może to również nastąpić automatycznie na skutek otrzymania ciężkich obrażeń. W tym stanie wojownik jest w stanie przetrwać nawet śmiertelne rany. Wybudzenie z letargu wymaga odpowiedniej kuracji chemicznej i odpowiedniej psychosugestii na poziomie podświadomości, „śpiący” nie może zrobić tego sam. Najdłuższy czas przebywania w letargu zwieńczony udanym przebudzeniem to 567 lat, w przypadku Silasa Erra z zakonu Mrocznych Aniołów.

Faza trzynasta: Melanochrom
Melanochrom to półkolisty organ, który monitoruje natężenie promieniowania, na które wystawiona jest skóra. Jeśli zachodzi taka potrzeba, rozpoczyna reakcję chemiczną stymulującą produkcję melaniny, pociemniając skórę w celu ochrony przed promieniowaniem ultrafioletowym. Reakcja ta daje też ograniczoną odporność na inne rodzaje promieniowania. Różnice w materiale genetycznym, z którego tworzy się ten organ, są przyczyną różnych kolorów skóry i włosów żołnierzy. W niektórych zakonach, na skutek mutacji melanochromu, wszyscy bracia posiadają identyczną karnację. Przykładem są albinosi z zakonu Upiorów Śmierci.

Faza czternasta: Nerka oolityczna
Ten czerwono-brązowy organ modyfikuje układ krwionośny i poprawia przepływ krwi, usprawniając działanie innych wszczepów. Jest również w stanie filtrować krew o wiele szybciej i wydajniej niż naturalne nerki, co w połączeniu z drugim sercem, wielo-płucem i preomnorem pozwala żołnierzom Piechoty Kosmicznej radzić sobie z toksynami i truciznami które powaliłyby zwykłego człowieka w ciągu kilku sekund.

Faza piętnasta: Neuroglotia
Preomnor jest w stanie uchronić żołnierza przed przetrawieniem śmiertelnie trujących pokarmów, natomiast ten wszczep pozwala sprawdzić zdatność pokarmu za pomocą smaku. Kosztując jedzenia, wojownik jest w stanie wykryć większość naturalnych trucizn i wiele sztucznie stworzonych toksyn. Dzięki neuroglotii niektórzy żołnierze są również w stanie tropić swój cel za pomocą smaku i węchu, lecz tylko na krótkich dystansach.

Faza szesnasta: Mucranoid
Ten niewielki organ ma na celu zmianę składu wydzielin gruczołów skóry. W połączeniu z odpowiednią terapią chemiczną pot żołnierza zmienia się w oleistą substancję, która pokrywa skórę szczelną warstwą. Warstwa ta chroni przed skrajnymi temperaturami oraz, w ograniczonym stopniu, przed skutkami przebywania w próżni.

Faza siedemnasta: Gruczoły Betchera
Para tych gruczołów zostaje wszczepiona za dolną wargę lub w okolicach podniebienia twardego. Funkcjonują na podobnej zasadzie, co gruczoły jadowe gadów, pozwalając żołnierzowi Piechoty Kosmicznej spluwać mieszanką trucizn i kwasów, oślepiając wrogów. Mieszanka reaguje również z wieloma metalami. Żołnierz uwięziony za żelaznymi kratami będzie w stanie w kilka godzin przegryźć je i wydostać się na wolność.

Faza osiemnasta: Progenoidy
Dwa gruczoły progenoidalne wszczepia się w szyję oraz klatkę piersiową. Wchłaniają one hormony i materiał genetyczny produkowany przez inne organy. Gruczoł na szyi osiąga dojrzałość i jest gotowy do usunięcia po pięciu latach, ten z klatki piersiowej – po dziesięciu. Dojrzałe gruczoły zawierają zygoty niezbędne do hodowli wszystkich organów wszczepianych żołnierzowi, i są jedynym źródłem materiału genetycznego. Z pary gruczołów można wyhodować jeden pełny zestaw wszczepów. Tak naprawdę jest to najważniejszy organ – bez niego niemożliwe jest stworzenie pozostałych. Utrata lub mutacja zygot progenoidów łączy się w gruncie rzeczy ze śmiercią całego zakonu – bez nowych organów nie ma możliwości stworzenia nowych żołnierzy. Z tego powodu gruczołom bardzo często nadaje się znaczenie symboliczne. Stanowią one gwarancję ciągłości zakonu i sprawiają, że bracia-wojownicy nie czują strachu przed śmiercią – wiedzą, że gdy zginą, konsylierzy usuną gruczoły, a zygoty wrócą do zakonnego monastyru i pozwolą stworzyć nowego wojownika. Ta symbolika „kręgu życia” zajmuje ważne miejsce w rytuałach Piechoty Kosmicznej.

Faza dziewiętnasta: Czarny egzoszkielet
Przed wszczepieniem egzoszkielet wygląda jak cienkie arkusze czarnego plastiku. Arkusze wszczepia się tuż pod skórę klatki piersiowej i pleców. Po kilku godzinach zagnieżdżają się, twardnieją i łączą z naturalnymi zakończeniami nerwowymi. Kilka miesięcy później w warstwie egzoszkieletu umieszcza się biomechaniczne „wtyczki”, które łączą ciało z pancerzem wspomaganym, dając dostęp do systemów monitorujących, konserwujących i medycznych. Bez tego wszczepu pancerz wspomagany jest w gruncie rzeczy bezużyteczny.


Pancerz

Pancerze wspomagane Piechoty Kosmicznej, wykonane z twardych polimerów podobnych do ceramiki, oferują noszącym nie tylko ochronę przed atakami, lecz również dostęp do szeregu podrzędnych systemów. Najprostszym są serwomechanizmy zwiększające efektywna siłę noszącego. W przypadku najbardziej rozpowszechnionego modelu, Mark VII, wzrost siły wynosi 250%, co w połączeniu z już i tak zwiększoną masa mięśniową żołnierza daje imponujący wynik. System serwomechaniczny wspomaga wszystkie partie ciała – wojownicy są nie tylko silniejsi, lecz również np. mogą skakać o wiele dalej niż normalnie.

Każdy pancerz jest hermetycznie zamknięty i wyposażony w systemy podtrzymywania życia, pozwalając noszącemu odizolować się od niekorzystnych warunków jak np. trująca atmosfera oraz funkcjonować w próżni. Jest również przystosowany do prowadzenia walk w warunkach zerowej grawitacji – posiada zaczepy magnetyczne, wysuwane szpikulce pomagające we wspinaczce oraz złożony żyroskopowy system stabilizujący.

Hełm posiada filtry ultrafioletu i podczerwieni, a system autozmysłów chroni wzrok i słuch żołnierza przed natężonymi rozbłyskami światła i ogłuszającymi dźwiękami.

Plecak skrywa plazmowo-atomową baterię, która jest w stanie napędzać wszystkie elementy pancerza przez praktycznie nieograniczony okres czasu. Oczywiście możliwe jest przegrzanie się baterii (szczególnie, gdy zostanie uszkodzona), jednak w normalnych warunkach żołnierzowi nigdy nie zabraknie energii. Drugorzędnym źródłem zasilania są kolektory słoneczne. Nie są tak wydajne jak główna bateria, mogą napędzać tylko podstawowe systemy, jednak posiadają też zastosowanie taktyczne – żołnierz z wyłączoną główną bateria jest niewidoczny dla większości detektorów, co pozwala na przeprowadzenie ataku z zaskoczenia.


Broń

Podstawową bronią Adeptus Astartes jest bolter – karabin o charakterystycznym, „pudełkowatym” kształcie. Wariacje standardowego boltera to jednoręczny pistolet boltowy, ciężki bolter pełniący rolę ciężkiego karabinu i dwulufowy bolter szturmowy. Wszystkie warianty działają jednak na tej samej zasadzie, i najprościej opisać je jako miniaturowe wyrzutnie pocisków RPG. Każdy z ciężko kalibrowych pocisków posiada własny napęd i wypełniony jest materiałem wybuchowym, który eksploduje ułamek sekundy po kontakcie z celem. Ponadto broń boltową często wyposaża się w systemy bezpieczeństwa – będzie działać tylko i wyłącznie w rękach osoby z odpowiednim znacznikiem genetycznym, tak więc zdobycie bolterów w walce nie da wrogom Piechoty Kosmicznej żadnej przewagi.

Podsumujmy: żołnierz Piechoty Kosmicznej jest kilkukrotnie silniejszy i sprawniejszy od zwykłego człowieka. Nie musi spać. Może przetrwać jedząc wszystko, co znajdzie, i jeszcze czegoś się z tego nauczy. Jego rany zabliźniają się na oczach wrogów. Może oddychać trującymi gazami. Nie da się go zaskoczyć w ciemności, ogłuszyć, oślepić ani otruć. Jest odporny na promieniowanie i wysokie temperatury. Słyszy upadającą szpilkę w samym środku bitwy. Pluje kwasem. Bezpośredni strzał w serce tylko spowolni go na kilka chwil. Może chodzić po powierzchniach pionowych. Jego broń rozsadza wrogów od środka. No a jeśli w końcu uda się go powalić, należy pamiętać, że prawdopodobnie tylko śpi.
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 15:25

Teraz o poszczególnych legionach

Dark Angels

Autorzy: Graham McNeill, Jervis Johnson i Andy Chambers

Tłumacz: Krzysztof Bujara

+ moje dodatki

Kolorystyka.
[ obraz zewnętrzny ]

Nazwa: Dark Angels

Numer Ledionu: I

Patriarcha: Lion El'Jonson

Aktualny mistrz zakonu: Azrael

Świat macierzysty Caliban (zniszczony)

Znane zakony sukcesorskie: Angels of Absolution, Angels of Redemption, Angels of Vengeance, Guardians of the Covenant, Consecrators, Disciples of Caliban

Model organizacyjny Zakon stosuje sie do Codexu Astartes ale z dużymi odbiegami.

Korzenie tego tajemniczego zakonu Pierwszej Fundacji sięgają narodzin Imperium i legendarnych czasów, kiedy boski Imperator stąpał pośród śmiertelników. Wiedza o tamtym okresie jest szczątkowa, a składają się na nią zapiski w kronikach zakonnych kronikarzy oraz manuskrypty przechowywane w Library Sanctus na Starej Ziemi.
Mroczne Anioły były pierwszym Legionem stworzonym przez Imperatora z myślą o militarnej dominacji rodzaju ludzkiego nad galaktyką. Ich zwycięstwa stały się źródłem mitów i pomimo pewnych pomówień związanych ze skrytą naturą zakonników powszechnie uważa się Anioły za najchlubniejszy zakon Adeptus Astartes. Pewne cechy fizycznopsychiczne każdego zakonu Pierwszej Fundacji są ściśle powiązane z osobą Patriarchy, którego matrycę genetyczną wykorzystano do modyfikacji organizmów Marines i Anioły Mroku nie są od tej reguły wyjątkiem.
Bracia-kronikarze Kosmicznych Marines pamiętają opowieści o stworzeniu Patriarchów. O tym jak Imperator zjednoczył zwaśnione plemiona technowojowników na zniszczonej Ziemi i poprowadził je ku nowej epoce. Władca wiedział, że nadszedł czas zjednoczenia ludzkości rozproszonej po całej galaktyce, ale zdawał sobie sprawę, iż sam nie podoła tej misji. Dlatego też stworzył Patriarchów. Byli synami z jego krwi, a nie miernymi kopiami. Każdego ukształtowano z myślą o charyzmatycznym przywódcy, wojowniku i bohaterze posiadającym wiedzę i siłę, zarówno fizyczną jak i duchową. Ci spadkobiercy Imperatora mieli wyzwolić ludzkość z więzów ciemności i poprowadzić ją w złoty wiek.
Coś złego stało się jednak w laboratoriach na Lunie, nim projekt dobiegł końca. Nienarodzeni Patriarchowie zniknęli, rozproszeni pośród gwiazd. Wiele teorii i mitów powstało na ten temat. Niektórzy twierdzili, że bogowie ciemności przejrzeli plany Imperatora i podjęli próbę zniszczenia nadludzkich dzieci, ale zdołali jedynie je uprowadzić. Inni uważali, iż sam Imperator wysłał swych nienarodzonych synów w kosmos, aby nauczyli się żyć z dala od chromu i ceramitu sterylnych laboratoriów. Jeszcze inni uznali, że Patriarchowie sami porzucili w jakiś sposób swego stwórcę, by samodzielnie zdobyć wiedzę o świecie. Prawdopodobnie jedynie Imperator zna prawdę. Po porażce projektu "Patriarcha" zajął się on genetycznym modyfikowaniem żołnierzy w oparciu o matryce DNA pochodzące od zaginionych synów. W ten sposób powstały pierwsze Legiony Kosmicznych Marines, które towarzyszyły Imperatorowi podczas Wielkiej Krucjaty.

Świat macierzysty

Bracia-kronikarze Mrocznych Aniołów opowiadają czasami, jak ich ojciec, znany jako Lion El'Jonson, trafił na piękny, ale niebezpieczny świat Calibanu. Wpływy Chaosu stanowiły ciągłe zagrożenie dla mieszkańców tej planety czyniąc ją jednym z najgroźniejszych skolonizowanych światów. Zgodnie z prawami natury malutki Patriarcha powinien był zginąć w kilka minut po wylądowaniu w lasach Calibanu. W jaki sposób przeżył, pozostaje tajemnicą, której Jonson nigdy nie zdradził.
Mieszkańcy Calibanu byli twardymi dumnymi ludźmi, żyjącymi zgodnie z prawem miecza. Ponieważ gęste puszcze Calibanu stanowiły kryjówki dla wielu bestii zmutowanych przez Chaosu, koloniści budowali wielkie kamienne zamki, z których sprawowali władzę nad planetą. Grupa rycerzy należących do organizacji zwanej Bractwem znalazła podczas jednego z polowań młodego Patriarchę. Przywódca myśliwych, rycerz imieniem Luther, zabrał dziecko do warownego monastyru Bractwa, gdzie nadał mu imię Lion El'Jonson (Lew, Syn Puszczy). Jonson szybko przystosował się do życia wśród ludzi i z biegiem czasu stał się przybranym bratem dla Luthera. Ich czyny stały się wkrótce inspiracją dla młodych mężczyzn chcących wstąpić do Bractwa.
Imperialni historycy twierdzą, że Jonson przeprowadził na Calibanie globalną akcję pacyfikacyjną wymierzoną w pomiot Chaosu. Mistrzowie wszystkich monastyrów dołączyli do niego bez wahania i po dziesięciu latach zaciekłych walk puszcze Calibanu zostały oczyszczone z bluźnierczych istot, które w nich niegdyś mieszkały. W uznaniu zasług Jonsona obrano wkrótce później władcą planety. Wtedy też pojawiły się podobno pierwsze oznaki zazdrości trawiącej serce Luthera - zazdrości, która pewnego dnia miała zniszczyć wszystko, co razem z Lionem budował przez tyle lat.

Wielka Krucjata

Kiedy Lion i Luther walczyli w calibańskich puszczach, Imperator i jego Legiony podbijały galaktykę. Mity mówią, że już w pierwszych chwilach ich spotkania Jonson uświadomił sobie, jaka więź łączy go z niespodziewanym przybyszem. Tak Imperator odzyskał jednego z utraconych synów. Apokryfy ze Skarros twierdzą, iż Jonson otrzymał komendę nad Legionem Mrocznych Aniołów, a Caliban stał się ich światem macierzystym. Rycerze należący do Bractwa zostali przyjęci w szeregi Kosmicznych Marines. Mówi się, że to Luther był pierwszym aspirantem poddanym genetycznej modyfikacji organizmu i wkrótce stał się on prawą ręką Jonsona. Kiedy Imperator opuścił Caliban, by kontynuować Wielką Krucjatę, zabrał ze sobą Liona i większość marines Legionu. Luther i jego towarzysze pozostali na Calibanie, by strzec planety przed powrotem w jej lasy istot Chaosu. Te zapiski można bez większych trudności znaleźć w imperialnych kronikach, nie ma tam jednak słowa o późniejszej historii Mrocznych Aniołów. Zakon pieczołowicie strzeże swej tragicznej tajemnicy i tylko jego najwyżsi rangą dostojnicy oraz, być może, członkowie władz Inkwizacji znają szczegóły zdrady Luthera i schizmy wewnątrz zakonu.
Wieści o kolejnych zwycięstwach Jonsona w trakcie Wielkiej Krucjaty docierały również na Caliban, budząc coraz większą frustrację i gniew Luthera. Rola strażnika na zapomnianej przez bogów planecie doprowadzała dumnego rycerza do szaleństwa, stawała się przyczyną wstydu. Kiedy wybuchła Herezja Horusa i wiele Legionów stanęło po stronie marszałka wojny, Jonson walczył wraz z Lemanem Russem i jego Kosmicznymi Wilkami na krańcach galaktyki. Na wieść o zdradzie Horusa bracia puścili w niepamięć swe urazy i wspólnie zawrócili na Ziemię. Daleka droga sprawiła jednak, że do celu dotarli już po Bitwie o Terrę. Heretycy zostali pokonani, ale lojalistom przyszło zapłacić drogą cenę za zwycięstwo. Imperium leżało w gruzach, sam władca konał śmiertelnie raniony, podłączony do aparatury Złotego Tronu. Ogarnięty rozpaczą Jonson po raz pierwszy od wielu lat powrócił na Caliban.

Nieoczekiwana zdrada

Kiedy okręty Mrocznych Aniołów weszły na orbitę macierzystego świata, powitały ich nieoczekiwane salwy z artylerii antyorbitalnej. Zniszczone statki Marines płonęły w atmosferze Calibanu niczym spadające gwiazdy. Zaskoczony Jonson wydał rozkaz odwrotu poza granice systemu, po czym przystąpił do badania przyczyn ataku. Przechwycony wkrótce potem statek handlowy dostarczył odpowiedzi na pytania Patriarchy. W ten sposób Mroczne Anioły odkryły przerażającą prawdę o jeszcze jednej zdradzie. Historia ta jest okryta tajemnicą od dziesięciu tysięcy lat, a sam zakon podejmuje wszelkie kroki, by ją w sekrecie utrzymać.
Przez całe dekady podjudzany przez komandora Merira Astelana Luther korumpował Marines strzegących Calibanu, sącząc w ich uszy i serca nienawiść do Jonsona. Jego charyzma i zdolności oratorskie przekonały strażników planety, że Lion i jego towarzysze skradli należną im chwałę i rozmyślnie skazali na zapomnienie. Podobnie jak Horus i inni zdrajcy, Luther został opętany subtelną trucizną Chaosu. Jego duma i pycha wystarczyły bogom ciemności do realizacji zbrodniczych planów.
Trudno wyobrazić sobie reakcję Jonsona na wieść o tym, że po długich latach walk z Chaosem na niezliczonych światach w całej galaktyce powrócił do skażonego tym samym piętnem domu. Odkrywszy wstrząsającą prawdę Patriarcha wpadł w szał. Flota rozpoczęła dywanowe bombardowanie planety. Puszcze stanęły w ogniu, ziemia drżała ustawicznie. Kiedy umilkły ostatnie stanowiska obrony antyorbitalnej, Jonson osobiście poprowadził desant na Caliban. Wiedział, że Luther będzie na niego czekał w monastyrze Bractwa.
Patriarcha odnalazł swego przybranego brata i zrozumiał, że moce mroku zniszczyły honorowego człowieka, jakim kiedyś był Luther. Jonson był niemalże bogiem wśród śmiertelników, ale obdarzony darami Chaosu Luther dorównywał mu pod każdym względem. Obaj wojownicy stoczyli pojedynek, którego nikt wcześniej nie widział i którego później już nie powtórzono. Antyczny monastyr został obróconyw gruzy podczas tej walki, zaś flota Aniołów w międzyczasie zrównała z ziemią wszystkie pozostałe klasztory Bractwa. Powierzchnia Calibanu zaczęła pękać i kruszyć się, poddawana ciągłym wstrząsom. Furia Mrocznych Aniołów uczyniła ich całkowicie ślepymi na zniszczenia, jakie poczynili swemu własnemu światu.
Tylko mistrzowie Morocznych Aniołów znają szczegóły tej bitwy i nigdy nie zdradzili ich nikomu obcemu. Jednakże starożytne Codicium Astartes Mortis zawiera następujące zapiski: Walczyli z nadludzką siłą, równi sobie w każdym względzie... w końcu Luther potknął się odsłaniając swój kark przed [prawym mieczem]. Kiedy upadł, Jonson podniósł swój miecz wysoko, ale [nawet w swym gniewie] nie potrafił zadać śmiertelnego ciosu. Luther nie miał takich oporów i kiedy Jonson wahał się, zdrajca przypuścił przerażający magiczny atak, który śmiertelnie zranił Patriarchę... Luther stanął nad [Lwem] i kiedy patrzył, jak Patriarcha próbuje wstać, łuski spadły z jego oczu i zrozumiał ogrom swej zdrady. Nie tylko odwrócił się od swego brata, Legionu i Imperatora, ale też zdradził siebie samego i rycerski honor. Odrzucił miecz i upadł obok Jonsona, krzycząc w bezrozumnym szaleństwie.
Osnowa wokół Calibanu zakotłowała się, gdy moce ciemności zrozumiały, że ich plan spalił na panewce. Ogarnięte tytaniczną furią, rozerwały materialną powłokę nad Calibanem i spaczeniowa burza rozszalała się nad powierzchnią planety. Pod wpływem potężnych trzesięń ziemi skorupa Calibanu zaczęła otwierać się w wielu miejscach. Osłabione bombardowaniem orbitalnym płyty tektoniczne nie wytrzymały w końcu wstrząsów i ku skrajnej grozie Aniołów ich świat macierzysty rozpadł się na kawałki wessane następnie do warpu. Oprócz kosmicznego śmiecia jedynym śladem po Calibanie pozostał fragment skały stanowiący podstawę monastyru Bractwa. Grupa ratunkowa Aniołów zakładała, że asteroid jest pusty, jednakże Codicium Astartes Mortis twierdzi, że Kiedy Mroczne Anioły stanęły na martwej skale, odkryły Luthera, wciąż powtarzającego tę samą frazę. Upierał się on, że [Czuwający w Mroku] zabrali Patriarchę, ale pewnego dnia powrócą i wtedy wybaczy on Lutherowi jego grzech. Marines przeszukali cały asteroid, ale nie znaleźli śladu Patriarchy. Lion El'Jonsonn zniknął.

Skała i Upadłe Anioły

Po zniszczeniu Calibanu najwyżsi oficerowie zakonu powołali do życia tajne stowarzyszenie i zdecydowali o utajnieniu zdrady we własnych szeregach. Nikt niepowołany nie mógł poznać prawdy o schizmie zakonnej ani przejściu części Aniołów na stronę Chaosu, istniało bowiem uzasadnione ryzyko, że upublicznienie tych faktów spowoduje uskankcjonowaną eksterminację zakonu i uniemożliwi wymierzenie zdrajcom kary.
Wysocy oficerowie zakonu tworzący Wewnętrzny Krąg strzegą tajemnicy pod groźbą kary śmierci. Poplecznicy Luthera, upadłe Mroczne Anioły, przepadli głęboko w Osnowie podczas kataklizmu na Calibanie, rozproszeni furią bogów ciemności w czasie i przestrzeni. Dopóki ostatni z nich nie zostanie pochwycony i zmuszony do pokuty za grzechy, nie będzie pokoju dla prawdziwych synów Liona. Dopóki choć jeden z nich pozostaje przy życiu, zakon nosić będzie miano Nieubłaganych, napiętnowanych grzechami swych prastarych braci.
Po tytanicznym pojedynku między Jonsonem i Lutherem jedyną pozostałością Calibanu stał się wielki asteroid, na którym wznoszą się ruiny monastyru Bractwa. Wiercąc podziemne tunele i odbudowując gruzy Anioły zmieniły martwą skałę w swój nowy dom, zwany Wieżą Aniołów bądź po prostu Skałą. W asteroidzie wycięto niezliczone kilometry korytarzy i komnat, a z biegiem czasu dobudowano również sekcje napędowe umożliwiające podróże w warpie. W rezultacie Skała stale znajduje się w ruchu, a Anioły rekrutują aspirantów na różnych światach. Każdy z nich poddawany jest seriom rygorystycznych badań, a w chwili wejścia na Skałę jego poprzednie życie przestaje istnieć. Liczy się wyłącznie zakon.
Pod Wieżą Aniołów kryje się wiele mrocznych tajemnic, zaplombowanych korytarzy i przejść, sekretnych komnat zabezpieczonych adamandytowymi wrotami i pieczęciami, które zerwać mogą jedynie najwyżsi stopniem oficerowie zakonni.
Podczas reformy Legionów po Herezji Horusa Mroczne Anioły zostały podzielone na zakony zgodnie z założeniami Roboute Guillimana. Z wyjątkiem kompanii Skrzydło Śmierci i Skrzydło Kruka Anioły przestrzegają reguł organizacyjnych zawartych w Codex Astartes, a ich waleczność stała się legendarna. W przypadkach, gdy nawet inni Marines odstępowali, Mroczne Anioły walczyły do samego końca, swego lub wroga. Wiąże się to z ich uporczywym odrzucaniem wezwań do odwrotu z pola walki, nawet w sytuacji, gdy jest to manewr uzasadniony taktycznie. Anioły słyną też ze swej nietolerancji wobec innych ras i wiadomo, że nigdy nie będą walczyć po stronie nieludzkich sojuszników. Często też z nieznanych przyczyn popadają w zatargi z przedstawicielami Kościoła i bez uzasadnienia opuszczają strefę wojenną po konfrontacji z Innkwizycją lub pracownikami służb misjonarskich.

Schemat organizacyjny

Dla obserwatorów zewnętrznych schemat organizacyjny zakonu Mrocznych Aniołów prawie się nie różni od innych formacji opartych na Codex Astartes. Istotne różnice można zaobserwować w wyższych kręgach władz zakonnych. Każdy zakon posiada grupę oficerów i specjalistów wyłączonych poza ramy standardowych jednostek organizacyjnych. W przypadku Mrocznych Aniołów są to Marines należący do Wewnętrznego Kręgu. Tylko starannie dobrani bracia mogą wystąpić do tej sekretnej grupy. To oni żyją ze świadomością piętna przeszłości. Każda Kompania Mrocznych Aniołów jest dowodzona przez mistrza, który przeszedł w swym czasie przez szeregi Skrzydła Śmierci, a potem został przyjęty do Wewnętrznego Kręgu.
Pod mianem Skrzydła Śmierci znana jest Pierwsza Kompania zakonu, złożona z weteranów posiadających przywilej noszenia pancerzy terminatorskich. Obecnie mają one kolor kości słoniowej. Kiedyś były czarne, ale po tym jak pojedyncza drużyna terminatorów oczyściła jeden ze światów werbunkowych Aniołów z genokradzkiej infekcji, pancerze przemalowano ku czci poległych bohaterów.
Druga Kompania zakonu to Skrzydło Kruka, a wchodzący w jej szeregi bracia są ekspertami w dziedzinie wojny błyskaiwcznej. Każdy z nich potrafi prowadzić motocykl bojowy lub ślizgacz antygrawitacyjny typu Land Speeder. Marines tej Kompanii działają w pięcioosobowych szwadronach, a nie standardowych drużynach dziesięcioosobowych. W przeciwieństwie do pozostałych Mrocznych Aniołów członkowie Skrzydła Kruka noszą czarne pancerze siłowe.
Reszta Kompanii przestrzega schematu organizacyjnego narzuconego przez Codex Astartes. Trzecia, Czwarta i Piąta to kompanie liniowe, Szósta, Siódma, Ósma i Dziewiąta - rezerwowe, Dziesiąta - zwiadowcy.

Wierzenia

Mroczne Anioły czczą Imperatora jako władcę i wybawiciela ludzkości, ale ku zgorszeniu Eklezjarchii nie postrzegają go jako istotę boską. Podobnie jak inne Legiony Pierwszej Fundacji, w podobny sposób traktują swoich Patriarchów. Dla Mrocznych Aniołów Imperator nie jest ich stwórcą, ale człowiekiem takim samym jak Marines.
Jedną z przewodnich misji zakonu jest odwieczny pościg za Upadłymi Aniołami, zbiegłymi z Calibanu w chwili zniszczenia planety przez Immaterium. Jedynie wytropienie i ukaranie wszystkich zdrajców może zmazać hańbę zakonu w oczach Imperatora. Upadłe Anioły zostały rozproszone w czasie i przestrzeni, dlatego trwająca dziesięć tysięcy lat misja zakonu daleka jest od ukończenia. Ten święty obowiązek zmusza lojalistycznych marines do wykorzystania każdej możliwości pochwycenia jednego ze zbiegów. Kiedy Upadły Anioł wpada w ręce lojalistów, jest więziony w podziemiach Skałyipoddawany torturom przez kapelanów śledczych. Jeśli uzna swój grzech i poprosi o wybaczenie, jest mu darowana szybka i czysta śmierć, jeśli zaś uparcie trwa w heretyckim zaślepieniu, kapelani mają prawo użyć każdej metody do złamania jego ciała i duszy. Zazwyczaj kończy się to zgonem jeńca, jednakże jest to niewielka cena za wpisanie jego imienia do Księgi Wybawionych.

Genotyp


Jako pierwszy Legion Kosmicznych Marines, Mroczne Anioły posiadają najczystszy genotyp, w minimalnym stopniu zmutowany i zdegenerowany upływem czasu. W trakcie podziału Legionu krótko po stłumieniu Herezji Horusa powstały trzy inne zakony noszące genotyp Liona El'Jonsona: Anioły Rozgrzeszenia, Anioły Zemsty i Anioły Odkupienia. Zakony te również noszą miano Nieubłaganych i każdy z nich kontynuje misję ścigania Upadłych przejętą od swych starszych braci.
Nie istnieją żadne znane skazy genetyczne w DNA Mrocznych Aniołów, które uzasadniałyby powściągliwość Rady Terry w tworzeniu nowych zakonów opartych na genotypie Lwa. Bez wątpienia istnieją jeszcze inne zakony sukcesorskie Mrocznych Aniołów, jednakże brak zapisków na temat ich nazw i dat fundacji.

Okrzyk bitewny

"Okaż skruchę ! Jutro będziesz martwy !"
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 15:31

Emperor's Children

Opracował: Krzysztof Bujara

+ moje dodatki

Kolorystyka przedherezyjna
[ obraz zewnętrzny ]
Kolorystyka poherezyjna
[ obraz zewnętrzny ]


Nazwa: Emperor's Children

Numer Ledionu: III

Patriarcha: Fulgrim

Aktualny mistrz zakonu:

Świat macierzysty Chemos

Znane zakony sukcesorskie:

Model organizacyjny Zdrajcy wyznający Slaanesha.


Tysiące lat temu, w czasach Epoki Sporu, podróże poprzez Osnowę okazały się niemożliwe ze względu na nasilenie aktywności sztormowej niematerialnego wymiaru. Imperialne światy zostały odcięte od siebie wzajemnie i skazane na samowystarczalność. Libram ex Dominar, jedno z nielicznych dzieł pochodzących z tego okresu, opisuje Chemos jako górniczą kolonię całkowicie uzależnioną od dostaw żywności z zewnątrz systemu. Przywódcy planety poczynili ogromne wysiłki w celu rozwinięcia struktur agralnych na Chemos, ale spełzły one na niczym. Planeta umierała powoli z braku strategicznych surowców. Wszystko zmieniło się w dniu, kiedy wartownicy stojący na murach miejskich Callax, największej wciąż funkcjonującej fortecy-fabryki Chemos, dostrzegli przecinający przestworza meteor. Obiekt uderzył w ziemięmilę od wałów miasta. Chociaż w okresie tym oszczędzano już bardzo rygorystycznie siłę roboczą, Rada Callaxu wysłała na miejsce upadku meteoru grupkę zwiadowców. Ich znalezisko podłożyło podwaliny pod legendę.

Pośrodku wielkiego krateru, otoczone rozpalonymi do czerwoności szczątkami rozbitej kapsuły czasowej, leżało ludzkie dziecko, nieledwie niemowlę. Zgodnie z panującym zwyczajem sieroty na Chemos były porzucane na śmierć, ale kapitan zwiadowców przyjrzał się uważnie dziecku i dostrzegł w nim coś więcej niż tylko ludzkie niemowlę. Łamiąc wieloletnią tradycję kapitan zwrócił się do Rady z prośbą o wyrażenie zgody na adopcję sieroty, a władcy Callaxu w geście uznania dla zasług oficera zgodę tę wyrazili. Przygarnięte dziecko zostało ochrzczone imieniem odchodzącego już w niepamięć mieszkańców Chemos mitycznego boga stworzenia Fulgrima. Dziecko noszące imię legendy szybko samo stało się legendą.

Fulgrim rósł niezwykle szybko, przeistaczając się w silnego, wytrzymałego mężczyznę. Młodszy o połowę od pozostałych robotników, spłacał swój dług wobec Rady pracując całe dnie bez odpoczynku w fabrykach Callaxu. Wyróżniał się nie tylko siłą fizyczną, szybko pojął też zasady funkcjonowania starożytnej maszynerii i zaczął wprowadzać do niej innowacje własnego autorstwa. Piętnaście lat po lądowaniu na Chemos Fulgrim wstąpił w szeregi inżynierów, później zaś zasiadł w samej Radzie. Świadom nieuchronnie postępującej zagłady Callaxu i innych metropolii Chemos Fulgrim poprzysiągł uratować swój konający świat.

Stopniowo zjednywał sobie w Radzie zwolenników popierających walkę ze skostniałymi tradycjami społecznymi. Pod przewodnictwem Fulgrima liczne wyprawy badawcze udały się do dawno porzuconych placówek i posterunków na powierzchni całej planety. Ponownie podjęto prace w starożytnych kopalniach, sprowadzająć do Callaxu rosnące dostawy surowców mineralnych, to zaś pozwoliło na konstrukcję bardziej nowoczesnych maszyn. Rygorystyczny system obrotu odpadami stawał się coraz skuteczniejszy i w końcu pewnego dnia Chemos zaczęło produkować więcej dóbr niż samo konsumowało. Widząc prosperitę swych ludzi Fulgrim poświęcił się krzewieniu sztuki i kultury, przywracając ducha humanizmu zarzuconego wiele lat wcześniej na rzecz bezlitosnej walki o przeżycie. W miarę rozwoju Callaxu inne miasta przechodziły chętnie pod opiekę Fulgrima i pięćdziesiąt lat po swym lądowaniu na Chemos Patriarcha był już niepodzielnym władcą całego świata.

Jakiś czas później okres izolacji planety również dobiegł końca. Na szarym niebie zapłonęły ogniste punkty znaczące statki desantowe, ciężko opancerzone i naznaczone bitewnymi rysami, wszystkie noszące na burtach ten sam emblemat - dwugłowego orła. Na wieść o tym dziwnym znaku dała o sobie znać ukryta cząstka wspomnień Fulgrima. Chemos nie posiadało regularnej armii, ale strefa lądowania obcych została otoczona przez jednostki policji odpowiedzialnej za utrzymywanie porządku w fabrykach. Fulgrim zakazał podwładnym jakichkolwiek agresywnych poczynań i pozwolił przybyszom wejść do Callaxu.

Patriarcha przyjął opancerzonych wojowników z gwiazd w swoim spartańsko urządzonym apartamencie. Twarze obcych nosiły na sobie liczne blizny, z ich ramion zwisały długie zwoje opiewające akty bohaterstwa właścicieli. Mieli pięknie wykończone pancerze i broń, a ich sztandary i ozdoby okazały się prawdziwymi dziełami sztuki. Fulgrim pojął, iż jego goście są nie tylko wysoce rozwinięci technologicznie, ale również cywilizowani. Spośród grona wojowników wystąpił ich przywódca, Imperator ludzkości. Fulgrim rozpoznał instynktownie jego aurę majestatu i uklęknął oferując przybyszowi swój miecz. Tego dnia Patriarcha złożył przysięgę lojalności wobec odzyskanego prawdziwego ojca.

Z rozmów przeprowadzonych z Imperatorem Fulgrim dowiedział się o Ziemi, o Wielkiej Krucjacie mającej przywrócić świetność ludzkiej rasy oraz o swym własnym pochodzeniu. Chociaż opowieść ta brzmiała niczym baśń, Fulgrim nie podważał jej autentyczności. Wraz z ojcem udał się na Terrę, gdzie objął komendę nad swoim Legionem: Dziećmi Imperatora. W przeciwieństwie do reszty uczestniczących w Krucjacie Legionów Dzieci Imperatora były bardzo nieliczne - tragiczny wypadek zniszczył niemal całkowicie zasoby ich bezcennych organów progenoidalnych i proces odbudowy postępował niezwykle powoli. Fulgrim stanął przed dwiema setkami Marines tworzących jego Legion i to im właśnie nałożył na barki świętą misję poniesienia między gwiazdy mądrości Imperatora.

"Jesteśmy jego dziećmi" mówi cytat Księgi Patriarchów przypisywany Fulgrimowi "Niech wiedzą o tym wszyscy, którzy na nas spoglądają. Tylko przez brak perfekcji możemy go zawieść. Nie zawiedziemy go".

Słowa odzyskanego syna tak dalece ujęły Imperatora, że obdarzył on Legion Fulgrima największym zaszczytem: Marines otrzymali prawo do noszenia na swych napierśnikach emblematu Imperialnego Orła (jako jedyny spośród wszystkich Legionów). Fulgrim niecierpliwił się żądny dołączenia do Krucjaty, ale wiedział doskonale, że jego dwustu Marines nie podoła trudom własnoręcznie podjętej wojny. Z błogosławieństwem Imperatora mały Legion dołączył do Księżycowych Wilków i przez pierwsze lata udziału w Krucjacie walczył pod rozkazami Horusa pacyfikując Wschodnią Rubież. Przyszły marszałek wojny Imperium osobiście pochwalił dokonania swego brata ogłaszając go ucieleśnieniem ideałów Adeptus Astartes.

Zasilany rekrutami napływającymi z Terry i Chemos Legion odłączył w końcu od Księżycowych Wilków i podjął samodzielną Krucjatę. Fulgrim poniósł władzę mocarstwa na niezliczone światy, miażdżąc z bezlitosną efektywnością wszelki opór. Spośród swych podkomendnych wybrał wyróżniających się Marines i uczynił ich dowódcami Kompanii. Dowódcy ci byli osobiście kształceni przez Fulgrima, dbającego niezwykle pieczołowicie o to, by jego oficerowie godnie reprezentowali Imperatora. Sami oficerowie przekonanie takie zaszczepiali swym zastępcom, ci zaś szeregowym Marines. Oddając cześć Imperatorowi, Dzieci dążyły do osiagnięcia perfekcji w każdej dziedzinie militarnej: bitewne doktryny były dogłębnie studiowane, taktyki i strategie udoskonalane, dekrety Imperatora wyuczane na pamięć przez każdego Marine. Chociaż Dzieci Imperatora podobnie jak wszystkie inne Legiony uważały władcę mocarstwa za śmiertelnik, a nie boga, ich lojalność ioddanie wobec niego graniczyło z nabożnym fanatyzmem.

Świat macierzysty

Zapiski archiwalne z czasów izolacji opisują Chemos jako brzydki, nieprzyjazny świat. Ogrzewany przez dwa odległe gasnące słońca i otoczony powłoką kosmicznego pyłu glob znajdował się w stanie ciągłego zmierzchu, który nie przechodziła ani w dzień ani w noc. Założone z myślą o górniczych koloniach metropolie Chemos po zerwaniu kontaktu z resztą mocarstwa zaczęły popadać w ruinę. Tysiące ludzi umierały z głodu i w końcu przy życiu pozostali już tylko mieszkańcy kilku największych twierdz-fabryk. Ze względu na chroniczny brak żywności, wody i energii wszyscy obywatele byli zobowiązani do ustawicznej pracy przy filtrach wychwytujących z atmosfery resztki wilgoci oraz wielkich syntetyzatorach przetwarzających odpadki w produkty spożywcze. Wszelkie przejawy rekreacji, sztuki i rozrywki zostały wytępione, ich miejsce zajęła otaczana kultem efektywność i wydajność.

Po nadejściu rządów Imperatora oraz powrocie do Imperium Chemos szybko rozwinęło swą bazę industrialną stając się strategicznie ważnym elementem imperialnej produkcji. W centrum Callaxu wzniesiono wielką fortecę-monastyr Legionu Dzieci Imperatora, gdzie starannie wybierano nowych rekrutów wyłaniając ich spośród rzesz chętnych młodych mężczyzn. Chociaż Fulgrim nigdy już nie powrócił na Chemos, zawsze troszczył się o to, by sprawy na planecie biegły właściwym torem. Aspiranci rekrutowani na Chemos okazywali się zdolnymi i wytrwałymi kandydatami na Marines, ale tylko garstka z nich przechodziła przez rygorystyczne testy narzucone przez dążącego do perfekcji swego Legionu Patriarchę.

Po Oblężeniu Terry i upadku Herezji Horusa imperialne wojska zaatakowały Chemos z orbity obierając za swój główny cel ufortyfikowany monastyr. Po operacji pacyfikacyjnej planeta została objęta całkowitym zakazem dostępu nałożonym przez Inkwizycję i przez następne dziesięć tysięcy lat żądna wzmianka o niej nie pojawiła się już więcej w imperialnej dokumentacji.

Doktryny militarne

W oparciu o przestudiowane starożytne raporty i sprawozdania analitycy Inkwizycji zdołali odtworzyć niektóre z założeń militarnych obowiązujących w Legionie Dzieci Imperatora, chociaż wszystkie oryginalne teksty poruszające ten temat uległy zniszczeniu. Członkowie Legionu nie akceptowali niczego prócz absolutnej perfekcji i dążeniu do niej poświęcali wszystkie swe wysiłki. Każdy Marine ćwiczył nieustannie w przyznanej mu specjalizacji, bez względu na to, czy był żołnierzem drużyny taktycznej, kierowcą, artylerzystą, zwiadowcą czy snajperem. Każdy aspekt bitewnego pola był poddawany analizie, w kalkulacje analityczne wliczano czynniki od ukształtowania terenu i pogody poczynając, a na szyku marszowym i rezerwach kończąc. W planach taktycznych Dzieci nie było miejsca na przypadek.

W bezpośredniej konfrontacji Marines tego Legionu okazywali się również skuteczni i efektywni co ich bracia z pozostałych Legionów. Kierowani głęboko zakorzenionym poczuciem obowiązku dawali z siebie wszystko zarówno w zmasowanym frontalnym szturmie jak i na zwykłym patrolu. Powszechnie uważa się, że żaden oddział Dzieci Imperatora nie został nigdy zmuszony do ucieczki z pola walki. Z drugiej strony, Legion nakładał ogromne wymagania na swych sojuszników. Jakiekolwiek przejawy słabości ze strony towarzyszących Dzieciom żołnierzy Imperialnej Gwardii czy nawet innych braci-Marines nie były tolerowane. Imperatyw dowodzenia poprzez własny przykład obowiązywał w całym Legionie i wiązał się nieodłącznie z charakterystycznym brakiem zrozumienia Dzieci dla niedociągnięć sojuszników.

Schemat organizacyjny

Od swych dramatycznych narodzin Legion Dzieci Imperatora rósł systematycznie w siłę aż do chwili wygnania w Oko Grozy. Kiedy Fulgrim przechodził na stronę zbuntowanego Horusa, jego formacja liczyła już trzydzieści Kompanii dowodzonych przez świetnych oficerów liniowych. Chociaż ten stan liczebny nie był sam w sobie czymś zaskakującym, bo dorównywał innym Legionom, Dzieci Imperatora miały za sobą jeszcze jeden ważny element składowy struktury organizacyjnej: całkowicie niewzruszoną lojalność i ufność wobec przełożonych.

Wierzenia

Formułując wnioski na podstawie pomników i innych dzieł sakralnych Dzieci Imperatora znajdujących się obecnie w posiadaniu Inkwizycji należy zauważyć, iż chociaż Legion ten nie postrzegał Imperatora za istotę nadludzką, jego wiara i oddanie dla władcy Imperium miały wręcz nabożny charakter. Biorąc przykład z Fulgrima wszyscy Marines uznali Imperatora za ideał człowieka i jedyny wzór do naśladowania. Wszystkie osoby lub społeczności negujące takie założenie eliminowano, gdyż w przekonaniu Dzieci nie były one godne współudziału w tworzeniu nowego mocarstwa. Kult Imperatora uprawiany wewnątrz Legionu miał ściśle hierarchiczny charakter - oficerowie naśladowali swego Patriarchę, będącego odbiciem samego Imperatora, z nich zaś brali przykład sierżanci, dając sobą wzór szeregowym Marines. Teoretycy Inkwizycji właśnie w tym aspekcie postrzegają ukrytą zależność, dzięki której cały Legion tak szybko uległ korupcji pomimo zwiedzeniana fałszywą ścieżkę jedynie Fulgrima i jego świty.

Ocalone z pożogi domowej wojny dokumenty pozwalają stwierdzić, iż przed swym przejściem na stronę Chaosu Dzieci Imperatora szczerze wierzyły w całkowite podbicie galaktyki, rozkwit ludzkiej cywilizacji i wspięcie się całego gatunku na szczyty perfekcjonizmu. Chociaż w życiu codziennym Legionu priorytetem zawsze były zagadnienia militarne, jego członkowie kładli ogromny nacisk również na kulturalne aspekty cywilizacji - muzykę, sztukę i rzemiosło artystyczne. Specjaliści z całego Imperium projektowali pancerze siłowe Marines, uzbrojenie i pojazdy. Dzieci wysoko ceniły rozmaitość kulturową mocarstwa i niewiele restrykcji ograniczało zasoby wiedzy dostępne dla Marines tego Legionu.

Genotyp

Po niemal całkowitym unicestwieniu zasobów progenoidów Legionu we wczesnym okresie jego istnienia terrański Apothecarion został zobowiązany do najwyższej ostrożności w opiece nad resztą organów. W miarę upływu czas ta ogromna dbałość apotekariuszy Legionu uległa wzmocnieniu przez panującą w całym Legionie tendencję dążenia do perfekcjonizmu, przez co organy progenoidalne Dzieci Imperatora były prawdopodobnie najczystszymi genetycznie i najbardziej stabilnymi progenoidami spośród wszystkich Legionów. Organy przeznaczone do przeszczepów były starannie selekcjonowane, co praktycznie do zera zmniejszało szansę wystąpienia jakiejkolwiek mutacji. Każe wzmocnienie organizmu Marine uzyskane dzięki specyficznemu organowi pozwalało wykorzystać jego potencjał w stu procentach. Żaden inny Legion nie zdołał osiągnąć tak wysokiego poziomu pracy Apothecarionu i wykorzystywana w tym celu przez Dzieci technologia zaginęła w latach po Herezji Horusa inigdy jej nie odzyskano.

Zawołanie bitewne

"Dzieci Imperatora ! Śmierć jego wrogom !"

Herezja Horusa

Przekazawszy nadzór nad Wielką Krucjatą swym Patriarchom Imperator powrócił na Terrę, gdzie zajął się budowaniem centralnego źródła władzy mocarstwa. Znalazł się jednak człowiek, który uznał ten czyn za gest strachu i słabości. Powodowany arogancją marszałek wojny Horus, Patriarcha przechrzczonego Legionu Synów Horusa, przestał darzyć swego stwórcę szacunkiem. Słysząc o zdradzie syna Imperator skierował przeciwko niemu siedem Legionów Kosmicznych Marines, mając stłumić zarzewie buntu (również przemocą, jeśli miała zajść taka okoliczność). Dzieci Imperatora pierwsze doleciały do systemu Istvaan i Fulgrim osobiście spotkał się z Horusem żądając szczegółowych wyjaśnień. W trakcie tego spotkania marszałek wojny zdołał przeciągnąć brata-Patriarchę na swą stronę. Konklawa Charonu, prowadząca prace tuż po stłumieniu Herezji Horusa, uznała, że przyczyną zdrady Fulgrima był respekt żywiony wobec marszałka wojny. Charyzmatyczna przemowa Horusa wywołała w Fulgrimie żądzę obalenia fałszywego Imperatora, powstrzymującego jedyną drogę rozwoju ludzkości prowadzącą do osiągnięcia absolutnego perfekcjonizmu. Ulegając podszeptom Horusa Fulgrim wymarzył sobie nowy porządek świata, całkowicie wolnego od restrykcji i społecznych zakazów, świata idealnego. Slaanesh omotał Patriarchę swymi obietnicami, a nieświadomy konsekwencji swych czynów Fulgrim uległ kusicielowi.

W ślad za Patriarchą postąpili dowódcy Kompanii Legionu. Mając głęboko w umysłach zakorzenione przekonanie, iż Fulgrim jest ucieleśnieniem fizycznej i duchowej perfekcji nie potrzebowali zbyt wielu zachęt, by oddać cześć Slaaneshowi. Po powrocie do Legionu oficerowie przedstawili młodszym rangą Marines ujrzaną chwałę Chaosu. W krótkim okresie czasu cały Legion odrzucił bez wahania lojalność wobec Imperatora, okazując równie gorliwe oddanie swemu nowemu patronowi. W odpowiedzi Slaanesh nawiedził ich umysły przedstawiając wizje ziemskiego raju, galaktyki całkowitej wolności, gdzie żaden diabelski czyn nie może być potępiony, gdyż wynikające z niego doświadczenie jest zarazem źródłem przyjemności. Kapelani Legionu zaczęli nakłaniać swych braci do pościgu za tym snem, do realizacji ukazanych marzeń. Perfekcjonizm Dzieci Imperatora stał się szybko absolutnym hedonizmem, w niczym nieograniczonym, niepowstrzymanym. Kiedy lojalistyczni Marines lądowali na Istvaanie V, Dzieci Imperatora stały już wśród rebeliantów, pomagając z nieskrywaną satysfakcją unicestwić nieszczęsny korpus pacyfikacyjny.

Bunt Horusa pogrążył całe Imperium w potwornej pożodze wojny domowej. W trakcie Oblężenia Terry udział w tej kampanii brały również Dzieci Imperatora, ale ten Legion samemu szturmowi na Pałac nie poświęcił specjalnej uwagi. Fulgrim rozesłał swych Marines po całej planecie w poszukiwaniu bilionów jej mieszkańców pozbawionych znienacka wsparcia ze strony władcy. Powtórzyła się tragiczna rzeź z Istvaanu, tym razem jednak na znacznie większą skalę. Korzystając z koncentracji energii Osnowy wokół Terry apotekariusze i czarownicy Dzieci Imperatora wzmacniali swe doznania z czynionych zbrodni zsyłaną im mocą Slaanesha, desekrując bez wahania nie tylko ciała i umysły ofiar, ale także ich nieśmiertelne dusze. Przyzwane demony kroczyły po ziemi żerując na ludzkim mięsie i krwi. Fulgrim z emfazą kierował tą rzezią, przekonany, że w sposób ten uwalnia swe ofiary od tyranii Imperatora i pozwala im doświadczyć najbardziej ekstremalnych przeżyć. W czasie Szturmu na Ziemię Dzieci wymordowały blisko czterdzieści razy więcej bezbronnych cywilów od stanu liczebnego Legionu po to tylko, by stworzyć w oparciu o te zbrodnie nowe stymulanty dla Marines. Ile istot musiało umrzeć dla samego tylko zaspokojenia żądzy krwi diabolicznych najeźdźców, nie sposób już powiedzieć.

Upadek Herezji

W kluczowym momencie Oblężenia Terry Imperator zmierzył się osobiście z Horusem i zabił go. Po śmierci marszałka lojalne wobec niego Legiony popadły w popłoch i zostały zmuszone do odwrotu. Armada imperialna ściagająca flotę Dzieci Imperatora natrafiała na ciąg zniszczonych światów, gdzie ludzkie ciała piętrzyły się na stosach, nieliczni ocaleni szczęśliwcy błagali o zadanie im śmierci będącej wyzwoleniem od koszmarnych wspomnień, a tysiące mieszkańców po prostu znikły bez śladu. Po dokonaniu szeregu spektakularnych zbrodni Dzieci umknęły w końcu do Oka Grozy, uchodząc przed zemstą podnoszącego się na nogi Imperium. W oparciu o materiały zgromadzone przez Konklawę Charonu należy przyjąć, że krótko potem Dzieciom wyczerpały się zapasy niewolników i Marines tego Legionu zaczęli zdobywać nowe ofiary w jedyny dostępny w Oku sposób: zabierając je innym Legionom. Eskalacja bratobójczych rajdów doprowadziła do wybuchu otwartejwojny, w efekcie której Dzieci Imperatora przestały istnieć jako jednolita formacja.

O losie samego Fulgrima niewiele wiadomo. Wrogowie Slaanesha twierdzą, że został on zabity podczas wojen w Oku Grozy, jednakże zmechanizowane statki badawcze Adeptus Mechanicus wysyłane w ten region nie zdobyły dotąd żadnych dowodów zgonu Patriarchy ani szczątków jego flagowej barki. Same Dzieci uważają, że w uznaniu dla swej wiary Fulgrim został wyniesiony pomiędzy demony. Potwierdzają ten fakt zeznania Ultramarines pochodzące z bitwy na równinach Thessali, w której Patriarcha Roboute Guilliman, ojciec Ultramarines, założyciel Wielkiej Rady Terry i twórca Codex Astartes, zginął z ręki koszmarnie przeistoczonego Fulgrima, przywodzącego swym wyglądem na myśl łuskowatego gada o wielu kończynach i zatrutych jadem szponach. Przez tysiące lat po śmierci Horusa wielu Marines czczących Slaanesha wyruszało na poszukiwania świata będącego siedzibą Fulgrima i zarazem niebiańskim rajem, jednakże żaden z nich z takiej wyprawy nie powrócił i wszelkiślad po nich zaginął. Po dziesięciu tysiącach lat Inkwizycja wciąż utrzymuje w stanie gotowości głęboko utajnioną grupę uderzeniową przeznaczoną wyłącznie do pościgu za Fulgrimem, skrupulatnie gromadzącą wszelkie dowody mogące świadczyć o jego dalszej egzystencji.

Pozbawione przywódcy Dzieci Imperatora kontynuowały swój pościg za ziemskimi przyjemnościami znajdując ukojenie po rozpadzie Legionu w diabelskich operacjach prowadzonych przez inne Legiony, a wymierzonych w odbudowujące się Imperium. Wielu czcicieli Slaanesha stało się z biegiem czasu niesławnymi Marines Dźwięku, potwornych istot uzależnionych od hałasu, huku eksplozji i agonalnych wrzasków ofiar. Tylko skrajnie ekstremalne doświadczenia potrafią sprowokować reakcję tych odrażających weteranów, noszących na sobie szokująco barwne pancerze siłowe zdobione jedwabiem i pozłacanymi łańcuchami. Pomimo trawiącego ich umysły szaleństwa wciąż pozostają oni wybornymi i śmiertelnie niebezpiecznymi wojownikami, czerpiącymi maniakalną przyjemność z udziału w walce, gotowymi służyć każdemu panu w zamian za niewolników, na których mogliby praktykować rytuały oddające cześć Slaaneshowi. Niektórzy zdołali wspiąć się na pozycje samodzielnychwodzów próbując powrócić do dawno minionych czasów, gdy Legion szerzył orgie i zniszczenie pod przewodnictwem samego Fulgrima.
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 15:37

Iron Warriors

Opracował: Krzysztof Bujara

+moje dodatki

Kolorystyka przedherezyjna
[ obraz zewnętrzny ]


kolorystyka poherezyjna
[ obraz zewnętrzny ]

Nazwa: Iron Warriors

Numer Ledionu: IV

Patriarcha: Perturabo

Aktualny mistrz zakonu:

Świat macierzysty Olympia

Znane zakony sukcesorskie:

Model organizacyjny Zdrajcy wyznający chaos niepodzielny.

Żelazni Wojownicy są Legionem powołanym do służby w czasach, gdy Imperium było jeszcze młode, a jego władca stąpał pomiędzy śmiertelnikami. Chociaż stworzeni po zaginięciu Patriarchów legioniści nie mogli znać swego genetycznego ojca, w czasie pierwszych lat służby objawili szereg charakterystycznych dla niego cech, zwłaszcza zaś talent w dziedzinie techniki i chłodną efektywną logikę, która doskonale sprawdzała się w taktycznych kalkulacjach, ale miała zgubny wpływ na ich wiarę. Nikt jeszcze wtedy nie wiedział, że tragicznym zbiegiem okoliczności Żelazni Wojownicy zetkną się w przyszłości z niebezpieczeństwem, przed którym jedyną ochroną okaże się właśnie niewzruszona wiara.

Imperator odnalazł Perturabo, Patriarchę Legionu, na Olympii. Posępny i melancholijny, z ostrym jak brzytwa umysłem, Patriarcha był dowódcą armii Tyrana z Lochos i mistrzem sztuki oblężniczej. Lądując na Olympii Perturabo trafił na świat, który nie mógł nauczyć go niczego prócz przekonania o swej własnej wyższości. Olympia była w tych czasach, dziesięć tysięcy lat temu, dziką górzystą planetą o niewielkiej populacji, zamieszkującej ufortyfikowane państwa-miasta. Łatwość dostępu do budulca sprawiała, że miasta te wznoszono najczęściej nad strategicznie ważnymi przełęczami.

Młody Perturabo został odnaleziony przez ludzi, kiedy wspinał się samotnie po pionowym klifie górskim opodal miasta Lochos. Pojmując z miejsca, iż nie jest to zwykłe dziecko, strażnicy miejscy doprowadzili je przed oblicze króla Dammekosa. Zaintrygowany tajemniczą postacią władca postanowił przygarnąć znajdę jako adoptowanego syna. Perturabo nigdy nie odpłacił za ten gest ufnością i ciepłem, chociaż Dammekos poświęcił mnóstwo czasu i zaangażowania w próby zdobycia miłości dziecka. Wielu uważało znajdę za zimną, pozbawioną ludzkich uczuć istotę, ale zachowanie takie może być w pewnym stopniu usprawiedliwione przez fakt nagłego znalezienia się na obcym świecie bez najmniejszych strzępów wiedzy o swym pochodzeniu

Kiedy Wielka Krucjata dotarła na Olympię, Perturabo złożył śluby lojalności wobec Imperatora i otrzymał w zamian komendę nad jednym z Legionów Kosmicznych Marines oraz prawo niepodzielnej władzy nad całą planetą. Bezceremonialnie odsunięty od władzy Dammekos przez resztę swych lat próbował bezskutecznie odzyskać wpływy, ale jego wysiłki spełzły na niczym (położyły jednak podwaliny pod niezadowolenie społeczne, które później miało jeszcze wzrosnąć).

Patriarcha nie tracił czasu. Wielka Krucjata trwała już w pełni, toteż Żelazni Wojownicy z marszu podjęli błyskawiczną kampanię wymierzoną w pobliski świat Justice Rock oraz rządzącą nim kastę heretyckich Czarnych Sędziów. Tryumfalny powrót zwycięzców na Olympię został uświetniony Palimodesańską Fiestą, obecnie znaną wyłącznie z fragmentarycznych zapisków holograficznych.

Prowadzeni przez Perturabo Żelazni Wojownicy okazali się wyśmienitymi wojskami oblężniczymi. Wyśmienici inżynierowie przechodzący dodatkowe szkolenie w strukturach Adeptus Mechanicus szybko rozwinęli zasłużoną reputację Legionu. Chociaż Wojownicy byli zdeterminowani w misji służenia Imperium, ich wąska specjalizacja okazała się bardzo zgubna dla morale Legionu. Naturą wojen oblężniczych są długie okresy nużących działań militarnych wieńczonych nagłą erupcją brutalnej, wyjątkowo okrutnej konfrontacji. Żadni ludzie, nawet Kosmiczni Marines, nie mogli wyjść z takiej wojny bez szwanku dla psychiki. Piekło bitewnych pól i rosnące zmęczenie zaczęło w nieunikniony sposób brutalizować Żelaznych Wojowników. Niepisanym prawem wojny było złożenie broni przez obrońców po ukończeniu przez najeźdźców prac oblężniczych bądź stawianie dalszego oporu ze świadomością, iż w przypadku klęski nikt nie zostanie oszczędzony. Z biegiem lat Żelazni Wojownicy coraz chętniej wybierali drugą ewentualność. Konfrontacja była dla tych legionistów wybawieniem od przerażającej pustki jałowego życia w okopach.

W miarę postępów Krucjaty na wyzwolonych przez armię Imperium światach powstawały budowane przez Żelaznych Wojowników bazy zaopatrzeniowe i komunikacyjne (należy tutaj wspomnieć, że dzięki złośliwej przewrotności losu najważniejszym zadaniem tych baz okazało się zaopatrzenie Horusa w trakcie jego lotu na Terrę). W fortyfikacjach pozostawały niewielkie wydelegowane w tym celu oddziały Wojowników. Podczas gdy inni Patriarchowie, zwłaszcza Russ, Vulkan i Magnus, protestowali przed uszczuplaniem swych sił, Perturabo wykonywał swe rozkazy z rosnącym skrycie gniewem. Żelazni Wojownicy przekształcili się w stacjonujące na wielu światach garnizony (osławiony Żelazny Zamek na Delgas II był obsadzony przez załogę złożoną z dziesięciu Marines, chociaż populacja planety przekraczała 130 milionów osób). Wśród żołnierzy Legionu pojawił się coraz silniejszy żal i rozczarowanie, trawiące w szczególności samego Perturabo.

Upływ czasu i pożoga wzniecona Herezją Horusa zniszczyły wszelkie zapiski mogące rzucić więcej światła na przyczyny takiego traktowania Wojowników przez braterskie Legiony. Poznawszy swe przeznaczenie, Perturabo z ogromnym początkowo entuzjazmem zaangażował się w przebieg Wielkiej Krucjaty i chętnie podejmował się misji postrzeganych za niezbyt atrakcyjne przez innych Patriarchów. Niekwestionowane sukcesy Żelaznych Wojowników stały się przyczyną niejako automatycznego typowania ich do zadań związanych ze służbą garnizonową bądź przewlekłymi oblężeniami. Lecz nawet najlepsze oddziały wymagają odpoczynku, jeśli mają utrzymywać swą efektywność. Faktem jest, że pewne czynniki utrzymywały Żelaznych Wojowników w ustawicznej akcji nie zważając na czynione w ten sposób szkody. Co prawda można spekulować, że to Imperator rozmyślnie testował wiarę i lojalność Perturabo i jego Legionu, ale bardziej prawdopodobna wydaje się tutaj intryga Horusa, sprawującego bezpośrednią kontrolę nad przebiegiem Krucjaty. W początkowej fazie Herezji marszałek wojny posiadał już nieformalne poparcie części Legionów dla swoich poczynań, toteż należy przyjąć, że od dłuższego czasu pracował na nie, również przez rozmyślną demoralizację i wyczerpywanie zarówno fizycznie jak i psychicznie Żelaznych Wojowników.

Powszechnie znana jest wrogość istniejąca pomiędzy Perturabo i Rogalem Dornem. Zważywszy na potwierdzoną w wielu zapiskach dumę własną Dorna łatwo zrozumieć, jak wielkie emocje wzbudzała pomiędzy tymi Patriarchami dyskusja na temat jakości fortyfikacji strzegących Pałacu Imperatora. Dorn potrafił zrażać do siebie wielu ludzi, ale Perturabo urazę tę skrycie pielęgnował, dopóki nie przerodziła się ona w otwartą wrogość, którą zręczny manipulator bez trudu potrafił wykorzystać.

Wiadomo też, że inni Patriarchowie traktowali Perturabo z zauważalnym dystansem. Po części przyczyną takiego zachowania mógł być budzący respekt geniusz techniczny Patriarchy - Perturabo potrafił wieść wielogodzinne dysputy z przedstawicielami Adeptus Mechanicus na wszelkie związane z techniką tematy, od napędów podprzestrzennych po działa orbitalne. Tłumaczy to również sposób, w jaki oddają tę legendarną postać zachowane z tamtych czasów dzieła. W jednym z historycznych opracowań mówiącym o operacji Lemana Russa i Jaghatai Khana wymierzonej w orczą armię wodza Mashogga Perturabo jest wymieniony jako towarzysz broni odpowiedzialny tylko za wyliczenie optymalnej trajektorii lotu kapsuł desantowych w polu rażenia orbitalnych fortyfikacji Mashogga.

Herezja

W trakcie kampanii likwidującej obecność Hrudów na Gugannie Legion otrzymał szokujące wieści. Sam Horus przybył do Perturabo z informacją o rewolcie szalejącej na Olympii. Dammekos zmarł, a podburzana przez demagogów populacja chwyciła za broń buntując się przeciwko porządkowi społecznemu. Perturabo był już w tym czasie wyraźnie zmęczony ustawicznym dowodzeniem swej wartości i wieść o fakcie, że jego Legion jako jedyny nie potrafił utrzymać pod kontrolą własnego domu niezmiernie wzburzyła Patriarchę. Horus umiejętnie to wykorzystał.


Przed swym odlotem marszałek wojny wręczył Perturabo w prezencie młot zwany Łamaczem Kowadeł - prawdopodobnie broń ta była zamaskowanym przekaźnikiem mającym za zadanie osłabić odporność Patriarchy na podszepty Chaosu (pewni historycy sugerują natomiast, że akt wręczenia młota był przypieczętowaniem potajemnie zawartej między braćmi ugody).

Perturabo i jego Wojownicy tłumili rewoltę w każdej metropolii, systematycznie i efektywnie. Nikomu nie okazywano litości. Żelazni Wojownicy, zahartowani i znieczuleni zarazem latami przewlekłych wojen, nie zamierzali puścić buntownikom płazem ich zbrodni. Perturabo nadzorował pacyfikację z lodowatym spokojem, patrząc z kamienną twarzą na potężne bastiony będące niegdyś przedmiotem jego ogromnej dumy, teraz zaś oblegane przez jego własny Legion. Kiedy masakra dobiegła już końca, bilans ofiar wśród mieszkańców Olympii sięgnął pięciu milionów.

Kiedy w nocne olympiańskie niebo strzelały płomienie wielkich stosów pogrzebowych, Żelazni Wojownicy powoli zaczęli zdawać sobie sprawę z czynów, jakich się dopuścili na macierzystym świecie. W jednej chwili byli bohaterami ludzkości atakującymi Hrudów, w następnej przeistoczyli się w morderców. Perturabo czuł się trzeźwiejący pijak dostrzegający krew na swych rękach, ledwie pamiętający okoliczności dramatycznego zajścia, ale doskonale znający jego konsekwencje. Patriarcha wiedział, że Imperator nie wybaczy mu popełnionej zbrodni.

Wtedy właśnie przygnębieni oficerowie Legionu otrzymali nowe rozkazy i wieści. W normalnych okolicznościach wieści te wystarczyłyby w zupełności, by wstrząsnąć legionistami, jednak wysłuchane na dogasających ruinach metropolii, pośród odoru krwi i śmierci, wywarły apokaliptyczne wrażenie. Kosmiczne Wilki Lemana Russa zaatakowały na Prospero Legion Tysiąca Synów. Marszałek wojny wywołał bunt poparty przez Synów Horusa. Pożeracze Światów Angrona i Gwardia Śmierci Mortariona dołączyły bez wahania do rebeliantów. Fulgrim próbował negocjować porozumienie między buntownikami i Terrą, ale sam uległ podszeptom Horusa. Oszołomieni legioniści pojęli znienacka, że ciążąca na nich zbrodnia stała się śmiesznie nieistotna w obliczu wojny domowej ogarniającej Imperium.

Nadesłane z Terry rozkazy zawierały polecenie dołączenia Żelaznych Wojowników do sześciu innych Legionów lecących na Istvaan V. Dramatyczne wydarzenia mające miejsce na Istvaanie V są częścią mrocznej legendy Herezji Horusa. Żelazni Wojownicy przeszli wraz z Władcami Nocy, Głosicielami Słowa i Legionem Alpha na stronę rebeliantów, po czym pomogli zniszczyć trzy wchodzące w skład korpusu pacyfikacyjnego lojalistyczne Legiony.

Po rzezi na Istvaanie Żelazni Wojownicy zaczęli działać na własną rękę. Uwolnieni w końcu od obowiązku podejmowania beznadziejnych misji, legioniści okazali nagle ogromną energię. Na blisko tuzinie światów obalili rządy imperialne i ustanowili własną władzę, a lokalne społeczności zmuszone zostały do opłacania podatków w cieniu masywnych fortyfikacji.

Silny kontyngent Żelaznych Wojowników pod osobistą komendą Perturabo udał się na Terrę, by nadzorować oblężenie Pałacu Imperatora. Talent Patriarchy okazał się w tej części wojny wręcz bezcenny, a jego podwładni wydawali się czerpać osobliwą przyjemność z obracania w gruzy imperialnego bastionu. Dzieło zniszczenia dobiegało już końca, gdy Imperator zmierzył się z Horusem na pokładzie okrętu flagowego marszałka i pokonał go płacąc za to śmiertelną raną. Towarzyszący reszcie buntowników Żelazni Wojownicy uciekli do Oka Grozy, gdzie znaleźli dla siebie nowy świat.

Reszta Legionu broniła swego małego mocarstwa wokół Olympii, ale żądza zemsty lojalistów była przerażająca. Imperialne Pięści i Ultramarines w przeciągu trwającej dekadę kampanii przywróciły pod rządy Terry lenna Legionu. Garnizony Żelaznych Wojowników na poszczególnych planetach okazały się dla lojalistów istnymi cierniami w boku, zdecydowanie pogarszającymi stan ofiary przy próbie ich usunięcia. Baza Legionu na Olympii broniła się przez dwa lata i dopiero w 015.M31 oficerowie garnizonu zdetonowali w samobójczym akcie składy amunicji rakietowej wiedząc, że los obrońców jest już przesądzony. Ginąc Żelazni Wojownicy pozostawili po sobie wypalone pustkowie, które podobnie jak w przypadku światów macierzystych innych Legionów lojaliści objęli na polecenie Inkwizycji ścisłą bezterminową kwarantanną.

Świat macierzysty

Biorąc przykład z innych legionistów zbiegli do Oka Grozy Żelazni Wojownicy osiedli na jednym z tamtejszych światów ustanawiając go swym nowym domem. Wiedza dotycząca systemów planetarnych wewnątrz tej gigantycznej anomalii kosmicznej jest szczątkowa, a energia Osnowy poddaje je ustawicznym przemianom. Medrengard jest zazwyczaj opisywany jako planeta przeistoczona w jedną wielką fortecę - jej pierwotna powierzchnia znikła już całkowicie pod masywami niewiarygodnie wysokich wieżyc, a głębiny zryte są siecią tuneli i katakumb. Kształt tych budowli powiązany jest bez wątpienia z występującymi w Oku Grozy zaburzeniami praw fizyki, ponieważ fortyfikacje Żelaznych Wojowników wznoszone w rzeczywistym wymiarze okazują się znacznie bardziej zaawansowane konstrukcyjnie. Niemniej jednak większość opisów światów Oka Grozy pochodzi z koszmarnych wizji mentatów, a nie naocznych obserwacji, toteż w rzeczywistości (o ile można w tym przypadku użyć takiego określenia) Medrengard może wyglądać inaczej.

Inkwizytor Maul przeprowadził w M.38 szczegółowy rekonesans w głębi Oka Grozy. Chociaż w chwili swego powrotu już nie żył, na ścianach kabiny sondy znaleziono poczynione własną krwią inkwizytora zapiski. Medrengard został opisany jak więzienny warowny świat, gdzie niewolnicy harują w pocie czoła umierając tysiącami, a wielkie kosmiczne okręty wiszą przy szczytach najwyższych wież fortyfikacji, stanowiących komnaty mieszkalne legionistów. Po białych przestworzach tego posępnego świata przebiega smoliście czarne słońce buchające gęstymi oparami. Tak wygląda planeta-twierdza Perturabo, demonicznego Patriarchy Żelaznych Wojowników.

Doktryny militarne

Żelazni Wojownicy przestrzegają prostej taktyki militarnej. Rozpoczynają walkę skoncentrowanym bombardowaniem wykorzystującym każdy będący w ich posiadaniu element artylerii. Podstawą ostrzału jest starannie opracowany plan optymalizujący użycie artylerii pod kątem maksymalizacji efektów siły rażenia. Jeśli istnieje taka możliwość, Wojownicy wykorzystują wsparcie zbuntowanych Legionów Tytanów. Bombardowanie może ciągnąć się całymi tygodniami, ponieważ nie odnotowano dotąd przypadków wyczerpania się amunicji w grupach bojowych tego Legionu (co świadczy wysoko o poziomie pracy służb logistycznych). Legioniści doskonale posługują się wszelką bronią palną, formując szyki oddziałów z myślą o maksymalnym jej wykorzystaniu. Często całe zgrupowanie bojowe przemieszcza się do przodu w celu osłabienia ogniem wrażliwych punktów w linii obrony nieprzyjaciela, po czym wycofuje się na przygotowane wcześniej pozycje eliminując skoncentrowanym ostrzałem ewentualny kontratak.

W sprzyjających sytuacjach Żelazni Wojownicy chętnie korzystają z polowych fortyfikacji. Jedna z doktryn militarnych tego Legionu zakłada utrzymywanie w miejscu nieprzyjaciela za pomocą umocnień obsadzonych minimalną liczbowo załogą (ma to na celu utrzymywanie stosunkowo wysokich rezerw w stanie spoczynku umożliwiającego rzucenie do walki świeżych i wypoczętych odwodów).

Po dokonaniu wyłomu w umocnieniach wroga luka taka jest wpierw infiltrowana przez weteranów, a następnie (po potwierdzeniu jej przydatności dla celów natarcia) poszerza ją silny ostrzał artyleryjski. Formacja szturmowa wyznaczana do ataku na taki wyłom składa się z dobrzej uzbrojonej piechoty Marines skoncentrowanej wokół szybkobieżnych wozów pancernych, zdolnych w zależności od potrzeb prowadzić ostrzał stacjonarny lub przemieszczać się z dużą prędkością. W krytycznych dla przebiegu akcji momentach, gdy zachodzi konieczność absolutnego zdobycia przewagi, Żelazni Wojownicy działają z lodowatą dzikością porównywalną do zachowań Krwawych Aniołów czy Pożeraczy Światów, jednakże tylko w uzasadnionej potrzebie i nigdy dłużej niż jest to konieczne. Kiedy przeciwnik staje się już zdany na łaskę Marines, Żelazni Wojownicy otaczają go i likwidują za pomocą broni palnej, zawsze preferując w tym zbrodniczym akcie boltowe pociski i wiązkilaserów.

Żelazni Wojownicy są wyśmienitymi saperami, inżynierami i górnikami, posiadającymi dostęp do ogromnych zasobów specjalistycznego sprzętu zgromadzonych w przeciągu setek lat wojen. W skład tego obszernego parku maszynowego wchodzą m.in. pojazdy podziemne klasy Termit, olbrzymie transportery gąsienicowe Leviathan, kapsuły desantowe wsparcia Dreadclaw oraz wiele egzemplarzy zdobycznej imperialnej artylerii. Sprzęt ten jest wykorzystywany bardzo ostrożnie, a jego konserwacją i nadzorem zajmuje się Pierwsza Kompania Legionu. Dodatkowo w posiadaniu Żelaznych Wojowników znajduje się pewna liczba ciężkich kapsuł desantowych klasy Corvus pozwalających przemieszczać na powierzchnię wybranej planety Tytany. Żelazni Wojownicy tak często korzystają z wsparcia renegackich Tytanów, iż pewni imperialni analitycy postulują wręcz, że formacje te tworzą ze sobą jedność. Opinia ta nie jest co prawda powszechnie akceptowana, ale w znacznym stopniu wiąże się zeznanym zamiłowaniem Legionu do ciężkiej mobilnej artylerii.


Schemat organizacyjny

Żelazni Wojownicy wchodzą w skład Wielkich Kompanii dowodzonych przez Kowali Wojny. Pierwotnie każda z Wielkich Kompanii miała stan liczebny oscylujący w granicach tysiąca Marines, teraz jednak liczba ta znacznie odbiega od wzorca. Kowale Wojny są niezwykle uzdolnionymi w dziedzinie techniki postaciami, chętnie korzystającymi z pomocy dużych kontyngentów niewolników i serwitorów.

Nie wiadomo, ile obecnie funkcjonuje Wielkich Kompanii. W pierwszych tygodniach Herezji Horusa Legion składał się z dwunastu takich jednostek, chociaż po doliczeniu do tej siły wszystkich rozproszonych po galaktyce małych garnizonów stan liczebny całego Legionu staje się niemożliwy do oszacowania.

Podobnie jak w przypadku innych zbuntowanych Legionów, w chwili obecnej Żelazni Wojownicy posiadają całkowicie niestandardowy schemat organizacyjny. Wielka Kompania często dzielona jest na szereg mniejszych formacji dowodzonych przez niższych rangą oficerów. Odnotowano tendencję do operowania w stanie liczebnym będącym wielokrotnością liczby trzy, ale nie jest to bynajmniej regułą. Rokujący szanse na przyswojenie progenoidów rekruci są zabierani na Medrengard (ze swą wolą lub na przekór niej), gdzie w zależności od potrzeb Kowale Wojny poddają ich testom mającym wykazać przydatność aspirantów do służby liniowej.

Pierwsi Obliteratorzy występujący w armiach Chaosu zamanifestowali swą obecność właśnie w szeregach Żelaznych Wojowników i czasami (bardzo rzadko) niektórzy Marines tego Legionu wykazują umiejętność morfowania pewnych części ciała w broń, chociaż nie w stopniu tak zaawansowanym jak ma to miejsce w przypadku Obliteratorów.

Wierzenia

Żelazni Wojownicy są przekonani, że Imperator rozmyślnie kierował ich do najcięższych i najbardziej krwawych stref frontowych Wielkiej Krucjaty, a następnie pozwalał innym, bardziej przez siebie faworyzowanym Patriarchom zagarniać całą glorię zwycięstwa. Uważają również, że to właśnie Rogal Dorn sprowokował ludność Olympii do wystąpienia przeciwko Perturabo chcąc upokorzyć i zhańbić Żelaznych Wojowników po tym jak spełnili oni już swe zadanie. Do dnia dzisiejszego Legion pała ogromną nienawiścią i żądzą zemsty wobec obu tych legendarnych postaci.

Żelazni Wojownicy postrzegają się za herosów antycznych czasów, stojących ponad prawem i całkowicie wolnych. Czczą bogów Chaosu w pełnym ich panteonie, ale nie należą do szczególnie gorliwych w wierze heretyków. Największą lojalność pokładają w Perturabo, który ich zdaniem uratował cały Legion przez wyniszczeniem go przez fałszywego Imperatora.

Genotyp

Żelazni Wojownicy są primogenitorskim Legionem noszącym matrycę genetyczną Perturabo. Po przejściu na stronę Chaosu wśród Marines pojawiły się niekontrolowane mutacje, usuwane chirurgicznie i zastępowane cybernetycznymi wszczepami.

Legioniści wykazują tendencję do chorobliwej podejrzliwości i zachowań paranoicznych, ale też są niezwykle inteligentni i słyną z naturalnego talentu w rozwiązywaniu problemów.


Okrzyk bitewny


Monotonna recytacja wersu "Żelazo w środku, żelazo na zewnątrz".
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 15:44

White Scars

Tłumacz: Krzysztof Bujara
+ moje dodatki

Kolorystyka:

[ obraz zewnętrzny ]


Nazwa: White Scars

Numer Ledionu: V

Patriarcha: Jaghatai Khan

Aktualny mistrz zakonu: Jubal Khan

Świat macierzysty Mundus Planus

Znane zakony sukcesorskie: Marauders, Rampagers, Destroyers, Storm Lords

Model organizacyjny Zakon stosuje sie do zaleceń Codexu Astartes, ale preferuje szybkie ataki.

Apokryfy ze Skaros nie zawierają zbyt wielu informacji o zakonie Białych Blizn i większość zapisków zgromadzonych w imperialnych archiwach pochodzi bezpośrednio od samych zakonników. Jedna z legend opowiada o tym, jak ich młody Patriarcha samowolnie opuścił Terrę, by zbadać galaktykę, inna twierdzi, że został uprowadzony jako niemowlę. Bez względu na prawdziwą wersję, Liber Historica Vangelia mówi, że Jaghatai Khan przybył na świat położony w Segmentum Pacificus, zwany przez imperialnych kartografów Mundus Planus, a przez własnych mieszkańców Chogoris. Jest to po dziś dzień urodzajna planeta, pokryta rozległymi stepami, pasmami niskich masywów górskich i poprzecinana morzami. W czasach Wielkiej Krucjaty cywilizacja ludzka na Mundus Planus znajdowała się na poziomie czarnego prochu. Census Imperialis pozwala stwierdzić, że w okresie tym władzę nad planetą sprawowała arystokratyczna kasta utrzymująca silną i zdyscyplinowanąarmię. Opancerzeni jeźdźcy i regimenty piechoty przynosiły niezmiennie zwycięstwa swemu władcy, Palatine.

Historia Białych Blizn zaczyna się wraz z przybyciem na Planus Mundus Jaghatai Khana. Przypuszcza się, że jeden z jego generałów, Obedei, napisał po zaginięciu Patriarchy dzieło zwane "Wielki Khan z Quan Zhou" i ten starożytny manuskrypt stanowi dla historyków nieocenione źródło informacji.

Na zachód od imperium Palatine rozciągał się smagany wiatrem step stanowiący dom dla koczowniczych szczepów wędrujących od setek lat po trawiastych pustkowiach. Mieszkający w namiotach koczownicy przemieszczali się na grzbietach koni migrując na czas zimy do górskich kotlin w masywie Khum Karta. Znakomici łucznicy i kawalerzyści, wojownicy ci regularnie toczyli międzyplemienne wojny o pastwiska bądź tylko dla nasycenia własnej żądzy walki. Chogoriańskie armie nigdy nie podbiły stepów, które Palatine postrzegał jako jałową i bezwartościową krainę. Często jednak chogoriańscy dostojnicy udawali się w te rejony na polowania, tropiąc szczepy w celu pochwycenia niewolników lub ścigając je dla sportu (wiele fragmentów "Wielkiego Khana" opisuje drobiazgowo barbarzyńskie praktyki chogoriańskiej arystokracji, a jej krwawe ceremoniały i praktyki składania zbiorowych ofiar pozwalają wysnuć przypuszczenie, iż imperium Palatine mogło czcić mrocznychbogów).

Legenda Jaghatai Khana rozpoczęła się opodal rzeki Quonon, kiedy to Ong Khan, przywódca niewielkiego plemienia koczowników o nazwie Talskar, natrafił na Patriarchę i uznał niezwykłe dziecko za znak nadesłany przez bogów. Przygarnął chłopca i nadał mu imię Jaghatai. Mity mówią, że już w dzieciństwie Patriarcha miał "ogień w oczach", co w talskarskim slangu oznaczało wielkiego wojownika. Powiada się również, że inne szczepy nienawidziły chłopca, ponieważ potrafił on patrzeć ponad plemiennymi podziałami i bratobójczymi wojnami. Barwny rozdział "Wielkiego Khana z Quan Zhou" o tytule "Pierwsza Krew" opowiada o pewnym wydarzeniu, które miało miejsce w latach młodości Patriarchy. Wojownicy z wrogiego szczepu Kurayed zamordowali w zasadzce przybranego ojca Jaghatai i wielu innych członków plemienia. Patriarcha pomścił śmierć ojca. Poprowadził wyprawę odwetową, która zrównała z ziemią wioskę Kurayed. W szaleńczej walce zabito wszystkichmężczyzn, kobiety i dzieci. Jaghatai wykąpał się w krwi swych wrogów, a głowę przywódcy wrogiego plemienia wbił na czubek swojego namiotu. Te wydarzenie ukształtowało ostatecznie młodego Patriarchę czyniąc z niego człowieka o okrutnym kodeksie honorowym, lojalności i poświęceniu. Dokonawszy zemsty, Jaghatai ślubował przerwać międzyplemienne wojny i zjednoczyć ludy stepów.

Po zwycięstwie nad Kurayed Jaghatai został Khanem Talskarów i jako wódz szczepu stoczył szereg bitew z chogoriańskimi wyprawami łupieskimi oraz innymi koczowniczymi plemionami. Każdy pokonany szczep był wchłaniany przez armię Jaghatai. Militarny talent i ogromna charyzma Khana przyciągały ludzi równie skutecznie jak strach przed jego gniewem. Członkowie różnych plemion byli wcielani do tych samych oddziałów z myślą o wykorzenieniu dawnych więzów klanowych. Odtąd mieli być lojalni wyłącznie wobec Khana.

Dziesięć lat po zwycięstwie Jaghatai nad Kurayed, podczas powrotu do zimowych kwater, Patriarcha i kilka tysięcy jego ludzi znalazło się pod lawiną, która zmiotła ich ze zbocza góry. Po odprawieniu żałobnych ceremonii szczep powędrował dalej, jednakże kataklizm, który uśmiercił tysiące wojowników nie zdołał zabić Patriarchy. Chogoriańskie zapiski mówią, że wyprawa myśliwska prowadzona przez jedynego syna Palatine natrafiła głęboko w górach na rannego koczownika i rozpoczęła na niego polowanie. Nie wiadomo, co takiego wydarzyło się w ośnieżonych wąwozach, ale tylko jeden strasznie okaleczony jeździec zdołał powrócić z wyprawy. Odcięta głowa syna Palatine wisiała przy jego szyi. Myśliwy przywiózł też wiadomość dla Palatine: ludzie stepów przestali do ciebie należeć.

Kiedy śniegi stopniały, rozwścieczony władca Chogorian wysłał na zachód swą armię, zdecydowany zetrzeć koczownicze plemiona z powierzchni ziemi. W swym gniewie nie docenił przebiegłości Jaghatai Khana. W Dolinie Khanów, Lon-Suen, obie armie starły się ze sobą. Bitwa trwała podobno cały dzień i noc. Szczepy walczyły w ten sam sposób, w jaki polowały, krążąc wokół ofiar na szybkich koniach. W przeciwieństwie do ciężko opancerzonych Chogorian koczownicy nosili skórzane zbroje nie ograniczające ich mobilności.

Preferująca klasyczną walkę wręcz armia Palatine nie była przygotowana do konfrontacji z jazdą uzbrojoną w łuki. Chociaż wojska Jaghatai nie były tak liczne jak chogoriańskie, wielokrotnie przewyższały je szybkością i siłą ognia. Palatine i jego straż przyboczna zdołali przebić się przez pierścień konnicy i umknąć do stolicy imperium. Pozostałych żołnierzy wyrżnięto niemal w pień. Jeden z ocalałych Chogorian opisywał Lon-Suen jako morze krwi. Przywódcy szczepów i szamani, zwani Widzącymi Poprzez Burzę, zebrali się na naradzie, po której obwołali Jaghatai Wielkim Khanem wszystkich plemion.

Patriarcha rozpoczął inwazję na kraj Palatine, dzieląc swą armię na trzy niezależnie działające kliny uderzające poprzez granicę. Czwartą poprowadził osobiście Jaghatai oraz jego ulubiony generał, Subedei. Armia ta przeszła sekretną drogą przez pustynię Kuzil Quan, obszar powszechnie uważany za nieprzekraczalny. Uderzając pozornie znikąd, oddział Jaghatai zaskoczył garnizon Palatine w Kushabie i wyciął go do nogi. Inne miasta pograniczne padły równie szybko. Chogoriańscy historycy pisali później o ciałach zaścielających ulice miast, zrównanych z ziemią dzielnicach, płonących polach i przerażającym losie tych, którzy żywcem wpadli w ręce wojowników Khanna.

W następnych latach armia Jaghatai Khana grasowała po terytorium Chogorian rozbijając ich najlepsze armie, paląc miasta i mordując szlachtę. Metropolie leżące na drodze koczowniczych hord miały dwa rozwiązania do wyboru: bezwarunkową kapitulację albo całkowite unicestwienie.Nigdy wcześniej mieszkańcy Mundus Planus nie spotkali się z grabieżą i niszczeniem nna tak wielką skalę. Niektóre źródła podają, że w pogromach zginęły miliony Chogorian i chociaż dane te wydają się zawyżone, z pewnością śmierć poniosły setki tysięcy obywateli imperium i ocalali z rzezi ludzie brali koczowników za demony karzące ich za popełnione grzechy.

W końcu armia Jaghatai dotarła do stolicy Palatine, Cophasty, wyjątkowo bogatego miasta na wschodnim wybrzeżu. Wódz zażądał głowy swego wroga nabitej na włócznię, grożąc w przypadku odmowy zrównaniem miasta z ziemią. Po godzinie oczekiwania grupa chogoriańskich arystokratów spełniła jego życzenie. Państwo Khana rozciągało się teraz od oceanu do oceanu, tworząc najwięsze imperium na powierzchni Planus Mundus, stworzone przez jednego człowieka w przeciągu dwudziestu lat. Jaghatai wiedział jednak, że jego ludzie nie potrzebują władzy nad tymi ziemiami. Jego imperium powstało z marzenia o zjednoczeniu wrogich sobie szczepów, a nie potrzeby ekspansji. Pomimo doskonale zorganizowanej armii koczownicy nie byli w stanie umiejętnie rządzić osiadłymi populacjami.

Historyk Carpinus, autor szczegółowej historii Wielkiej Krucjaty (znanej pod nazwą Speculum Historiale), twierdzi, że armia Khana zniszczyła ostatnie punkty oporu Chogorian na sześć miesięcy przed przybyciem Imperatora. Kiedy obaj mężczyźni spotkali się twarzą w twarz, Khan pojął, iż znajduje się przed obliczem człowieka będącego uosobieniem jego ideałów, człowieka zdolnego zjednoczyć wszystkie gwiazdy w przestworzach. W swym pałacu w Quan Zhou, na oczach wszystkich generałów, Khan uklęknął i złożył przysięgę lojalności wobec Imperatora.

Patriarcha otrzymał komendę nad piątym Legionem Kosmicznych Marines. Jego zakonni żołnierze przyjęli za znak honoru rytualne blizny Talskarów przecinające twarz od czoła do policzków, nadali też sobie nazwę Białych Blizn. Wielki Khan odleciał z Mundus Planus wraz z Imperatorem, przekazując władzę nad szczepami generałowi Ogedei. Wielu jego towarzyszy udało się w podróż wraz z wodzem, wstępując w szeregi Legionu. Białe Blizny brały udział w wielu krwawych kampanniach Wielkiej Krucjaty i preferowana przez Jaghatai Khana metoda wojny błyskawicznej sprawdziła się również na odległych światach. Podczas Herezji Horusa, gdy Imperium pogrążyło się w ogniu apokaliptycznej wojny domowej, Białe Blizny walczyły na Ziemi broniąc Imperialnego Pałacu.

Jaghatai Khan przewodził swym marines jeszcze 70 lat po zdławieniu Herezji, po czym przepadł bez śladu w obszarze położonym opodal Maelstromu. Po pokonaniu Horusa Khan zadeklarował podjęcie misji mającej na celu uwolnienie członków plemion Planus Mundus pochwyconych pod jego nieobecność przez Mrocznych Eldarów. W trakcie przerażającej bitwy na Corusil V Khan i jego Pierwsze Bractwo w pościgu za eldarskim przywódcą weszło w portal wiodący do innego wymiaru, skrywającego krainę zwaną przez obcych ich domem. Portal zamknął się wkrótce potem, uniemożliwiając zbierającym posiłki Bliznom ruszenie z pomocą Patriarsze. Legendy mówią, że w ten oto sposób Jaghatai Khan został na wieczność uwięziony w miejscu, gdzie nie liczy się czas. Niektóre źródła podważają taką koncepcję twierdząc, iż statek Khan po prostu zaginął w warpie podczas lotu przez zagrożony spaczeniowymi burzami sektor.
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 15:49

Space Wolves

Kolorystyka:
[ obraz zewnętrzny ]


Nazwa: Space Wolves

Numer Ledionu: VI

Patriarcha: Leman Russ

Aktualny mistrz zakonu: Logan Grimnar

Świat macierzysty Fenris

Znane zakony sukcesorskie: Wolf Brothers

Model organizacyjny Zakon nie stosuje w ogóle zaleceń Codexu Astartes i pozostał przy modelu legionowym. Preferują walke wręcz.



Space Wolves (pl. Kosmiczne Wilki) jeden z 18 legionów Space Marines tzw. Pierwszej Fundacji walczących w imię Imperatora i Imperium Ludzi w mitycznym świecie Warhammer 40000. Eksperci w walce wręcz, ich światem macierzystym jest Fenris- zimna i zaśnieżona planeta.

Ich kultura i zwyczaje zostały zaczerpnięte z nordyckiej mitologii, zainspirowane kulturą średniowiecznych ludów Północy. Kosmiczne Wilki kładą ogromny nacisk na siłę i honor wojownika. Przysięgli bronić i służyć Imperatorowi ale jednocześnie czują ogromną niechęć do Wielkiej Rady Terry, praktycznie rządzącej Imperium. Niechęć ta została jeszcze pogłębiona po Pierwszej Wojnie o Armageddon. Jak mówi Codex: „Jak na własny koszt przekonało się wiele administracji, jedyną rzeczą jaką można zagwarantować co do Wilków jest to, że jedynym sposobem aby zmusić Kosmiczne Wilki do zrobienia czegoś jest im tego zakazać”

Historia Powstania - Leman Russ
Tak samo jak pozostałe niezwykłe dzieci także Leman Russ w tajemniczych okolicznościach zniknął z tajnego laboratorium gdzie przeprowadzano Projekt Patriarcha. Zgodnie z imperialnymi zapisami Russ był szóstym Patriarchą odnalezionym przez Imperatora. Mały Leman Russ trafił na daleką planetę Fenris, lodowy świat zamieszkany przez prymitywne szczepy wywodzące się od pierwszych ludzkich kolonistów, którzy postawili stopy na tym śnieżnym świecie. Patriarcha swoje pierwsze lata spędził wśród zamieszkujących ten świat fenrisiańskich wilków.

Dziecko zostało znalezione przez człowieka imieniem Thengir, Króla Russa. Thengir zorganizował grupę łowców, aby oczyścić tą część kraju z morderczych wilczych stad. Wiele wilków zostało zabitych, a pośród nich odkryto młodego człowieka, którego pojmano i przyprowadzono do króla. Thengir zaopiekował się młodzieńcem nadając mu imię Leman Russ. Patriarcha szybko zaadaptował się do nowego otoczenia, a wiele legend opowiada jak to pokonał setkę wojów w trzy minuty, albo zjadł całego tura. Po śmierci przybranego ojca został nowym przywódcą, wkrótce stając się potężnym wodzem i zwycięzcą setek potyczek, często walcząc wespół z wilkami, prowadzonymi przez Frekiego i Geriego (imiona mitycznych wilków Odyna) dwoma wilkami ocalałymi z polowania, podczas którego odnaleziono Patriarchę. Wieść o jego wyczynach dotarła w końcu do uszu Imperatora. W przebraniu zjawił się on na Fenrisie i wyzwał Russa do zawodów, w trzech wybranych przez Patriarchę konkurencjach.

Russ nie rozpoznawszy Imperatora uznał że jest o wiele silniejszy od tego nieznanego przybysza pokonując go do tego w pierwszych dwóch konkurencjach- jedzeniu i piciu (Patriarcha pochłonął trzy całe tury i wypił całą beczkę królewskiego ginu. Rozczarowany Imperator rozsierdził Russa nazywając go nikim więcej jak pijakiem i żarłokiem. Wściekły Patriarcha wyzwał wtedy Imperatora do walki.

W czasie zaciekłego pojedynku Imperator przekonał się że Russ rzeczywiście jest jego synem i zdjął przebranie pokazując prawdziwą postać i pełnię swej mocy. Blask potęgi bijący od władcy ludzi był tak duży, że tylko Russ mógł wciąż na niego patrzeć. Pojedynek trwał dalej, a Russ pomimo wykorzystywania całej swej siły nie mógł pokonać obcego. Wreszcie po wielu godzinach walki Imperator znalazł lukę w obronie Patriarchy i powalił go na ziemię serią potężnych ciosów, które zabiłyby słabszego człowieka. Russ (po tym jak doszedł do siebie) nie mógł uwierzyć że przegrał i przeklinał wypity alkohol. Przyznał jednak swoją porażkę i poprzysiągł wierność Imperatorowi.

Wielka Krucjata
Leman Russ otrzymał dowództwo nad szóstym legionem Space Marines nazwanym Kosmicznymi Wilkami. Patriarcha zabrał z Fenrisa 10000 swoich najlepszych wojowników przyłączając się do Wielkiej Krucjaty. Legion szybko zdobył sobie reputację dzikich, a jednocześnie przebiegłych wojowników. Tylko Lion El‘Jonson- Patriarcha Legionu Mrocznych Aniołów oraz sam Horus (Warhammer 40000) mieli większą liczbę zwycięstw niż Kosmiczne Wilki. Fakt ten niepomiernie denerwował Russa.

To od bitwy o planetę Dulan datuje się trwająca do dziś zażarta rywalizacja między Kosmicznymi Wilkami, a Mrocznymi Aniołami. Gubernator planety imieniem Durath stał się wyznawcą Chaosu i osobiście obraził Russa. Wściekły Russ natychmiast porzucił wszelkie misterne plany jakie opracował współpracujący z nim Lion El‘Jonson i rzucił swoje oddziały do ataku na cytadelę gdzie ukrywał się Durath. Traf chciał, że Mroczne Anioły, które spędziły całe dnie szukając słabych punktów cytadeli i oskarżały Russa o brak profesjonalizmu, także wybrały ten dzień na atak i pierwsze przypuściły szturm. El’Jonson pokonał Duratha i pozbawił go głowy, podczas gdy Russ mógł tylko na to patrzeć i przeżuwać swoją frustrację. Tuż po bitwie wściekły z powodu doznanego zawodu Russ zaatakował Jonsona i rzucił nim o dziedziniec cytadeli. Walka między Patriarchami trwała prawie cały ziemski dzień. Nagle Russ zaprzestał ataków i zaczął się głośno śmiać, gdy dostrzegł zabawną stronę tego co się wydarzyło. El’Jonson, który uznał pierwszy cios Russa za zdradę dostrzegł swoją szansę i znokautował przywódcę Wilków. Zanim Russ odzyskał zmysły Anioły już odleciały z planety. Russ i Jonson próbowali potem wzajemnie się pozabijać za każdym razem gdy się spotykali i w końcu zawiązali ze sobą bardzo niechętną przyjaźń. Jest zwyczajem między oboma zakonami aby wybrani czempioni walczyli ze sobą kiedykolwiek się spotkają, tak aby honorowi stało się zadość.


Herezja Horusa
Gdy rozpoczęła się Herezja Horusa Kosmiczne Wilki zaplątane były w walkę z innym sojuszniczym legionem- Legionem Tysiąca Synów. Tuż przed omotaniem Horusa przez siły Chaosu Magnus Czerwony- Patriarcha Legionu Tysiąca Synów użył zakazanego przez Imperatora czarodziejstwa próbując ostrzec przybranego ojca przed zdradą jego najbliższego syna. Jego mentalny krzyk przedarł się przez wszystkie zabezpieczenia Imperatora. Imperator natychmiast zerwał kontakt i nakazał Russowi aresztować Magnusa i tak wielu jego czarowników jak zdoła. Wedle jednej z wersji rozkaz ten został jednak sfałszowany przez Horusa, który kazał Russowi zniszczyć buntownika i jego legion. W rezultacie macierzysta planeta Legionu Tysiąca Synów –Prospero została spustoszona, a sam legion i jego Patriarcha umknęli do Oka Grozy zawiązując sojusz z jednym z mrocznych bóstw Chaosu- Tzeentchem, władcą magii Chaosu. Gorzka uraza między obiema formacjami trwa do dziś.

Po zniszczeniu Prospero Russ miał spotkać się z Jaghatanem Khanem- Patriarchą Legionu Białych Blizn (White Scars) w pobliskim systemie Chondax. Zanim obaj Patriarchowie mogli się przywitać z Osnowy wychynęła flota Legionu Alpha atakując Kosmiczne Wilki. Jednocześnie Białe Blizny otrzymały rozkaz natychmiastowego powrotu na Ziemię. Z wielkim żalem Khan odwołał rozkazy pomocy, wysłał Wilkom przeprosiny i ruszył na Ziemię. Russ i jego legion zostali sami przeciwko zdradzieckiemu przeciwnikowi.

Wilki zdołały jednak oderwać się od przeciwnika i także ruszyć na Ziemię. W drodze na Terrę byli także Ultramarines i Mroczne Anioły. To wieść o ich bliskim przybyciu sprawiła że Horus popełnił błąd, który skończył się jego śmiercią. Zdecydował się on na desperacki krok aby wywabić Imperatora z oblężonego Pałacu na Ziemi: opuścił tarcze siłowe swego flagowego okrętu i wyzwał Imperatora na pojedynek.

Po Herezji
Russ załamany po „śmierci” Imperatora i oskarżając samego siebie o niemożność ocalenia przybranego ojca rzucił swój legion w serię kampanii mających ustabilizować imperium. Tymczasem na Ziemi Roboute Guilliman Patriarcha Ultramarines kończył opracowywać tzw. Codex Astartes, i przygotowywał się do Drugiej Fundacji Adeptus Astartes. Aby już nigdy więcej nie powtórzył się koszmar wojny domowej w której przeciwnicy mieliby do dyspozycji straszną siłę całego legionu Space Marines, stare legiony miały zostać podzielone na mniejsze, elastyczniejsze jednostki nazwane zakonami. To nie spodobało się ani Russowi, ani innym Patriarchom- Rogalowi Dornowi- przywódcy Legionu Imperialnych Pięści oraz Vulkanowi- przywódcy Salamander. Guilliman zamierzał przeforsować reformę za wszelką cenę i wydawało się, że dosłownie na włosku wisi nowa wojna domowa. Pod groźbą wybuchu nowego konfliktu Patriarchowie ustąpili. Z matrycy genetycznej Russa powstał nowy zakon- pechowi Wilczy Bracia (Wolf Brothers)-jedyny zakon sukcesorski Kosmicznych Wilków, rozwiązany z powodu krytycznej niestabilności matrycy genetycznej. Sam zaś legion został podzielony na 12 działających niezależnie Wielkich Kompanii.

197 lat po zamknięciu Imperatora w Złotym Tronie Russ zniknął. Ostatni raz widziano go podczas biesiady z okazji wniebowstąpienia Imperatora, kiedy to Russ wspiął się na stół, przy którym pojedynkował się z Imperatorem, aby wygłosić mowę lecz nagle dosłownie skamieniał. Po długiej ciszy, gdy wyglądało na to że doznał wizji, Russ upadł na kolana, obrócił się i wydał serię krótkich rozkazów swoim najwierniejszym towarzyszom. Zapowiedział swym braciom- marine że ich opuszcza, ale wróci „na ostatnią bitwę, na czas wilka”.

Russ zniknął zabierając ze sobą wszystkich najbliższych towarzyszy (a wśród nich Alexandra Belisariusa) oprócz jednego- Bjorna. Podobno Russ wyruszył do Oka Grozy aby dopaść zdradzieckich marine którzy obrócili się przeciwko Imperatorowi. Inne pogłoski twierdzą że wyruszył na poszukiwanie Drzewa Życia, którego owoce uzdrowią Imperatora.

Przez siedem lat miejsce Russa przy stole wojowników stało puste, a jego legion niecierpliwie czekał na powrót przywódcy. Patriarcha nie powrócił do dzisiejszego dnia, a Wilczy Lordowie Kosmicznych Wilków obrali nowym przywódcą – Wielkim Wilkiem pozostałego towarzysza Russa- Bjorna Gromiącą Rękę (w wolnym tłumaczeniu, oryg. Bjorn Fell-Handed). Bjorn zdecydował że jeśli ojciec nie zamierza wrócić, to jego synowie go poszukają i ogłosił pierwsze Wielkie Polowanie. Polowania odnalazły wiele reliktów należących do Russa, włącznie z jego pancerzem wspomaganym, ale żadnej z nich nie udało się odnaleźć zaginionego Patriarchy.

Aby go uhonorować Gwardia Imperialna nazwała swój podstawowy czołg bojowy jego imieniem.


Organizacja
Kosmiczne Wilki znane są ze swej niezależności i odrazy do wszelkich autorytetów. Mocno opierają się centralnym strukturom imperium oraz odrzucają zasady zebrane w Codex Astartes. Posiadają reputację równie niezdyscyplinowanych co nieustraszonych wojowników. Często się mówi że najlepszym sposobem aby zmusić Kosmicznego Wilka do zrobienia czegoś jest zakazać mu tego.


Wielkie Kompanie
Kosmiczne wilki zamiast podzielić legion na zakony rozdzieliły się na 12 Wielkich Kompanii oraz 13 Kompanię Kosmicznych Wilków, która zaginęła po upadku Herezji Horusa i która jednocześnie symbolizuje wszystkie kompanie które zostały zniszczone, stracone podczas kampanii, lub odwołały swoją przysięgę lojalności Wielkiemu Wilkowi. Każda z Kompanii jest prowadzona przez Wilczego Lorda, który odpowiada wyłącznie przed Wielkim Wilkiem.

Każda z Kompanii jest niezależną jednostką bojową, zajmującą swoje własne terytorium w fortecy-klasztorze Kosmicznych Wilków mieszcząca się w gigantycznej górze- Kle, posiadającą swój własny sprzęt, kuźnie, statki kosmiczne i przestrzegające własnych zwyczajów i tradycji.

Wielka Kompania bierze swoją nazwę od prowadzącego ją aktualnie Wilczego Lorda. Kiedy Wilczy Lord umiera, nowy jest wybierany pośród liderów Wilczej Gwardii.


Wielki Wilk
Aktualnym Wielkim Wilkiem jest Logan Grimnar, razem z jedną z Wielkich Kompanii przywódcy Kosmicznych Wilków na polu walki towarzyszą Kapłani Runów (szamani i jasnowidze), Kapłani Żelaza (technicy i inżynierowie), Wilczy Kapłani (medycy i przywódcy religijni, ponadto to oni odpowiadają za wstępny wybór kandydata na nowego marine), i czcigodne Dreadnought’y. Wielki Wilk ma ponadto kontrolę nad niewolnikami zakonu, jego flotą, której trzonem jest 15 wielkich okrętów(po jednym na każdą Kompanię i 3 rezerwowe) i Kłem.
Raport o Wielkim Wilku:
Pośród wszystkich mistrzów zakonów Adeptus Astartes najbardziej upartym jest Logan Grimnar z Kosmicznych Wilków. Podobnie jak jego poprzednicy, Logan to wyborny żołnierz o niezwykłej dumie i honorze. Nie toleruje żadnych ingerencji w sprawy wewnętrzne swego zakonu i twardo stoi na straży niezależności Kosmicznych Wilków. Stosunek Grimnara do innych imperialnych instytucji, również pozostałych zakonów Adeptus Astartes, jest nieufny i istnieją ku temu uzasadnione powody. Od czasów Wieku Apostazy Kosmiczne Wilki kilkakrotnie popadały w konflikt z Radą Terry. Rządy Logana trwają od pięciuset lat. W czasie tym Stary Wilk (tak zwą go jego zakonni bracia) wielokrotnie otwarcie prowadził Wielkie Kompanie do akcji przeciwko tym imperialnym organizacjom, które jego zdaniem zagrażały interesom Kosmicznych Wilków. Pociągnęło to za sobą liczne oskarżenia o herezję oraz dewiacje genetyczne zakonników. Jednocześnie jednak Wilki znacznie częściej od innych zakonów stawały do rozprawy z wrogami Imperatora. Pod rozkazami Logana trawione legendarną żądzą walki Wilki (noszące w sobie dziedzictwo samego Lemana Russa) unieszkodliwiły szereg zagrożeń dla Imperium, zarówno zewnętrznych jak i wewnętrznych, i gubernatorzy systemów otaczających Fenris wdzięczni są Wielkiemu Wilkowi za jego czujność. Osobiście chciałbym nadmienić, że postrzegam bardzo pozytywnie istnienie takich mistrzów zakonnych jak Logan Grimnar, gdyż jest to wyjątkowo bystry i przedsiębiorczy przywódca, otaczany przy tym w równym stopniu szacunkiem, co szczerą miłością podwładnych braci.

"Przywódcy Adeptus Astartes" - poufny raport sporządzony dla jego Ekscelencji Ojcowskiego Przewodnika, mistrza Adeptus Astra Telepathica. Sporządził przełożony kronikarzy Maximus Pliny.


Rekrutacja
Kosmiczne Wilki uzupełniają swój stan liczebny rekrutując barbarzyńców zamieszkujących ich rodzimy świat- Fenris. Wśród klanów trwa ciągła wojna i rywalizacja o wpływy, a Kosmiczne Wilki są przez nich traktowani jak półbogowie – niebiańscy wojownicy którzy czasem przybywają na pole bitwy, aby przypatrywać się walkom i zabrać ze sobą tych z nich którzy najbardziej wykażą się w bitwie. Kandydaci na marine są następnie zabierani do obozów treningowych w łańcuchu gór Asaheim, gdzie przechodzą wstępny trening. Ci, którzy przeżyją dostają się do Kła. Tam Wilczy Kapłani i Kapłani Runów testują ich psychikę, po czym kandydatom podawany jest napój z Czary Wulfena, który „budzi” w nich wilczego ducha i zmienia ich strukturę genetyczną. Proces ten jest bardzo niebezpieczny dla aspiranta. Jeśli proces zmiany nie będzie stabilny, kandydat przemieni się w straszliwego Wilczarza, zmutowanego pół-człowieka, pół-wilka. Jest to tzw. Przekleństwo Wulfena, które ciąży na legionie Kosmicznych Wilków od chwili jego powstania. Gdy ocalali aspiranci przejdą pomyślnie etap zmiany, apotekariusze zakonu rozpoczynają etap drugi- implantację dodatkowych narządów- drugiego serca itp. Jednocześnie dostaje on własny pancerz wspomagany, uczony jest korzystać z nowej broni itp.

Nowo przyjęci marine dostają się w szeregi Krwawych Szponów- najmłodszych i najdzikszych członków zakonu Kosmicznych Wilków. Krwawe Szpony (Blood Claws) dopiero uczą się kontrolować wilcze instynkty, jakie otrzymali od Russa, dlatego też nie posiadają jeszcze nad nimi pełnej kontroli. Gdy opanują szał walki i nabiorą doświadczenia awansowane są na Szarych Łowców (Grey Hunters), w bitwie pełnią oni rolę taktycznego wsparcia, zaś Krwawe Szpony głównej siły przełamującej. Następnym szczeblem w hierarchii są Długie Kły (Long Fangs)- doświadczeni marine odpowiadający za obsługę broni ciężkiej. Weterani mogą dojść do jeszcze wyższego szczebla- Wilczej Gwardii- są to dowódcy wyższego szczebla, zastępcy Wilczego Lorda. Wilcza Gwardia posiada prawo do używania Dreadnought’ów oraz ciężkich zbroi Terminatorskich. To spośród Wilczej Gwardii wybierany jest następny Wilczy Lord.

Inną formacją, do której wybierani są doświadczeni marine są Wilcze Klingi (Wolfblades). Wilcze Klingi to specjalna formacja Kosmicznych Wilków służących na Ziemi i będąca gwardią honorową ochraniającą członków starożytnej rodziny nawigatorów należących do Domu Belisarius. Sojuszników Legionu Kosmicznych Wilków jeszcze z czasów Wielkiej Krucjaty. Geneza tego sojuszu jest obecnie niejasną legendą, ale najbardziej rozpowszechniona wersja głosi, że zaczął się on od przyjaźni jaka nawiązała się pomiędzy Lemanem Russem a Alexandrem Belisariusem podczas Wielkiej Krucjaty. Belisarius był genialnym nawigatorem, który wiele razy pomagał w potrzebie Russowi i zniknął wraz z nim w jego ostatniej podróży. W dzień Święta Fundacji zawarli oni pakt wiecznej przyjaźni. Jako znak tejże przyjaźni Belisarius zgodził się dostarczać nawigatorów do dyspozycji Kosmicznych Wilków „in perpetuam”. Ponadto ród Belisarius ma wyłączne prawo przeprowadzania okrętów zakonu przez Immaterium (w Kle stale rezyduje 24 nawigatorów rodu). W zamian za to Dom Belisarius cieszy się stałą ochroną zakonu. Wyrazem tej ochrony jest cały zespół (24 marine) Kosmicznych Wilków będących bezpośrednią ochroną Celestarchy. Biorąc pod uwagę ciągłą rywalizację pomiędzy domami nawigatorów, która właściwie jest nieustanną cichą wojną najróżniejszych stronnictw i frakcji, przymierze z Kosmicznymi Wilkami daje Domowi Belisarius bardzo mocny argument przetargowy w tej zażartej walce o wpływy i potęgę.
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 15:55

Imperial Fists

Opracował: Krzysztof Bujara
+moje dodatki

Kolorystyka:
[ obraz zewnętrzny ]


Nazwa: Imperial Fists

Numer Ledionu: VII

Patriarcha: Rogal Dorn

Aktualny mistrz zakonu: Vladimir Pugh

Świat macierzysty Terra

Znane zakony sukcesorskie: Crimson Fists, Black Templars, Soul Drinkers, Iron Knights, Dark Crusaders, Thunder Barons, Dark Hands, Hammers of Dorn


Imperialne Pięści należą do jednego z najbardziej szanowanych zakonów Adeptus Astartes. Podziwia się nie tylko ich absolutne oddanie Imperium, ale i umiejętność dialogu z innymi instytucjami mocarstwa. Toczyli wojny z ośmioma wielkimi rasami obcych żyjącymi w galaktyce i spotkał ich zaszczyt udziału w obronie Pałacu Imperatora w dniach największej bitwy Herezji Horusa.

Rogal Dorn spotkał się pierwszy raz z Imperatorem po dotarciu Wielkiej Krucjaty do Lodowych Miast Inwitu. Patriarcha przybył na mostku wielkiej kosmicznej stacji Phalanx, która stała się później mobilną fortecą Legionu. Okręt ten okazał się prezentem dla Imperatora. Wielkości małego księżyca, posiadał hangary zdolne pomieścić kilka krążowników, zaś jego kadłub pokryty był lasem wieżyczek i czasz anten komunikacyjnych. Błyszczał w próżni niczym mała gwiazda, stanowiąc przepiękny element floty Krucjaty. Imperator powitał utraconego syna i przekazał mu komendę nad Siódmym Legionem - Imperialnymi Pięściami. Podarowany Phalanx zwrócił Pięściom jako centrum dowodzenia.

Siódmy Legion został powołany do służby na Ziemi (tak przynajmniej mówi najstarszy dokument zakonny zwany "Roma" - ceramitowa ikona zbyt cenna, by wystawiać ją na pokaz nawet w Wewnętrznym Sanktuarium), jednakże przeważająca liczba aspirantów została zwerbowana na Inwicie i ponad 70% stanu liczebnego Legionu w dniu objęcia dowództwa przez Dorna stanowili rekruci. W ten sposób pomiędzy braćmi zakonnymi i ich Patriarchą wytworzyły się szczególnie mocne więzi emocjonalne. Stworzeni w oparciu o te same matryce genetyczne, Legion i Patriarcha odznaczali się się wyjątkową samodyscypliną i posłuszeństwem.

Niewielka grupa terrańskich braci zakonnych przyniosła ze sobą zwyczaj honorowych pojedynków na broń białą, który szybko został zaakceptowany przez resztę marines. Po dziś dzień Pięści walczą na miecze według prastarych tradycji, a pojedynki te przynoszą im honor oraz przypominają o terrańskim pochodzeniu zakonu.

Pierwsze akcje militarne Legionu okazały się wyjątkowo udane. W trakcie Wielkiej Krucjaty Imperialne Pięści stanowiły strategiczną rezerwę Imperatora. Zdolne do błyskawicznego przemieszczania się w przestrzeni, w wielu kampaniach zadawały decydujący cios. Profesjonalne planowanie operacji wojskowych czyniło z Legionu wyśmienitą formację wykorzystywaną do oblężeń i walk miejskich. Zakonni żołnierze pełnili rolę pretoriańskiej gwardii Imperatora przez cały czas Krucjaty i powrócili wraz z nim na Terrę, kiedy postanowił wznieść stolicę mocarstwa złożonego z miliona światów. Dorn otrzymał zaszczyt ufortyfikowania Pałacu Imperatora i przywilej ten nie uszedł uwadze innych Patriarchów.

W służbie swego pana Dorn stanowił ucieleśnienie prawości, odwagi i humanitaryzmu. Chociaż niektórzy bracia nie kryli zazdrości na widok szczególnych względów, którymi Rogal cieszył się u Imperatora, większość Patriarchów darzyła go głębokim szacunkiem. Na Macragge, świecie macierzystym Ultramarines, statua Dorna jest jednym z czterech posągów Patriarchów ustawionych wraz z Guillimanem w Sali Bohaterów. Jaghatai Khan podarował Dornowi tuzin wybornych rumaków na znak wiecznego braterstwa krótko po porażce Horusa. Wyjątkiem w stosunkach z braćmi okazał się konflikt pomiędzy Rogalem i Perturabo. Jedną z cech Dorna była absolutna prawdomówność. Na Schravannie Żelazni Wojownicy osiągnęli wielkie zwycięstwo po przełamaniu pozycji obronnych w Badoonie. Przechwycili fortyfikacje i utrzymali je do nadejścia pozostałych Legionów. Podczas uczty zwycięzców Horus obwołał Perturabo mistrzem wojen oblężniczych Krucjaty. Fulgrim, Patriarcha Dzieci Imperatora, zapytał Dorna, czy jego zdaniem również fortyfikacje Pałacu Imperatora uległyby Żelaznym Wojownikom. Dorn odparł po dłuższym namyśle, że jego linie obronne są w stanie powstrzymać każdy najazd. Perturabo wpadł w gniew i znieważył swego brata w sposób, który swą gwałtownością wprawił resztę Patriarchów w zdumienie. Po incydencie tym obaj bracia bardzo ograniczyli kontakty ze sobą, a animozja szybko ogarnęła również marines obu Legionów i trwała do chwili, w której Pięści opowiedziały się po stronie lojalistów, zaś Żelazni Wojownicy odeszli pod rozkazy marszałka Horusa.

Po wielkim zwycięstwie nad orkami na żużlowych pustyniach Necromundy władze planety zaoferowały w geście wdzięczności rekrutów wyselekcjonowanych spośród necromundiańskiej populacji. Wzniesiono i konsekrowano zakonną fortecę na tym świecie, jednakże Imperialne Pięści bywały tam raczej poważanymi gośćmi niż władcami życia i śmierci. Rogal Dorn nigdy nie uzurpował sobie specjalnych praw do planet, na których werbował aspirantów. Niektórzy Patriarchowie, w szczególności zaś Perturabo, korzystali z każdej okazji do zakładania na zdobytych światach garnizonów i pobierania stosownych podatków. Dorn stwierdził kiedyś "potrzebuję rekrutów, nie wasali" i zawsze przestrzegał tej zasady dbając o to, by jego Legion był czysto militarną formacją pozbawioną odpowiedzialności wobec ludności cywilnej zamieszkującej światymacierzyste.

Herezja Horusa

Kiedy masakry lojalistów w strefach lądowania na Istvaanie w pełni ujawniły zbrodniczą przemianę Horusa, Imperator wraz z Rogalem Dornem przebywali na Ziemi, przygotowując się do obrony przed samozwańczym uzurpatorem. Razem z Białymi Bliznami i Krwawymi Aniołami Imperialne Pięści stoczyły heroiczną bitwę na murach Pałacu, która przeszła później do legend. Kiedy utracono ostatnie resztki nadziei, Pięści towarzyszyły Imperatorowi w abordażu na bojową barkę Horusa. To właśnie Dorn odkrył ciała Imperatora, Horusa i Sanguiniusa po tragicznym pojedynku tytanów. Wydarzenie to odmieniło Rogala. Do tej pory Dorn słynął z roztropności i opanowania, teraz jednak przeistoczył się w łaknącego zemsty syna. Kiedy Ultramarines zaprowadzali porządek w mocarstwie, Imperialne Pięści ścigały zażarcie rebeliantów, burząc jedną ich fortecę za drugą. Dorn osobiście dowodził Legionem, ubrany w symbolizujący żałobę czarny pancerz siłowy . Nie okazywał nikomu litości. Kiedy inni kształtowali nowe Imperium, on pogrążał się w fanatycznej żądzy wymierzania sprawiedliwości. Mówiono, że odebrał śmierć Imperatora jako dowód własnej niekompetencji i obrał krucjatę zemsty jako formę kary. W końcu, czyż zdrajcy nie byli jego braćmi ? W ten sposób fotel Rogala Dorna pozostawał pusty podczas wszystkich decydujących narad i zgromadzeń do dnia, w którym Roboute Guilliman sprowadził go na Terrę w celu prezentacji traktatu Codex Astartes, wyznaczającego przyszłość Kosmicznych Marines.

Dorn był wstrząśnięty zmianami, które zaszły pod jego nieobecność. Nie potrafił pojąć, dlaczego ludzkość nie potrafiła zaufać Imperialnym Pięściom po zdradzie bliźniaczych Legionów. Pozbawieni bitewnej gorączki Dorn i jego legioniści znaleźli się na skraju załamania nerwowego - Imperator odszedł na zawsze, a ich braterstwo broni stanęło wobec groźby rozpadu. W tych chwilach zwątpienia Żelazni Wojownicy rzucili Pięściom otwarte wyzwanie, budując potężną fortecę i prowokując lojalistów do ataku.

żelazna Klatka

Kapelani Imperialnych Pięści twierdzą, że Dorn odnalazł siłę w medytacjach. Przez siedem dni poddawał się cierpieniom w Rękawicy Bólu i w końcu doznał wizji. Imperialne Pięści odzyskały swą nadwątloną wiarę wiedząc, że Imperator wprawdzie odszedł, ale wciąż je obserwuje z wnętrza Złotego Tronu. Nie mogły już dłużej wykonywać jego bezpośrednich rozkazów, ale znały swe obowiązki. Rogal Dorn rozkazał, by Pięści przeszły symbolicznie przez rytuał Rękawicy Bólu jako Legion i ukończyły go dzieląc się na zakony. Patriarcha wiedział, że większość braci nie popierała idei podziału Legionu lansowanej przez Ultramarines. Konserwatystów było jednak zbyt wielu, by mogli pozostać w zakonie zreformowanym według zasad Codex Astartes. Dorn zebrał tradycjonalistów i na pokładzie Phalanxu poprowadził ich na wojnę z Żelaznymi Wojownikami.

Zyskawszy utraconą pewność siebie, Dorn skupił uwagę na wrogu. Perturabo był mistrzem wznoszenia fortyfikacji, a jego traktaty na ten temat zostały umieszczone przez Guillimana w Codex Astartes. Dorn podjął wyzwanie. Żelazni Wojownicy okazali się zdrajcami. Ich władca zginął, a Imperator wciąż żył. Mimo to nadal stąpali po imperialnej ziemi roszcząc sobie do niej prawa. Rogal nie zamierzał tego tolerować. Bez planowania i uprzedniego rozpoznania sił wroga Dorn poprowadził swych marines prosto w środek linii obronnych rebeliantów. Pole bitwy zdecydowanie faworyzowało obrońców, jednakże Pięści przetrwały. Lojaliści wydostali się z każdej zasadzki, wywalczyli drogę ucieczki z każdej pułapki. Rogal Dorn osobiście nadzorował kolejne szturmy. Po wyczerpaniu amunicji bracia zakonni walczyli w zalanych wodą okopach na noże i pięści, nikogo nie oszczędzając i nie oczekując litości. Wkrótce oficerowie Żelaznych Wojowników zrozumieli, że nie zdołają zniszczyć lojalistów. Zdrajcy byli doskonale wyszkoleni i łaknęli krwi niedawnych braci, ale brakowało im fanatycznej wiary Pięści mającej przesądzić o zwycięstwie. W przerwie pomiędzy kolejnymi atakami na polu walki pojawili się Ultramarines. Guilliman zdecydował, że zniszczenie Perturabo nie jest warte utraty Rogala Dorna i odpędził flotę Żelaznych Wojowników z orbity.

Oczyszczone poprzez swoje poświęcenie, Imperialne Pięści przystąpiły do reorganizacji zakonu. Przez następne dwadzieścia lat marines nie uczestniczyli w działaniach militarnych, przekazując swe obowiązki zakonom sukcesorskim. Dorn wykorzystał ten okres na przystosowanie Pięści do standardów Codex Astartes. Kiedy lojaliści powrócili do czynnej służby, ich przywiązanie do reguł Codex Astartes okazało się równie perfekcyjne co Ultramarines.

Nowe Imperium

We wczesnym etapie reorganizacji Legionu część braci odeszła zakładając zakony Czarnych Templariuszy i Karmazynowych Pięści. Zaangażowanie Dorna w zmiany strukturalne Legionu zostało przychylnie przyjęte przez Radę Terry. Ponieważ Pięści nie posiadały świata macierzystego, a ich centrum dowodzenia była mobilna stacja kosmiczna, mogły znacznie szybciej reagować na potencjalne zagrożenia od innych zakonów. Rogal Dorn chętnie udzielał pomoc innym instytucjom Imperium, co przyniosło zakonowi powszechne poważanie. Kiedy w czasach Wieku Apostazy mocarstwo pogrążyło się powtórnie w ogniu wojny domowej, żaden z protagonistów nie odważył się na zatarg z Imperialnymi Pięściami, prowadzącymi kampanię przeciwko Ebonitowej Lidze. Często też Imperialne Pięści okazywały się mediatorami pomiędzy rywalizującymi ze sobą frakcjami władzy, jednocząc je w obliczu wspólnego zagrożenia.

Rogal Dorn przeżył większość swych braci i głęboko cierpiał po utracie każdego kolejnego. Kiedy pozostało już tylko kilku Patriarchów, zaczęli oni wzbudzać niezdrowe uwielbienie społeczeństwa. Niektóre odległe systemy planetarne czciły napotkanych Patriarchów niczym żywych bogów. W opinii Dorna jedynie Imperator zasługiwał na takie traktowanie, dlatego też Patriarcha coraz bardziej niepokoił się potencjalnymi konsekwencjami takiego postępowania obywateli mocarstwa. Los oszczędził mu jednak wstępu w panteon ludzkich bogów...

Krótko po zniknięciu Coraxa, Patriarchy Kruczej Straży, Imperialne Pięści zostały wyznaczone do odparcia Czarnej Krucjaty krążącej w pobliżu Bramy Cadiańskiej. Phalanx wraz z większością zakonnej floty śledził w tym czasie niezrozumiałe manewry Ulthwe i nie mógł uczestniczył w kontruderzeniu na rebeliantów. Dorn wydzielił z zakonu trzy kompanie i ruszył w kierunku Bramy. Czarna Krucjata zagrażała samej Cadii, a marynarka kosmiczna nie zdołała wykryć nadciągającej armady na czas. Działając z nadnaturalnym wyczuciem, trzy szturmowe krążowniki zakonu zaskoczyły rebeliantów w Pasie Pelenos. Okręty lojalistów uderzyły prosto w środek wrogiej formacji. Thunderhawki siały zniszczenie wśród nie chronionych statków transportowych podczas gdy oddziały szturmowe Pięści teleportowały się na pokłady statków eskorty przed podniesieniem ich tarcz. Chociaż siła ognia heretyckiej armady zdołała unicestwić szturmowe krążowniki, ekip abordażowych nikt nie potrafił powstrzymać. Grasując po pokładach wielkich okrętów lojaliści zniszczyli większość maszynowni deaktywując napędy warpowe. Po nieodwracalnym uszkodzeniu maszynowni sabotażyści przedostawali się na krążące w pobliżu Thunderhawki i ruszały na kolejny okręt wroga. Niektórzy marines korzystali z pokładowych teleportów wroga, inni obsadzali przechwycone baterie artyleryjskie otwierając ogień do pobliskich jednostek rebeliantów. Nierówna walka mogła zakończyć się tylko w jeden sposób, jednakże Rogal Dorn był zdecydowany poczynić jak największe zniszczenia. Finalną walkę swego życia stoczył na pokładzie Sword of Sacrilege, pancernika klasy Despoiler staranowanego przez krążownik Imperialnych Pięści. Ostatni przekaz radiowy pochodził od przełożonego zakonnego Librarium, polecającego dusze swoją i swych braci Imperatorowi tuż przed uderzeniem na mostek pancernika.

Najazd Chaosu na Cadię nigdy nie nastąpił. Imperialna marynarka kosmiczna przybyła na miejsce bitwy w czasie, gdy rebelianci wciąż jeszcze lizali rany. Po nagłym zniknięciu craftworldu Ulthwe Phalanx i reszta floty zakonnej poprowadziły uderzenie lojalistów. Dzięki zaskoczeniu armady Chaosu pogrążonej w gorączkowych naprawach i reorganizacji szyku zdołano zmusić zdrajców do odwrotu. Imperialne Pięści ponownie znalazły się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Wdarli się na pokład Sword of Sacrilege i zabrali szczątki Rogala Dorna. Szkielet jego dłoni jest wciąż przechowywany w polu czasowym i czczony niczym najświętsza relikwia, przypominając kolejnym pokoleniom aspirantów o ostatecznym poświęceniu każdego marine.

Genotyp

Genotyp Imperialnych Pięści jest niezwykle stabilny i nie wykazuje żadnych niepokojących mutacji. W miarę upływu czasu członkowie tego zakonu utracili jednak możliwość korzystania z pewnych genetycznych modyfikacji Kosmicznych Marines, w szczególności zaś nie mogą z membrany hibernacyjnej, zanikowi uległy też ich gruczoły jadowe wytwarzające żrącą ślinę.

Z wyjątkiem niezrozumiałej i osobliwej potrzeby kolekcjonowania kości swych poległych braci Imperialne Pięści nie okazują żadnej słabości. Jednym aspektem życia zakonnego budzącym zainteresowanie jest zwyczaj karania aspirantów za pomocą urządzenia zwanego Rękawicą Bólu. Rękawica ta jest kapsułą o wnętrzu wypełnionym elektrodami. Marine wchodzi do wnętrza kapsuły, po czym poddawany jest elektrowstrząsom przy jednoczesnym ciągłym przywracaniu świadomości. Adepci uczą się w ten sposób zwalczać ból i pogłębiają swą więź z Patriarchą. Zastanawiający jest jednak fakt, że zakonnicy korzystają z tego urządzenia w sposób zbyt częsty jak na formację o legendarnej wręcz dyscyplinie. Uwzględniając okoliczności śmierci Rogala Dorna można wnioskować, że Imperialne Pięści posiadają skłonności samobójcze objawiające się pragnieniem ostatecznego poświęcenia w walce, przez co muszą nieustannie poddawać się terapii wstrząsowej wzmacniającej silną wolę.

Doktryny bitewne

Początkowo Imperialne Pięści stanowiły wyjątkowo nieelastyczną formację. Każda Kompania posiadała identyczną strukturę organizacyjną co pozostałe, zaś dowódcy wyższego szczebla nie wyróżniali się specjalną wyobraźnią w kwestiach organizacyjnych. Należy jednak przyznać, że wady te kompensowało doskonałe planowanie strategiczne i taktyczne, połączone z wyjątkową determonacją szeregowych braci zakonnych. Legion był w okresie tym wyśmienitą jednostką szturmową przeznaczoną do niszczenia silnych statycznych punktów oporu. Podczas Wielkiej Krucjaty Imperialne Pięści z reguły stacjonowały w rezerwie do chwili, w której inne Legiony lokalizowały słabe punkty przeciwnika, potem zaś niszczyły całkowicie wroga. Równie dobrze Pięści spisywały się w walkach defensywnych. Legion znany był z determinacji, której niewielu mogło sprostać. Rogal Dorn osobiście dowodził braćmi w polu - niestrudzony wojownik, który po drobiazgowym opracowaniu taktyki angażował się w najbardziej krytyczne dla powodzenia misji akcje.

Tuż po zdławieniu Herezji Horusa Imperialne Pięści stały się znacznie mniej obliczalne - atakowały przeciwnika z marszu bez rozpoznania terenu i sił wroga, ignorowały też opcję taktycznego odwrotu w sytuacjach krytycznych. W trakcie dostosowywania zakonu do reguł Codex Astartes tendencje te uległy osłabieniu, chociaż Pięści nadal słyną ze swej determinacji. Część fanatycznie nastawionych do służby braci odeszła w szeregi Czarnych Templariuszy - zakonu prowadzącego niekończącą się krucjatę. Wielu młodszych aspirantów, w mniejszym stopniu związanych z filozofią i tradycjami dawnego Legionu, podjęło służbę w zakonie Karmazynowych Pięści i szybko zdobyło reputację, która stanowi źródło dumy również dla Imperialnych Pięści. Po rzezi spowodowanej incydentem z Żelazną Klatką w zakonie pozostali jedynie zaprawieni w bojach weterani spełniający wszystkie wymogi Codex Astartes.

Wraz z Ultramarines Imperialne Pięści stanowią ucieleśnienie doktryn Codexu. Wszyscy marines bez względu na szarżę potrafią podejmować trafne decyzje taktyczne i wykazują twórczą inicjatywę na polu walki. Zakon jest elastyczną formacją o doskonale ze sobą współpracujących elementach, które potrafią dostosować się do zmiennych warunków w różnych strefach frontowych. Pięści wciąż pozostają wyśmienitymi wojownikami miejskimi, choć równie dobrze radzą sobie w otwartym terenie. Korzystają z fortyfikacji dla potrzeb defensywnych, jednakże dopiero po wyczerpaniu wszelkich bardziej agresywnych opcji działania. Jedyną słabością zakonu wydaje się powszechna tendencja do ignorowania ryzyka klęski.

Okrzyk bitewny

Okrzyk jest inicjowany przez zakonnych kapelanów, a następnie powtarzany przez braci:
"Patriarcho-Pierworodny, dla twej chwały i chwały Tego, Który spoczywa na Ziemi".
Model organizacyjny Zakon stosuje sie do zaleceń Codexu Astartes niemal z taką samą konsekfenchją jak Ultramarines.
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 16:01

Kolorystyka:

Night Lords

Opracował: Krzysztof Bujara
+moje dodatki

Kolorystyka przedherezyjna
[ obraz zewnętrzny ]

Kolorystyka poherezyjna
[ obraz zewnętrzny ]


Nazwa: Night Lords

Numer Ledionu: VIII

Patriarcha: Konrad Curze

Aktualny mistrz zakonu:

Świat macierzysty Nostramo (zniszczony)

Znane zakony sukcesorskie:

Model organizacyjny Zdrajcy wyznający chaos niepodzielny. Preferują szybkie ataki ludobujcze.


Własnoręcznie spisana kronika życia Konrada Curze, znana pod nazwą Ciemności, zdradza, iż najstarszym wspomnieniem tego Patriarchy jest opadanie we wnętrzu ognistej kuli w kierunku okrytej wiecznym mrokiem powierzchni Nostramo. Kapsuła skrywająca niemowlę przebiła się przez habitaty mieszkalne Nostramo Quintus, ryjąc głęboką dziurę w poziomach metropolii, masywie skalnym, na którym została wzniesiona oraz geosferze, po czym zatrzymała się w pobliżu płynnego rdzenia planety. Pozostawiła po sobie gigantyczną bruzdę w pozornie niewzruszonej adamandytowej strukturze metropolii. Krater został pośpiesznie zabudowany, a zaporę strzeżono ze strachem i respektem. Teoretycznie młody Patriarcha mógł się wydostać na powierzchnię ziemi jedynie poprzez wulkaniczne tunele, pełne lawy i rozpalonych gazów. Arcana Progenitum z Nostramo Quintus przedstawia cały incydent w szczegółowy sposób: ...istota o postaci dziecka wypełzła z piekielnych czeluści na zniszczoną ulicę, drobiny płynnego metalu skapywały z jej nagich ramion. To był demon o ciele niemowlęcia i grymasie starego człowieka na twarzy. Jego oczy byłyczarne i zimne niczym obsydian".

Ze względu na niewyobrażalne skażenie atmosfery wyziewami przemysłowymi Nostramo było równie znikomo oświetlane za dnia co w środku nocy. Peleryna nieprzemijającej ciemności kąpała cały świat w barwach głębokiej szarości i smolistej czerni. Tylko materialne bogactwo pozwalało nielicznym na korzystanie z dobrodziejstwa światła, przybierającego najczęściej formę rachitycznych lamp rozświetlających apartamenty członków kasty rządzącej. Eksploatacja bogatych pokładów adamantium, eksportowego surowca Nostramo, pociągnęła za sobą błyskawiczny rozrost infrastruktury wydobywczej i przetwórczej, degenerującej w zastraszającym tempie środowisko naturalne. Przeważająca część społeczności planety pracowała w kopalniach i fabrykach podczas gdy nieliczni bogacze bezlitośnie eliminowali wszelkie przejawy oporu wobec ich restrykcyjnego kapitalizmu. Morderstwa, kradzieże i praca niewolnicza stały się nieodłącznymi elementami codzienności. Rosła przestępczość, zaś jedyne działania skorumpowanego wymiaru sprawiedliwości sprowadzały się do brutalnego likwidowania opozycjonistów kwestionujących autorytet władzy oraz bandytów szkodzących interesom mafii. Nastroje społeczne były żałośnie niskie, zaś przyrost naturalny pozostawał na stałym poziomie nie ze względu na wojny, choroby czy też sterylizację, ale niezwykle wysoki odsetek samobójców.

W przeciwieństwie do większości swych braci Patriarchów Konrad Curze wychował się w samotności i tylko żelaznej dyscyplinie oraz nieprawdopodobnemu instynktowi samozachowawczemu zawdzięczał swe życie na brudnych ulicach Nostramo Quintus. Lata dzieciństwa spędził w rynsztokach, żerując na stadach gryzoni zamieszkujących metropolitalne śmietniki. Nigdy nie rozwinął się intelektualnie, nie uczyli go starannie dobrani wychowawcy ani nie szkolili uznani fechtmistrzowie. Piął się samodzielnie po szczeblach łańcucha pokarmowego, pożerając wpierw szczury, potem bezdomne czarne psy włóczące się po ulicach miast, na końcu zaś zaczął żywić się ciałami ofiar skorumpowanej społeczności. Jego muskularna potężna postać, pokryta brudem i zaschłą krwią, budziła przerażenie nielicznych świadków.

Oczyszczanie Nostramo Quintusa

Umysł Konrada Curze regularnie nawiedzały koszmarne wizje. W odróżnieniu od umiejętności przepowiadania przyszłości uprawianej przez eldarskich mistyków, wizje Patriarchy stanowiły mroczną i przerażającą przepowiednię potwornej i nieuniknionej przyszłości. Część tajemnicy zdradzają zapiski umieszczone w drugim tomie Ciemności: "W chwilach tych, pełnych cierpienia, widziałem to co zostało mi przeznaczone. W koszmarnych majakach zabijałem niezliczone ilości ludzi gołymi rękami, zabierając ich głowy jako trofea. Konałem po wielokroć uśmiercany przez swego ojca. Moi synowie mordowali i mamili swoich braci, moje imię stało się synonimem grozy. Lecz najczęściej i najwyraźniej dostrzegałem swój macierzysty świat przeszyty lancą oślepiającego światła, obrócony przez nią w kosmiczny pył".

Nieznane bliżej wydarzenia mające miejsce w dzieciństwie Konrada Curze pchnęły go na drogę mordów wymierzonych w przywódców struktur przestępczych Nostramo. Ta cicha wojna początkowo ograniczała się do zabijania przestępców budzących wrogość Patriarchy, szybko jednak przeistoczyła się w bezlitosne polowanie na wszystkich przedstawicieli świata przestępczego mających nieszczęście stanąć na drodze Curze. Wpierw zaginęło kilku prominentnych członków najwyższych kręgów władzy. Inni chętni na ich stołki natychmiast przejęli schedę po ofiarach. Jeszcze tego samego roku, podczas wyjątkowo długiego i gorącego lata, zaczęli znikać również najzagorzalsi opozycjoniści i wywrotowcy. Społeczność Nostramo szybko nauczyła się milczenia i ukrywania wszelkich obiekcji. Znajdowano ciała znanych kryminalistów, wypatroszone niczym ryby przez nieznanego mordercę. Wysocy urzędnicy rządowi byli wieszani na balkonach własnych apartamentów. Pozbawione głów trupy okaleczano w szczególnie brutalny sposób, wielu ofiar nie można było zidentyfikować ze względu na stopień zadanych im obrażeń. Członkowie rodzin zamordowanych szybko pozbywali się nadmiernych majątków i posiadłości. Stało się jasne, iż Curze zamierza ukarać w najwyższy sposób wszystkich łamiących prawo, uciekając się przy tym do skrajnie odrażających metod.

W ciągu roku przestępczość w Nostramo Quintus przestała istnieć. Społeczność zamieszkująca metropolię uległa transformacji, a echa jej dotarły do innych miast planety. Quintus funcjonował według nowego trybu życia. Żaden mieszkaniec nie opuszczał swego domostwa po zapadnięciu mroku. Ulice metropolii, wcześniej tętniące aktywnością przez całą dobę, były teraz ciche niczym grób. Matki straszyły niepokorne dzieci opowieściami o Nocnym Prześladowcy. Nazwa ta szybko znalazła się w powszechnym użyciu. Plotki o mrocznej istocie krążącej po zaułkach i kanałach metropolii, rozdzierającej szponami napotkanych nieszczęśników, stały się elementem życia codziennego. Mieszkańcy Quintusa żyli w ciągłym strachu bacząc na każde swe słowo, aby nie zabrzmiała w nim nuta herezji. Nostramo było gotowe ukorzyć się pod rządami Nocnego Prześladowcy.

Mroczny Król

Konrad Curze dostrzegł sposób ocalenia swego świata. Nie istniała już przestępczość, nie było żadnych innych zabójców prócz niego samego. W całej metropolii tylko on stanowił obiekt grozy i nienawiści. Jego ludzie nie musieli już drżeć z obawy, że zostaną okradzeni lub zamordowani w śnie - bali się wyłącznie jego. Zogniskował w sobie całe zło tego świata i odkrył, że swobodnie potrafi unieść ten psychiczny ciężar. Ta złożona z własnego sumienia ofiara tylko wzmocniła jego determinację i wkrótce sam zaczął się posługiwać mianem Nocnego Prześladowcy. Poniższy fragment wspomnień pochodzi z Pamiętników Ghereticusa, arostokraty, który zmuszony był ślubować posłuszeństwo Patriarsze: "Oczekiwał nas, kilku ocalałych możnych tego świata, i kiedy ukazał się naszym oczom okryty mrokiem niby całunem, pomyśleliśmy, że to (fragment nieczytelny). Przytłaczał swymi rozmiarami masywny tron, na którym spoczywał, emanując aurą potęgi i mrocznej chwały. Ledwie oddychać byłem zdolny, kiedy (fragment nieczytelny), jego chorowicie blade rysy twarzy pojawiły się w nikłym świetle lamp. Pomyślałem wtedy, że zamierza skoczyć w naszym kierunku i zamarłem przerażony. Lecz on inny nam przeznaczył los. Staliśmy się jego heraldami, marionetkami kierującymi społeczeństwem w myśl jego rozkazów. Słowo tej istoty stawało się natychmiast boskim prawem, a opór karany był śmiercią - nie przez nas czy innych stróżów sprawiedliwości, tylko jego osobiście. Odnajdywał wiarołomców i czynił z nich przykład dla reszty. W jego głosie kryło się coś, co budziło we mnie przemożną chęć ucieczki za każdym razem, kiedy przemawiał. Musieliśmy jednak słuchać".

W ten sposób Nocny Prześladowca stał się pierwszym monarchą Nostramo Quintusa, rządząc z umiarem i rozsądkiem do chwili, w której dochodziły go wieści o czyjejś krzywdzie. Wtedy przeistaczał się w bezlitosnego myśliwego ścigającego swą ofiarę po pustych ulicach do jej całkowitego wyczerpania. Potem mordował przestępcę okaleczając brutalnie jego ciało, zawsze jednak w taki sposób, by można było zidentyfikować zwłoki. To szokujące połączenie ogromnej mądrości i zwierzęcego okrucieństwa wpędziło społeczeństwo w karby efektywnego i wydajnego reżimu. Eksport adamantium do pobliskich systemów uległ potrojeniu. Mieszkańcy metropolii egzystowali w przerażającej harmonii powodowanej rosnącym bogactwem i skrywanym lękiem. Nikt nie miał prawa posiadać więcej od pozostałych ziomków i żyjąca w cieniu Nocnego Prześladowcy społeczność bogaciła się równomiernie w sprawiedliwy sposób. Biorąc wzór z Nostramo Quintusa, inne miasta poszły w ślad metropolii obawiając się rychłej wizyty posępnego króla w swych granicach.

Imperialni historycy odszukali dokumenty łączące rządy Nocnego Prześladowcy z przebiegiem Wielkiej Krucjaty w okolicach galaktyki będących lokalizacją obiegającego umierające słońce Nostramo. Poniżej znajduje się fragment prywatnych pamiętników astropaty Thoquai, członka załogi imperialnej barki bojowej Divinity's Sword w dniach, kiedy wleciała ona do systemu Nostramo. Jak dotąd szesnastu historyków i uczonych zostało pozbawionych swych stanowisk za nierozważne interpretacje przedstawionych w pamiętnikach wydarzeń.

"Czułem, iż wiem, dlaczego Imperator nakzał zmianę kursu w kierunku tego posępnego mrocznego świata, nim jeszcze sięgnąłem porady kart Mniejszych Arkanów. Ukazały mi wielkie bogactwo, stabilizację, potęgę. Księżyc, Ofiara i Potwór tworzyły trójkąt. Król leżał odwrócony u stóp Imperatora. Co dziwnie, pojawiła się karta Nadziei, ale stos przykryła Śmierć. Kurs jednak wyznaczono i moje protesty były zaledwie ludzkim oddechem przeciwko tajfunowi Jego woli".

Przełom w historii Nostramo wiąże się nierozerwalnie z wydarzeniem znanym jako Delegacja Światłości. Wizyta Imperatora dokonała przewrotu w świadomości mieszkańców mrocznego świata, przyniosła im bowiem nadzieję, która z biegiem czasu stała się przyczyną ich przerażającej zagłady. Kiedy czarne niebiosa planety zapłonęły ogniem wchodzących w atmosferę statków Imperatora, cała populacja Quintusa wyległa na ulice metropolii. Ludzie stali pomimo zimna patrząc niczym skamieniali w przestworza. Światło przybywało do ich domu, przybierając z każdą minutą na sile. Dorośli zachowywali się niczym dzieci, otwierając ze zdumienia usta i osłaniając dłońmi oczy przed blaskiem, którego znaczenia nie pojmowali. Wielu krzyczało w strachu, inni płakali ze szczęścia, jeszcze inni czołgali się po ulicach przekonani o rychłej zagładzie całej planety.

Imperator obserwował planetę za pomocą systemów orbitalnego monitoringu. Jej mieszkańcy okazali się zadbanymi, czystymi ludźmi, pozbawionymi deformacji i skaz, pracującymi zgodnie dla wspólnego dobra. Nocą ulice metropolii były wyludnione, cała populacja spała odpoczywając przed kolejnym dniem pracy. Żyli w niewiedzy o istnieniu Imperium, ale ich król, postać bez wątpienia obdarzana respektem i posiadająca ogromny autorytet, stworzył model społeczeństwa wyjątkowo produktywnego. Niezwykle wydajnego. Ustabilizowanego. Bezwzględnie posłusznego.

Dzięki dokumentacji sporządzonej przez kronikarzy, doradców i logistyków towarzyszących Imperatorowi w trakcie lądowania można szczegółowo odtworzyć przebieg jego spotkania z Nocnnym Prześladowcą. Biegowi czasu oparły się nawet fragmenty zapisków dokumentujących konwersację pomiędzy Patriarchą i jego stwórcą.

Delegacja Światłości przybyła do Quintusa na piechotę. Częsty w metropolii toksyczny deszcz przestał nagle padać, jakby uciszony samą obecnością władcy ludzkości. Powitali go mieszkańcy Nostramo, przestraszeni i onieśmieleni, ale płaczący otwarcie, kiedy ciepły blask emanujący ze zbroi Imperatora oświetlał ich blade twarze. Ci będący na tyle lekkomyślni, by patrzeć wprost na powierzchnię złotego pancerza siłowego tracili wzrok, postać pana ludzkiej rasy stawała się ostatnim obrazem zarejestrowanym przez ich niezwykle wrażliwe siatkówki oczu.

Nikt z zebranych nie odezwał się nawet słowem podczas przejścia Imperatora. W swoim późniejszym raporcie kapitan Ultramarines Lycius Mysander uznał dziwnie błagalny wyraz spojrzeń mieszkańców za przejaw strachu przed zbyt intensywnym światłem towarzyszącym pochodowi imperialnej świty. W trakcie dalszych badań historycznych pojawiły się jednak spekulacje sugerujące powiązanie tych emocji z nadzieją na przerwanie egzystencji w brutalnym reżimie.

Na końcu szerokiej alei wiodącej do wieży Nocnego Prześladowcy stał potężny Patriarcha, jego długie włosy opadały na twarz zasłaniając ją przed światłem. Tłum postępował w milczeniu za Imperatorem patrząc jak władca ludzkości rozpościera szeroko ręce pragnąc powitać odzyskanego syna. Król Nostramo upadł znienacka na kolana, przycisnął palce do oczu jakby chciał je sobie wydrzeć. Cichy jęk wydarł się z zaciśniętych ust Patriarchy. Jego najbliżsi doradcy odsunęli się pośpiesznie na boki, przerażeni niezwykłym zachowaniem pana. Wtedy Imperator postąpił naprzód z uśmiechem i delikatnie położył dłonie na głowie syna. Zdławiony szloch umilkł, ciało Patriarchy przestało drżeć. Zausznicy króla podeszli bliżej obawiając się najgorszego, powstrzymywani jedynie strachem przed nieznajomym przybyszem.

Imperator przemówił do Patriarchy, a jego słowa rozbrzmiewały czysto i wyraźnie na pełnej ludzi ulicy.

"Konradzie Curze, bądź pozdrowiony. Przybyłem, aby cię zabrać do domu".
"To nie moje imię, ojcze. Jestem Nocnym Prześladowcą i wiem doskonale, jaki los mi zgotowałeś"


Zagłada Nostramo

Iskra nadziei przyniesiona mieszkańcom Nostramo przez imperialną delegację znikła wraz z odejściem samego Imperatora. Wielu obywateli nie ukrywało początkowo zachwytu na wieść o odlocie Nocnego Prześladowcy i perspektywie wolnego życia bez nieustannego strachu, lecz pomimo obecności instytucji Administratum w krótkim okresie czasu społeczność planety ponownie pogrążyła się w korupcji i degeneracji. Regularne z początku raporty administratora regenta Balthiusa, przedstawiciela imperialnych władz na Nostramo, docierały na Terrę coraz rzadziej, niosąc pomiędzy zdaniami coraz głębszą depresję i zwątpienie regenta. Niepotwierdzone pogłoski mówią o tym, że odebrał on sobie wkrótce potem życie.

Całą sytuację jeszcze pogorszyła świadomość populacji planety o istnieniu innych cywilizowanych systemów o znacznie bardziej komfortowych warunkach życia. Powszechną depresję pogłębiała fałszywa nadzieja dana ludziom przez Imperatora, gdyż szybko sobie oni uświadomili, że tamte światy są dla zdecydowanej większości ludności nieosiągalne. Światło Imperatora pozbawiło mieszkańców Nostramo ich ostatniej tarczy przed ciemnością - ignorancji.

Nocny Prześladowca szybko przyswajał sobie stosowną wiedzę, jednakże wciąż pozostawał osobnikiem zamkniętym w sobie milczącym, również w towarzystwie swoich braci. Oddany pod opiekę Fulgrima, Patriarchy Legionu Dzieci Imperatora, zgłębił dokładnie doktryny militarne Adeptus Astartes. Często porównywał Terrę do raju, a jego metabolizm szybko zaadoptował się do całkowicie odmiennego cyklu życia. Stał się duchowym i militarnym dowódcą Władców Nocy, swego genetycznego dziedzictwa, legionu dzieci oczekujących powrotu zaginionego ojca.

W trakcie Wielkiej Krucjaty Nocny Prześladowca zademonstrował niezwykle elastyczny umysł stratega, ajego podwładni pieczołowicie przyswajali sobie nauki dowódcy Legionu. Pomimo perfekcji w prowadzeniu operacji militarnych Curze całkowicie odrzucał elementy negocjacji i porozumienia. Kwestie dyplomacji stanowiły dla niego niepojętą zagadkę, której nie zamierzał zgłębiać. Tendencja do używania represyjnych metod działania szybko rozpowszechniła się wśród oficerów Legionu i wkrótce przestano ją kwestionować. Nocny Prześladowca wielokrotnie wykorzystywał w sytuacjach wymagających jedynie chirurgicznego uderzenia potęgi całego Legionu. Lubił podkreślać swe przekonanie, że unicestwienie przeciwnika w obecności jego popleczników nie tylko rozwiązuje bezpowrotnie problem, ale i umacnia pozycję obrońcy prawa w oczach potencjalnych przestępców. Twierdził też, iż fizyczna prezencja stróża prawa nie jest priorytetowym czynnikiem w wykonywaniu jego obowiązków.

Podczas pierwszych kilku lat władzy Patriarchy nad Legionem jego marines niszczyli wszelkie przejawy herezji z gorliwością łowców czarownic. Nocny Prześladowca stworzył armię efektywnych, pozbawionych poczucia humoru zakonników, dla których zabijanie stało się jeszcze jedną funkcją fizjologiczną. Na samym początku Krucjaty Curze osobiście poprowadził ekspedycję legionistów z zadaniem spacyfikowania lokalnego kultu czczącego bóstwo ziemi i przyrody - i zrównał z powierzchnią ziemi miejscowość, w której zamieszkiwali wyznawcy tego autochtońskiego kultu. Wkrótce potem doszło do incydentu związanego z unicestwieniem za pomocą bomb wirusowych całego kontynentu po odkryciu u jego wybrzeży małej wyspy będącej schronieniem grupy czcicieli Slaanesha. Nocny Prześladowca zachęcał swych podwładnych do ozdabiania pancerzy symboliką śmierci i zniszczenia, mającą jeszcze pogłębić psychologiczny efekt konfrontacji heretyków z legionistami. Uskrzydlone czaszki, krzyczące niemo twarze i inne malowidła pojawiły się na zbrojach Władców Nocy wraz z wypreparowanymi głowami ofiar przytroczonymi do pasów.

Przyjęta taktyka zastraszania okazała się niezwykle skuteczna, a w połączeniu z ponurą reputacją Legionu sama obecność Władców Nocy na orbicie planety wystarczała w zupełności, by jej populacja natychmiast regulowała zaległe podatki, przerywała nielegalne procedery i eliminowała wszystkich obywateli noszących jakiekolwiek ślady deformacji.

Udział w operacjach wojskowych pociągał za sobą straty wśród marines, dlatego Nocny Prześladowca zaczął ściągać do Legionu nowych rekrutów, werbowanych na Nostramo. Patriarcha wiedział doskonale, że jego byli poddani będą wykonywać rozkazy swego pana z bezwzględnym posłuszeństwem i równie gorącym oddaniem dla dobra społecznego jak w trakcie jego rządów na Nostramo. Nocny Prześladowca nie mógł jednak wiedzieć, że po jego abdykacji społeczność planety ponownie pogrążyła się w otchłani degeneracji moralnej i zbrodni. Tylko najbardziej bezwzględni kryminaliści utrzymywali się na szczytach drabiny społecznej i to spośród nich pochodzili nowi aspiranci Legionu, silni mężczyźni o stalowych nerwach i całkowicie amoralnych charakterach. Wśród bladoskórych rekrutów o smoliście czarnych oczach powstawały sekretne sprzysiężenia, zawierano pakty krwi i składano przysięgi lojalności. Incydenty związane z nieuzasadnioną przemocą wobecludności cywilnej narastały z każdą kampanią.

Chociaż syn Imperator odpowiadał wyłącznie przed swoim władcą, inni Patriarchowie zwrócili szybko uwagę na dziwaczne zachowanie brata. Blizny dzieciństwa na Nostramo wyryły głębokie bruzdy w duszy Curze. Spędzając czas wraz z innymi dowódcami Legionów Nocny Prześladowca trzymał się na uboczu, nigdy nie dołączając do zabawy ani nie podzielając ich radości. Często doznawał napadów konwulsji, w których dręczyły go wizje własnej śmierci i bratobójczych wojen z innymi Legionami Adeptus Astartes. Pomimo wysiłków braci nie zdołali oni nawiązać z nim bliższego kontaktu, a wrodzona podejrzliwość Curze rychło przerodziła się w formę ostrej paranoi.


Heretyckie wizje Nocnego Prześladowcy stały się znane po tym, jak udręczony Patriarcha zdobył się na gest szczerości wobec swego dawnego mentora Fulgrima. Curze sądził, że znany ze specyficznych przekonań Patriarcha Dzieci Imperatora zdoła zrozumieć jego obawy. Uważa się, że po jednym z nocnych koszmarów przybyły bratu z pomocą Fulgrim usłyszał z jego ust opowieść o proroczych majakach, w których Curze ginął z rąk Imperatora, jego legioniści toczyli wojny ze swymi dawnymi braćmi, a Nostramo było niszczone światłem przyniesionym na ten świat przez Imperatora.

Fulgrim w zaufaniu podzielił się swą wiedzą z Rogalem Dornem, ten zaś odebrał słowa Nocnego Prześladowcy jako obrazę samego Imperatora. Poniższy fragment archiwalnych zapisków opisuje efekt konfrontacji pomiędzy Curze i Dornem i jaskrawo dowodzi faktu, iż doszło pomiędzy nimi do użycia siły. Incydent zdarzył się podczas bankietu wydanego przez lorda Princepsa Ichaboda Lethrai na cześć udanej pacyfikacji systemu Cheraut w roku 7232826.M29. Manuskrypt zawierający opis zdarzenia przechowywany jest w słoju wypełnionym świętymi olejami i stanowi jedną z najczujniej strzeżonych relikwii Library Sanctus.

"...na kamiennej podłodze leżał, oddychając płytko i urwanie, Rogal Dorn. Jego szaty przesiąknięte były krwią, klatkę piersiową znaczyły głębokie rany. Na piersi olbrzyma klęczał niczym biały gargulec Nocny Prześladowca, jego blada skóra ociekała potem. Dyszał ciężko, a długie włosy przysłaniały mu atramentowe oczy, kiedy odwracał twarz w naszym kierunku. Płakał, jednakże jego rysy wykrzywione były w grymasie dzikiej furii. Emanował w jednakowym stopniu aurą nienawiści i poczucia winy..."

Dalsze związane z tym incydentem wydarzenia nie są dokładnie znane, jednakże uważa się, że Patriarchowie zwołali pośpiesznie naradę, na czas której Nocnego Prześladowcę zamknięto w jego apartamentach. Nie jest też znana decyzja Patriarchów podjęta w trakcie tajemnego zebrania, ale rezultat tragicznie przerwanego bankietu na trwałe wpisał się w historię tamtego mrocznego okresu.


Kiedy wiele godzin później Patriarchowie opuścili salę obrad, stwierdzili, że Nocny Prześladowca zbiegł. Jego straż honorowa została wymordowana do ostatniego człowieka, korytarze, ściany i sufity apartamentów były wysmarowane ludzką krwią i kawałkami strzaskanych kości. Curze dotarł już w tym czasie na flagowy okręt Władców Nocy i nim zdołano zorganizować pościg, statek skoczył w Osnowę.


Gdyby nie nadnaturalne zdolności Patriarchów, wiele jednostek pościgowych przepadłoby na wieki w warpie. Pogoń za wiarołomnym bratem mogła trwać zarówno godziny jak i całe miesiące, brak na ten temat jakichkolwiek zapisków. Jedno jest jednak wiadome: jego bracia nie zdążyli na czas.


Flota Władców Nocy krążyła po orbicie Nostramo, setki luf baterii pokładowych mierzyły w okrytą płaszczem wiecznej ciemności planetę. Kiedy nieliczne okręty lojalistów wychodziły z podprzestrzeni, laserowe lance i miotacze materii flagowego pancernika Władców Nocy otworzyły ogień do Nostramo.

Snopy oślepiającego światła raz po raz przecinały atmosferę planety uderzając w to samo miejsce: nadwerężony punkt adamandytowej skorupy Nostramo będący pozostałością po kraterze wyrytym przez kapsułę Konrada Curze. Lasery Władców Nocy połączyły wszystkie wiązki w jedną gigantyczną lancę energii, która sięgła rdzenia planety i rozsadziła ją od środka przeistaczając w kosmiczny pył.

Herezja Horusa

W rezultacie przerażającej zbrodni Nocny Prześladowca stał się jeszcze podatniejszy na zgubne podszepty Chaosu. Patriarcha przeistoczył się w niebezpieczną istotę pozostawiającą za sobą pas zniszczeń wyryty w ciele Imperium. Kilka cywilizowanych światów zostało unicestwionych bez uzasadnionego powodu, zaś w przypadku innych Nocny Prześladowca rozpoczynał inwazję na pełną skalę w oparciu o wyjątkowo mało wiarygodne zarzuty. Imperialne statki zwiadowcze podążały w ślad za flotą Władców Nocy przesyłając na Terrę zastraszające raporty.

Zbrodnie dokonywane w imię Imperatora stawały się coraz bardziej odrażające. Bluźniercze akty przemocy stanowiły priorytet militarnej doktryny Władców Nocy. Znane od dawna skłonności do sadyzmu zaowocowały psychicznymi skazami w umysłach marines. Noszący ciemne pancerze siłowe legioniści zrezygnowali z bezmyślnych aktów destrukcji na rzecz starannie przemyślanych i zaplanowanych kampanii terroru. Stali się koneserami bólu i rozpaczy, poświęcając całe tygodnie wyłącznie zastraszaniu populacji najechanego świata i delektowaniu się poczuciem własnej potęgi. Coraz częściej napadali na odizolowane od innych systemów planety o niskim poziomie rozwoju cywilizacyjnego, żerując na cierpieniu ludzi niczym upiorne pasożyty.

Nocny Prześladowca nie prowadził już krucjaty w imię Imperatora, którego postrzegał teraz jako słabego hipokrytę niezdolnego uznać prawdziwości jedynych skutecznych metod sprawowania władzy propagowanych przez swego syna. Teraz Patriarcha walczył i mordował w imię śmierci i strachu, doskonale zdając sobie sprawę z morderczego arsenału oddanego pod jego rozkazy. Nocny Prześladowca zmienił się fizycznie w tym okresie: jego wargi zanikły zupełnie, muskularna sylwetka wychudła i zgarbiła się, długie dłonie uległy przemianie w zakrzywione szpony.

Zaniepokojony aktami bezprawia szerzonymi przez syna, Imperator wezwał go do stawienia się przed sąd i wyjaśnienia wszystkich stawianych mu zarzutów. Lecz gdy wydano już stosowny edykt i powolna, ale nieustępliwa ręka imperialnej sprawiedliwości zaczęła sięgać po wiarołomnego Patriarchę, światło dzienne ujrzał akt największej zdrady w dziejach ludzkiej rasy. Horus, pierwszy pośród Patriarchów, zdradził Imperatora i nakłonił kilka Legionów do przejścia na stronę Chaosu. Prawdziwe znaczenie tej rewolty dotarło na Terrę po wydarzeniach na Istvaanie V i misja schwytania Nocnego Prześladowcy została zawieszona z powodu wojny domowej pustoszącą Imperium.

Nocny Prześladowca szybko stanął po stronie Horusa, potwierdzając tym czynem wszystkie stawiane mu zarzuty. Z planety Tsagualsa położonej w głębi Światów Granicznych Władcy Nocy rozpoczęli kampanię diabelskiego zła, która swym okrucieństwem dalece przewyższała ich wcześniejsze zbrodnie. Nie ślubowali lojalności wobec żadnej potęgi ciemności, traktując pakty z bogami Chaosu z pogardą. Szeregi niegdyś dumnego i poważanego Legionu pełne stały się sadystycznych morderców i kryminalistów przysięgających lojalność swemu nowemu panu w zamian za prawo do niczym nieograniczonego bestialstwa. Zamiast służyć Chaosowi, Władcy Nocy postanowili wykorzystać moce ciemności w formie narzędzi. Galaktyka drżała na samo wspomnienie tego Legionu, a zbrodniczy marines powoli i uparcie wycinali sobie krwawą drogę do Terry.

Nawet w chwili upadku rewolty, kiedy wybraniec Mrocznych Bogów leżał pokonany w płonącym wraku swej flagowej barki, Władcy Nocy walczyli z niesłabnącą zaciekłością. Kontynuowali rajdy na terytorium Imperium, zaprzestając jakichkolwiek planowanych operacji strategicznych i oddając się czystej kampanii terroru. Nocny Prześladowca wciąż uczestniczył w działaniach swego Legionu, jednakże widoczne stawały się zmiany w jego usposobieniu i charakterze. Wcześniej działający na zimno i według dokładnie skalkulowanych wytycznych, Władcy Nocy przeistoczyli się teraz w szaleńców uderzających z furią zdradzającą samodestruktywne zapędy. Być może Nocny Prześladowca wiedział, że jednym z ostatnich rozkazów Imperatora był wyrok śmierci na syna, którego wykonanie zlecono zabójcom świątyni Callidus. Ponad połowa agentów tej formacji została oddelegowana do poszukiwań Konrada Curze.

Ostatnie słowa Nocnego Prześladowcy stanowią jedną z największych zagadek imperialnej historii. Podejrzewa się, że zabójczyni M'Shen umyślnie została dopuszczona do pilnie strzeżonego pałacu Patriarchy na Tsagualsie, groteskowej budowli wzniesionej z żywych ciał. Spodziewająca się konfrontacji ze strażą przyboczną Patriarchy zabójczyni przemierzała ku swemu zdumieniu całkowicie puste korytarze i komnaty zbudowane z ludzkich kości i tkanki mięśniowej. Rejestrator wizualny wbudowany niegdyś w kombinezon M'Shen, a obecnie przechowywany jako relikwia w jednym z tajnych sanktuariów świątyni Callidus, przechował w pamięci zapis video spotkania zdegenerowanego Patriarchy i anioła zemsty.

Nocny Prześladowca siedział w bezruchu na wielkim tronie wykonanym ze stopionych ludzkich kości, u jego nagich stóp rozpościerał się dywan sporządzony z wykrzywionych w grymasie cierpienia twarzy ofiar. Aura szaleństwa i nienawiści emanująca z postaci heretyka zdawała się promieniować nawet z odtwarzaczy rejestru video podczas jego późniejszych analiz. M'Shen przestała się skradać widząc, jak Patriarcha podnosi swą głowę w jej kierunku. Nastała długa chwila całkowitej ciszy. Potem, z wyraźnym bólem w głosie, Nocny Prześladowca zaczął mówić:

"Twoja obecność nie jest dla mnie zaskoczeniem, zabójco. Wiedziałem o tobie w chwili, gdy twój statek wleciał na terytorium Światów Granicznych. Dlaczego cię nie zabiłem ? Twoja misja jest ucieleśnieniem wszystkiego, czego w życiu dokonałem i w co wierzyłem. Karałem tych, którzy zbłądzili, tak jak twój fałszywy Imperator chce ukarać teraz mnie. Śmierć jest niczym wobec kary."

Zapis video rozmywa się w tym momencie. M'Shen skoczyła do przodu i ostatnim zarejestrowanym obrazem na nośniku danych są czarne nieprzeniknione oczy płonące gorączką szaleństwa oraz uśmiech na pozbawionych warg ustach Patriarchy.

Świat macierzysty

Nostramo było mroczną, posępną planetą okrytą płaszczem wiecznej nocy - rezultatem skażenia środowska naturalnego przemysłowymi wyziewami. Pięć głównych metropolii, od Nostramo Prime po Nostramo Quintus, funkcjonowało jako samowystarczalne miasta. Specyficzny ruch Teneboru, księżyca Nostramo, stale sytuował mniejsze ciało niebieskie pomiędzy planetą, a ogrzewającym je umierającym słońcem, przez co mieszkańcy otrzymywali ekwiwalent terrańskiej nocy w środku nostramańskiego lata. Fizjologia kolonistów planety pozostawała zbliżona do wzorców ludzkiego gatunku z Segmentum Solar (zgodnie z opracowaniami mistrza-genetora Ratifera), z jednym wyjątkiem: oczy mieszkańców Nostramo nie miały tęczówek, składały się wyłącznie z powiększonych źrenic. Ich skóra była niezwykle biała i często przechodziła w stadium albinizmu.

Geologia Nostramo stanowiła bezcenny ewenement ze względu na niezwykle bogate złoża adamantium. Pokłady surowców mineralnych stanowiły główny towar eksportowy do okolicznych systemów. Efektem ubocznym tej anomalii geologicznej był bardzo niestabilny rdzeń planety, co ułatwiło Patriarsze jej zniszczenie. Po śmierci Nocnego Prześladowcy Władcy Nocy stali się jednym z wielu rebelianckich Legionów stacjonujących w Oku Terroru. Prawdopodobnie znaleźli sobie demoniczny świat, który obrali za nową siedzibę, brak jednak precyzyjnych informacji na ten temat.


Doktryny militarne

Władcy Nocy umiejętnie przyswoili sobie modus operandi swego Patriarchy, czerpiąc satysfakcję ze strachu i zmieszania wśród przeciwników. Częstą praktyką legionistów jest przechwytywanie w pierwszej kolejności centrów komunikacyjnych planety i emisja przekazów audiovideo zawierających sceny mordów na pochwyconych jeńcach. Niezmiernie rzadko Władcy Nocy decydują się na konfrontację z równym sobie przeciwnikiem, zdecydowanie preferują ataki na ludność cywilną. Nigdy nie okazują miłosierdzia, są całkowicie wyzuci z ludzkich uczuć. Każda propozycja kapitulacji przed tymi mordercami spotyka się wyłącznie z bolesną i powolną śmiercią.

Legion Nocnego Prześladowcy nie prowadzi żadnej świętej krucjaty, nie czczi bogów nakazujących szerzyć im śmierć i grozę. Marines ci nie posiadają też żadnego kodeksu honorowego, zerodowanego przed wiekami poprzez wcielanie w szeregi Legionu zwykłych kryminalistów. Władcy Nocy są mistrzami infiltracji i kamuflażu. Swoje umiejętności wykorzystują do amoralnych gier polegających na dręczeniu przerażonych ofiar przed ich eksterminacją. Jeszcze przed przejściem na stronę Chaosu często zdobili swe pancerze insygniami kojarzącymi się ze śmiercią. Władcy Nocy świadomi są faktu, iż strach jest równie potężną bronią jak bolter czy łańcuchowy miecz. Znając skłonności buntowników do polowania na bezbronne ofiary, w pełni opancerzony marine tego Legionu potrafi poradzić sobie z każdym napadniętym z zaskoczenia przeciwnikiem.


Wierzenia

Władcy Nocy nie faworyzują żadnej z potęg Chaosu, wykorzystując je w formie narzędzi stosownie do potrzeb. Równie często można ich ujrzeć walczących u boku Marines Zarazy jak i zakonników Tysiąca Synów. Wiadomo jednak, że Władcy Nocy nie darzą szacunkiem żadnych form wiary religijnej, pogardzając w równym stopniu czcicielami Boga Krwi co wyznawcami imperialnego Credo. Jedyne wartości przemawiające do ich skorumpowanych umysłów to potęga i bogactwo materialne.

Badania prowadzone nad heretyckimi marines pozwalają wysnuć wniosek, iż to żądza krwi jest motorem napędowym Władców Nocy. Czerpią autentyczną przyjemność z mordowania bezbronnych jeńców, w szczególności dzieci i osób chorych lub zbyt przerażonych, by im stawić czoła. Pewne jest, że nie walczą dla dreszczu bitewnych emocji, gdyż armia Władców Nocy wykorzystuje wszelkie sztuczki pozwalające uniknąć otwartej konfrontacji z przeciwnikiem. Być może doktryna ta jest dziedzictwem pierwszych legionistów, członków organizacji przestępczych z Nostramo wyznających zasadność wyzysku słabszych przez silniejszych.

Genotyp

Matryce genetyczne Władców Nocy są zaskakująco czyste. Spośród wszystkich zbuntowanych marines ten Legion najrzadziej ulega mutacjom, być może dzięki rygorystycznemu ograniczaniu bliższych kontaktów z poszczególnymi mocami Chaosu. Chociaż wszyscy Władcy posiadają atramentowoczarne oczy i bladą skórę, prawdziwe dziedzictwo Nocnego Prześladowcy ma charakter psychologiczny. Obdarzeni zostali skłonnościami do paranoi i samozniszczenia, a ich czarownicy często ulegają napadom konwulsji, podczas których doświadczają proroczych wizji. Powiada się, że Nocny Prześladowca posiadał dar dostrzegania jedynie najgorszych wersji wydarzeń mających się dopiero rozegrać i piętno to dotknęło również jego podwładnych.

Okrzyk bitewny

"Przybyliśmy po ciebie !"
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 16:07

Blood Angels


Opracował: Krzysztof Bujara
+moje dodatki

Kolorystyka:
[ obraz zewnętrzny ]


Nazwa: Blood Angels

Numer Ledionu: IX

Patriarcha: Sanguinius

Aktualny mistrz zakonu: Dante

Świat macierzysty Baal

Znane zakony sukcesorskie: Angels Encarmine, Angels Sanguine, Angels Vermillion,
Flesh Tearers, Blood Drinkers, Flesh Eaters, Lamenters, Blood Legion, Blood Swords, Red Wings

Model organizacyjny Zakon stosuje sie do zaleceń Codexu Astartes ale ze pewnymi odstępstwami z uwagi na piętno tego zakonu


Jednym z wyjątkowo heretyckich, ale często słyszanych pomówień jest teoria o skażeniu Patriarchów esencją Chaosu jeszcze w wieku niemowlęcym. Historycy uważają zgodnie, że protoplasci Adeptus Astartes zostali we wczesnym okresie rozwoju uprowadzeni z komór kriogenicznych przez moce ciemności. Jedni badacze twierdzą, że noworodki były do chwili rychłego powrotu ekranowane mentalną tarczą Imperatora, inni dowodzą, iż mali Patriarchowie z własnej woli porzucili bezpieczną Terrę i udali się na krańce galaktyki. Bez wątpienia Chaos dążył do całkowitego wyeliminowania zagrożenia ze strony projektu "Patriarcha" i choć plany te nie zostały do końca zrealizowane, kilka noworodków uległo subtelnym zmianom psychofizycznym.

Mieszkańcy Baala i jego dwóch księżyców nigdy nie osiągnęli poziomu rozwoju cywilizacyjnego nakazującego gromadzić informacje w formie pisemnej. Tradycja ustnego przekazywania wierzeń i legend pozwala jednak ustalić okoliczności adopcji malutkiego Sanguiniusa przez baalijski szczep zwany Krwią. Mity mówią, że już w chwili odnalezienia dziecka w miejscu zwanym obecnie Upadkiem Anioła, posiadało ono niewielkie skrzydełka. Nie bez powodu autochtoni uznali małego Patriarchę za istotę anielską, zarówno w aspekcie fizycznym jak i duchowym.

Wiele pieśni i przekazów słownych plemienia zostało spisanych przez Librarianów Krwawych Aniołów i są teraz przechowywane z wyjątkową dbałością w najbardziej strzeżonych świątyniach-bibliotekach zakonu. Zapiski te nie zawierają żadnych informacji o losach plemienia Krwi przed odnalezieniem Sanguiniusa. Należy przypuszczać, że należało ono do typowych szczepów zamieszkujących Baal Secundus, grup zdegenerowanych chorych ludzi próbujących wieść nędzną egzystencję na swym zniszczonym świecie. Baal Secundus posiada stopień skażenia radioaktywnego zdolny uszkodzić kod DNA człowieka w przeciągu kilku sekund. Nie powinien zatem dziwić fakt, iż członkowie plemienia uznali znalezionego na skałach cherubinka o śnieżnobiałych skrzydełkach za mutanta. Wielu z nich optowało za uśmierceniem podrzutka i chociaż taka bluźniercza sugestia może dziś budzić grozę, należy pamiętać, iż w tamtych czasach mieszkańcy Baala byli prymitywnymi barbarzyńcami. Niemniej jednak wszyscy czuli wyraźnie aurę otaczającą dziecko, perfekcyjne pod każdym względem i doskonałe w stosunku do swoich mimowolnych opiekunów.

Chociaż szczegóły dzieciństwa Sanguiniusa zaginęły w mroku niepamięci, pewne informacje można znaleźć w ustnych przekazach tubylców. Powiada się, że po trzech tygodniach od chwili znalezienia chłopiec urósł do rozmiarów kilkuletniego dziecka i swobodnie poruszał się poza obozowiskiem plemienia. Kiedy przestraszeni nieobecnością znajdy opiekunowie wytropili go, chłopiec wchodził właśnie do nory baalijskiego ognistego skorpiona, drapieżnika sięgającego trzech metrów wzrostu po wspięciu się na tylne odnóża. Pomimo uderzeń zatrutego żądła zdolnego wypalić zwykłego człowieka od środka w ciągu sekund chłopiec zabił atakującego go skorpiona. Plemię jadło do syta tej nocy.

Podobnie jak pozostali Patriarchowie, Sanguinius rósł w niezwykłym tempie, powiększały się też jego skrzydła. Pióra były nieskazitelnie białe i czyste, niczym upierzenie łabędzia, ale zarazem i niezwykle mocne. Potrafiły unosić Sanguiniusa ponad rozpalonymi piaskami pustyń, budząc podziw i grozę istot przemierzających skażone wydmy.

Rok po pojawieniu się w miejscu Upadku Anioła Sanguinius był już wyższy od największego Baality. Budził zachwyt perfekcyjną budową ciała, a wielu nie potrafiło wręcz spojrzeć w jego piękną twarz. Potrafił wędrować godzinami w promieniach słońca podczas, gdy jego towarzysze uginali się pod ciężarem swych skafandrów antyradiacyjnych. Miażdżył skały ciosem pięści, ujarzmiał dzikie bestie samym spojrzeniem, szybował wysoko w przestworzach obserwując świat z perspektywy boga. Szczep bogacił się i rósł w potęgę pod władzą młodego Patriarchy.

Zbiór baalijskich mitów zebranych przez Hyriontericusa Lucidio (2342345M33) jest pieczołowicie strzeżonym przez zakonników reliktem i właśnie stamtąd pochodzi poniższy fragment opowieści starszego szczepu Imrait'il'thaxa:

"Tamci, kanibale i mutanci, przewyższali nas po stokroć liczebnie. Ostre języki zwisały z ich paszczęk, wyłupiaste ślepia świeciły chorobliwie, szponiaste dłonie ściskały zardzewiałe miecze. Zrozumieliśmy, że stoimy właśnie w obliczu śmierci. I wtedy Anioł rozpoczął swe żniwa.

On, jedyny Czysty, chciał nas uchronić przed krzywdą. Ogarnęła go wściekłość, wpierw stał się białą oślepiającą istotą, potem przybrał barwy przerażającej czerwieni. Jego oczy zdawały się płonąć, stąpał w aurze jaskrawego blasku zniszczenia i śmierci. Z zachwytem patrzyliśmy na ten morderczy taniec. A potem nie było już mutantów, tylko cisza i On, stojący przed nami w milczeniu".

Sanguinius szybko piął się po szczeblach społecznej hierarchii Baal Secundus i zjednoczone pod jego rozkazami szczepy ludzi czystej krwi zaczęły zwyciężać nad grasującymi po pustkowiach planety mutantami. Wojna została wygrana pomimo przewagi liczebnej nieprzyjaciela, co zawdzięcza się w dużej mierze talentom militarnym Sanguiniusa i jego charyzmie. Wkrótce potem Patriarcha w naturalny sposób zaczął być postrzegany za istotę boską przez wielbiące go tłumy, przekonane o rychłym nadejściu życia w ziemskim raju.

Czas szybko mijał i kiedy Imperator dotarł w końcu na Baal, jego zaginiony syn zasiadał już na czele Konklawy Krwi. Władca ludzkości natychmiast rozpoznał w charyzmatycznym przywódcy Baalijczyków jednego z Patriarchów, udał się zatem na powierzchnię planety w towarzystwie znamienitej świty.

Uwaga: w tym miejscu imperialni historycy przestają opierać się na mitach autochtonów, gdyż wyprawa Imperatora została pieczołowicie opisana przez podróżujących wraz z nim kronikarzy. Z tych właśnie zapisków wiemy, iż Imperator spotkał się ze swym synem w monumentalnym amfiteatrze naturalnego pochodzenia powstałym wskutek erupcji wulkanicznych u podstaw Mount Seraph. Obrady Konklawy odbywały się w obecności dziesiątek tysięcy Baalijczyków czystej krwi. Imperator stał w tłumie wyróżniając się pośród tubylcami dzięki swej złotej zbroi, wiedział jednak, że ich zniszczone ubiory okrywają ludzi godnych miana wojowników. Sanguinius wygłosił orędzie, które zapadło głęboko w serce każdego słuchacza, dając członkom zjednoczonych szczepów nadzieję na szczęśliwą przyszłość. Słysząc jego słowa, Imperator zyskał ostatecznie pewność, że przywódca Krwi jest jego utraconym synem.

Sanguinius natychmiast rozpoznał w obcym przybyszu ojca. Niektórzy historycy twierdzą, jako Patriarcha posiadał zdolności paramentalne pozwalające przewidywać w ograniczonym stopniu przyszłość, dzięki czemu wiedział już wcześniej o wizycie swego stwórcy. Upadł na kolana przed władcą ludzkości, a kryształowe łzy pociekły mu po policzkach. W miejscach, gdzie skapywały na ziemię, na skałach Baala wyrastały alabastrowe kwiaty. Imperator pomógł synowi powstać i razem spojrzeli na morze ludzkich twarzy, zaskoczonych, ale i dumnych - twarzy ludzi silnych i prawych. Tak pod gorącym słońcem Baala narodziły się Krwawe Anioły.

Anioły Krwi

Kroniki mówią, że Imperator wyselekcjonował grupę najlepszych wojowników Sanguiniusa i zabrał ich ze sobą tworząc nowy Legion Kosmicznych Marines. Wybrańcy zostali poddani specjalistycznej operacji połączonej z wszczepieniem fragmentów DNA Patriarchy. Wojownicy pozostawieni na Baalu Secundus otrzymali świętą misję strzeżenia ludzkiego gatunku na tej nieprzyjaznej planecie i dbania o wychowywanie kolejnych generacji wojowników znających imperialne Credo. W efekcie ich pracy Anioły po dziś dzień rekrutują swych aspirantów na księżycach Baala. Chcący udowodnić swą wartość ochotnicy muszą brać udział w morderczych grach i turniejach, walcząc ze sobą oraz wrogim otoczeniem. Zwyczaje te wprowadzono wkrótce po utworzeniu Legionu i trwają w niezmienionej formie do dziś. Turnieje urządza się raz na pięćdziesiąt lat, a ich rozpoczęcie wieszczą przelatujące nad osadami Thunderhawki. Aspiranci muszą dostać się do miejsca zmagań na własną rękę, co oznacza konieczność pokonania setek mil pustyń, skoki z górskich klifów na Skrzydłach Aniołów (konstrukcji ze skóry i drewna przypominającej lotnię), przeprawę przez kaniony pełne ognistych skorpionów oraz Wodopoja - płynnej formy życia wysysającej wilgoć z każdej żywej ofiary. Wyprażone słońcem szczątki aspirantów uśmierconych przez okrutną naturę znaczą trasy marszu ochotników. Po dotarciu do miejsca igrzysk przyszli rekruci rozpoczynają walki gladiatorów przywodzące na myśl swą skalą turnieje organizowane w Ultramarze. Tylko najlepsi wojownicy uchodzą z nich z życiem. Kiedy wskutek selekcji spośród ochotników zostaje wyodrębniona grupa około pięćdziesięciu mężczyzn, wchodzą oni na pokłady Thunderhawków i odlatują, by uczestniczyć w następnym etapie werbunku. Pozostali ochotnicy wracają do swych społeczności lub strzegą miejsca igrzysk do czasu następnego turnieju.

Wybrani aspiranci przewożeni są do monastyru Aniołów na Baalu, gdzie oglądają cuda odbierające im dech i mowę. Kiedy maszerują przed frontem swych przyszłych braci i towarzyszy broni, po raz pierwszy w pełni świadomi są ogromu różnic pomiędzy sobą i Marines. Skażony klimat księżyców Baala wywiera negatywny efekt na mieszkańców tych ciał niebieskich. Wielu aspirantów nosi skazy dotychczasowego życia, konsekwencje śmiercionośnego pocałunku radioaktywności. Są często zdeformowani, karłowaci lub niedożywieni, o skórze pokrytej plamami i naroślami. Stojący przy nich Marines stanowią jaskrawy kontrast i ideał piękna dzięki swym potężnym sylwetkom, gładkiej skórze, śnieżnobiałym zębom.

Aspiranci trafiają do Wielkiej Kaplicy, gdzie przez trzy noce i dni bez ustanku odbywają czuwanie. Niektórzy pomimo heroicznych wysiłków usypiają - usuwa się ich z kaplicy i nikt nie wie, jaki spotyka ich los. Dostatecznie wytrwali doczekują chwili, w której kapłani Sanguiniusa wstępują do kaplicy. Ci otaczani głębokim szacunkiem Marines pełnią rolę apotekariuszy zakonu, ale w przypadku Krwawych Aniołów noszą w sobie dodatkowe posłannictwo. Oficerowie ci strzegą krwi samego Sanguiniusa, podawanej aspirantom w małych pucharach po zakończeniu czuwania. Wypity specyfik wprawia rekrutów w stan śmierci klinicznej, podczas której przenoszeni są do Apothecarionu celem chirurgicznego wszczepienia organów progenoidalnych. Po udanej operacji pacjenci trafiają do Auli Sarkofagów. Śpiewający Credo Vitae serwitorzy umieszczają wewnątrz tej gigantycznej katedry ciała uśpionych ochotników, skrywając je w złotych sarkofagach dwukrotnie większych od normalnego mężczyzny. Pacjenci podłączeni zostają do systemów podtrzymywania życia i płyty sarkofagów pieczętuje się pozostawiając je zamknięte na okres jednego roku.


Wielu rekrutów umiera w trakcie tego etapu werbunku. Organizmy niektórych odrzucają progenoidy jako ciało obce - ich losu lepiej nie opisywać. Pozostali rosną szybko powiększając swe proporcje, chociaż czasami zdarza się, że aspirant powraca ze śpiączki przed czasem i egzystuje w klaustrofobicznej ciemności sarkofagu do chwili zerwania pieczęci, przeistaczając się w katatonika lub szaleńca.


Jeśli proces unifikacji DNA ochotników i progenoidów przebiega pomyślnie, ich organizmy nabierają masy mięśniowej, a dodatkowe organy stopniowo rozpoczynają pracę. Znajdujący się w śpiączce aspiranci są w międzyczasie dręczeni dziwnymi snami zawierającymi wspomnienia samego Sanguiniusa. W ten sposób esencja Patriarchy przenika umysły jego sukcesorów, odciskając wieczne piętno na ich osobowości i w pamięci.

Kiedy aspiranci opuszczają w końcu sarkofagi, w niczym nie przypominają mężczyzn sprzed roku, wybrańców przywiezionych z Baala Secundus. Są wysocy i masywnie zbudowani, ich ciała emanują charakterystyczną urodą boskiego ojca, zmysły mają niezwykle wrażliwe i wyostrzone. W ten sposób kończą pierwszy krok na długiej drodze do miana Kosmicznego Marine.

Herezja Horusa

Potworne doświadczenia Herezji Horusa odcisnęły wyjątkowo okrutne piętno na zakonie Krwawych Aniołów i obdarzyły jego braci tragicznym przekleństwem ciągnącym się nieprzerwanie od tysięcy lat. Marszałek wojny Horus, najbardziej zaufany i kochany syn Imperatora, stanął po stronie Chaosu i wbił sztylet zdrady głęboko w serce mocarstwa. Skorumpowany przez mrocznych bogów Patriarcha zdołał przeciągnąć na swoją stronę kilku braci, przekonując ich do zbrojnego wystąpienia przeciwko własnemu ojcu. W rezultacie działań wojennych Legiony Horusa dotarły na Terrę i przystąpiły do oblężenia Pałacu Imperatora. Kosmiczni Marines walczyli pomiędzy sobą, zdrajcy i lojaliści. Chaos zdawał się wszechobecny, a potęga marszałka wojny nieograniczona - Mroczni Bogowie obdarzyli go potężnymi łaskami w zamian za nieśmiertelną duszę.

Sanguinius został uwieczniony na przepięknym witrażu wybudowanym w Sanctus Praetoria Imperator w chwili, gdy walczył z demonami zdolnymi za pomocą jednego słowa zniszczyć umysły największych bohaterów ludzkości. W pojedynkę utrzymał czarne hordy próbujące dostać się do Pałacu Wewnętrznego. Po dziś dzień czczona jest pamięć Krwawych Aniołów walczących w obronie portu kosmicznego Wiecznej Ściany. Chociaż setki braci zakonnych zginęły, przerzedzili oni na nieprawdopodobną skalę najeźdźców. Wielu opowiadało potem o jaskrawym świetle iluminującym pancerze siłowe zakonników i Patriarsze walczącym w powietrzu ponad ich głowami, ścinającym demonicznych przeciwników za pomocą ognistego miecza. Na flagowej barce Horusa Sanguinius spełnił swą największą powinność wobec Imperatora.

Uśpiony wizją rychłego zwycięstwa, Horus obserwował postępy inwazji z mostka swego okrętu flagowego. Zdrajca chciał wpierw posmakować tryumfu, rzucić złamanego Imperatora na kolana. Kiedy jego słudzy przełamali linie obrony pałacowej i wdarli się w labirynt korytarzy gigantycznego kompleksu, Horus podniósł pola siłowe osłaniające jego okręt. Imperator natychmiast wykorzystał tę łaskę losu (kronikarze podejrzewają czasami, że była to zamierzona prowokacja ze strony Horusa), aby teleportować się na pokład barki. Sanguinius towarzyszył ojcu.

Powiada się, że Patriarcha Krwawych Aniołów obdarzony był zdolnością widzenia przyszłości. Jeśli to była prawda, musiał wiedzieć o pisanym mu losie, jednakże w żaden sposób wiedza ta nie osłabiła jego determinacji. Nie wiadomo, czy jego postępowanie zrodziło się z fatalizmu czy też niezłomnej lojalności wobec Imperatora, jednakże historyczne debaty na ten temat nie mają dla Krwawych Aniołów żadnego znaczenia. Ich ojciec wszedł w paszczę lwa, bo nakazywały mu to honor i poczucie obowiązku.

Krwawe Anioły znają dobrze los swego Patriarchy. Jego śmierć odcisnęła się piętnem w duszy każdego z nich i często śnią wizje przedstawiające ostatnie chwile życia skrzydlatego ojca. Te zakodowane w organach progenoidalnych wspomnienia są tak silne, że w wielu przypadkach wywołują u zakonników stan skrajnego wzburzenia zwany Czarną Furią. Im Krwawy Anioł jest starszy i nabiera bitewnego doświadczenia, tym staje się podatniejszy na atak Czarnej Furii. Kapelan Lestrallio, wielki męczennik zakonu, prześledził doznania ogarniętych transem braci podczas eksperymentu przeprowadzonego w rzadkim okresie pokoju. Procedura Lestrallia zaleca Marine udanie się do Apothecarionu natychmiast po rozpoznaniu u siebie pierwszych oznak Czarnej Furii (o ile w pobliżu nie znajdują się przeciwnicy, których zakonnik nie mógłby unicestwić szukając jednocześnie w własnej śmierci wybawienia od nieuchronnych cierpień). Pacjent zostaje spętany i zakuty w adamantium -często kosztem życia wielu serwitorów - po czym nakłania się go do opowiadania przeżyć towarzyszących coraz silniejszym nawrotom Furii. Za każdym razem wizje oszalałych Aniołów opowiadają o ostatnich chwilach Sanguiniusa w głębi flagowego okrętu Horusa.

Poniższy zapis przedstawia przekaz słowny samego Lestrallio, zarejestrowany przez serwitora w 2432053.M36. Jest najdłuższym dokumentem tego typu, co należy zawdzięczać wyjątkowo żelaznej woli kapelana.

"Jest ciemno... aagh! To pali ! Odór jest tak silny... ten smród... zgnilizna, rozkład i zgnilizna... jest gorąco. Słyszę świst moich piór, trzepoczących w powietrzu, starających się nie dotknąć żadnej ze ścian, ścian... to jest piekło... ciernie, kolce wyrastające z miękkiej tkanki (pacjent wpada w silne drgawki, krzyczy niezrozumiale) Co to... Co to ?! Tak szybkie ! Aaaaah ! Za Imperatora ! Umieraj ! UMIERAJ ! (pacjent cichnie, mamrocze coś, prawdopodobnie modlitwę) Gdzie on jest, gdzie on jest, nie zdołasz mnie zatrzymać, pomiocie Chaosu ! AAAGH ! (pacjent doznaje ponownych spazmów, zagryza usta) Płoń ! Płoń ! Palcie się wszyscy... ściany, to nie są ściany, to tunele z mięsa, zgniłego mięsa, uginającego się pod stopami, ten smród... (pacjent krzyczy, potem milknie) Znajdę cię, zdrajco (sześć sekund później pacjent otwiera szeroko oczy) Wyzywam cię, zdrajco ! Staw mi czoła ! Za Imperatora ! ZA IMPERATORA !".

W tym momencie organizm kapelana Lestrallio wstrzymał procesy życiowe wskutek ciężkiego wstrząsu fizjologicznego. Śmierć zakonnego oficera nastąpiła w podobny sposób jak w przypadku pozostałych chorych braci.

Ze strzępków zeznań szalonych Aniołów apotekariusze zdołali odtworzyć przebieg wydarzeń na pokładzie barki Horusa. Marszałek wojny zabił Sanguiniusa za pomocą mocy psychicznych, nie potrafiąc - w mniemaniu Krwawych Aniołów - sprostać bratu w walce wręcz. Horus, w swym potwornym zezwierzęceniu i okrucieństwie, podarował Skrzydlatemu Aniołowi najgorszą śmierć i echo tego psionicznego mordu rozeszło się nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie, rezonując po dziś dzień w duszach Krwawych Aniołów. Poświęcenie Sanguiniusa zajęło uwagę Horusa dostatecznie długo, aby Imperator zdołał odnaleźć zdradzieckiego syna. Cierpienia zadane Patriarsze Aniołów okazały się tak potworne, iż wryły się w pamięć dziedziczną zakonu przechowywaną w jego genotypie. Tak oto na zakonników spadło tragiczne przekleństwo, które już na zawsze miało stanowić przyczynę ich bólu i obaw.

Świat macierzysty


W zamierzchłych czasach Baal i jego księżyce posiadały klimat zbliżony do ziemskiego. Kilka ekspedycji Exploratorów, wyposażonych w skafandry ochronne i urządzenia pomiarowe, zdołało przeprowadzić na księżycach szczegółowe badania. Ustalono, że Baal zawsze był światem pustynnym, jednakże jego satelity stanowiły niegdyś rajskie siedliska kolonistów. Powierzchnia Baala poznaczona jest starożytnymi ruinami i monumentalnymi budowlami wymagającymi niezwykłego nakładu środków oraz czasu na wzniesienie. Niektóre obiekty to posągi nieznanych bogów wykute w naturalnych masywach skalnych, inne stanowią zagadkę. Dzięki tym odkryciom ludzie zdołali odtworzyć przypuszczalny przebieg kolonizacji Baala.

Wciąż nie wiadomo, co stało się przyczyną przerwania idylli pierwszych kolonistów, a kwestia ta budzi wśród historyków powszechną konsternację. Kataklizm zbrojnego konfliktu zmienił na zawsze oblicze Baala pod koniec Mrocznej Ery Technologii. Znaleziono ślady użycia broni biologicznych i nuklearnych, zwłaszcza tych drugich (co tłumaczy poziom skażenia radioaktywnego księżyców Baala). Morza zmieniły się w zatrute zbiorniki szlamu, pokryte grubą warstwą pyłu. Ludzie musieli w tamtych czasach umierać milionami, w jakiś jednak sposób ludzkość przetrwała. Populacja kolonistów uległa przemianie w społeczność koczowników i złodziei, żerujących na szczątkach potężnej cywilizacji. Nie mając dostępu do powszechnie obecnie używanych skafandrów wielu musiało w następujących po wojnie latach umierać w wyniku skażenia radioaktywnego, głodu i wycieńczenia organizmów. Niektórzy badacze twierdzą, iż część społeczności zdegenerowała się z biegiem czasu w istoty uprawiające kanibalizm. Efekty uboczne stosowania broni nuklearnych są widoczne po dziś dzień wśród autochtonów. Wielu z nich uległo przemianie w pozbawionych wszelkich barier moralnych mutantów, bluźniercze parodie pierwszych mieszkańców Baala. Dezintegracja cywilizowanego społeczeństwa została uwieczniona na skalnych rysunkach w kompleksie jaskiń Lasquo, gdzie można ujrzeć malowidła przedstawiające mutantów mordujących swych bardziej ludzkich towarzyszy.

Pomimo powszechnej degeneracji kolonistów część Baalijczyków zdołała oprzeć się erozji moralnej i fizycznej. Utworzyli oni pustynne szczepy podobne do tego, który adoptował małego Sanguiniusa. Nowa, dzika kultura wyewoluowała na gruzach dawnej cywilizacji. Plemię wymagało całkowitej lojalności i poświęcenia, inni ludzie i mutanci postrzegani byli za wrogów. Baalijczycy stali się nomadami grabiącymi ruiny dawnych miast w poszukiwaniu reliktów przeszłości. Sojusze i porozumienia między szczepami ulegały nieustannym zmianom, śmierć szła w ślad za słabymi i powolnymi. Będące niegdyś rajem księżyce zmieniły się teraz w piekło. Kilka ocalałych skupisk ludzi musiało nieustannie walczyć o przetrwanie i zdawać się mogło, że tylko kwestia czasu dzieli ludzki gatunek od eksterminacji, od chwili, w której na pustyniach księżyców rządzić mieli już tylko mutanci. Wtedy jednak nastąpił cud i przybycie Sanguiniusa przywróciło autochtonom nadzieję na powrót do lepszego życia.

Organizacja zakonu

Chociaż Krwawe Anioły zaadoptowały schemat organizacyjny zakonu zalecany przez Codex Astartes, istnieje kilka jego modyfikacji specyficznych dla tej właśnie formacji Adeptus Astartes. Anioły posiadają kilka specyficznych jednostek nie spotykanych w innych zakonach (z wyjątkiem zakonów sukcesorskich takich jak Anioły Vermillionu, Anioły Sanguine, Anioły Encarmine, Krwiopijcy i Rozdzieracze. Warto też zauważyć, że zakon Krwiopijców (Blood Drinkers SMC) stosuje heraldykę i znakowanie zalecane przez Codex Astartes, a nie tradycje Krwawych Aniołów, spełniając normy narzucone przez Ultramarines). Najbardziej godną zauważenia cechą zakonu jest znaczna liczba braci specjalizujących się w walce bezpośredniej. Przywilej wstąpienia do oddziałów szturmowych jest marzeniem każdego Anioła, gdyż właśnie poprzez walkę wręcz zakonnicy ci mogą w pełni stłumić koszmarne wspomnienia zamierzchłej przeszłości. Nawet członkowie drużyn broni ciężkiej, mający na polu bitwy zapewniać wsparcie reszcie towarzyszy, potrafią porzucić swe pozycje, aby zewrzeć się z wrogiem w walce wręcz (patrz: Masakra na Trachesai, 230.M34).

Członkowie Pierwszej Kompanii nie korzystający z pancerzy terminatorskich walczą zazwyczaj w drużynach szturmowych, a nie taktycznych, jak jest to przyjęte w innych zakonach. Cała Ósma Kompania jest poświęcona tylko i wyłącznie szkoleniu specjalistów od walki bezpośredniej. Marines nie posiadający plecaków odrzutowych często korzystają z motocykli i Land Speederów. Dziesiąta Kompania, zwiadowcza, znana jest z wyjątkowo agresywnych aspirantów, którzy wykorzystują każdą okazję do przeniknięcia na tyły wroga i skoczenia mu do gardeł. Pozostałe kompanie Krwawych Aniołów stosują się do wymogów Codex Astartes, chociaż wiele transporterów opancerzonych poddawanych jest modyfikacjom polegającym na podrasowywaniu napędu (przeróbki takie, nieautoryzowane w materiałach Rhino STC, bez wątpienia posiadają szereg efektów ubocznych). Poszczególne rodzaje drużyn identyfikowane są po kolorze hełmów: taktyczni noszą czerwone hełmy, Dewastatorzy niebieskie, szturmowcy żółte.

Wyższe szczeble hierarchii zakonnej posiadają kilka specyficznych funkcji niespotykanych w innych formacjach Adeptus Astartes. Należą do nich kapłani Sanguiniusa, strażnicy świętej krwi Skrzydlatego Ojca i lekarze polowi wykonujący w ogniu walki zbawienne transfuzji krwi rannym braciom. Innym wyjątkiem od zasad Codex Astartes są drużyny Gwardii Honorowej, elitarnej grupy żołnierzy zakonnych stanowiących straż przyboczną najwyższych rangą oficerów Krwawych Aniołów. Członkowie tej prestiżowej jednostki rozpoznawani są po złotych hełmach.

Krwawe Anioły znane są z własnej wersji Dreadnoughta zwanej Furioso i stworzonej przez zbrojmistrzów zakonu tysiące lat temu w celu zaspokojenia nienasyconej żądzy krwi u braci uwięzionych na zawsze w zimnym mroku sarkofagów. Dwa potężne energetyczne szpony Furioso stanowią śmiertelnie niebezpieczną broń i znane są przypadki rozprucia za ich pomocą nawet adamandytowego pancerza Land Raidera.

Ostatnią jednostką specjalną Krwawych Aniołów jest oddział złożony z braci zakonnych chorujących na Czarną Furię. Nieszczęśnicy ci wcielani są do Kompanii Śmierci i tworzą wyjątkowo nieprzewidywalną na polu walki formację uderzeniową.

Doktryny militarne

Kompanie Krwawych Aniołów generalnie stosują zalecenia taktyczne zawarte w Codex Astartes. Druga, Trzecia, Czwarta i Piąta to kompanie bojowe, pozostałe należą do jednostek specjalistycznych i zazwyczaj stacjonują w rezerwie. Doświadczenie wykazuje jednak, że poszczególne formacje zakonu nie zawsze walczą w zdyscyplinowany i przewidywalny sposób jak Mroczne Anioły czy Imperialne Pięści, ponieważ genetyczne piętno potrafi zmienić w jednej chwili najlepszego taktyka w ogarniętego szałem berserkera. Czarna Furia zagraża każdemu Marine uczestniczącemu w walce, bez względu na to, czy jest on operatorem broni ciężkiej czy kierowcą Vindicatora. Dlatego właśnie nigdy nie sposób przewidzieć, czy garnizon Krwawych Aniołów zdoła zabezpieczyć zajmowane pozycje, czy też opuści je w bezrozumnej szarży na wroga. Do tej pory wielokrotnie skaza ta doprowadzała do zmasakrowania zaskoczonych adwersarzy, a jednym z bardziej znanych przypadków jest szturm na Tempestorę, gdzie nieliczne Anioły uderzyły na przeciwnika z tak dziką furią, iż przełamały jego pozycje obronne i uchwyciły przyczółek wbrew skrajnie pesymistycznym prognozom imperialnych sztabowców. Mówi się, że to właśnie fanatyzm Aniołów stał się przyczyną wielu ich olśniewających sukcesów w trakcie III Wojny o Armageddon, ale też spowodował on głęboką nieufność ze strony innych formacji wojskowych Imperium.

Okrzyk bitewny

"Na krew Sanguiniusa !"

Wierzenia

Sanguinius był wizjonerem. W latach młodości marzył o zapewnieniu swym ludziom lepszego życia. Po dołączeniu do Wielkiej Krucjaty wizja ta uległa daleko idącej transformacji, ale nie utraciła swego sedna. Patriarcha chciał dobrobytu i bezpieczeństwa dla całej ludzkości, wciąż podnoszącej się ze zniszczeń spowodowanych wydarzeniami Mrocznej Ery Technologii. Przekonania Sanguiniusa miały ogromny wpływ na członków jego Legionu. Czynniki mistyczne pojawiają się często w doktrynach militarnych Aniołów, połączone z dziwnie pełną pewności wiarą w pozytywne zmiany wszechświata. Jednym z czynników warunkujących takie psychiczne nastawienie zakonników jest sam fakt przeistaczania ich drogą bioinżynierii z zdeformowanych włóczęgów w Kosmicznych Marines. Nurt tego specyficznego pozytywizmu można dostrzec w upartym dążeniu Aniołów do perfekcji. Ich dzieła sztuki pełne są piękna i symetrii. Rozwijają swe ciała w niewyobrażalnym stopniu. Zakonne wierzenia przepojone są świadomością ludzkiej kruchości i utraconej chwały mocarstwa.

Z fizycznego punktu widzenia Krwawe Anioły należą do najdłużej żyjących spośród wszystkich zakonników Adeptus Astartes. Jest to zaleta specyficznego genotypu charakterystycznego dla wszystkich potomków Sanguiniusa. Obecny mistrz zakonu, Dante, osiągnął imponujący wiek 1100 lat. Tak długi cykl życiowy pozwala Aniołom doskonalenie swych umiejętności w stopniu niemalże równym doskonałości. Przez setki lat rozwijają się emocjonalnie i estetycznie, co znajduje dobitne odzwierciedlenie w ich perfekcyjnie wykonanych pancerzach siłowych i przepięknych proporcach.

Jedna z najmroczniejszych tajemnic zakonu została poddana szczegółowym oględzinom w roku 1929734.M40 przez wizytującego monastyr na Baalu inkwizytora Garilliona. Krwawe Anioły znane są ze zwyczaju przesypiania czasu wolnego w specjalnie do tego celu zbudowanych sarkofagach. Śpiączka taka postrzegana jest za mentalnie zbliżanie się do duszy Patriarchy i umacnianie więzi ze Skrzydlatym Ojcem. W trakcie snu krew Aniołów jest poddawana filtrowaniu i oczyszczaniu, co ma opóźnić chwilę wystąpienia pierwszych objawów Czarnej Furii.

Bez względu na oszczercze pogłoski wiadomo, że Krwawe Anioły przestrzegają praw Imperium z gorliwością dalece przewyższającą wiele innych zakonów. Ludzkie mocarstwo zawdzięcza Aniołom cały szereg spektakularnych sukcesów i nie sposób zliczyć heretyków i obcych uśmierconych przez zakonników w czerwonych pancerzach siłowych.

Genotyp

Zakon ten, niegdyś postrzegany za najbardziej przyjazny pośród formacji Adeptus Astartes, ogranicza obecnie kontakty ze otoczeniem zewnętrznym. Niektórzy imperialni oficerowie zgłaszali już spostrzeżenia dziwnego psychicznego transu, w którym Anioły pożądają obsesyjnie krwi - transu uważanego przez naukowców za pierwsze objawy degeneracji wywołanej Chaosem. Nieoficjalnie wiadomo, że zakon poświęca coraz więcej czasu na poszukiwanie skutecznego lekarstwa, ale nie oznacza to wcale, że jest skazany na nieuchronną zagładę. Niebezpieczne dziedzictwo Aniołów jest zarazem ich najcenniejszym darem, gdyż duchowa pokora i zrozumienie własnych słabości czynią z nich prawych i dumnych członków Adeptus Astartes.

Los nieszczęśników ogarniętych całkowicie Czarną Furią pozostaje tajemnicą znaną wyłącznie samym zakonnikom. Istnieją opowieści o tajemnych kryptach pod monastyrem Aniołów i opętańczych krzykach domagających się krwi żyjących. Nikt jednak tych pogłosek nie chce oficjalnie potwierdzić, nikt też nie kwapi się do ich dokładnego sprawdzenia.

Zdarzały się w przeszłości pewne incydenty na odległych światach okupowanych przez Krwawe Anioły, gdzie członkowie lokalnej społeczności znikali w tajemniczych okolicznościach, po czym odnajdywano ich pozbawione krwi ciała (Rukh's Paradise, Pierścień Amerialli, Q34/9/4503/RT/Ultima Segmentum, 6569347.M36). Należy przypuszczać, że mordy te były dziełem czcicieli Chaosu chcących zdyskredytować zakon w oczach miejscowej ludności, istnieje też ewentualność mówiąca o składaniu rytualnych ofiar przez zabobonnych autochtonów na cześć postrzeganych za bogów przybyszów. Niestety, są również znane zarzuty obciążające odpowiedzialnością za te mordy braci zakonnych, pozbawionych zdolności racjonalnego myślenia wskutek niebezpiecznego transu.

Osoby stawiające takie oszczercze zarzuty sugerują, iż źródłem degeneracji Aniołów mogło być skażenie Chaosem samego Sanguiniusa. Podpierają się przy tym tezą, że Patriarcha posiadał skrzydła, oczywisty znak mutacji, co rzekomo potwierdza fakt wypaczenia jego matrycy genetycznej i wyjaśnia późniejsze przerażające konsekwencje Czarnej Furii.

W czasach Pierwszej Fundacji Imperator osobiście nadzorował przeszczepianie fragmentów DNA Patriarchów Kosmicznym Marines. Po złożeniu władcy do Złotego Tronu każdy zakon stworzył własną metodę nadzoru organów progenoidalnych. Krwawe Anioły zwą tę procedurę Exsanguination, a wywodzi się ona od zwyczaju przetaczania aspirantom żywej krwi Patriarchy. Po śmierci Sanguiniusa zwyczaj ten siłą rzeczy upadł, ale pewna ilość krwi Patriarchy została zachowana w poświęconym pucharze zwanym Czerwonym Graalem. Krew ta, wciąż jeszcze posiadająca niezwykłe właściwości, nie zdołałaby przetrwać długiego okresu przechowywania, dlatego przetoczono ją do żył kapłanów Sanguiniusa. W ten sposób zakonnicy ci stali się żywym nośnikiem dziedzictwa Skrzydlatego Ojca. Po dziś dzień kultywowany jest zwyczaj wypijania krwi upuszczonej z żył kapłanów Sanguiniusa, podawanej nowicjuszom zakonnego kultu w Czerwonym Graalu.

Istnieje pewne prawdopodobieństwo, iż w trakcie tysięcy lat krew krążąca w ciałach kapłanów uległa pewnym mutacjom, podobnie jak krew przetaczana aspirantom w trakcie genetycznego modyfikowania ich organizmów. Niektórzy badacze sugerują, iż to właśnie błędy popełniane w trakcie transfuzji życiodajnego płynu spowodowały wystąpienie genetycznej skazy Krwawych Aniołów.

Zapiski mówiące o genetycznej niestabilności zakonników są bardzo nieliczne i dotyczą wyjątkowych sytuacji, jednakże poprzez powszechnie znaną żądzę zabijania Krwawe Anioły postrzegane są za Marines o niebezpiecznych dewiacjach. Ich budząca grozę reputacja budzi często ostracyzm ze strony innych organizacji militarnych Imperium. Świadomość tego jest bolesnym problemem, który drąży serca Aniołów w równym stopniu, jak Czarna Furia wypacza ich umysły.
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 16:12

Kolorystyka:


Iron Hands

Opracował: Krzysztof Bujara
+moje dodatki

kolorystyka
[ obraz zewnętrzny ]


Nazwa: Iron Hands

Numer Ledionu: X

Patriarcha: Ferrus Manus

Aktualny mistrz zakonu:

Świat macierzysty Medusa

Znane zakony sukcesorskie: Red Talons, Brazen Claws, Sons of Medusa

Model organizacyjny Zakon stosuje sie do zaleceń Codexu Astartes z pewnymi odstępstwami, w zakonie popularne są modyfikacje ciał


Żelazne Dłonie należą do wyjątkowo żarliwych czcicieli Imperatora. Przez niezliczone setki lat zakon ten cierpiał i krwawił, ale nigdy nie zachwiał się w swej wierze. Żelazne Dłonie żywią głęboką pogardę dla ludzi słabego serca i wytracają ich bez skrupułów. Ich Patriarcha, Ferrus Manus, postrzegany był za półboga, wielkiego wojownika, który pewnego dnia powróci między żywych, aby wyprowadzić ludzkość spomiędzy otaczających ją ciemności.

Geneza zakonu

W pierwszych latach istnienia Imperium, czasach wielkich czynów i okrytych już zapomnieniem wojen, Ferrus Manus rozświetlił wieczne ciemności panujące na planecie Medusa. Przestworza zasnute pyłami wzbitymi przez nieznany kataklizm rozbłysły gigantyczną smugą ognia. Prymitywne klany ludzi zamieszkujących Medusę nigdy wcześniej nie widziały takiego przerażającego zjawiska i pierzchały w popłochu bojąc się nawet patrzeć w jego stronę. Ognista gwiazda uderzyła w największy masyw górski Medusy - Karaashi, Lodową Wieżycę. Zderzenie pogrzebało kapsułę Ferrusa głęboko w potrzaskanym lodzie, pośród kłębów syczącej pary. Ziemia zatrzęsła się pod wpływem uderzenia pojazdu, doszło do kilku erupcji wulkanicznych. W ten sposób Medusa przywitała nadejście małego Patriarchy.

Kilka lat później bóg-wojownik Ferrus opuścił niezamieszkane góry na dalekiej północy. Legendy zachowane wśród koczowniczych klanów mówią o fantastycznych wyczynach młodego Ferrusa. Nikt nie był zdolny pokonać go w walce na pięści, chociaż usilnie poszukiwał godnego przeciwnika. Przezwyciężał każdą przeszkodę, wychodził zwycięsko z każdej opresji. Kiedyś wyzwał nawet rzekomo na pojedynek burzowego giganta. Monstrualna istota podniosła w rękach wzgórze i przestawiła je o milę, ale jej drwiący śmiech umilkł na widok Ferrusa taszczącego na grzbiecie wzgórze w kierunku pobliskiej wyspy. Nikt już nie spotkał w tej okolicy aroganckiego giganta.

Ferrus podróżował po całej Medusie, stając się postacią doskonale znaną wszystkim plemionom. Zwiedził obszary omijane przez zwykłych ludzi. Wspinał się na najwyższe szczyty gór, nurkował w najgłębszych oceanach - zawsze wystawiając na ekstremalny wysiłek swe ciało i umysł. Budził podziw i strach pośród szanujących fizyczną tężyznę koczowników i postrzegany był przez nich jako swój ziomek. Nigdy nie próbował zakończyć bratobójczych waśni pomiędzy klanami, uważając je za formę naturalnej selekcji wojowników. Zawsze też pozostawał neutralny, nie wnikając w zatargi i nie faworyzując żadnego z plemion.

Najbardziej znaną legendą o czynach Ferrusa jest historia epickiego pojedynku z Asirnothem, Wielkim Srebrnym Smokiem. Zapisano ją w Kantyczce Podróżnych, sadze opowiadanej dzieciom przez starszych każdego klanu. Ferrus przez wiele dni ścigał bestię po bezdrożach legendarnej Krainy Cieni, mitycznego lądu pełnego metalowych i kamiennych obelisków niezwykłych rozmiarów, stanowiących wspomnienie zamierzchłych czasów przeszłości. Koczownicy wierzą, że duchy ich przodków wędrują pośród tych reliktów minionej epoki po opuszczeniu świata żywych. Kantyczka opowiada o metalowej żywej skórze smoka, całkowicie odpornej na uszkodzenia. Pomimo swych wysiłków Ferrus nie zdołał przebić smoczej skóry, tłukąc po niej bezskutecznie pięściami. Walcząc z bestią przez kilka dni i nocy zarówno na lądzie jak i w wodzie, Ferrus uśmercił ją ostatecznie poprzez zanurzenie w strumieniu ciekłej lawy. Cierpiał przy tym straszne katusze, ale wytrwał bez słowaskargi. Kiedy w końcu wyjął ręce z lawy, po smoku nie pozostał żaden ślad, ale dłonie Patriarchy pokryte były warstwą żywego metalu tworzącego skórę bestii. Powłoka ta była niezwykle elastyczna i przewodziła impulsy nerwowe, a jednocześnie okazała się twardsza od ceramitu. Inne mity również wspominają Ferrusa i jego metalowe dłonie, ale tylko Kantyczka wyjaśnia okoliczności ich przekształcenia.

Patriarcha powrócił do klanów pełen nowych idei i pomysłów, które przekazywał wszystkim chętnym słuchaczom. Stworzył nowe, zadziwiające bronie i narzędzia z metalu, formując je za pomocą swych żywych rękawic. Nauczył koczowników rzeczy, o których wcześniej nie mieli pojęcia. Nastały czasy dobrobytu dla ludów Medusy - cywilizacja rozwijała się bardzo szybko, a plemiona rosły w siłę i bogactwo.

Kiedy przestworza ponownie zapłonęły oślepiającym blaskiem, klany wpadły w popłoch. Nikt nie miał pojęcia o konsekwencjach tego zjawiska. Koczownicy byli zadowoleni ze swego życia i postrzegali spektakularne wydarzenie jako zły zwiastun. Ferus nie wypowiadał się w kwestii omenu, tylko opuścił klany i udał się na północ, w kierunku miejsca upadku ognistej kuli. Dni mijały, a Patriarcha nie wracał. Zwołano wielką radę, pierwszą tego rodzaju w historii Medusy, obradując bezskutecznie nad dalszymi działaniami. Dni oczekiwania przeszły w tygodnie i ludzie popadali w coraz większe przygnębienie. Przygnębienie zmieniło się w grozę, kiedy ziemia zaczęła dygotać pod ich stopami. Opuścili namioty zgromadzenia obserwując gigantyczne błyskawice przecinające przestworza nad sawannami. Rozszalała burza nie przypominała naturalnego zjawiska i wszyscy zgodnie przeczuwali nadciągający koniec świata.

Następnego poranka w wejściu do namiotu rady stanął Ferrus. U jego boku stąpała postać budząca w koczownikach respekt równie wielki jak sam Patriarcha. Powietrze wokół obu mężczyzn zdawało się trzeszczeć od nadmiaru elektrycznej energii. Nieznane są szczegóły pierwszego spotkania obu wojowników. Mity opiewające te spotkanie pełne są heroicznych pojedynków. Ferrus rzekomo od pierwszego spojrzenia rozpoznał w przybyszu godnego siebie przeciwnika. Dwie półboskie istoty starły się pośród kataklizmu zniszczenia, ale żadna nie osiągnęła przewagi nad drugą. Konfrontacja ta zdewastowała okoliczną krainę, rozdzierając zarówno skały jak i niebo. Wszystkie przekazy są zgodne w jednym punkcie: kiedy adwersarze opuścili razem góry północy, łączyłą ich głęboka więź szacunku i wzajemnego respektu.

Ferrus niechętnie opuszczał Medusę, rozdarty pomiędzy powinnością wobec Imperium, a lojalnością klanów. Wiedział jednak, że koczownicy poradzą sobie bez jego pomocy, bardzo potrzebował jej natomiast Imperator. Później dowiedział się o swym Legionie - armii żołnierzy zakonnych stworzonych na jego podobieństwo, o których istnieniu nie miał pojęcia.

Legion Żelaznych Dłoni walczył na wielu frontach Wielkiej Krucjaty, niszcząc bezwzględnie wszystkich opozycjonistów Imperium - tylko zwolennicy upadku ludzkości mogli stawiać opór wobec Imperatora. Uzupełniając straty Legion werbował nowych aspirantów spośród plemion Medusy, gromadząc żołnierzy o wyjątkowym potencjale fizycznym i duchowym. Ferrus wierzył gorąco w wizję zjednoczenia całej ludzkości. Ludzkości stającej na krawędzi przepaści. Pozbawiona więzi jedności, skazana była na powolne wyniszczenie.

Patriarcha postrzegał w swoim otoczeniu wielu słabych ludzi i uważał ich za plagę swego gatunku, którą należałoby wyplenić ogniem w celu wyeliminowania potencjalnego zagrożenia. Na Medusie osłabione dzieci porzucało się na pastwę żywiołów, aby nie stanowiły obciążenia dla społeczności, podobny los spotykał starców i niedołężnych. Ludzie akceptujący władzę Imperium byli asymilowani, sprzeciw topiono we krwi. Bezwzględność Żelaznych Dłoni owocowała pośpiesznymi kapitulacjami tych światów, które rezygnowały z oporu na samą wieść o przybyciu armady Marines słynących z braku litości wobec niepokornych.

Herezja Horusa

Uważa się, że Horus, pierwszy spośród Patriarchów, cieszył się ogromną estymą u Ferrusa. Wieści o zdradzie marszałka wojny wywołały wściekłość Żelaznych Dłoni, nie mogących pogodzić się z tak otwartą demonstracją słabości u żołnierzy mieniących się ich braćmi. Walcząc w forpoczcie Wielkiej Krucjaty Legion trafił na odległe krańce Imperium, ale Ferrus nie zrażał się ogromnym dystansem. Armada Marines zawróciła w stronę Istvaanu V, gdzie zbuntowany marszałek gromadził swe siły. Ferrus rozpaczał nad losem ludzkości, której najlepsi synowie porzucili swą świętą misję dla realizacji własnych pysznych ambicji. Jego złość budziły też rzekome wady innych zakonnych towarzyszy broni poza własnym Legionem. Narzucił Marines jeszcze cięższy reżim treningowy, ćwicząc w trakcie tranzytu wraz z nimi.

Ferrus przejął pod komendę najszybsze okręty armady i z oddziałami najlepszych zakonników poleciał przodem na Istvaan V. Jego obawy sprawdziły się - główna część armady przybyła zbyt późno, aby wziąć udział w pacyfikacji rebeliantów i wtedy właśnie poznano okoliczności tragicznego szturmu na pozycje zdrajców. Patriarcha Żelaznych Dłoni dołączył do pozostałych sześciu Legionów i poprowadził osobiście uderzenie na czele dwóch innych lojalistycznych armii zakonnych. Marines ponieśli ciężkie straty już w fazie desantu planetarnego, ale wtedy cztery inne Legiony mające atakować w drugiej fali uderzyły na niechronioną flankę lojalistów w akcie bezprecedensowej zdrady i doprowadziły do masakry imperialnych Marines.

Ostatnie chwile Patriarchy nie są znane. Wiadomo, że w chwili odkrycia kart przez zdradzieckie Legiony uświadomił sobie nieuniknioną zagładę lojalistów i uderzył na heretyków ze zdwojoną furią, desperacko próbując przebić się do Horusa. Nieliczne Żelazne Dłonie nie miały szans na zwycięstwo w tej rzezi, ale zginęły próbując tego dokonać. Legion ten nigdy nie wybaczył Salamandrom i Kruczej Straży odwrotu ze strefy śmierci. Dłonie wierzą, że wspólne uderzenie mogło dosięgnąć marszałka wojny i wraz z jego śmiercią zapoczątkować upadek rewolty. Ciała Ferrusa nie znaleziono i niektórzy analitycy sugerują, iż przeżył on masakrę. Jedna z popularnych tez mówi o przeniesieniu krytycznie rannego Patriarchy na Marsa, gdzie jego ciało spoczywa do dziś, jest ona jednak kategorycznie dementowana przez Żelazne Dłonie.

Legion ubolewał długo nad upadkiem mocarstwa. Rozpacz i gniew zakonników jeszcze podsyciły wieści o losie Boga-Imperatora, poległego w pojedynku z Horusem. "Bezkresna rozpacz zdjęła nasze serca, bo ludzka rasa utraciła nie tylko Tego, Który Rozświetlił Ciemności, Ferrusa Manusa, Światło Medusy, ale też ku naszemu przerażeniu - Najświętszego Imperatora, którego świat śmiertelników utracił bezpowrotnie" - fragment Żelaznego Scriptorium.

Straciwszy wszystkich doświadczonych żołnierzy na Istvaanie V wykrwawiony Legion powrócił na Medusę targany nieopisywalnym gniewem. Wściekłość Marines została skierowana w stronę tych, którzy zawiedli w swej świętej misji, a z biegiem czasu przerodziła się nawet w niechęć do pozostałych lojalistycznych Legionów, rzekomo zbyt słabo zaangażowanych w obronę Imperatora. Żelazne Dłonie są pewne, że będąc bliżej Terry mogłyby odmienić bieg historii. Wielokrotnie przeklęły marszałka wojny Horusa, znającego dobrze niezachwianą wiarę Legionu i rozmyślnie manipulującego przydziałami frontowymi w celu wysłania Marines do odległej strefy walk.

Podsycając w sobie ciągły gniew Żelazne Dłonie używały emocji do wzmacniania swej siły woli. Dążenie do doskonałości cielesnej i emocjonalnej stało się myślą przewodnią zreformowanego Legionu, korzystającego z wszelkich narzędzi w dążeniu do eliminacji każdej odkrytej słabości, tak u siebie jak i innych. Marines działają po dziś dzień bez skrupułów, ponieważ są głęboko przeświadczeni, że w ten sposób oddają ludzkości przysługę. Tylko silne i zjednoczone Imperium ma szanse na przetrwanie, dlatego do dnia powrotu Ferrusa Manusa Żelazne Dłonie będą poszukiwać wszelkich słabych punktów w ludzkiej strukturze mocarstwa. Istnieją pogłoski, jakoby Legion wymieniał swych poległych braci na całkowicie zmechanizowane konstrukty w pancerzach siłowych, ale insynuacje te nie znalazły jak dotąd potwierdzenia.

Świat macierzysty

Medusa to posępny świat wiecznego półmroku, położony niebezpiecznie blisko Oka Terroru. Słońce niemal nigdy nie przebija się przez grubą powłokę wulkanicznych popiołów wypełniających mroczne przestworza nad skutymi wieczną zmarzliną górami, kraterami aktywnych wulkanów i gorącymi gejzerami. Powierzchnia ulega ciągłym zmianom wskutek ruchów płyt tektonicznych, przekształcając góry w morza i odwrotnie.

Mieszkańcy Medusy są twardymi ludźmi prosperującymi pomimo nieprzyjaznego otoczenia. Toczą nieustanne walki z naturą i ze sobą nawzajem, ponieważ klany zazdrośnie strzegą dostępu do rzadkich surowców. Nieprzewidywalna natura Medusy wiąże się z koniecznością wznoszenia krótkotrwałych budowli i koczowniczego trybu życia. W przeszłości plemiona wędrowały w długich karawanach i tradycję tę zachowano po dziś dzień, chociaż obecnie nie korzysta się ze zwierząt pociągowych, tylko wielkich gąsienicowych ciągników.

Karaashi, Lodowa Wieżyca, trwa po dziś dzień, chociaż mówi się, że to tylko połowa dawnej góry. Wielka dziura w pobliżu jej szczytu, nieustannie sypiąca popiołem i iskrami, stanowi naoczne świadectwo lądowania Ferrusa na Medusie. Klany oczekują cierpliwie dnia, w którym góra w końcu się uspokoi, co oznaczać będzie powtórne nadejście Ferrusa.

Doktryny militarne

Otwarta wrogość Żelaznych Dłoni wobec wszelkich przejawów ludzkiej słabości znalazła odbicie w ich doktrynach militarnych. Emocje te skupiają się również na niedoskonałościach fizycznych, nawet w przypadku własnych ciał. Wszelkie słabości są wykorzeniane w każdy dostępny sposób. Dogmat organicznej niedoskonałości wiąże się nierozerwalnie z sympatiami kierowanymi pod adresem Adeptus Mechanicus. Słabe ciało łatwo zniszczyć lub zdegenerować, a tego Żelazne Dłonie panicznie się lękają. W konsekwencji uważają cybernetyczne modyfikacje organizmów za sposób zminimalizowania ryzyka organicznych zaburzeń.

Żelazni Ojcowie starannie podsycają te obawy w charyzmatycznych oratoriach, przenosząc emocje zakonników na bitewne pola, gdzie skupiają się one na nieprzyjacielu. Marines tego zakonu walczą z osławioną zaciekłością i determinacją, pewni swej prawości w obliczu słabej rasy, z której się wywodzą. Zimna furia zakonników jest przerażająca w swej skuteczności. Działają niczym automaty, niestrudzeni i uparci, atakując wroga z chłodną nienawiścią.

Żelazne Dłonie posiadają niewielką liczbę zbroi terminatorskich i Dreadnoughtów, dlatego czczą je niczym święte relikwie i starannie o nie dbają. Rzadko rzucają do walki pełne drużyny Terminatorów, woląc przydzielać je na czas bitwy dowódcom poszczególnych jednostek. Sierżanci często noszą terminatorskie pancerze rzekomo trwale sprzężone z ich układami nerwowymi, często też rolę dowódców pełnią Dreadnoughty. Inspirujący widok tych machin w strukturach dowódczych wywiera na zakonnikach znacznie większe wrażenie niż w przypadku ich standardowego wystawienia.

Struktura organizacyjna

Struktura organizacyjna Legionu uległa zmianom po powrocie na Medusę. Formacja została podzielona na trzy odrębne zakony. Czerwone Szpony i Brązowe Pazury opuściły swych braci zakładając własne światy macierzyste, trzeci zakon zachował oryginalną nazwę Legionu i pozostał na Medusie, domu ich Patriarchy. Struktura wewnętrzna Żelaznych Dłoni odbiega nieco od standardu narzucanego przez Codex Astartes, stanowiąc odbicie klanowej społeczności planety. Kontakty z zakonami sukcesorskimi należą do rzadkości, natomiast z pozostałymi praktycznie przestały istnieć.

Żelazne Dłonie składają się z dziesięciu kompanii klanowych przypominających klasyczne kompanie bojowe innych zakonów. W przeciwieństwie do tradycyjnych formacji Żelazne Dłonie nie posiadają kompletnej kompanii złożonej wyłącznie ze zwiadowców. Kompanie klanowe działają jako samodzielne jednostki i nie należą do rzadkości przypadki krótkotrwałych konfliktów pomiędzy nimi, akceptowanych przez władze zakonu jako sposób na utrzymywanie Marines w odpowiedniej kondycji.

Każda kompania klanowa posiada własną strukturę hierarchii i samodzielnie przeprowadza rekrutacje nowych aspirantów. Rekruci wybierani są spośród klanów Medusy i wcielani do odpowiedniej dla szczepu kompanii. Poszczególne kompanie są mobilnymi formacjami, podtrzymującymi nomadyczne tradycje dawnych koczowników i wędrującymi nieustannie poprzez galaktykę w poszukiwaniu słabych i skorumpowanych.

Po powrocie na Medusę kompania przeprowadza rygorystyczna procedurę werbunkowa stawiającą aspirantom niezwykle wysokie wymagania. Żelazne Dłonie nie posiadają swojego monastyru, gdyż ruchy tektoniczne Medusy uniemożliwiają wznoszenie trwałych budowli. W zamian każda kompania posiada ruchomy odpowiednik monastyru - wielkiego gąsienicowego behemota przemierzającego pustkowia Medusy. Te w pełni zautomatyzowane cuda techniki zbudowane przez Adeptus Mechanicus utrzymuje w gotowości armia serwitorów oczekujących wytrwale na każda wizytę kompanii.

Konsekwencją głębokiej czci dla cybernetyki są pewne specyficzne zwyczaje zakonu. Po werbunku aspiranci są w ramach chirurgicznej operacji pozbawiani lewej dłoni, którą zastępuje mechaniczny odpowiednik - symbol więzi pomiędzy nowym Marine, a Ferrusem oraz dowód niechęci do cielesnego aspektu własnego ciała. Operacja ta rozpoczyna powolny proces cybernetyzacji rekrutów, prowadzący do stanu całkowitego wyeliminowania elementów organicznych ciała. Marzeniem każdego członka zakonu Żelaznych Dłoni jest sprzężenie neuralne z Dreadnoughtem - perfekcyjnym połączeniem człowieka i maszyny.

Szczególnie poważany członek kompanii jest obierany na jej dowódcę i reprezentanta klanu wewnątrz zakonu. Tych dziesięciu oficerów zakonnych tworzy Wielką Radę Żelaznych Dłoni. Nie istnieje pozycja mistrza zakonu, zastępuje ją właśnie Rada. Żelazne Dłonie postrzegają taką strukturę hierarchiczną jako zabezpieczenie przed autorytarnymi rządami wybitnego indywidualisty, mogącymi doprowadzić do kryzysu wewnątrz zakonu. Często zdarza się, ze Wielką Radę tworzą Dreadnoughty - doświadczeni wojownicy uwolnieni już dawno z ograniczeń niedoskonałego ciała.

Innym odstępstwem od zasad Codex Astartes jest brak funkcji kapelana w zakonie. Zakonników tych zastąpili Żelazni Ojcowie, stanowiący połączenie Techmarine z kapelanem. Oficerowie piastującą taką rangę odpowiadają za dbałość o wiarę w Imperatora oraz przestrzeganie dogmatów religijnych zaskakująco zbliżonych do kultu Boskiej Maszyny.

Wierzenia

Nienawiść Żelaznych Dłoni do ludzkich słabości zdaje się z biegiem czasu rosnąć. Zakon ten okazuje demonstracyjną niewiarę w siłę i wartość innych formacji Adeptus Astartes, z determinacją przyjmując do wiadomości fakt, iż sam będzie musiał stać na straży osłabionego Imperium. Tropiąc niedoskonałości bliźnich Żelazne Dłonie oczekują dnia powrotu Ferrusa, mającego nastąpić w chwili ostatecznego zjednoczenia całej ludzkości.

Zakonne kroniki mówią, że w chwili upadku Imperatora podprzestrzenią wstrząsnęła tak silna fala uderzeniowa, że zdołała ona dotrzeć do duszy Ferrusa. Patriarcha objawił się swemu Legionowi, a wizja ta pełna była rozpaczy i desperacji. Ferrus mówił o swych lękach, czasach mroku mających ogarnąć ludzkość w odległej przyszłości i obietnicy powrotu. Żelazne Dłonie wierzą, że ich Patriarcha przebywa teraz w mistycznym raju, gdzie toczy w nieskończoność heroiczne boje. Mówi się też, że opuścił on świat śmiertelników, aby przygotować się na chwilę ostatecznej konfrontacji z ciemnością.

Życie Patriarchy w opinii zakonników dobitnie dowiodło słabości organicznego ciała. Niezwykłe metalowe dłonie Ferrusa od traktowane są jako forma otwartego przesłania dla jego dzieci. Zakonnicy dbają zatem o eliminację swych niedoskonałości poprzez mechanizację organizmów, wyznając nowy rodzaj nirwany: połączenie ludzkiego umysłu z cybernetycznym ciałem. Tylko tak w ich mniemaniu może powstać uniwersalny wojownik. Wierzenia te odegrały w historii zakonu istotną rolę, gdyż nigdy jeszcze nie zdarzyło się, aby jakikolwiek Marine Żelaznych Dłoni zawiódł w misji ze względu na czynniki fizjologiczne.

Żelazne Dłonie utrzymują bardzo bliskie kontakty z Adeptus Mechanicus i wyznają wiele dogmatów religijnych powiązanych ściśle z kultem Boskiej Maszyny. Ich cześć wobec mechaniki, fizycznego odpowiednika ludzkiej wiedzy, wybiega dalece poza przekonania członków innych formacji Kosmicznych Marines. Najbardziej utalentowani Żelazni Ojcowie wysyłani są na Marsa, tajemniczego świata macierzystego Adeptus Mechanicus, gdzie studiują pod kierunkiem techkapłanów. Żelazne Dłonie korzystają często z broni i pancerzy spotykanych wyłącznie pośród wyznawców Boskiej Maszyny. Korzyści czerpane z tego sojuszu przez Adeptus Mechanicus pozostają nieznane.

Genotyp

Fanatyczna nienawiść Żelaznych Dłoni wobec słabości jest bez wątpienia powiązana ze starannie skrywanym strachem przed zawodnością ludzkiego ciała. Strach ten wydaje się wzrastać wraz z wiekiem Marine, skłaniając go do coraz poważniejszej mechanizacji własnego ciała. Geneza tych lęków nie została dokładnie wyjaśniona, zakłada się jednak możliwość istnienia jakiejś wady genetycznej w matrycy zakonu. Skaza ta jest najprawdopodobniej kontrolowana i eliminowana poprzez cybernetyzację organizmów Marines.

Należy nadmienić, że Żelazne Dłonie są niezwykle wrogo nastawione do otoczenia zewnętrznego i tolerują regularne kontrole Inkwizycji z nieukrywaną niechęcią. Inkwizycja jednak wydaje się nie przejmować specjalnie stanem psychofizycznym zakonu, co być może oznacza brak powodów do obaw dla innych obywateli Imperium. Zakon zawzięcie ścigający przejawy wszelkiej niedoskonałości wśród ludzkiej rasy jest bez wątpienia postrzegany za narzędzie efektywnego zastraszania niepokornej części społeczeństwa.

Znani bohaterowie

Paullian Blantar stał się źródłem inspiracji dla swego zakonu podczas służby w kompanii klanowej Kaargul. Jego uzdolnienia techniczne odkryto wkrótce po inicjacji zakonnej i rychło dołączył do grona Żelaznych Ojców. Inne klany wysyłały swych aspirantów, aby pobierali nauki u Blantara i cały zakon korzystał z jego ogromnej wiedzy. Stał się niekwestionowanym autorytetem w dziedzinie cybernetyki, autorem wielu podręczników wykorzystywanych w zakonie do dnia dzisiejszego.

To Blantar poprowadził dramatyczne kontruderzenie na Mrocznych Eldarów na industrialnym świecie Kaladrone, ratując ciężko rannego dowódcę kompanii Bannusa. Bannus został straszliwie okaleczony przez zdegenerowanych obcych i tylko zaawansowana operacja przeprowadzona przez Paulliana pozwoliła mu przeżyć. W postaci Dreadnoughta Bannus dowodził kompanią przez dalsze setki lat, wspierając jednocześnie swą wiedzą i doświadczeniem Wielką Radę Żelaznych Dłoni.

Odraza do własnego ciała żywiona przez Blantara stała się legendarna wśród Żelaznych Dłoni. Nieustannie wszczepiał sobie nowe mechaniczne organy, poszukując z chłodną systematycznością lepszych metod wzmocnienia swego organizmu. Pod koniec jego długiego życia niewiele ludzkich elementów pozostało w oficerze prócz jego genialnego umysłu. Rytualne samookaleczenia zadawane skórze w nielicznych miejscach, gdzie pokrywała jeszcze organiczną tkankę stały się jego synonimem podobnie jak nadludzkie umiejętności w posługiwaniu się skalpelem. Żelazni Ojcowie zakonu po dziś dzień okaleczają się ceremonialnie w geście czci wobec błyskotliwego mentora.
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 16:15

World Eaters

Kolorystyka przedherezyjna:
[ obraz zewnętrzny ]

Kolorystyka poherezyjna:
[ obraz zewnętrzny ]


Nazwa: World Eaters

Numer Ledionu: XII

Patriarcha: Angron

Aktualny mistrz zakonu:

Świat macierzysty

Znane zakony sukcesorskie:

Model organizacyjny Zdrajcy wyznjący Khorna. Specjaliści w walce wręcz.


Skuta łańcuchami i przechowywana głęboko w kazamatach Library Sanctus złowieszcza księga Liber Malum przechowuje na swych poplamionych krwią stronnicach historię życia tych, którzy wstąpili ku swej zgubie na ścieżkę przeklętych. Już samo wypowiadanie jej diabelskiej nazwy może człowieka przyprawić o atak szaleństwa. Wielu heretyków i bluźnierców opisano w tym dziele, ale w gronie potępionych dusz zdecydowanie wyróżnia się Angron, Patriarcha Legionu Pożeraczy Światów.

Historia Angrona jest niekompletna i okryta mroczną kurtyną niedomówień mieszających się z rzeczywistymi faktami. Nieznana jest nazwa jego ojczystego świata ani jego lokalizacja, brak nawet dowodów na jego istnienie w podanej w Liber Malum postaci. Speculum Historale Carpinusa opisuje planetę macierzystą Angrona jako świat zaawansowany technologicznie (chociaż nie wymienia jego nazwy), rządzony przez bogate i dekadenckie elity żerujące na pogrążonej w nędzy społeczności. Dbając o rozrywki gnębionych poddanych władcy planety urządzali regularnie igrzyska, w trakcie których cybernetyczni gladiatorzy walczyli ze sobą na śmierć i życie ku uciesze publiczności. Na tym właśnie świecie dorastał Angron, chociaż na temat jego dzieciństwa brak jakichkolwiek informacji.

Wiadomo natomiast, że młody Patriarcha został wytropiony przez łowcę niewolników w górach dalekiej północy. Handlarz znalazł zakrwawionego Angrona leżącego pośród dziesiątek ciał obcych wojowników. Kroniki nie informują o przynależności rasowej tych istot, ale uczeni wysnuli wniosek, jakoby byli to Eldarowie próbujący uśmiercić dorastającego Patriarchę w myśl nakazu ich mistyków, przewidujących być może destruktywną rolę młodzieńca w niedalekiej przyszłości. Angron został ciężko zraniony, ale przeżył, a trupy jego przeciwników uświadomiły łowcy niewolników, że ma do czynienia z wyśmienitym wojownikiem. Uwięzionego Angrona poddano zabiegom rehabilitacyjnym, wszczepiono mu również implanty neuralne - relikty Mrocznej Ery Technologii, które podwyższały agresję nosiciela i przeistaczały go w szaloną bestię. Zabrany do stolicy planety, Angron szybko trafił na największą arenę. Cele pod gigantycznym amfiteatrem stanowiły domdla kilku tysięcy cybernetycznych gladiatorów i stały się domem również dla Patriarchy.

Po zaledwie kilku miesiącach Angron zyskał opinię krwawego i dumnego oponenta o nadludzkich umiejętnościach i surowym kodeksie honorowym. Zabił setki przeciwników, w pojedynkach jeden na jednego oraz walkach grupowych, zawsze jednak oszczędzał tych, którzy dzielnie stawiali mu czoła. Szybko stał się ulubieńcem publiczności, co nie przeszkadzało mu w nieustannym planowaniu ucieczki. Był niewolnikiem przysparzającym mnóstwa kłopotów, odrzucającym instynktownie wszelkie autorytety. Kilka razy podjął próbę ucieczki z areny, ale okazały się one nieudane - amfiteatru strzegły setki ciężko uzbrojonych żołnierzy.

W ciągu kilku lat sława Angrona dotarła do każdego zakątka planety i umocniła jego niekwestionowaną pozycję mistrza gladiatorów. Tysiące widzów przybywały na pokazy walk, w których uczestniczył, a ćwiczący pod jego czujnym okiem gladiatorzy stawali się coraz sprawniejsi i bardziej agresywni. Podczas chłosty będącej konsekwencją kolejnej nieudanej ucieczki Angron zrozumiał w końcu istotę popełnianego ustawicznie błędu - nie był w stanie uwolnić się w pojedynkę. Jego doświadczenie i sława budziły respekt i podziw innych gladiatorów, na nich zatem postanowił oprzeć się kolejnym razem. Kiedy w stolicy rozpoczęto przygotowania do największych w historii świata igrzysk, Angron przystąpił do realizacji swego planu.

Organizatorzy zezwolili Angronowi na przygotowanie dioramy bitewnej, w której uczestniczyć mieli wszyscy zgromadzeni w mieście gladiatorzy. Kiedy upojony rzezią tłum dosłownie oszalał, podwładni Angrona uderzyli na strażników mordując ich z zaskoczenia i wycinając sobie drogę do wyjścia. Uzbrojeni w broń palną żołnierze poczynili w ich szeregach potworne pustki, ale ponad dwa tysiące niewolników zdołały umknąć poprzez metropolię w stronę gór, kradnąc po drodze broń i zapasy. Buntownicza armia znalazła schronienie w wysokim masywie górskim na północy krainy, opodal miejsca, gdzie wcześniej odkryto młodego Angrona. Władcy planety wysłali w ślad za uciekinierami korpus karny, ale nie docenili potencjału niepokornych podopiecznych. Po kilku dniach garstka ocalałych żołnierzy korpusu powróciła do stolicy przynosząc wieści o zmasakrowanych towarzyszach i uzbrojeniu przejętym przez rebeliantów.

W ciągu kilku następnych lat kryjówkę Angrona najeżdżały różne ekspedycje pacyfikacyjne i każda z nich była niemal całkowicie niszczona. Odniesione obrażenia, głód i choroby zbierały jednak żniwo pośród niewolników, redukując ich liczbę do tysiąca. W paśmie górskim Fedan Mhor Angron został w końcu otoczony przez pięć silnych zgrupowań wojskowych i los rewolty został przesądzony. Nawet Patriarcha nie był w stanie stawić czoła tak licznym wrogom. W noc poprzedzającą bitwę żaden niewolnik nie łudził się nadzieją zwycięstwa.

Właśnie w tym czasie na planetę przybył Imperator, zwabiony mentalną aurą swego potomka. Wpierw obserwował utraconego syna z orbity podziwiając jego geniusz militarny i bitewny kunszt. W krytycznym momencie teleportował się na Fedan Mhor oferując Angronowi miejsce u swego boku i przywództwo Legionu Pożeraczy Światów. Ku zaskoczeniu Imperatora Patriarcha odmówił. Jego miejsce było pośród wiernych mu niewolników i wolał raczej zginąć, niż ich porzucić. W noc poprzedzającą bitwę Angron i jego gladiatorzy wykopali sobie własnoręcznie groby, dając swym prześladowcom do zrozumienia, iż nie złożą broni. Imperator nie miał złudzeń - Patriarcha nie uszedłby z życiem z bitwy. Sprowadził swój okręt na niską orbitę planety i pochwycił Angrona za pomocą urządzeń teleportujących, po czym odleciał znad Fedan Mhor. Pozbawieni przywódcy gladiatorzy zostali wycięci do nogi w bitwie, która rozgorzała o świcie.

Wielka Krucjata nabierała rozpędu i Angron przyjął po pewnym czasie oferowaną mu wcześniej komendę nad Pożeraczami Światów, w głębi serca nigdy jednak nie wybaczył Imperatorowi czynu, który postrzegał za uprowadzenie i haniebną zdradę.

Znając efektywność modyfikowanych cybernetycznie organizmów Angron polecił swoim Techmarines wykonać kopie elektronicznych stymulatorów wszczepionych w jego głowę i rozpocząć operacje na członkach Legionu. Ponieważ szczegółowe zasady konstruowania tych implantów dawno już utracono, egzemplarze wyprodukowane przez Pożeraczy Światów często zawodziły wywołując u swych nosicieli nieoczekiwane ataki psychozy. Część błędów usunięto w fazie dalszej rekonstrukcji uzyskując w końcu pożądany efekt w postaci podwyższonego poziomu agresji i siły fizycznej. Chirurgicznym zabiegom zaczęto poddawać całe kompanie. W początkowym okresie jednostki te zdobyły zasłużoną opinię wyśmienitych oddziałów szturmowych - Pożeracze Światów nie brali jeńców, oferowali wyłącznie śmierć od ostrza łańcuchowego topora. Liber Malum mówi o całych systemach kapitulujących bezwarunkowo bez jakiekolwiek próby oporu na wieść o rychłej konfrontacji z tym Legionem. Kwestią czasu było publiczne ujawnienie charakteru zabiegów medycznych, którym poddawano nowych rekrutów. Po zbrodniczej pacyfikacji Ghenny, gdzie cała populacja planety została wymordowana w przeciągu jednej krwawej nocy, Pożeracze Światów otrzymali polecenie wydane przez samego Imperatora, nakazujące natychmiastowego zaprzestania dalszych implantacji stymulantów.

Angron nie przejął się zakazem przełożonego i Techmarines kontynuowali zabiegi do chwili, w której wszyscy marines zostali zmodyfikowani. Krwawe rytuały zaczęły odgrywać coraz większą rolę w tradycjach Legionu, a brutalność rosła i wkrótce powszechnym wśród Pożeraczy Światów zwyczajem stało się kolekcjonowanie odciętych głów ofiar. Wielu braci Angrona zgłaszało Imperatorowi swoje wątpliwości co do zasadności okrucieństwa Legionu i wtedy właśnie władca ludzkości popełnił krytyczny błąd. Polecił Horusowi, najbardziej zaufanemu spośród Patriarchów, aby ten przywrócił Angronowi zdrowy rozsądek. Marszałek wojny był wyśmienitym dyplomatą, ale skrycie trawił go już rak Chaosu. W duszy Angrona Horus natychmiast dostrzegł skrywaną wrogość wobec Imperatora i umiejętnie ją wykorzystał nakłaniając swego porywczego brata do zdrady rzekomo słabego przywódcy ludzkiej rasy. Gdy pierwsza wojna domowa ogarnęła Imperium, Pożeracze Światów stali już ramię w ramię z Synami Horusa.

Okrucieństwo i przerażenie znane dotąd wrogom Imperium zawitało teraz na terytorium mocarstwa. Pożeracze Światów szli w forpoczcie rebelianckiej armii walcząc w najcięższych szturmach, zawsze gotowi rzucić się wrogowi do gardła, by go rozedrzeć gołymi rękami. Legioniści Angrona z upodobaniem pili krew zamordowanych i gromadzili ich czaszki ku chwale swego nowego boga, Khorne'a. Podczas szturmu na Terrę przełamali pozycje obronne wokół Pałacu Imperatora, zdeformowana czerwona sylweta Patriarchy górowała nad nimi wznosząc ku niebu płonący runiczny miecz. Pożeracze Światów krwawo odpłacili lojalistom w trakcie finałowej bitwy Herezji Horusa, ale nie dane im było zwycięstwo. Na wieść o nadciągających do systemu okrętach Mrocznych Aniołów i Kosmicznych Wilków Horus zagrał o najwyższą stawkę i opuścił tarcze ochronne swego pancernika próbując zwabić Imperatora na pokład statku. Władca ludzkości podjął wyzwanie i stoczył ze zdrajcąpojedynek mający zadecydować o losie wszechświata. Obaj tytani zmierzyli się w walce fizycznej, duchowej i mentalnej i w końcu Imperator uśmiercił Horusa, chociaż zapłacił za to własnym życiem. Pozbawieni wsparcia Wielkiego Zdrajcy rebelianci poszli w rozsypkę uciekając z powierzchni Terry. Angron opuścił Starą Ziemię jako ostatni, prowadząc Pożeraczy Światów prosto w Oko Grozy. Bitwa została przegrana, ale wojna dopiero się rozpoczynała. On i jego legioniści mieli przed sobą całą wieczność.


Świat macierzysty

Ojczysty świat Angrona po dziś dzień pozostaje zagadką. Nie istnieją żadne zapiski mówiące o jego lokalizacji, brak też stosownych informacji w Speculum Historale. Uczeni podejrzewają, że na początku Herezji Horusa Angron powrócił do domu i unicestwił go w geście krwawej zemsty za śmierć swych gladiatorów. Wiadomo o zniszczeniu przez Pożeraczy Światów kilku zamieszkanych systemów w trakcie ich marszu na Terrę, jednakże tylko sam zbrodniczy Patriarcha wie obecnie, czy którykolwiek z nich był niegdyś jego ojczyzną.

Po upadku Herezji Horusa Pożeracze Światów zbiegli do Oka Terroru i szybko ulegli postępującej degeneracji. W chwili obecnej nie posiadają żadnej znaczącej bazy ani nowego świata macierzystego i każda banda operuje z pokładu okrętu, na którym zdołała położyć swe okrwawione łapy.

Doktryny militarne

Pożeracze Światów kierują się tylko jednym pragnieniem: żądzą mordu w imię Khorne'a i gromadzeniem czaszek ofiar. Stało się to przyczyną wycofania z użytku Legionu broni dalekiego zasięgu i zastąpienia ich toporami łańcuchowymi i pistoletami. Pragnienie rozlewania krwi i czynienia rzezi jest tak silne w przypadku Pożeraczy Światów, że na polu walki nie dbają oni zupełnie o formułowanie jakiegokolwiek planu taktycznego. W walce bezpośredniej ci szaleni mordercy są niezrównanymi przeciwnikami i nie zwracają uwagi na własne bezpieczeństwo żyjąc ze świadomości, iż ich krew jest równie miła Khorne'owi jak poległych przeciwników. Zaprawdę można stwierdzić bez ogródek, iż mottem Legionu stała się maksyma "Zwycięstwo albo śmierć".



Schemat organizacyjny

Wygnani do Oka Terroru i skazani na wieczną służbę Bogu Krwi, legioniści coraz większą uwagę zaczęli przykładać do bluźnierczych rytuałów rozlewu życiodajnego płynu. Legendarna struktura organizacyjna Kosmicznych Marines uległa załamaniu w trakcie lat masakr. Gdy kolejni oficerowie padali ofiarami demonicznego opętania, pękły ostatnie ogniwa dyscypliny i organizacji - dumny niegdyś Legion został zredukowany do zbieraniny psychopatycznych zabójców. Po Nocy Szaleństwa na Skalathraxie, gdzie oficer marines o imieniu Kharn zabił wielu swych towarzyszy broni, Legion rozpadł się ostatecznie po trwającej cały dzień bratobójczej rzezi. Luźne bandy Pożeraczy Światów różnią się między sobą wielkością - od pojedynczych samotnych rzeźników poprzez małe drużyny do formacji wielkości zreformowanej kompanii. Przywódcy tych band często dołączają do innych wyznawców Chaosu oferując swe usługi w zamian za możliwość rozlania czyjejś krwi,jednakże nawet Lord Chaosu korzystający z ich pomocy musi ustawicznie strzec swych pleców, aby i jego czaszka nie znalazła się pośród krwawych trofeów.

Wierzenia

Istnieje tylko jedna sprawa, której Pożeracze Światów oddani są bezgranicznie: rozlew krwi. Zabijanie w imię boga stanowi całe sedno i sens ich egzystencji. Czy krew ofiary pochodzi od nieprzyjaciela, sojusznika czy też ich własnych żył - nie ma znaczenia. Liczy się wyłącznie stos okaleczonych głów piętrzonych wokół brązowego tronu Khorne'a.


Genotyp

Po tysiącach lat rajdów z wnętrza Oka Grozy matryce genetyczne Pożeraczy Światów uległy niemal całkowitej degeneracji. Wielu badaczy podejrzewa, że genotyp Legionu od początku skrywał pewne skazy i Pożeracze skazani zostali na potępienie już w chwili stworzenia formacji. Inne wydarzenia związane z osobą Angrona świadczą jednak, iż istniała możliwość uratowania legionistów w przypadku, gdyby ich postępującą dewiację zauważono na odpowiednio wczesnym poziomie rozwoju. Niezależnie od tych akademickich dywagacji wiadomo, że Kosmiczni Marines z Legionu Pożeraczy Światów posiadają fizyczną potrzebę rozlewania krwi poprzez zabijanie - genetycznie uwarunkowany imperatyw wprawiający ich w stan psychopatycznej i niekontrolowanej w żaden sposób furii. Żądza mordu jest w ich przypadku tak ogromna, że z braku ofiar często zabijają własnych towarzyszy broni.

Okrzyk bitewny

"Krew dla Boga Krwi !"
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 16:18

Ultramarines


Kolorystyka:
[ obraz zewnętrzny ]


Nazwa: Ultramarines

Numer Ledionu: XIII

Patriarcha: Roboute Guilliman

Aktualny mistrz zakonu: Marneus Calgar

Świat macierzysty Macragge

Znane zakony sukcesorskie: Aurora Chapter, Novamarines, White Consuls, Black Consuls, Libators, Inceptors, Praetors of Orpheus, Genesis Chapter, Mortifactors, Sons of Guilliman, Sons of Orar, Patriarchs of Ulixis Aurora Chapter, Eagle Warriors, Doom Eagles, Silver Skulls, Iron Snakes

Model organizacyjny Pełne podporzątkowanie sie do zasad Codexu Astartes.


W przeciwieństwie do większości Legionów Pierwszej Fundacji, Ultramarines posiadają niezwykle bogato udokumentowaną historię. Jedną z największych zagadek trapiących imperialnych historyków jest incydent związany z uprowadzeniem maleńkich jeszcze Patriarchów z tajnego laboratorium Imperatora. Wydarzenie owo jest źródłem wielu wymyślnych i często sprzecznych ze sobą teorii, jednakże żadna z nich nie wydaje się stanowić wiarygodnego wyjaśnienia. Jednym z elementów tej tajemniczej sprawy jest odkrycie Roboute Guillimana na Macragge.

Macragge to skalisty, nieprzyjazny świat położony we wschodniej wstędze galaktyki. Trzy czwarte jego powierzchni pokryte jest pustymi górskimi masywami, reszta to lazurowe morza. Planeta zdołała uchronić się przed nieszczęściami Epoki Cierpienia: jej przemysł nie uległ degradacji, utrzymano też stały kontakt z pobliskimi systemami słonecznymi. Populacja Macragge żyła pod rządami dwóch królów, zwanych też konsulami. Złamanie królewskiego prawa było surowo karane, jednakże prawość wynagradzano równie hojnie. Nieprzyjazne otoczenie w naturalny sposób selekcjonowało najsilniejszych osobników populacji już w latach ich dzieciństwa. Powszechnym zwyczajem stało się porzucanie słabych i chorych noworodków na pastwę dzikich gór.

Życie na Macragge oznaczało dyscyplinę, poświęcenie ogółowi i prostotę codzienności. Koloniści postrzegali siebie za spadkobierców najlepszych tradycji ludzkiej rasy, traktując z politowaniem zamiłowanie do postępu technicznego i pokładanie w nim przesadnych nadziei. Postęp technologiczny kojarzył im się z postępującą słabością ciała i erozją wartości moralnych. Podobne przekonania przyjęły się wkrótce w innych systemach otaczających Macragge. Dzieci w wieku sześciu lat, zarówno chłopcy jak i dziewczynki, rozpoczynały naukę w szkołach wojskowych wpajających im umiejętność samokontroli, obojętność na ból fizyczny, techniki przetrwania w głuszy. W wieku czternastu lat, po ośmioletnim intensywnym treningu, młodzież wcielana była do armii. Członkowie armii (mężczyźni i kobiety) po osiągnięciu trzydziestego roku życia zyskiwali prawo do odejścia z czynnej służby i założenia własnej rodziny.

Ten twardy reżim legł u podstaw militarnej potęgi Macragge w całym sektorze. Podczas gdy reszta ludzkiego mocarstwa gorzała w płomieniach anarchii, przyszły Ultramar prosperował coraz lepiej, chroniąc swych granic dzięki armii doskonałych żołnierzy. Jednakże pomimo spektakularnych sukcesów na pograniczu mieszkańcy Macragge nie potrafili do końca ujarzmić dzikich pustkowi własnego świata. Bandy koczowników i rabusiów przemierzały nieustannie góry stwarzając zagrożenie dla osiadłej ludności, szczególnie zaś wyróżniali się w tym względzie barbarzyńcy z Illyrium, skalistej krainy na północy Macragge. Nawet król Konor, geniusz militarny swych czasów, pomimo wielu podjętych prób nie zdołał spacyfikować niepokornych grasantów.

Nadejście Roboute Guillimana poczytane zostało za omen. Kroniki z tego okresu zawierają opisy wielu dziwnych znaków na niebie i ziemi, zaś prywatne pamiętniki Konora rzucają światło na wiele tajemnic związanych z Patriarchami (dokumenty te są obecnie przechowywane w Librarium zakonu Ultramarines).

"Co noc prześladowały mnie sny zdolne obedrzeć jaźń ludzką z resztek zdrowego rozsądku, sny przywodzące na myśl wyuzdane tortury demonów. Już trzy miesiące upływają od chwili, w której ostatni raz spokojnie zmrużyłem oko. Wciąż budzę się z krzykiem tak przerażającym, że sam ledwie wierzę, iż to mój własny głos. Każdej nocy mroczne cienie pełne szponów i kłów ucztują na mej bezbronnej duszy. Zażywam wywar z zioła lassiam sporządzony przez mych medyków, ale specyfik ten wcale mi nie pomaga. Pogodziłem się już ze świadomością, iż popadam nieodwracalnie w szaleństwo, jednakże ostatniej nocy sen zmienił się. Ponownie widziałem mroczne istoty piekieł szykujące się, by wyssać z mych kości szpik. Wtedy ujrzałem przedziwną postać w pancerzu z żelaza zdobionym emblematem dwugłowego orła i wypolerowanym tak, że błyszczał niczym srebro. Ciężki hełm z brązu skrywał twarz tego wojownika, a w jego dłoni skrzył się iskramiszeroki miecz. Bestie tłoczyły się wokół niego, a obcy ciął je swą bronią. Padając na ziemię demony rozpływały się w nicość. Kiedy ostatni z nich przepadł, wojownik spojrzał w mą stronę i nagle znalazłem się w Dolinie Laponis, opodal Wodospadów Hery. Czując na twarzy wodną mgiełkę rozejrzałem się i wzrok mój spoczął na dziecięciu o złotych włosach leżącym na ziemi. Wojownik wskazał mi dziecko. Ująłem je w ramiona i wtedy przebudziłem się, wypoczęty i spokojny. Sen to był czy wizja ? Nie byłem pewien, wiedziałem tylko, że po przebudzeniu wciąż miałem twarz mokrą od kropel wody niesionych wiatrem przy Wodospadach Hery".

Zgodnie ze starymi mitami Macragge, Dolina Laponis była miejscem koronacji pierwszego króla tego świata. Następnego dnia po znamiennym śnie Konor zebrał swą straż przyboczną i udał się pośpiesznie na wschód, w kierunku Wodospadów Hery. Po trwającej kilka tygodni podróży królewska ekspedycja dotarła do miejsca przeznaczenia, otoczonego zaśnieżonymi szczytami gór ciągu wodospadów wysokich na kilka tysięcy stóp. To tam Konor znalazł dziecko ze swego snu. Nikt nie próbował roztrząsać zagadki jego obecności w tej bezludnej krainie. Konor przygarnął chłopczyka nadając mu imię Roboute, co w lokalnym języku oznaczało "Wielki".

Roboute rósł niewiarygodnie szybko, w równym też tempie pochłaniał wiedzę. W przeciągu kilku lat poznał wszelkie dostępne na Macragge nauki. W wieku sześciu lat odebrano go królewskiej rodzinie i przeniesiono do akademii wojskowej Agiselus, gdzie wprawiał się w sztukach militarnych. Chociaż zadziwiał otoczenie znajomością historii, filozofii i nauk ścisłych, jego prawdziwy geniusz objawiał się w dziedzinie wojskowości. Po dwóch latach służby w akademii Roboute kładł na macie wszystkich swoich instruktorów, a żaden wykładowca nie próbował już podważać jego analiz strategicznych.

Kiedy młody Patriarcha wstępował do armii, na Macragge doszło do poważnych niepokojów społecznych. Konor był powszechnie lubianym przez społeczeństwo królem, jednakże drugi konsul, dumny człowiek imieniem Gallan, nie mógł tego ścierpieć. Wraz z grupą lojalnych możnowładców Gallan bogacił się na pracy niewolniczej i nie zamierzał pozwolić Konorowi na wprowadzenie zbyt nowatorskich reform społecznych. Abolicjonizm Konora wzburzał konserwatystów równie mocno jak projekty kontrybucji części majątku możnowładców na cele modernizacji miast. Pomysły te spotykały się z gorącym poparciem niższych klas społecznych, budziły jednak słuszne obawy stronników Gallana, drżących o swe wpływy i majątki. Znając reputację syna Konora, Gallan wiedział doskonale, że nie może dokonać przewrotu w trakcie jego obecności w stolicy. Opłacając złotem barbarzyńców z Illyrium konsul nakłonił ich wszczęcia regularnej wojny na północnym pograniczu Macragge. Poproszony o oddelegowanie do misji pacyfikacyjnej swego syna Konor zgodził się bez wahania, od dawna bowiem poszukiwał dla niego zadania godnego genialnego umysłu Patriarchy.

Roboute udał się na daleką północ rozpoczynając błyskotliwą kampanię trwającą zaledwie dwa miesiące. Korpus ekspedycyjny nie tylko spacyfikował Illyrium, ale też zyskał uznanie dumnych barbarzyńców. Patriarcha został bratem krwi jednego z najpotężniejszych wodzów koczowniczych plemion - Bardylisa - po tym, jak darował mu w bitwie życie. Podczas Zgromadzenia w Paonii przyjął na swe ręce przysięgi lojalności wszystkich liczących się szczepów północy. Wtedy Bardylis zdradził mu tajemnicę złota przeciekającego do Illyrium i odkrył plany Gallana. Roboute zebrał natychmiast całą armię i udał się na południe, zrobił to jednak zbyt późno. Na odległą stolicą unosiły się gęste słupy czarnego dymu, nocne niebo rozjaśniała zaś poświata licznych pożarów.

Patriarcha przebił się do miejskich bram prąc pomiędzy tłumami uciekających ze stolicy mieszkańców. Miasto pogrążone było w anarchii, pijani żołdacy plądrowali je podpalając i mordując. Wieszając wszystkich napotkanych rabusiów Roboute dotarł do Senatu. U bram rządowej budowli stała setka najemnych żołnierzy Gallana, Patriarcha wyciął ich jednak w pień. Pozostawiając swym towarzyszom broni rozprawę z pijanymi bandytami Roboute udał się na poszukiwanie przybranego ojca. Znalazł go konającego, z ostrzem zabójcy wbitym tuż przy sercu. Umierający Konor dokończył opowieść o zdradzie Gallana. Wysiłki medyków okazały się bezskuteczne, ostrze nasączone było trucizną. Rozwścieczony Roboute przystąpił do przywracania porządku w mieście. Lojalni wobec zamordowanego króla żołnierze złamali oblężenie wokół stołecznego garnizonu i przebili się do wojsk Patriarchy. Rebelianci próbowali stawiać chaotyczny opór, ale żadnego z nich nieoszczędzono. Sam Gallan zdołał uciec z Macragge. Roboute dopadł go za granicami systemu i sprowadził w kajdanach do stolicy, osobiście przeprowadzając ojcowskim mieczem egzekucję zdrajcy. Popierany przez rzesze społeczeństwa, objął urząd króla i pokarał śmiercią wszystkich popleczników Gallana, rozdając ich majątki ludowi. Rok później nikt już nie pamiętał na Macragge o tragicznej rewolcie. Bogacący się świat zmienił swój wizerunek: w przebudowanych miastach pyszniły się konstrukcje wzniesione z marmuru, stali i szkła. Ludzie żyli dostatnio strzeżeni przez profesjonalną armię, królewska flota kosmiczna utrzymywała stałe kontakty z pobliskimi światami. Kiedy Imperator usłyszał o istnieniu tego perfekcyjnego pod wieloma względami państwa, udał się tam na pokładzie swego okrętu flagowego.

Speculum Historiale opisuje niezwykle szczegółowo przebieg spotkania pomiędzy Imperatorem i Roboute Guillimanem. Władca ludzkości ubrał na czas uroczystości powitalnej napierśnik z polerowanego srebra zwieńczony emblematem orła oraz wykonany z brązu hełm. Dzierżąc w jednej ręce energetyczny miecz powitał Patriarchę niczym równego sobie. Roboute natychmiast powiązał nieznajomego z bohaterem snu opisanego w pamiętnikach Konora i zrozumiał, że stoi przed obliczem swego prawdziwego ojca. Mile zaskoczony prosperitą Macragge Imperator niezwłocznie uczynił tę planetę światem macierzystym Legionu Ultramarines. Stworzeni w oparciu o matrycę genetyczną Guillimana żołnierze wylądowali w Dolinie Laponis, gdzie wkrótce potem rozpoczęto wznoszenie gigantycznych fortyfikacji zakonnych.

Patriarcha szybko przyswoił sobie cuda techniki i wiedzy oferowane przez Imperium. Przewodząc Ultramarines wyzwolił setki byłych ludzkich kolonii, oczyszczając je z obcych i heretyków. Tam, gdzie niektórzy inni Patriarchowie wieńczyli zwycięstwo krwawymi rzeziami, on kładł podwaliny pod dobrobyt społeczny i trwały pokój. Każdy wyzwolony przez Ultramarines system szybko włączał się do struktury całego mocarstwa. Na Macragge ku przestworzom pięła się olbrzymia Forteca Hery, budząca swymi rozmiarami nabożny podziw śmiertelników. Prowadzący prace budowlane Ultramarines rozpoczęli werbunek nowych aspirantów spośród mieszkańców Macragge i okolicznych światów. Reżim społeczny Ultramaru i liczne akademie wojskowe zapewniały stały napływ kandydatów i w krótkim okresie czasu Legion Guillimana stał się największą formacją Adeptus Astartes.

Kiedy Horus rozpętał wojnę domową, Ultramarines prowadzili działania militarne daleko na południowych krańcach galaktyki. Gigantyczne odległości dzielące wojska Legionu od Segmentum Solar utrudniały komunikację, dlatego Roboute otrzymał wieści o zdradzie Horusa już po rozpoczęciu Bitwy o Terrę. Ultramarines wyruszyli w stronę Sol, niszcząc po drodze duże zgrupowanie rebelianckiej floty, do Ziemi dotarli jednak zbyt późno. Roboute zastał Imperium pogrążone w płomieniach i chaosie anarchii. Połowa Legionów Kosmicznych Marines opowiedziała się po stronie Horusa, lojaliści uwikłali się w krwawe bratobójcze walki. Guilliman rozdzielił Legion na mniejsze formacje wysyłając je do setek stref frontowych. Macragge zapewniało Patriarsze stały strumień wyszkolonych żołnierzy zakonnych i wkrótce Ultramarines stanowili blisko połowę wszystkich lojalistycznych marines walczących z buntownikami. Po dekadzie wojny totalnej mocarstwo przywrócono stabilność militarną i gospodarczą. Pod przewodnictwem Guillimana opracowany został Codex Astartes - zbiór doktryn militarnych dotyczących wszystkich sił wojskowych Imperium. W ciągu następnych lat zbiór tomów rozrósł się ogromnie, definiując wszystkie zasady organizacji życia militarnego mocarstwa: od strategii pola walki po ikonografię poszczególnych rodzajów wojsk. Jedną z najistotniejszych konsekwencji wprowadzenia w życie Codex Astartes była gruntowna reforma formacji Kosmicznych Marines. Każdy Legion podzielony został na mniejsze jednostki zwane zakonami. Jeden z zakonów zachowywał nazwę Legionu oraz jego ikonografię, pozostałe otrzymywały nową heraldykę. Zamierzeniem Roboute było ograniczenie władzy jednego człowieka nad formacją tak potężną jak pełny Legion Adeptus Astartes. Kilku Patriarchów wyrażało od początku sprzeciw wobec tej koncepcji, ale w obliczu nowej wojny domowej ulegli naciskom rozsądniejszych braci. Wiele wykrwawionych udziałem w Herezji Horusa Legionów podzieliło się na pięć lub mniej zakonów, numer formacji powstałych z podziału Ultramarines nie jest jednak znany. Bazując na najstarszej znanej kopii Codex Astartes, Apokryfie z Skaros, Ultramarines stworzyli dwadzieścia trzy zakony, w Apokryfie nie ma jednak nazw ich wszystkich.

Roboute Guilliman kierował Ultramarines jeszcze przez sto lat, do wojny z byłym bratem Fulgrimem i jego Dziećmi Imperatora na świecie Thessala. Fulgrim był już wtedy zmieniony w niewyobrażalny sposób. Dumny niegdyś człowiek znikł bez śladu, jego miejsce zajął demon Slaanesha. Wężowe cielsko Patriarchy pokryte było lśniącymi łuskami, każda szponiasta dłoń dzierżyła zatrute ostrze. Odurzające kłęby narkotycznych oparów zakryły obu walczących na czerwonych równinach Thessali braci. Nikt nie wie dokładnie, co właściwie wydarzyło się tamtego dnia, kiedy jednak wiatr rozwiał opary, po Dzieciach Imperatora nie było śladu. Roboute Guilliman leżał nieruchomo na ziemi, przez jego gardło biegła cienka czerwona rana. Nawet półboski organizm Patriarchy nie zdołał powstrzymać sączącej się w jego żyły trucizny Fulgrima. Apotekariusze złożyli ciało przywódcy w polu czasowym i przewieźli je na Macragge, gdzie po dziś dzień spoczywa w Świątyni Prawomyślności. Niektórzy oficerowie zakonni uważają, że rany Patriarchy goją się w ledwie zauważalny sposób, jednakże teorii tej przeczy całkowicie fakt umieszczenia ciała w hermetycznym polu czasowym. Wielu czcicieli Guillimana daje jednak posłuch tym rewelacjom wierząc w powrót Patriarchy do świata żywych.

Świat macierzysty

Światy macierzyste Ultramarines leżą głęboko w pasie pogranicznym Ultima Segmentum. Podczas gdy reszta zakonów sprawuje władzę nad pojedynczymi planetami czy nawet tylko ich częścią, Ultramarines zarządzają ośmioma systemami słonecznymi. Wszystkie one określane są nazwą Ultramaru i chociaż posiadają odrębne rządy, politykę wewnętrzną i armie, podporządkowują się bez wahania zaleceniom kierowanym z Macragge. Otaczające Macragge światy są silnie uprzemysłowione i pod czujnym okiem Roboute urosły w potęgę. Ich mieszkańcy znani są z samodyscypliny i lojalności wobec Ultramarines. Każda planeta posiada własne siły wojskowe, chociaż w razie potrzeby może poprosić zakon o wsparcie. Ultramar nie jest objęty nakazem poborem do Imperialnej Gwardii, co nie przeszkadza jego mieszkańcom w rekrutacji setek ochotniczych regimentów. Wiele rodzin chlubi się też posiadaniem w swym drzewie genealogicznym Kosmicznego Marine.

W czasach Wielkiej Krucjaty światy otaczające Macragge zapewniały Ultramarines regularne dostawy aspirantów, żywności, paliw i materiałów budowlanych - efektem tej podtrzymywanej do dziś tradycji jest zbliżony język, kultura, architektura i metody sprawowania władzy na wszystkich planetach Ultramaru.

Macragge to skalisty glob zabezpieczony przez system platform orbitalnych i dwie polarne fortyfikacje zakonne. Tutaj, w nieprzyjaznym klimacie bezludnych gór, Ultramarines zbudowali Fortecę Hery, gdzie po dziś dzień spoczywa ciało ich ojca, będące obiektem pielgrzymek wielu obywateli Imperium.

Talassar jest planetą wiecznych burz i tornad, na jej oceanicznej powierzchni znajduje się tylko jeden kontynent - Glaudor. Dla odmiany trzy inne światy: Quintarn, Tarentus i Masali, orbitujące wokół jednego wspólnego słońca, są nieurodzajnymi putkowiami. System wiatraczków wychwytuje wodę z powietrza gromadząc ją dla potrzeb zamkniętych hermetycznie metropolii i setek mil kwadratowych upraw. Populacja Calthu żyje pod powierzchnią planety, chroniąc się przed morderczym promieniowaniem niebieskiej gwiazdy, spotęgowanym w odległej przeszłości przez rebeliantów z Legionu Głosicieli Słowa. Gigantyczne jaskinie znaczą całą skorupę globu i chociaż teoretycznie świat ten jest samowystarczalny, mieszkańcy sprowadzają duże ilości żywności z pobliskiego Iaxu. Calthańskie stocznie kosmiczne słyną ze swych rozmiarów i zapewniają stały napływ nowych okrętów zarówno flocie Ultramarines jak i imperialnej marynarce.

Iax i Espador to średnio zaludnione planety położone na krańcach Ultramaru. Iax jest światem rolniczym, zaś Espandor składa się w przeważającej mierze z gęstych lasów. Przedmiotem chluby całego Ultramaru było niegdyś Prandium, planeta znana ze swego naturalnego piękna w całym Imperium. Teraz jest to pusty, odarty z życia organicznego glob, unicestwiony dwieście pięćdziesiąt lat temu przez drapieżców należących do tyranidzkiej floty Behemoth.

Doktryny militarne

Będąc bezpośrednimi spadkobiercami Roboute Guillimana, Ultramarines ściśle przestrzegają założeń Codex Astartes. Od dziesięciu tysięcy lat walczą i żyją zgodnie z nakazami zawartymi na stronach świętej księgi zakonu. Chociaż innym formacjom Adeptus Astartes zdarza się tworzyć własne interpretacje definicji opisanych w Codex Astartes, dla Ultramarines postępowanie takie jest niedopuszczalne. Dzieło Guillimana jest dziełem geniusza militarnego i członkowie zakonu nie przyjmują żadnych argumentów próbujących podważyć jakąkolwiek tezę księgi. Prowadzone od wczesnego dzieciństwa lekcje samodyscypliny dają zakonnikom dostateczną siłę woli, by wierzyć niewzruszenie w dogmaty mające dziesięć tysięcy lat.

Każdy przypadek mogący wydarzyć się na polu walki jest omówiony w postaci kilkuset stron opracowania. Każdy Ultramarine zobowiązany jest recytować z pamięci wybrane fragmenty Codexu, dzięki czemu dzieło to żyje w świadomości każdej kompanii. Wzbogacony o przypisy tysięcy wybitnych strategów Imperium, Codex zawiera obecnie gigantyczne zbiory informacji, od insygniów poszczególnych jednostek po zasady planetarnego desantu.

Schemat organizacyjny

Po wydaniu dekretu nakazującego podział Legionów na mniejsze formacje Guilliman opracował schemat organizacyjny obowiązujący w każdym zakonie. Chociaż w okresie późniejszym zasady te uległy w wielu przypadkach zmianom, wciąż zbliżone są do pierwotnych założeń. Ultramarines podzieleni są na dziesięć kompanii liczących po stu marines i dowodzonych przez kapitanów. Pierwsza Kompania składa się z weteranów zakonu posiadających wyłączne prawo do noszenia pancerzy terminatorskich. Po całkowitej zagładzie tej elitarnej jednostki podczas wojny z Behemothem zakon powoli odbudowywał Pierwszą Kompanię i dopiero niedawno (dwieście pięćdziesiąt lat później) odzyskała ona swą pierwotną siłę.

Kompanie od Drugiej do Piątej są formacjami bojowymi złożonymi z drużyn taktycznych, szturmowych i broni ciężkiej. Każda kompania bojowa jest samowystarczalną i niezależnie działającą na polu bitwy formacją. Kompanie od Szóstej do Dziewiątej to jednostki rezerwowe - każda z nich złożona jest z drużyn tego samego przeznaczenia. Szósta i Siódma to kompanie taktyczne, Ósma szturmowa, Dziewiąta broni ciężkiej. Dziesiątka Kompania składa się z drużyn zwiadowców i aspirantów. Ten schemat organizacyjny został stworzony przez Roboute dziesięć tysięcy lat temu i obowiązuje po dziś dzień.

Wierzenia

Ciężka egzystencja na Macragge zrodziła twardych ludzi o surowym kodeksie etycznym. Dyscyplina, lojalność i honor to najwyższe wartości mieszkańców planety, wpajane im od najmłodszych lat dzieciństwa. Obowiązkowa służba wojskowa umacnia stalowe charaktery, tworząc żołnierzy słynących w całej galaktyce ze swej dyscypliny i oddania sprawie.

Bracia zakonni Ultramarines ściśle przestrzegają dogmatów militarnych i etycznych opracowanych przez Roboute Guillimana, walcząc w imieniu legendarnego Patriarchy z całą swą zimną zawziętością. Stare mity z Macragge mówią o zwyczaju powracania z bitwy z tarczą lub na tarczy i tradycja ta przetrwała w zmienionej nieco formie po dziś dzień. Żaden Ultramarine nie przyniósł dotąd wstydu swemu zakonowi, a kroniki Librarianów pełne są zapisków traktujących o aktach nadludzkiej brawury i poświęcenia.

Genotyp

Herezja Horusa ujawniła wiele słabych elementów ukrytych w materiale genetycznym poszczególnych Kosmicznych Marines, powstałych wskutek nadmiernego skracania procesu przekształcania ludzi w Marines. Kiedy lojalistyczne Legiony zostały podzielone na zakony, próbki ich genotypu zdeponowano w bankach genów Terry, gdzie poddawane są regularnym badaniom. Jako największy Legion pod koniec Herezji Horusa, Ultramarines przekazali swój materiał genetyczny większości zakonów Drugiej Fundacji. Zakony te znane są pod wspólną nazwą Primogenitorów lub "Pierworodnych" i wszystkie czczą Roboute Guillimana jako swego wspólnego ojca.

Genotyp Ultramarines słynie ze swej czystości i nie zawiera żadnych znanych wad. Wszystkie specyficzne organy Marines tego zakonu funkcjonują w pełni, żaden nie uległ częściowemu ani całkowitemu zanikowi. Prawdą jest opinia, że obecni Ultramarines stanowią wierne kopie Marines służących pod rozkazami Imperatora w czasach Wielkiej Krucjaty.

Okrzyk bitewny

"Odwaga i honor !"
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 16:25

Death Guard


Kolorystyka przedherezyjna:
[ obraz zewnętrzny ]

Kolorystyka poherezyjna:
[ obraz zewnętrzny ]


Nazwa: Death Guard

Numer Ledionu: XIV

Patriarcha: Mortarion

Aktualny mistrz zakonu:

Świat macierzysty Barbarus

Znane zakony sukcesorskie:

Model organizacyjny Zdrajcy wyznający Nurgla, specjalizują sie w broni biologicznej.


Kiedy dwadzieścia niemowląt będących kluczowym elementem projektu "Patriarcha" zostało rozproszonych po całym wszechświecie, wedle Stygiańskich Zwojów jedno z dzieci pojawiło się na nieprzyjaznym świecie rozdartymi niekończącymi się domowymi wojnami. Planeta ta, zwana Barbarusem, okryta była stale kurtyną śmiercionośnych mgieł, pośród których pięły się w przestworza góry stanowiące twierdze barbarzyńskich wodzów o nadludzkich zdolnościach i nieludzkim okrucieństwie. Osadnicy będący potomkami kolonistów sprzed trzech tysięcy lat egzystowali w najgłębszych dolinach i wąwozach tego świata, chroniąc się tam przed toksycznymi wyziewami. Pędzili życie pełne cierpienia i strachu, harując w polu podczas mrocznych dni, podczas których promienie słońca nigdy nie przebijały warstwy mgieł i kuląc się z przerażenia przy ogniskach w nocy - gdy na łowy wychodzili ich potworni władcy.

Najpotężniejszy spośród wodzów stał tryumfalnie na polu rzezi, gdy pośmiertna cisza przerwana została płaczem niemowlęcia. Legendy mówią, że barbarzyńca ten przez cały dzień i noc krążył pomiędzy stertami martwych ciał szukając źródła zaskakującego dźwięku. W pierwszej chwili chciał zakończyć życie dziecka, jednak szybko zrozumiał, że zwykły człowieczek nie mógłby oddychać trującym górskim powietrzem - a co dopiero krzyczeć. Przez długi czas wódź kontemplował w milczeniu znajdę, która łudząco przypominała ludzkie dziecko, ale bez wątpienia była czymś więcej, potem zabrał ją do swej warowni. Zrozumiał, co oznacza to niezwykłe odkrycie: zdobył syna i swego następcę. Wódź nazwał niemowlę odkryte na polu bitwy mianem Mortariona - Dziecka Śmierci.

Przybrany rodzic bezwzględnie testował potencjał fizyczny dziecka. Po odkryciu wysokości, na której płuca chłopca zaczynały poddawać się toksycznym mgłom, wzniósł w najwyższym bezpiecznym dla niego miejscu kamienny zamek i otoczył go umocnieniami z czarnego żelaza. Potem zbudował tuż obok swą własną fortecę, a jego osobista wieża strzelała iglicą w przestworza tak wysoko, że nawet mały Patriarcha nie mógł tam wejść bez ryzyka utraty życia. W takim świecie dorastał Mortarion: pośród kamiennych murów ociekających brudną wodą i żelaznych krat, gdzie samo powietrze stanowiło śmiertelne zagrożenie, a słońce nie było niczym więcej jak tylko rozmazanym źródłem mętnego światła ponad kurtyną mgły. Był to świat ustawicznych wojen, a to przeciwko innym wodzom kontrolującym armie nieumarłych przywróconych do bluźnierczego życia na polach bitew; a to przerażającym zmiennokształtnym - bestiom bardziej na myśl przywodzącym potwory niż ludzi. Chcąc przeżyć Mortarion musiał cały czas pobierać nauki u stóp swego mentora i uczył się wyjątkowo zachłannie. Doktryny militarne i rzemiosło, praca w warsztatach i analityka strategiczna. Rósł w wrogim dla ludzi środowisku, ale był jednym z dzieci Imperatora: odpornym na zatrute powietrze i wyjątkowo silnym fizycznie. Posiadał też niezwykły intelekt i szybko zaczął zadawać swemu mistrzowi pytania, na które ten nie chciał udzielać odpowiedzi.

Większość tych pytań dotyczyła delikatnych stworzeń zamieszkujących górskie doliny: ofiar sportów myśliwskich barbarzyńców i źródeł ciał służących za budulec ożywieńczych armii. Wódź utrzymywał chłopca jak najdalej od swoich sterroryzowanych wasali, ale tylko podsycał w ten sposób jego obsesyjną ciekawość i w końcu nadszedł dzień, kiedy Mortarion nie mógł już oprzeć się pokusie. Uciekł z twierdzy przez jej kazamaty. Ostatnim dźwiękiem, jaki słyszał był głos wodza, jego przybranego ojca, oskarżający chłopca o zdradę i przestrzegający przed powrotem pod groźbą kary śmierci.

Zejście poniżej poziomu trujących mgieł okazało się dla Mortariona cudownym przeżyciem, po raz pierwszy w życiu mógł wciągnąć w płuca czyste powietrze. Czuł zapach gotowanego jedzenia i świeżo skoszonej trawy, słyszał głosy nie tłumione już oparami mgieł, słyszał też pierwszy raz ludzki śmiech. Młody Patriarcha uświadomił sobie, że dopiero teraz znalazł się pomiędzy swymi pobratymcami, że delikatne istoty z dolin należały do tej samej rasy, co on. Wraz z tą świadomością narodziły się gniew i żal, żądza wymierzenia kary mrocznym istotom sprawującym rządy terroru wysoko w górskich masywach.

Zdobycie akceptacji ze strony ludzkich kolonistów nie było łatwe. Chociaż sam Mortarion był pewien swej przynależności do tego narodu, dla osadników w niewielkim stopniu różnił się od innych potworów z mgieł. Górujący ponad wszystkimi wzrostem, blady i szczupły, o posępnym spojrzeniu zdradzającym koszmary widziane w dzieciństwie - Mortarion budził strach w swoich pobratymcach. Skrywając uczucie przykrości pod niewzruszoną maską pracował na polach wykorzystując swą ogromną siłę fizyczną podczas żniw, wiedząc że okazja do udowodnienia lojalności jeszcze się pojawi. Kiedy chwila ta nadeszła - w mrocznych godzinach zmierzchu - był przygotowany.

Z ciemności nocy nadeszły zdeformowane odrażające stwory. Jeden z warlordów najechał osadę Mortariona wiodąc ze sobą armię ożywieńców, w milczeniu i niestrudzenie polujących na ofiary niezbędne swemu władcy do tylko jemu znanych celów. Koloniści walczyli dzielnie broniąc się za pomocą pochodni i narzędzi rolniczych, ogarnięci rozpaczą zrodzoną ze świadomości utraty dzieła całego swego ciężkiego życia. Wtedy Patriarcha wpadł pomiędzy ich szeregi dzierżąc w rękach olbrzymią kosę. Tnąc z nadludzką siłą przeciwników wypchnął ich z osady. Wódz najeźdźców uśmiechnął się tylko na ten widok i wycofał w górę, pomiędzy trujące opary chroniące go przed gniewem buntowniczego wasala. Wciąż miał na twarzy ten szyderczy uśmiech, kiedy Mortarion dogonił go w połowie górskiego zbocza i wymierzył swym ostrzem sprawiedliwość. Czynem tym zjednał sobie w końcu ludzkich osadników.

Dorastający Patriarcha zaczął wpajać kolonistom dogmaty sztuki wojennej. Jego sława szybko się rozchodziła po Barbariusie i wielu mieszkańców z innych społeczności podejmowało niebezpieczną wędrówkę chcąc skorzystać z jego rad. Z biegiem czasu wioski stawały się fortyfikacjami, a ich mieszkańcy wprawnymi wojownikami. W końcu Mortarion odszedł ze swojej osady i rozpoczął wielką wędrówkę po planecie nauczając, budując i walcząc w razie potrzeby, nigdy jednak nie osiągał decydującego sukcesu - mroczni wrogowie zawsze umykali przed jego podwładnymi pomiędzy mordercze chmury wyziewów. Ludzie zmuszeni byli toczyć wojnę defensywną i Mortarion przysiągł sobie to zmienić.

Patriarcha wybrał najbardziej wytrzymałych spośród wojowników, podzielił ich na małe grupy i zaczął szkolić pod kątem taktyk ofensywnych. Pod jego okiem kuźnie przestawiły się z produkcji narzędzi na wytwarzanie uzbrojenia, a płatnerze zaczęli wyrabiać pancerze. Rozwiązawszy problemy produkcji zbrojeniowej Mortarion zaczął myśleć nad kwestią pokonania przeszkody w postaci trującego powietrza.

Opracowanie inkwizytora Mendikoffa, znane jako Cataphract of Death, zawiera wiele cennych informacji na temat zwrotu w wojnie wyzwoleńczej. Po kolejnym odpartym najeździe górskiego warlorda Mortarion wraz z oddziałem wybranych żołnierzy ruszył pomiędzy mgły w ślad za nimi. Wszyscy członkowie tej jednostki mieli ze sobą prymitywne respiratory. Po raz pierwszy w historii Barbariusa zwierzyna stała się myśliwym. Warlord i jego armia ożywieńców została wycięta w pień. Mortarion ustawicznie udoskonalał swój aparat oddechowy i w miarę upływu czasu jego Gwardia Śmierci wyprawiała się w coraz wyższe części gór, w obszary o wyjątkowym stopniu toksyczności. Organizmy ludzi stopniowo przystosowywały się do akceptowalnych przez płuca dawek lotnej trucizny i tylko najwyższe szczyty Barbariusa pozostawały poza zasięgiem Mortariona i jego armii. Po długiej kampanii na powierzchni planety pozostała tylko jedna warowna twierdza, doskonale Patriarszeznana z lat dzieciństwa. Kłębiące się wokół fortecy opary stanowiły tak ogromną koncentrację toksyn, że wojownicy musieli zaniechać oblężenia. Kiedy Patriarcha powrócił między ludzi, jego świeżo uporządkowany świat runął ponownie w posadach.

Osada Patriarchy tętniła życiem i ekscytacją nigdy dotąd nie widzianą na tych ziemiach. Na ustach każdego człowieka gościła nieustannie ta sama wieść: przybył potężny nieznajomy, wybawiciel ludzkiej rasy. Dobry humor Mortariona przepadł bez śladu - w dniu jego największego tryumfu ktoś obcy skradł mu należną chwałę i uwagę. Mity mówią, że Patriarcha roztrzaskał drewniane drzwi wiodące do sali biesiadnej, w której ucztował wraz ze starszymi wielu osad przybysz z gwiazd. Obcy stanowił skrajne przeciwieństwo mieszkańców Barbariusa. Podczas gdy oni byli szczupli i bladoskórzy, intruz miał opaloną skórę i muskularną budowę ciała. Przybywający z wojny Patriarcha powitany został w żywiołowy sposób, a bystrzy obserwatorzy szybko zrozumieli, że pomiędzy Mortarionem i obcym istnieje silna więź: pomimo deformacji poczynionych w ciele Patriarchy przez trujące opary mężczyźni sprawiali wrażenie członków rodziny. Mortarion pozostawał na te sugestie głuchy. Powitał obcego z ledwie skrywaną niechęcią, która szybko przerodziła się w otwartą złość. Starsi osad opowiadali o obietnicach przybysza, wizji połączenia mieszkańców Barbariusa z resztą odrodzonego mocarstwa ludzkości, o deklaracji pomocy w walce z mrocznymi władcami gór. Mortarion czuł, że obcy odbiera mu całą należną chwałę. Ściskając zbielałymi palcami drzewce swej dwuręcznej kosy oświadczył, że ani on ani Gwardia Śmierci nie potrzebują niczyjej pomocy.

Przybysz nie omieszkał wytknąć natychmiast bezsilności Patriarchy w przypadku ostatniej górskiej cytadeli, potem zaś cisnął swą rękawicę w geście wyzwania. Jeśli Mortarion zdoła pokonać w pojedynkę swego przybranego ojca, obcy opuści Barbarius. Jeśli tego nie zdoła dokonać, Patriarcha złoży przysięgę lojalności wobec przybysza i mieszkańcy planety dołączą do Imperium.

Pomimo protestów członków Gwardii Śmierci Mortarion udał się samotnie do twierdzy górskiego władcy, który był przez lata jego ojcem. Jeśli nawet świadomy był faktu, iż nie zdoła przeżyć długo na tej wysokości, nie dał tego po sobie poznać. Wspinał się z desperacją coraz wyżej, gnany perspektywą nieuniknionego konfliktu ze swym byłym mentorem, ogarnięty obsesją wypełnienia życiowej misji - zdecydowany dowieść swej wyższości nad aroganckim przybyszem.

Konfrontacja okazała się bardzo krótka. Mortarion zadławił się toksynami, które dosłownie przeżarły jego aparat oddechowy i runął na ziemię u wrót cytadeli, wykrzykując z trudem słowa wyzwania. Istotnią ujrzaną rzeczą był najwyższy władca Barbariusa nadchodzący, by spełnić przysięgę złożoną przed laty. Wtedy pomiędzy warlorda i Mortariona wszedł obcy i powalił górskiego tyrana jednym cięciem miecza.

Mortarion dotrzymał słowa. Kiedy rekonwalescencja dobiegła końca, uklęknął przed swym zbawicielem ślubując mu lojalność i posłuszeństwo. Dopiero wtedy Imperator ujawnił swą prawdziwą tożsamość i przekazał synowi komendę nad czternastym Legionem Adeptus Astartes. Libram Primaris, zwana też Księgą Patriarchów, opowiada o pracy Mortariona nad ukształtowaniem legionistów nad wzór swej przybocznej straży. Legion szybko znany stał się z sukcesów militarnych, ale talent stratega nie szedł w parze z politycznymi zmysłami Mortariona. Patriarcha był posępnym człowiekiem dążącym do eksterminacji źródeł zagrożenia mocarstwa. Nie potrafił nawiązywać kontaktów towarzyskich z pozostałymi braćmi. Pamiętnik Cieni Bellerophana, librariana Mrocznych Aniołów, stwierdza, iż Mortarion znalazł pokrewne dusze tylko we dwóch innych Patriarchach - byli nimi Nocny Łowca, przerażający mistrz Legionu Władców Nocy, oraz Horus, marszałek wojnyImperium, prawa ręka Imperatora. Horus doceniał efektywność Gwardii Śmierci. Często umieszczał Legion Mortariona w centralnym punkcie swej formacji opierając się na praktycznej niemożności przełamania linii legionistów przez wroga, po czym obchodził przeciwnika z flanki uderzając jak młot przybierający postać Księżycowych Wilków lub Władców Nocy. Była to niesamowicie efektywna taktyka.

Mortarion odnalazł w charyzmatycznym marszałku wojny mentora zdającego się rozumieć jego etyczne zasady i pochwalającego stosowane metody. Obaj Patriarchowie zbliżyli się do siebie tak bardzo, że co najmniej dwóch innych braci - Roboute Guilliman z Legionu Ultramarines i wiecznie czujny, wiecznie ostrożny Corax z Kruczej Gwardii - podzieliło się z Imperatorem swymi obawami co do lojalności Mortariona. Każdy człowiek związany z Mortarionem wiedział doskonale o wydarzeniach poprzedzających deklarację posłuszeństwa złożoną na Barbariusie, a sam patriarcha nie zdołał ukryć swej frustracji z powodu niewypełnionej misji. Imperator odrzucił sugestie synów: lojalność wobec Horusa oznaczała de facto lojalność wobec Imperium.

Nie mógł się wtedy bardziej mylić...

Zdrada

Na prymitywnym świecie Davin marszałek wojny i jego Legion, noszący wtedy zaszczytne miano Synów Horusa, zostali opętani przez moce Chaosu. Opuszczając planetę Horus był już zagorzałem czcicielem Ciemności, gotowym pociągnąć za sobą połowę Legionów Adeptus Astartes. Protokoły sporządzone podczas Konklawy Charońskiej, zwołanej po stłumieniu Herezji w celu ustalenia przyczyn wybuchu wojny domowej, sugerują, iż w przeciwieństwie do kilku innych Patriarchów Horus nie musiał stosować wobec Mortariona ceremonialnego opętania. Wystarczyła obietnica ustanowienia nowego ładu i porządku, rządów żelaznej ręki i powszechnego dobrobytu ludzkości. Mortarion zwrócił się przeciwko Imperium tak samo jak zrobił to wobec władców Barbariusa i dołączył do rewolty, która miała rozedrzeć na zawsze ludzkie mocarstwo - do Herezji Horusa.

Marszałek wojny był wyśmienitym strategiem: wiedział doskonale, iż serce lojalistów znajduje się na Ziemi i od samego początku rewolty kierował się w jej stronę. W krótkim okresie czasu zdołał zgromadzić armię dostatecznie silną, by zniszczyć linie obronne wokół Pałacu Imperatora, po czym przystąpił do jego oblężenia. Mortarion ogarnięty był desperackim pragnieniem walki u boku Horusa. Zmierzająca w kierunku Terry flota Legionu skoczyła w Osnowę, prosto w spaczeniowy koszmar.

Okręty Gwardii Śmierci przepadły pośród gigantycznego sztormu podprzestrzeni, nawigatorzy okazali się bezradnie wobec nienaturalnej potęgi. Zmuszona do niekontrolowanego dryfu w Immaterium flota trwała w bezruchu do chwili nadejścia Zarazy.

Nic nigdy nie wzbudziło takiego przerażenia w Mortarionie i legionistach Gwardii Śmierci jak tajemnicza choroba pustosząca pokłady okrętów. Podwładni Patriarchy byli ludźmi zdolnymi walczyć w każdych warunkach - skażenie terenu, toksyny, zakaźne choroby, zanieczyszczenia przemysłowe nie stanowiły dla nich nieprzekraczalnej bariery. Ta zaraza okazała się inna. Deformowała organy wewnętrzne niszcząc nadludzko wytrzymałe organizmy, zmieniając Marines w przerażające groteskowe stwory. Gnijący od środka ludzie stawali się coraz słabsi, ale nie umierali, podtrzymywani przy życiu przez swoje wciąż potężne ciała. Cierpieli potworne męki, ale ich Patriarcha konał w jeszcze gorszych męczarniach. Dla niego Zaraza oznaczała powrót na szczyty Barbariusa i bezsilne umieranie bez nadziei na litościwą utratę świadomości ani przybycie Imperatora.

Tylko sam Mortarion wie, jakie myśli przenikały jego umysł w tych mrocznych godzinach - czy świadomie skazał swój Legion na wieczne potępienie czy też uczynił to nie znając konsekwencji swej decyzji. Nie mogąc już znieść bólu, Mortarion ofiarował siebie i każdą duszę w swym Legionie Osnowie, błagając w zamian o wybawienie. Mroczny cień skryty w Immaterium odpowiedział natychmiast, jakby od dawna oczekiwał tej prośby. Nurgle, Pan Rozkładu i Zgnilizny, przyjął błagania Mortariona.

Wychodząca z Osnowy flota Legionu w niewielkim stopniu przypominała pierwotną armadę. Błyszczące biało-szare pancerze siłowe elitarnych żołnierzy Imperium przepadły bez śladu, zastąpione skorodowanymi zbrojami rozsadzanymi od wewnątrz przez nabrzmiałe gnijące ciała, ociekające śluzem i ropą. Broń i pojazdy Legionu zdawały się emanować czarnoksięską magią, fosforyzując chorobliwie zieloną poświatą. Nazwa Gwardia Śmierci odeszła w niepamięć na widok tych potwornych parodii dumnego Legionu, do którego przylgnęło nowe określenie. Dla swych ofiar, dla nowych sojuszników, nawet dla siebie samych - stali się Marines Zarazy.

Horus został pokonany przez Imperatora i zmuszona do odwrotu armia Chaosu zbiegła w Oko Terroru. Mortarion i jego gwardia Śmierci wycofywali się w zorganizowanym porządku, niszcząc napierających na nich lojalistów. Po schronieniu się we wnętrzu kosmicznej anomalii Mortarion objął władzę na wybranym przez siebie światem, znajdującym się dostatecznie blisko krawędzi Oka, aby móc prowadzić z niego ustawiczną wojnę podjazdową przeciwko Imperium. Patriarcha ukształtował swą planetę na kształt królestwa rozkładu i bronił go dostatecznie wytrwale, by Nurgle docenił oddanie swego sługi i umożliwił mu wstąpienie w poczet demonów. W ten sposób Mortarion otrzymał to, co Imperator mu odebrał, a Horus nie mógł podarować: swój własny świat. Patriarcha stał się władcą planety chorób, rozkładu i śmierci. Znalazł swój dom.

Świat macierzysty

Barbarius był prymitywnym światem orbitującym wokół gasnącego żółtego słońca, okrytym powłoką toksycznych gazów tworzących górne warstwy atmosfery i zasłaniających dostęp do powierzchni świata promieniom słonecznym. Powietrze zdatne dla ludzi znajdowało się wyłącznie w najniższych punktach górskich masywów, w głębokich wąwozach wyciętych pośród skalistych ścian. Niegdyś w wyższych partiach gór żyły istoty odporne na skażenie toksyczne, mieszkające w kamiennych cytadelach. Kiedy na Barbariusie wylądowali ludzcy koloniści, skrajnie wrogie środowisko szybko zredukowało poziom życia osadników do etapu pre-feudalnego. Zdolność obcych do oddychania gazową trucizną, obsesja na punkcie polowań na ludzi, tajemnicze i odrażające eksperymenty prowadzone na więźniach stały się źródłem postrzegania tych stworów za istoty boskie. Kim w rzeczywistości byli otoczeni mroczną sławą władcy, nie zdołano nigdy ustalić.

Po wstąpieniu do panteonu demonów Mortarion ukształtował swój nowy świat na podobieństwo Barbariusa. Mieszkańcy tej planety kryją się w głębokich dolinach, służąc pokornie swym panom, czcicielom Nurgla i pomniejszym demonom zamieszkującym potężne cytadele w wyższych partiach gór. Roznoszące zarazy stwory, które powinne już dawno umrzeć, krążą po całym globie, a gigantyczny szkielet będący niegdyś Mortarionem rządzi swymi włościami ze szczytu najwyższej góry.

Doktryny militarne

Mortarion pomimo swego trudnego dzieciństwa wyniósł z wczesnych lat życia obszerną edukację. Kwestie kultury, historii i filozofii bywały dla niego obcymi pojęciami, jednakże w dziedzinie zadawania śmierci był niekwestionowanym autorytetem. Mortarion wierzył, że zwycięstwo uzyskuje się poprzez wytrwałość i upór, a przekonania te wpoił swoim legionistom. Broń i pancerze Gwardii Śmierci nigdy nie należały do wiodących pod względem nowoczesności, z pewnością też nie budziły estetycznego zachwytu, niemniej jednak słynęły ze swej niezawodności. Legion nigdy nie korzystał z finezyjnych taktyk walki: Marines wybierali korzystny dla siebie teren konfrontacji, po czym miażdżyli skoncentrowanym kontratakiem wroga próbującego pozbierać się po nieudanej ofensywie na pozycję Gwardii Śmierci. Nie istniało takie otoczenie czy klimat, który mógłby wzbudzić niepokój Mortariona i jego legionistów. Patriarcha uczył się sztuki wojennej na skalistymgórskim świecie pozbawionym dostępu do pojazdów mechanicznych. Chociaż pojmował wartość wartość wsparcia pancernego i szybkiego transportu udostępnionego mu po objęciu komendy nad Legionem, piesi Marines zawsze stanowili rdzeń armii Patriarchy. Mortarion polegał przede wszystkim na dużych zgrupowaniach piechoty, dobrze uzbrojonej i szkolonej w ramach indywidualnych treningów. Argumentował, iż formacja taka zdolna jest do walki w dowolnych warunkach i z pewnym lekceważeniem traktował takie jednostki jak szwadrony motocyklistów czy drużyny posługujące się plecakami odrzutowymi. Gwardia Śmierci nigdy nie posiadała wyodrębnionych oddziałów szturmowych i taktycznych: Mortarion oczekiwał od każdego swego Marine perfekcji w posługiwaniu się bolterem, pistoletem i mieczem łańcuchowym - umiejętności efektywnego posługiwania się każdą dostępną w danej chwili bronią. Doktryna ta doskonale łączyła się z zamiłowaniem legionistów do zbroi terminatorskich. Gwardia Śmierciświetnie sprawdzała się w misjach wysokiego ryzyka podczas abordażu kosmicznych hulków i Marines Zarazy po dziś dzień korzystają z tych doświadczeń używając przechwyconych hulków do rozprzestrzeniania chorób, plag i kultu Nurgla w całym Imperium.

Schemat organizacyjny Legionu

Mortarion był żołnierzem piechoty, w związku z czym Gwardia Śmierci została zbudowana na priorytecie jak najlepszego wyekwipowania każdego Marine. Bezwzględne posłuszeństwo było wymagane na każdym szczeblu hierarchii Legionu: sierżanci stanowili żywe repliki swych kapitanów, ci zaś samego Mortariona. Jeśli można o jakimś Legionie powiedzieć, iż działał on jako jedno ciało, tytuł ten należy się Gwardii Śmierci. Legion Mortariona posiadał mniej samodzielnie działających formacji niż pozostałe Legiony Pierwszej Fundacji, ich liczba nigdy nie przekroczyła siedmiu kompanii jednocześnie. Kompanie te były jednak znacznie liczniejsze od standardowych i posiadały własne oddziały Terminatorów.

Po przeistoczeniu Mortariona w wielkiego demona Gwardia Śmierci rozpadła się na szereg mniejszych formacji, złożonych z pieszych Marines (czasami tylko korzystających z wsparcia szalonych, śmiertelnie chorych pilotów Dreadnoughtów). Tylko garstka pojazdów pancernych Legionu wciąż jeszcze działa, gdyż ich załogi przestały zwracać uwagę na zabiegi konserwacyjne i naprawy swego sprzętu, kłócące się z ideami rządów rozkładu i zgnilizny. Niektóre z tych machin żyją własnym życiem, animowane przez demoniczne stwory lub hordy Nurglingów, istot służebnych Nurgla. Marines walczą często w siedmioosobowych drużynach wchodzących w skład bandy złożonej z siedmiu drużyn. Siódemka jest świętą liczbą Nurgla i Marines wierzą, że działanie w strukturze stanowiącej wielokrotność tej liczby przynosi im błogosławieństwo mrocznego boga. Mortarion wciąż czuwa nad swymi dziećmi, sprawując władzę nad Legionem ze swego odrażającego tronu na Planecie Plag.


Wierzenia

Wierzenia Gwardii Śmierci pokrywały się całkowicie z etosem Mortariona, od dążenia do perfekcji w spójnym działaniu całego Legionu do opowiedzenia się po stronie skorumpowanej elity ludzkości. Wiara w siłę wewnętrzną, żelazną wolę i zimny umysł zrodziła arogancję, pychę i skrajną pogardę wobec innych śmiertelników. Kiedy Zgnilizna Nurgla zniewoliła cały Legion, wstręt Marines do ludzkiej słabości okazał się zarazem ich zgubą. Poddańczy gest wobec Boga Rozkładu wypalił z umysłów Marines wszelkie inne priorytety poza jednym: niesieniem zarazy poprzez wszechświat, osłabianiem silnych, uśmiercaniem słabych, niszczeniem fundamentów całej galaktyki. Odrażająca prezencja legionistów nie miała budzić w ich sercach uczucia potwornego wstydu, gdy cały świat wokół uległby równie przerażającej degeneracji.

Genotyp

Kosmiczni Marines Gwardii Śmierci słynęli z fizycznego podobieństwa do swego Patriarchy: byli bladoskórzy i szczupli, o zimnym i wyważonym wzroku. Plaga odpowiedzialna za ich etyczny upadek wyniszczyła legionistów również fizycznie. Dumni niegdyś Marines przeistoczyli się w chorobliwie otyłe groteskowe stwory, ociekające śluzem, ropą i ekskrementami. Nurgle słynie z powściągliwości w obdarzaniu swych czcicieli mutacjami, jednakże zdarzają się legioniści posiadający macki czy owadzie głowy.

Okrzyk bitewny

Gwardia Śmierci nie posiada specyficznego zawołania bitewnego. Marines Zarazy są ucieleśnieniem cichej śmierci, morderczej epidemii, niezłomności rozkładu. Są plagą i chorobą, gorączką i rakiem, owrzodzeniem i zakażeniem - największe przerażenie budzą nadchodząc bez słowa ostrzeżenia.
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 16:30

Thousand Sons


Kolorystyka przedherezyjna:
[ obraz zewnętrzny ]

Kolorystyka poherezyjna:
[ obraz zewnętrzny ]


Nazwa: Thousand Sons

Numer Legionu: XV

Patriarcha: Magnus

Aktualny mistrz zakonu:

Świat macierzysty Prospero

Znane zakony sukcesorskie:

Model organizacyjny Zdrajcy wyznający Tzeentch, duży odsetek psoników


Kiedy Patriarchowie zostali rozproszeni w tajemniczy sposób po całej galaktyce, niemowlę noszące imię Magnus trafiło na odludną kolonię ludzką na Prospero. Dziecko nie mogło mieć większego szczęścia: groteskowy mutant-cyklop zdolny wzbudzić skrajną grozę i wstręt na każdym cywilizowanym świecie trafił do ukrytej krainy sobie podobnych istot - społeczności zbiegłych ludzkich psioników. Nie po raz ostatni tajemnicza potęga pokierowała skrycie losami Patriarchy wytyczając jego przyszły los.

Pierwsi mieszkańcy Prospero wybrali tę planetę ze względu na odległość dzielącą ją od Terry oraz innych zamieszkanych przez ludzi systemów. Ich jedyna cytadela wznosiła się wysoko w centralnym górskim masywie planety. Zaopatrywana w żywność przez rozległe podziemne uprawy hydroponiczne, a w energię przez techno-psychiczne przekaźniki, twierdza ta stanowiła przepiękny widok. Zwana "Miastem Światła" błyszczała pośród pustkowia Prospero, budząc zachwyt lśniącymi srebrnymi wieżycami, strzelistymi obeliskami i majestatycznymi piramidami. Wewnątrz tego pieczołowicie wzniesionego sanktuarium, z dala od zawistnych ludzi, kolonia wyrzutków poświęciła się całkowicie studiom nad mocami, które stały się przyczyną ich ostracyzmu: mocami psioniki.

Legendy opowiadają jak Magnus przybył na ten świat niczym ognista kometa, przecinając rozrzedzoną atmosferę Prospero i uderzając w samo serce cytadeli. Ta łatwość dostępu do tajemnego miasta z góry, od strony przestworzy, stanowiła znamienną przestrogę, której Magnus i jego pobratymcy nie zrozumieli, a która w późniejszych czasach miała na zawsze zmienić ich losy. Mały Magnus trafił pod opiekę starszych społeczności. Być może wyczuli oni więź łączącą ich z tym mutantem, być może trafnie ocenili jego ukryty potencjał. Malec szybko zaczął demonstrować umiejętności, które niegdyś zmusiły jego nauczycieli do szukania ustronnego azylu, zdumiał też swych opiekunów stopniem samokontroli. Magnus osiągnął poziom mistrzowski w każdej dziedzinie psioniki, szybko przerastając swymi zdolnościami pozostałych członków społeczności. Kiedy wstępował w wiek dorosły, był już gigantem w wymiarze fizycznym, intelektualnym i duchowym. Wtedynadszedł dzień, gdy młody Patriarcha otworzył swe cyklopie oko na Osnowę i zamiast kształtować energię płynącą z warpu, zajrzał do wnętrza mentalnego wymiaru. Życie na Prospero zmieniło się diametralnie.

Moment, w którym Magnus Czerwony użył swego nieludzkiego wzroku do spojrzenia w Osnowę, uczynił ze zdolnego studenta psioniki absolutnego mistrza. Osnowa od dawna już nie była pustym bezmiarem i pojawienie się znienacka tak potężnego mentata nie mogło ujść uwadze mrocznych potęg. Niejedna nadludzka świadomość dostrzegła nowy płomień gorejący w Immaterium i niejedna pojęła, czym ten blask jest. Niejedna rozpoczęła swe poszukiwania.

Dzieło zwane Apokryfą ze Skaros opisuje dzień, w którym Imperator i jego świta przybyli na Prospero:

"Wydawało się, iż są to przyjaciele z dawnych lat, długi czas ze sobą rozłączeni. Zdeformowane oblicze Magnusa nie budziło odrazy Imperatora, który powitał swego utraconego syna obwieszczając ten fakt wszem i wobec".

Obecnie uważa się, że pierwszy kontakt Magnusa i Imperatora miał charakter mentalny - umysły obu mężczyzn zetknęły się ze sobą w Osnowie po długich i wytrwałych poszukiwaniach. Imperator zabrał w charakterze swej straży przybocznej Marines należących do piętnastego Legionu, stworzonego w oparciu o matrycę genetyczną Magnusa. Apokryfa zawiera również opis spotkania Patriarchy ze swoimi legionistami:

"Odnaleziony Patriarcha wysłuchał słów Imperatora, po czym odrzekł: jak ja jestem synem twoim, tak oni są moimi. Potem uklęknął i w tej podniosłej chwili przyjął zwierzchnictwo nad piętnastym Legionem: Tysiącem Synów".

Zjednoczenie z utraconym patronem nie mogło nastąpić w bardziej krytycznej dla Legionu chwili. Stworzeni w oparciu o genotyp Magnusa Marines byli niezwykle podatni na psioniczne mutacje, cierpiąc z powodu choroby, dla której Imperium nie posiadało lekarstwa. W elitach mocarstwa pojawił się rozłam na ludzi uznających przydatność stabilnych mutacji takich jak na przykład gen nawigatorski Navis Nobilite. Druga frakcja uważała, że rosnąca szybko liczba osób obdarzonych mentalnym talentem stwarza ogromne zagrożenie dla całej rasy ze względu na nieobliczalny i destruktywny potencjał. Legion złożony w całości z elitarnych żołnierzy-psioników budził powszechne zaniepokojenie. Jego członkowie cierpieli wskutek spontanicznych i niekontrolowanych deformacji ciała i umysłu, nieliczni szczęśliwcy dożywali jednak chwili, w której stawali się najpotężniejszymi Librarianami swej epoki. Rosnąca niechęć wobec mentatów, objawiająca się coraz liczniejszymipogromami ludzi obdarzonych tym talentem, groziła wciągnięciem Legionu w ten niebezpieczny konflikt. Żądania całkowitego oczyszczenia Imperium z wszelkich psioników były coraz głośniejsze, zwłaszcza zaś zarzuty w stosunku do Tysiąca Synów. Magnus zjawił się w chwili, gdy dalsze istnienie Legionu stanęło po znakiem zapytania. Przemieszczając wszystkich zakonnych żołnierzy na Prospero Patriarcha przystąpił do ich edukacji w dziedzinie kontrolowania mentalnych uzdolnień.

Pewni badacze historyczni, w większości Librariani innych zakonów Adeptus Astartes, którzy uważają, że to właśnie wtedy przekroczona została pewna istotna granica. Zadanie opanowania niekontrolowanych mutacji Legionu zmusiło Magnusa do pójścia na skróty w eksperymentach. Inni badacze, zwłaszcza prominentni przedstawiciele Inkwizycji, uważają, że granicy tej wcale nie było i Marines piętnastego Legionu studiowali mroczne dziedziny psioniki jeszcze przed pojawieniem się Magnusa, zaś sam Patriarcha został przez nich wciągnięty w tajniki czarnoksięstwa. Jeszcze inni twierdzą, że przyczyną późniejszej tragedii okazał się nienasycony głód wiedzy Patriarchy. Nie wiadomo dokładnie, w którym zdarzyło się to momencie, faktem jest jednak, że pewnego dnia Magnus Czerwony i jego Marines zaczęli poszukiwać wiedzy nie bacząc na żadne moralne bariery i rozpoczęli praktykowanie magii.

Przemiana legionistów uszła początkowo uwadze innych. Magnus z entuzjazmem włączył się w Wielką Krucjatę prowadząc Tysiąc Synów u boku Imperatora podobnie jak pozostali Patriarchowie. Walczyli dzielnie w kampanii mającej przywrócić we władanie Terry jej utracone kolonie, wyzwalając stare ludzkie światy i kolonizując nowe. To, że większość swych zwycięstw piętnasty Legion zawdzięczał podstępom i dywersji nie zwracało niczyjej uwagi. Liczyła się przede wszystkim wygrana. Im bardziej rozszerzało się terytorium kontrolowane przez Imperium, tym mocniejszy opór stawiali przeciwnicy lojalistów. Coraz częściej Legiony Kosmicznych Marines i Imperialnej Gwardii lądowały na światach, gdzie miały znajdować się zaginione kolonie ludzi, a natrafiały na społeczności czczące tajemnicze potęgi o nieludzkim pochodzeniu. Te bluźniercze kulty stawiały intruzom zaciekły opór posługując się magicznymi mocami darowanymi im przez demoniczne istoty zamieszkujące Osnowę - mocami dziwnie przypominającymi nadnaturalne zdolności braci z Legionu Tysiąca Synów. W miarę upływu czasu pojawiało się coraz więcej głosów kwestionujących metody działania Marines Magnusa. Przeciwnikom korzystania z psioniki na taką skalę przewodził Mortarion, Patriarcha Legionu Gwardii Śmierci, wiedzący ze swej własnej mrocznej przeszłości, że za umiejętności władania taką mocą trzeba zawsze drogo zapłacić. Leman Russ, Patriarcha Kosmicznych Wilków, wygrywający siłą swych mięśni i prostą wojskową taktyką, nie ukrywał swej niechęci do metod prowadzenia wojny, które uważał za niehonorowe, dlatego bez namysłu dołączył do grona krytyków Magnusa. Ryzyko schizmy urosło tak dalece, że Imperator zwołał wielką naradę mającą ostatecznie rozsądzić zarzuty obu stron. Debata odbyła się na Nikaei, zaś sam Imperator zasiadł jako sędzia w antycznym amfiteatrze, który zapełniły dziesiątki tysięcy dyskutantów. To tam, pod lśniącymiblaskiem gwiazd nieboskłonem, łowcy czarownic wyłożyli swe zastrzeżenia. Wymienili długie listy nieszczęść sprowadzonych na ludzkość przez służących Chaosowi psioników, nie panujących nad swą mocą mutantów lub despotów wykorzystujących nadludzki talent do realizacji swych własnych interesów. Oskarżycielom odpowiedział osobiście Magnus. Wspiął się na trybunę pośród ciszy, swym własnym wyglądem potwierdzając najgorsze zarzuty przeciwników. Lecz kiedy przemówił, nie pozostawił wątpliwości, że swą charyzmą i zdolnością do logicznego formułowania wniosków dalece przewyższa wszystkich antagonistów. Magnus przekonał zebranych, że żadna wiedza nie jest splamiona złem z definicji i żadne studia nad nią nie powinny budzić sprzeciwu, dopóki badacz jest panem siebie samego. Stwierdził też, że dla Tysiąca Synów nie ma żadnej tajemnicy, której nie mogliby złamać. Kiedy opuścił mównicę, forum zebrane w amfiteatrze pogrążyło się w gorączkowej dyskusjipodzielone jeszcze bardziej niż miało to miejsce na początku obrad. Łowcy czarownic nie potrafili z dostateczną charyzmą przedstawić swych argumentów, wszyscy zatem głowili się, czy sam Imperator wystąpi przeciwko swemu synowi.

W najgorętszym momencie debaty na mównicę weszła grupa Librarianów różnych Legionów Adeptus Astartes. Imperator powitał im skinięciem głowy i wszyscy zebrani zamilkli widząc szarże właśnie przybyłych zakonników. Mistycy stanęli w półokręgu deklarując, iż wybrany mówca będzie reprezentował ich wszystkich. Młody epistolariusz, którego imienia historia nie zapamiętała, przemówił z pasją proponując trzecie rozwiązanie powstałego konfliktu. Psionik, podobnie jak atleta, to w naturalny sposób uzdolniony człowiek, którego talent wymaga pieczołowitej kontroli. Psionik z natury nie jest zły. Uprawianie magii jest niebezpiecznym procederem wymagających wyrzeczeń przekraczających próg tolerancji. Delegaci Kosmicznych Marines zaproponowali staranną edukację wszystkich imperialnych psioników przy jednoczesnym surowym zakazie praktykowania czarnej magii jako zbrodni przeciwko ludzkości.

Ten kompromis zdawał się zadowalać obie strony konfliktu i z wyraźnym zadowoleniem został przyjęty przez samego Imperatora. Przywódca ludzkości stanowił niekwestionowane prawo i Edykty z Nikaei do dnia dzisiejszego obowiązują w swej niezmienionej formie regulując imperialną politykę wobec mentatów. Decyzja ta nie spotkała się jednak z akceptacją Magnusa. Grimoire Hereticus opisuje znamienną konfrontację pomiędzy Imperatorem i jednookim Patriarchą, kiedy ten w gniewie próbował opuścić amfiteatr. Imperator wymusił na swym synu zaprzestanie badań nad sztuką czarnoksięską i demonologią. Mity powiadają, że twarz Magnusa dosłownie skamieniała, ale Patriarcha pohamował swój gniew i uklęknął przed władcą przyjmując do wiadomości jego rozkaz. Ani Imperator ani Magnus nie wiedzieli, że widzą się wtedy po raz ostatni twarzą w twarz, a bieg przyszłej historii został już nieświadomie zepchnięty na tory zdrady, rozlewu krwi i cierpienia.

Zdrada

Debata nad zagrożeniem ze strony psioników przysłoniła elitom rządzącym inne mroczne niebezpieczeństwa. Na Davinie marszałek wojny Horus - pierwszy pośród równych i prawa ręka Imperatora - padł ofiarą manipulacji Chaosu. Tego zagrożenia nie mogły powstrzymać żadne debaty ani dekrety. Opętany całkowicie przez potęgi ciemności Horus opuścił Davin ogarnięty obsesyjnym pragnieniem zniszczenia Imperium. Przeciągając na swoją stronę innych Patriarchów uderzył na mocarstwo zaskakując swą zdradą Imperatora. Horus był wyśmienitym strategiem i wierzył, że zadbał o każdy detal mogący w rezultacie przynieść mu zwycięstwo. Przeliczył się tylko w jednym względzie: pomimo dekretu ojca i własnej przysięgi posłuszeństwa, Magnus nie zaprzestał badań nad mrocznymi sztukami.

Spoglądając w głębię Osnowy ze swego sanktuarium na Prospero Magnus dostrzegł wizję Horusa oddającego swą duszę Chaosowi na równinach Davinu. Zdrada Horusa została odkryta w najdrobniejszych szczegółach. Magnus widział jak Fulgrim i Angron tańczą niczym marionetki pociągane za sznurki przez marszałka wojny i stojące za nim nieludzkie moce. Widział przerażającą pułapkę zastawioną na Istvaanie V na Ferrusa Manusa z Żelaznych Dłoni, Vulkana - Patriarchę Salamander i zazwyczaj przesadnie ostrożnego Coraxa z Legionu Kruczej Straży. Widział jak niewzruszony bastion lojalności wobec Imperatora - Ultramarines Guillimana - zostają zwabieni na krańce galaktyki, by nie mogli odegrać żadnej poważnej roli w nadchodzącym dramacie. Jako jedyny śmiertelnik we wszechświecie, Magnus doskonale pojął krytyczny wymiar całej sytuacji. Ujrzał i zrozumiał wszelkie konsekwencje dalszego rozwoju wypadków, z jednym wyjątkiem: losu siebie samego.

Wielu badaczy i wojskowych jest przekonanych, że Magnus mógł zmienić bieg historii udając się na Terrę na pokładzie jednego z okrętów Legionu. Inni zauważają, że Osnowa jest niezmiernie kapryśnym otoczeniem i Patriarcha Tysiąca Synów mógł żywić obawę, iż dotrze na miejsce za późno. Zamiast bezpośredniej ingerencji, Magnus podjął znacznie bardziej desperacką decyzję. Ponieważ nigdy nie pogodził się z zakazem nałożonym na niego przez ojca, w tajemnicy kontynuował wszystkie dotychczasowe badania. Dostrzegając w swych wizjach nadciągającą wojnę Magnus uznał, że nadeszła chwila jego rehabilitacji w oczach Imperium. Dzięki pomocy swych zakonnych braci-czarowników rzucił zaklęcie łamiące prawa czasu i przestrzeni. Zerwał wszystkie ochronne blokady strzegące Pałacu Imperatora na Ziemi i przesłał władcy mocarstwa ostrzeżenie demaskując Horusa jako głowy gigantycznego spisku.

Był to moment jego ostatecznego tryumfu i ogromnej radości, okazja dowiedzenia racji swych przekonań. Tylko moc tajników magicznych zgłębionych przez Magnusa pozwoliła odkryć zdradę Horusa. Patriarcha wierzył w zmianę poglądu Imperatora na dokonania swego jednookiego syna. Mylił się. Imperator uznał Magnusa zdrajcą ludzkości, heretykiem i krzywoprzysięzcą. Pogoń cyklopa za zakazaną wiedzą sprawiła, iż stał się on pionkiem we władaniu tych samych sił, przed którymi ostrzegał ojca. Najgorsze przeczucia Imperatora zostały potwierdzone.

Istota ostrzeżenia wysłanego przez Magnusa została całkowicie zignorowana. Powiada się, że Imperator zerwał mentalne połączenie z taką siłą, iż tarcze psioniczne wokół Pałacu rozjarzyły się oślepiającym blaskiem i znikły. U boku władcy stał Russ, wstrząśnięty i rozjuszony czynem Magnusa. Imperator wiedział doskonale, że Patriarcha Kosmicznych Wilków bez wahania wykona jego następny rozkaz. Władca mocarstwa kazał zniszczyć Magnusa i żołnierzy-czarowników z Prospero.

Tylko ci, którzy brali udział w tych wydarzeniach wiedzą naprawdę, co się wtedy stało, ponieważ pochodzące z różnych źródeł informacje często wydają się przeczyć sobie nawzajem. Epickie działo zwane "Lamentem Prospero" mówi o długim bombardowaniu orbitalnym i późniejszej wielodniowej kampanii lądowej, podczas której obie strony poniosły przerażające straty. Jedna z najdłuższych sag Kosmicznych Wilków - "Oda do Młota" - twierdzi, że Wilki zdobyły Prospero z zaskoczenia. Marines Lemana Russa spadli na Miasto Światła z góry, w ten sam sposób jak sam Magnus wiele lat wcześniej, i w przeciągu jednej potwornej nocy zmienili dom Tysiąca Synów w miejsce przemocy i śmierci. Ta noc podpalanych bibliotek, przewracanych wieżyc i dzikiej pasji destrukcji jest opisana bardzo barwnie i szczegółowo przez kronikarzy Wilków, wiarygodność tego źródłą budzi jednak wiele wątpliwości. Jak możliwe stało się całkowite zaskoczenie świata zamieszkanego przez czarowników zdolnych do postrzegania przyszłości ? Jedynie interwencja mrocznych potęg, które użyczyły im swej mocy może ten fakt wytłumaczyć. Bez względu na przyczynę tego zajścia, zniszczenie Prospero okazało się koszmarnym przeżyciem dla Tysiąca Synów. Zakonni wojownicy Russa budowali stosy całopalne z ksiąg i manuskryptów Magnusa, dewastowali bezcenne starożytne artefakty uderzeniami łańcuchowych mieczy. Źródła historyczne dowodzą, że Magnus spotkał się tej nocy z Lemanem Russem. Patriarcha przeciwko Patriarsze, berserker przeciwko gigantowi. "Wojna Olbrzymów" - spisana przez inkwizytora Bastaleka Grima ustna opowieść Wilków opisuje w następujący sposób ten tytaniczny pojedynek:

"Magnus Czerwony przybył na pole boju, a zryta ziemia topniała pod jego stopami. Russ rzucił się na karmazynowego olbrzyma i podniósł go w górę. Wilczy Król złamał kręgosłup cyklopa, a ostatni stawiający opór żołnierze Tysiąca Synów uciekli widząc upadek swego Patriarchy. Gdy jednak Russ uniósł do śmiertelnego ciosu swój Mjalnar, Magnus wyrzekł słowa mocy i pogrążył się znienacka w rozmiękłej ziemi".

Nie sposób obecnie udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, co takiego wydarzyło się tamtej nocy na Prospero. W jakiś sposób w konającym Mieście Światła Magnus odebrał Russowi moment tryumfu, a czyniąc to zapłacił cenę, przed którą przestrzegał go wcześniej Imperator. Wszystko, co miało dla Magnusa wartość zmieniło się w popioły, ale Patriarcha desperacko próbował ocalić szczątki potęgi swego Legionu. Zanurzając się w otchłań Osnowy odnalazł ratunek. Jego czarownicy, jego ukochany Legion, strzeliste srebrne wieżyce Miasta Światła - nie zostały jeszcze bezpowrotnie utracone. Odkrył nieludzką świadomość, która oczekiwała jego przybycia, która od lat obserwowała go i kształtowała w subtelny sposób losy Patriarchy. Magnus napotkał istotę będącą personifikacją wiedzy absolutnej, obiecującą mądrość, moc i ocalenie za cenę stawianą na własnych warunkach. Tym razem Magnus nie byłby już panem swego losu, miał stać się sługą. Pewne źródła twierdzą, że nawet wtedy Patriarcha opierał się, ale złamało go wspomnienie płonącego Miasta Światła, obróconego w zgliszcza z woli własnego ojca. Złożył nową przysięgę lojalności.

W ułamku sekundy Miasto Światła, jego srebrne wieżyczki, rozległe biblioteki i legioniści Tysiąca Synów znikli z powierzchni Prospero. Kiedy pojawili się ponownie, walczyli już u boku Horusa na Istvaanie V. Magnus przeistoczył się w demonicznego księcia służącego Tzeentchowi, Panu Magii, Zmieniającemu Ścieżki. Długa walka Legionu o swe dusze dobiegła końca, chociaż nie sposób stwierdzić, czy kiedykolwiek tak naprawdę była autentyczna.

Zaklęcie Ahrimana

Legion Tysiąca Synów omal nie uległ całkowitej zagładzie przed połączeniem z Patriarchą wskutek silnych niekontrolowanych mutacji. Nawet wszechstronny trening narzucony przez Magnusa nie był doskonały i wymagał stałej czujności. Nieustające ryzyko deformacji ciała i umysłu budziło grozę wśród starszych wiekiem Marines, pogłębianą jeszcze bardziej świadomością potwornych mutacji pustoszących inne zbuntowane Legiony po wybuchu Herezji Horusa. Legioniści Tysiąca Synów poświęcili się służbie jednemu bogowi, a Tzeentch zdawał się chronić ich przed podobnym losem. Kiedy Herezja Horusa upadła i rebelianci zmuszeni zostali do odwrotu w Oko Terroru, Tzeentch ponownie okazał swym czcicielom mroczną łaskę. Piętnasty Legion otrzymał nową planetę, bogatą w magiczny potencjał - prawdziwy raj położony z dala od szaleństwa Terry, przystań pozwalająca kontynuować studia. Jednakże Pan Zmian jest kapryśnym i nieprzewidywalnym bogiem i kiedy Marines Tysiąca Synów rozgościli się na swym nowym świecie, zaczęli ulegać wyraźnej degeneracji. Groteskowe mutacje fizyczne spontanicznie szerzyły się pośród legionistów. Wielu zaakceptowało je jak znak swej przynależności do nowego ładu wszechświata, ale starsi członkowie Legionu uznali je za symbol przegranej walki. Wszystkie ich wysiłki, utrata Prospero, krwawy koszmar Herezji - poszły na próżno. Pościg za wiedzą miał skończyć się upadkiem w szaleństwo i wypaczenie, którego zawsze tak się obawiali.

Grupa czarowników, której przewodził przełożony Librarianów Legionu i najbardziej zaufany doradca Magnusa Arhiman, zaczęła szukać wyjścia z matni. Stworzyli potężne zaklęcie, pracując nad nim w głębokiej tajemnicy, gdyż uważali, że Magnus nigdy nie wyrazi zgody na użycie tak ryzykownej metody oczyszczenia Legionu - spiskowcy chcieli bowiem zniszczyć wszystkie mutacje trawiące ciała swych braci. Grimoire Hereticus opisuje zaklęcie o tak potwornej mocy, że nawet żyjące w Osnowie potwory umykały przed nim w ślepym przerażeniu. Planeta Czarowników znikła w błękitno-złotej nawałnicy wyładowań elektrycznych. Energia czaru uderzała w jednego Marine po drugim do chwili, w której Magnus przerwał jego działanie.

Rezultat eksperymentu zaskoczył czarowników. Rozproszona po całym globie siła militarna Legionu została zniszczona w ułamku chwili - a zarazem zabezpieczona na całą wieczność. Nikt nie nosił już piętna mutacji, gdyż tkanka wszystkich Marines rozsypała się w proch, uwięziona na zawsze wewnątrz zamkniętych w magiczny sposób pancerzy siłowych. Każdy otwór zbroi, wymiennik powietrza i wizjer stopił się trwale skąpany nieziemskim ogniem zamykając we wnętrzu pancerzu duszę swego właściciela. Prawie cały Legion został zmieniony na zawsze w bezwolne automaty. Magnus wpadł w furię. Legion, dla którego poświęcił wszystko, co stanowiło w jego życiu wartość, przestał istnieć. Pogoń za wiedzą charakterystyczna dla każdego z jego młodszych braci teraz została im bezpowrotnie odebrana. Dzięki swym własnym towarzyszom rzesze żołnierzy-badaczy nie potrafiły już nawet formułować myśli.

Wszystkie decyzje podjęte kiedykolwiek przez Magnusa opierały się na dwóch tezach: wiedza jest wszystkim, on zaś jest jej panem. Świadomy zniszczenia macierzystego świata, przeistoczenia ojca w zaciekłego i nieubłaganego wroga, unicestwienia własnego Legionu - Patriarcha Tysiąca Synów powrócił do swej wieży. Patrząc z jej szczytu na rozdarte domową wojną Imperium Magnus złożył tę samą przysięgę, którą na początku Herezji wyrzekł Horus - że rzuci całą galaktykę w płomienie.

Świat macierzysty

Prospero zostało wybrane przez swych pierwszych mieszkańców ze względu na jedną cechę: odludność. Odizolowana od większości imperialnych szlaków komunikacyjnych i pozbawiona liczących się bogactw naturalnych planeta miała jedną ogromną zaletę: stanowiła wyśmienitą kryjówkę. Stan ten nie miał jednak trwać wiecznie. W dniu dzisiejszym Prospero jest zaledwie zniszczonym gruzowiskiem, oznaczonym przez Inkwizycję statusem Purgatus.

Po tysiącleciach rebelianckich rajdów odkryto w końcu, że Miasto Światła przetrwało swój transfer poprzez Osnowę. Znajduje się teraz w głębi Oka Terroru, na Planecie Czarowników. Ten demoniczny glob jest prawdziwym kotłem pełnym magicznej energii, wdzierającym się w wymiar materialny w postaci ognistych burz i rozszalałych tajfunów. Strzeliste wieżyce wznoszą się z skalistych wzniesień górując ponad morzami lawy, stanowiąc obsceniczną parodię nieziemskiej urody pierwotnego Miasta Światła. Najpotężniejszym z tych obsydianowych monolitów jest Wieża Cyklopa, tak ogromna, że można ją dostrzec gołym okiem z kosmosu. Co więcej, wieża ta potrafi odpowiedzieć wzrokiem na spojrzenie zawieszonego w próżni obserwatora, gdyż jej szczyt skąpany jest w chmurze spaczeniowego blasku, której Magnus używa do badania przyszłości. Srebrne minarety Miasta Światła zostały transformowane w fortece zdolne do podróży kosmicznych, a władający nimi czarownicyczęsto wyruszają na pokładach swych zamków szerzyć pożogę i śmierć na terytorium Imperium.

Doktryny militarne

Legion Tysiąca Synów znany był ze skłonności do unikania bezpośredniej konfrontacji, preferując swe mistrzostwo w posługiwaniu się psioniką. Dezorientacja, dezinformacja, zmieszanie i zwątpienie stanowiły ulubioną broń Marines, faworyzujących przede wszystkim eliminację przeciwnika na odległość. Wielokrotnie zdarzało się, że legioniści Tysiąca Synów realizowali powierzone im zadania poprzez umiejętne użycie iluzji lub podstępu w sytuacji, gdy bliźniacze Legiony musiałyby za zwycięstwo drogo zapłacić własną krwią. Bez względu na konsekwencje efektów ubocznych zaklęcia Ahrimana taktyka preferowana przez Tysiąc Synów nie uległa specjalnej zmianie. Czarownicy Legionu wykorzystują swych widmowych braci w roli mobilnych grup strzeleckich, pod których osłoną tkają swe magiczne sztuczki.

Schemat organizacyjny

Magnus pokładał ogromne zaufanie w swych podkomendnych, wierząc w skuteczność swych nauk oraz nadzwyczajne talenty Marines. Przed wybuchem Herezji grupy bojowe legionistów nie były dowodzone przez starszych sierżantów, tylko potencjalnie najbardziej uzdolnionych mentalnie żołnierzy-czarowników. Ci młodzi akolici pobierający magiczne nauki u swych starszych braci wprawiali się jednocześnie w sprawowaniu komendy nad małymi jednostkami militarnymi. W rezultacie Legion Tysiąca Synów, stosunkowo niewielki liczebnie, rzadko wystawiał do konfrontacji swój cały potencjał militarny. Zamiast tego Marines działali w małych grupach uderzeniowych dowodzonych przez doświadczonych Librarianów, posiadających często znaczniejszą samodzielność na polu walki od wyższych im szarżą oficerów innych Legionów. Zdobyte w ten sposób doświadczenie przydało im się w okresie po upadku Herezji Horusa, gdy rozpoczęli nękać Imperium swymi łupieżczymi najazdami.

Wierzenia

Dla Magnusa wiedza była potęgą. Żywił głębokie przekonanie, iż nie istnieje taka dyscyplina, której nie zdołałby ujarzmić jego intelekt ani sekret, którego nie odkryłby i nie wykorzystał do swych własnych celów. Dla członków Legionu Tysiąca Synów wiedza była ocaleniem, lekarstwem zdolnym uleczyć uboczne efekty talentu odziedziczonego po Patriarsze. Każda księga stanowiła świętość, każdy manuskrypt zasługiwał na wnikliwe studia, każdy dokument był źródłem cennych informacji. Dostęp do wiedzy absolutnej gwarantowały sztuki czarnoksięskie, będące kluczem do całkowitego zrozumienia wszechświata. Przed Herezją Marines publicznie demonstrowali swój dogmatyzm, składając przysięgi wierności i śpiewając imperialne psalmy. Walczyli z oddaniem w okresie ekspansji mocarstwa Terry, jednakże historia dowiodła, że ich prawdziwa lojalność nie wiązała się z osobą Imperatora, a własnym Patriarchą. Kiedy Magnus sięgnął po tajemnice znajdujące się tuż poza jego granicą pojmowania, napotkał czekającego cierpliwie Tzeentcha, a Marines dzielący jego przekonania wpadli w tę pułapkę razem ze swym ojcem.

Genotyp

Magnus bez wątpienia należał do najbardziej zdeformowanych Patriarchów, zarówno psychicznie jak i fizycznie, zaś Legion stworzony w oparciu o jego matrycę genetyczną od początku wykazywał wysoki poziom uzdolnień psionicznych. W pierwszych latach istnienia Legionu niewielka grupa jego członków posiadała odporność na mutację wywoływane działaniem mocy mentalnych, jednak po oddaniu się w służbę Tzeentchowi odsetek tych osobników znacznie zmalał. Zaklęcie Ahrimana rozwiązało w drastyczny sposób ten problem w przypadku większości szeregowych Marines, natomiast czarownicy, którzy oparli się działaniu czaru nadal noszą progenoidy swego demonicznego Patriarchy i traktują groteskowe mutacje deformujące ich ciała jako znaki boskiej przychylności.

Okrzyk bitewny

Upiorny szept: "Wszystko jest prochem".
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 16:36

Luna Wolves->Sons of Horus->Black Legion


Kolorystyka Luna Wolves:
[ obraz zewnętrzny ]

Kolorystyka Sons of Horus:
[ obraz zewnętrzny ]

Kolorystyka Black Legion:
[ obraz zewnętrzny ]


Nazwa: Luna Wolves->Sons of Horus->Black Legion

Numer Ledionu: XVI

Patriarcha: Horus

Aktualny mistrz zakonu:

Świat macierzysty Cthonia

Znane zakony sukcesorskie:

Model organizacyjny Zdrajcy wyznający chaos niepodzielny


Wczesna historia Legionów Pierwszej Fundacji pełna jest nieścisłości i wypaczeń spowodowanych upływem czasu. Informacje dotyczące zbuntowanych Legionów (w szczególności zaś samego arcyheretyka Horusa) zostały później usunięte z publicznych księgozbiorów Imperium w celu uchronienia wrażliwych umysłów przed wiedzą o szczegółach zbrodniczej rewolty. Tylko starannie wybrana grupa dostojników mocarstwa zna prawdziwy przebieg tamtych wydarzeń, jednakże nawet oni nie dysponują pełnymi informacjami. Większość nienaruszonych zębem czasu zapisków znajduje się obecnie pod pieczołowitą strażą inkwizytorów lub zakonnych żołnierzy będących sukcesorami lojalistycznych Legionów.

Opierając się na dostępnych źródłach badacze odkryli, że Legion Księżycowych Wilków złożony był z aspirantów zwerbowanych na planecie Cthonia. Świat ten położony był w jednym z systemów sąsiadujących z Terrą. Znajdując się w zasięgu konwencjonalnych statków komicznych Cthonbia została skolonizowana i zryta górniczymi instalacjami już w początkowym okresie ludzkiej ekspansji w kosmos. Tysiące lat temu wyczerpały się resztki surowców naturalnych tego świata, a przedstawiciele Adeptus Mechanicus zdemontowali i wywieźli na Marsa górnicze maszyny. Pozostawiona swemu losowi planeta była w większości bezludna, pełna antycznych katakumb, rdzewiejących nieczynnych elektrowni i pustych podziemnych kopalni.

Bezwzględne gangi mieszkańców Cthonii egzystowały pod jej powierzchnią ciesząc się przez pewien czas wolnością i brakiem zainteresowania ze strony restrykcyjnego Imperium. Sytuacja uległa zmianie w okresie Pierwszej Fundacji, gdy mieszkańcy górniczego świata okazały się doskonałym surowcem na żołnierzy. Dokumenty mówią o ekspedycjach werbunkowych, które wyłapywały tysiące gangsterów i wysyłały skute kajdanami ofiary do kompleksów laboratoryjnych na Księżycu. Tam aspiranci poddawani byli zabiegom modyfikującym ich organizmy w oparciu o matrycę genetyczną Patriarchy Horusa. Chociaż Imperator preferował rekrutów wywodzących się z planet o niskim poziomie rozwoju cywilizacyjnego, Cthonianie okazali się po odpowiedniej indoktrynacji psychologicznej wyśmienitymi i wyjątkowo lojalnymi żołnierzami, wcielanymi sukcesywnie do Legionu Księżycowych Wilków.

Horus

Do informacji związanych z osobą samego Horusa praktycznie nie sposób dotrzeć. Uważa się powszechnie, że był on pierwszym z Patriarchów odnalezionych przez Imperatora, jeszcze jako dziecko. Wychowywany przez długi czas jako jedyny syn władcy mocarstwa, Horus związał się bardzo silnie ze swym stwórcą, poświęcającym podopiecznemu mnóstwo czasu. Po objęciu komendy nad Legionem Księżycowych Wilków - dziesięcioma tysiącami Kosmicznych Marines stworzonych w oparciu o jego własny genotyp - Horus u boku Imperatora walczył przez pierwsze trzydzieści lat Wielkiej Krucjaty kładąc wytrwale podwaliny pod nowe Imperium.

Obaj bohaterowie tamtych czasów często wspierali się na bitewnych polach. W warownej metropolii na Reillis, która odrzuciła wezwanie Imperatora pod uznania jego zwierzchności, obrońcy wykorzystali tajemne tunele i zaatakowali znienacka obóz głównodowodzącego. Nieprzygotowani i zaskoczeni, Imperator i Horus bronili się ramię w ramię do chwili, gdy wystrzelony z broni plazmowej ładunek nie pozbawił Patriarchy przytomności powalając go na ziemię. Imperator odmówił opuszczenia miejsca bitwy i strzegł rannego syna do nadejścia posiłków. Horus spłacił dług na świecie Gorro odrąbując ramię wielkiego rozszalałego wodza zielonoskórych, gdy ten próbował udusić gołymi rękami władcę mocarstwa.

Wkrótce potem nadszedł dzień, kiedy Imperator odkrył w swym pobliżu obecność drugiego Patriarchy i udał się natychmiast na jego poszukiwania, pozostawiając stery Wielkiej Krucjaty Horusowi. Ciesząc się z odnalezienia jednego z braci Patriarcha Księżycowych Wilków złożył zarazem milczące ślubowanie, że Imperator właśnie z niego będzie najbardziej dumny w przyszłości.

W trakcie lokalizowania kolejnych synów uwagę Imperatora zajmowały inne naglące sprawy i to na barki Horusa spadł obowiązek nadzorowania Krucjaty, wspieranej przez większość dowodzących już swymi Legionami Patriarchów. Pozycja głównego stratega Imperium w pełni satysfakcjonowała Horusa, pozwalając mu wykazać się niezwykłym kunsztem militarnym. Dowódca Krucjaty zyskał respekt i poważanie wśród marines wszystkich Legionów i swych pozostałych braci. Zdolny do nadludzkiej brawury i trzeźwo zarazem myślący, Horus był również niezwykle inteligentny. Posiadał charyzmatyczną osobowość i głębokie zrozumienie psychologii społecznej, zdawał się wzrokiem rozpoznawać zalety i słabości swych rozmówców. Talenty te czyniły z niego nie tylko powszechnie kochanego przywódcę, ale i błyskotliwego dyplomatę chętnie sięgającego po rozwiązania inne niż konfrontacja militarna. Na wielu światach jego demonstracja siły i jednodniowa rozmowa z przedstawicielami lokalnej populacji pozwalała narzucić w bezkrwawy sposób rządy Imperium jej członkom. Horus zawsze chętnie przyswajał lokalne zwyczaje i rytuały, starając się zyskać w ten sposób sympatię tubylców i zmniejszyć ryzyko rozwiązań siłowych. Jego upodobanie do uczestnictwa w lokalnych ceremoniach szybko stało się oficjalnie uznaną przez Imperium metodą pozyskiwania sojuszników.

Horus słynął z umiejętności efektywnego wykorzystywania innych Legionów. Wielu Patriarchów posiadało charakterystyczne zwyczaje prowadzenia wojen i dowódca Krucjaty chętnie z ich zdolności korzystał. Kiedy sytuacja wymagała nagłego ataku, wysyłał w pole Białe Blizny lub Władców Nocy, do długotrwałych kampanii kierował Gwardię Śmierci i Salamandry, podczas operacji specjalnych preferował natomiast Legion Alpha. Horus posługiwał się innymi Legionami w taki sposób, w jaki inni Patriarchowie kierowali swymi Kompaniami. Istnieją również dowody, iż rozmyślnie przesłał Legionowi Krwawych Aniołów raport o postępach militarnych Pożeraczy Światów, aby zmobilizować Anioły do bardziej zaciekłej rywalizacji; był również świadomy zatargu dzielącego Legiony Kosmicznych Wilków i Mrocznych Aniołów, tak manipulując przydziałami frontowymi, by formacje te musiały walczyć ramię w ramię desperacko dążąc do przewyższenia antagonisty swym męstwem.

Legion Księżycowych Wilków otaczany był zasłużoną reputacją osobistej gwardii największego z Patriarchów i należący do niego marines podzielali dążenie Horusa do perfekcji w sztuce wojennej. Pod jego błyskotliwymi rozkazami Księżycowe Wilki parły w forpoczcie każdej znaczącej kampanii. W systemach Aartuo, Keskastine i Androv Legion przemieszczał się między podbitymi planetami gdy tylko można było pozostawić je pod kontrolą nowo formowanych sił obrony planetarnej. Towarzyszący Wilkom Ultramarines i Żelazni Wojownicy zmuszani byli do umieszczania na spacyfikowanych światach silnych garnizonów mających za zadanie zniszczyć resztki secesjonistów. Oficerowie Księżycowych Wilków twardo odmawiali udziału w służbie garnizonowej kierując wszystkie rezerwy na pierwszą linię frontu. W kilku miejscach po odlocie Wilków wybuchły ponownie rewolty i Patriarcha Ultramarines Roboute Guilliman odbył na ten temat poważną rozmowę ze swym bratem. Horusudobruchał Guillimana stwierdzeniem, iż Ultramarines znacznie lepiej spisują się w umacnianiu władzy lokalnej od Wilków i poirytowany Patriarcha ustąpił (w przyszłości jednak stworzył znacznie bardziej przemyślaną metodykę przejmowania kontroli nad podbijanymi światami, umieszczoną w Codex Astartes).

Herezja

Podczas Krucjaty Ullanorskiej Horus zmierzył się z dużym mocarstwem zielonoskórych. Zwycięski Patriarcha zyskał wówczas ogromną przychylność Imperatora. Pierwszym z darów władcy było prawo do zmiany nazwy Legionu, który od tej chwili nosił miano Synów Horusa. Sam Patriarcha otrzymał tytuł marszałka wojny Imperium - najwyższego dowódcy sił wojskowych mocarstwa. Pomimo tych zaszczytów istnieje podejrzenie, że Horus nie czerpał z nich satysfakcji. Dekret podpisany przez Imperatora został skonstruowany w sposób, który dzielił chwałę zwycięstwa pomiędzy marszałka wojny i samego Imperatora. Była to oficjalnie przyjęta retoryka, której nikt dotąd nie podważał (wszyscy Patriarchowie byli w końcu wasalami Imperium), ale w oczach Horusa przywódca ludzkiej rasy ukrywał się rozmyślnie na bezpiecznej Ziemi podczas gdy jego syn walczył dla dobra mocarstwa. Przypuszczalnie wtedy właśniena światło dzienne wypłynęło głęboko skrywane uczucie niechęci żywione przez Horusa do swego ojca.

Wracając na Terrę, gdzie przygotowywano już oficjalną ceremonię nadania Horusowi tytułu marszałka wojny, Patriarcha zachorował w drodze, podczas postoju na małym dzikim świecie Davin. W trakcie swej rekonwalescencji dowódca Legionu wziął udział w ceremonii przyjęcia w szeregi lokalnego kultu wojowników. Zabieg ten był częścią lansowanej przez Horusa taktyki wytwarzania więzi pomiędzy Legionem i miejscowymi społecznościami, znacznie łatwiej werbowało się bowiem lokalnych aspirantów, jeśli "Wojownicy z Gwiazd" stawali się ich formalnymi braćmi. Tam razem ceremonia przybrała nieoczekiwany przebieg. W następnych dniach oficerowie Legionu dostrzegli subtelne zmiany w zachowaniu swego przełożonego. Po długich badaniach historycy zyskali pewność, iż bractwo wojowników z Davinu było w rzeczywistości skrycie działającą komórką Chaosu, zdolną w nieznany sposób omotać Patriarchę Synów Horusa. Marszałek wojny zaczął odprawiać podobne ceremonie dla swych marines, później zaś dla żołnierzy innych Legionów znajdujących się chwilowo pod jego komendą. Legioniści pewni byli, iż ich przełożony został przejęty przez potężnego demona. Bez względu na prawdziwe źródło zdrady Horusa pewnej jest, iż ciałem i duszą stał się wiernym sługą Bogów Ciemności, a jego umysł trawiła gorączkowa wizja nowego ładu społecznego w galaktyce, nowego Imperium z nim samym u szczytu władzy. Nie wiadomo, czy ceremonia na Davinie została przemyślnie zainscenizowana przez mrocznych bogów czy też była tylko tragiczną w skutkach inscenizacją lokalnych czcicieli zła. Wiadomo natomiast, że nigdy wcześniej żaden Patriarcha nie chorował, a więc złamanie jego systemu immunologicznego wymagało wyjątkowo silnych i złośliwych wirusów nieznanego pochodzenia.

Synowie Horusa, niezwykle mocno z Patriarchą związani, nie wahali się nawet przez chwilę odrzucając przysięgi lojalności wobec Imperatora. Teraz czcili Horusa i jego bogów. Korupcja zaczęła przeżerać każdą organizację, z jaką opętany Patriarcha miał kontakt, również przedstawicielstwa Adeptus Mechanicus, a poprzez nie Collegia Titanica i Legio Cybernetica. Znając na wskroś swych braci i wielokrotnie już nimi manipulując w przeszłości Horus umiejętnie zagrał na dumie, pysze i osobistych animozjach Patriarchów przeciągając na swa stronę połowę Legionów Adeptus Astartes. Wkrótce potem wybuchła apokaliptyczna wojna domowa. Marines walczyli z marines, a Tytany z Tytanami podczas krwawego oblężenia Pałacu Imperatora na Ziemi.

Kroniki mówią, że pięćdziesiątego piątego dnia Bitwy o Terrę w systemie Sol pojawiły się silne posiłki lojalistów. Próbując uśmiercić Imperatora przed nadejściem wsparcia Horus wyłączył pola siłowe na swym flagowym okręcie umożliwiając lojalistom desperacką akcję abordażową za pomocą teleportów. W wyniku tytanicznego pojedynku Horus zginął, a wraz z nim upadła rewolta. Śmierć Patriarchy okazała się traumatycznym przeżyciem dla jego Legionu. Synowie Horusa zaprzestali szturmu na Pałac Imperatora i zaczęli przedzierać się do swych promów. Na pokładzie okrętu flagowego dowódca Pierwszej Kompanii Synów Horusa poprowadził bestialski kontratak oczyszczając pancernik z lojalistów, po czym umknął statkiem wraz z ciałem swego Patriarchy.

Wygnanie

Wraz z pozostałymi zbuntowanymi Legionami Synowie Horusa znaleźli schronienie w Oku Grozy, gdzie założyli bazę wypadową na czas operacji w obrębie imperialnego terytorium. Wzniesiona przez nich forteca-grobowiec skrywała ciało poległego marszałka wojny, czczonego żarliwie nawet po śmierci. Nikt nie objął po nim schedy, a oficerowie Legionu składali w świątyni Patriarchy krwawe ofiary i odprawiali błagalne ceremonie modląc się o łaski i przychylność bogów. Przez następne wieki Legion ten należał do najbardziej aktywnych zbuntowanych formacji , być może próbując podtrzymywać tradycję wyróżniania się na tle innych Legionów lub dokonując pokuty za chwilę swej słabości na Ziemi. W okresie tym Synowie Horusa ofiarowywali swe modły kolejno każdemu z bogów ciemności, chętnie pozwalając demonom wnikać do ich umysłów na wzór umarłego Patriarchy. Każda zmiana lojalności kończyła się ucieczką demonów odrzuconego boga w Osnowę, pozostawiając wypalone szczątki ich nosicieli. Stan liczebny Legionu sukcesywnie malał i dopiero desperackie eksperymenty grupy czarowników Synów Horusa pozwoliły opracować metodę kontrolowanego opętania pozwalającego ratować życie opuszczanego nosiciela.

Ocaleni od zagłady, ale wciąż nieliczni Synowie uwikłali się w szereg wyniszczających wojen wewnątrz Oka Grozy, wywołanych żądzą ekspansji, bogactwa i władzy. Kulminacyjnym momentem tego konfliktu okazał się rajd byłych sojuszników Legionu na jego fortecę-grobowiec i jej zniszczenie przez Dzieci Imperatora. Co gorsza, najeźdźcy zdołali zabrać ze sobą ciało marszałka wojny i pod nadzorem osobnika zwanego Primogenitorem rozpoczęli prace nad jego klonem. Pozbawieni szczątków swego Patriarchy i powaleni na kolana przez resztę rebeliantów, Synowie Horusa złożyli śluby lojalności wobec nowego przywódcy - Abaddona, kapitana Pierwszej Kompanii.

Abaddon wiedział, jak bardzo Legion związany jest z legendą marszałka wojny. Jego pierwszy edykt zakazał posługiwania się imieniem arcyheretyka i zniósł dotychczasową nazwę Legionu. Wykorzystując ostatnią posiadaną barkę bojową kapitan dokonał zuchwałego rajdu na bazę Dzieci Imperatora niszcząc ciało marszałka i cały kompleks laboratoryjny. Na czas tej operacji marines pomalowali na czarno swe pancerze siłowe i kolor ten pozostał już na stałe ich wybraną barwą. Od tego momentu Czarny Legion Abaddona zaczął najeżdżać w zorganizowany sposób Imperium siejąc wśród lojalistów śmierć i zniszczenie.

Świat macierzysty

Świat macierzysty Legionu - Cthonia - już nie istnieje, samoistnie zniszczony wskutek utraty geologicznej integralności kilkaset lat po upadku Herezji Horusa. Bez wątpienia ta niegdyś bogata planeta została podziurawiona chodnikami górnymi sięgającymi samego rdzenia globu (uważa się, że członkowie żyjących w nich gangów byli potomkami ekip inżynierskich nadzorujących wydobycie surowców mineralnych), istnieją jednak podejrzenia, że katastrofa mogła być wywołana rozmyślnie.

Po utracie fortecy w Oku Grozy Czarny Legion nie zbudował już żadnej innej stałej bazy przenosząc się na pokłady statków kosmicznych. Flota Legionu składa się obecnie z jednej starożytnej barki bojowej oraz szeregu mniejszych jednostek przejętych w późniejszych latach, w szczególności zaś okrętów imperialnej marynarki kosmicznej, których dowódcy przeszli pod rozkazy Abaddona oraz jednostek zbudowanych w stoczniach marszałka armii Chaosu.

Doktryny militarne

Legion stanowi elastyczną i mobilną formację zdolną podjąć walkę w każdych warunkach bojowych. Podczas treningu oficerowie kładli zawsze silny nacisk na szybkość realizacji aktualizowanych rozkazów, dlatego w Legionie od początku istniał doskonały system komunikacji wewnętrznej. Łańcuch hierarchii służbowej podupadł znacznie w początkowych latach wygnania, kiedy legioniści nie posiadali centralnego punktu dowodzenia, ale Abaddon poświęcił wiele wysiłku w celu przywrócenia dyscypliny, posługując się w dużej mierze zastraszeniem i sadystyczną brutalnością wobec nieposłusznych podwładnych. Ulubioną taktykę Legionu pozostaje wciąż preferowana przez Horusa doktryna "wyrwania nieprzyjacielowi gardła" - eliminacji dowódców wroga poprzez błyskawiczny, precyzyjnie przeprowadzony atak z zaskoczenia.

Schemat organizacyjny

Po śmierci Horusa struktura wewnętrzna Legionu uległa rozpadowi na szereg różnej wielkości formacji działających na własną rękę i zjawiska tego nie polepszyło późniejsze przeniesienie się całego Legionu na pokłady kosmicznej floty. W chwili obecnej Czarny Legion to oddziały marines o zmiennym stanie liczebnym, działające pod rozkazami oficerów wywodzących się z czasów poprzedzających wybuch Herezji lub nowych bohaterów awansowanych do stopnia oficerskiego w uznaniu ich zbrodniczych zasług. Czasami oddziały te jednoczą się pod sztandarami znaczniejszych dowódców lub samego Abaddona na czas poważniejszej operacji militarnej wymierzonej w Imperium. Tendencja do czczenia bogów ciemności wedle własnego uznania często prowadzi do konfliktów w łonie Legionu i bratobójczego rozlewu krwi. Nadal ceni się niezmiernie przypadki opętania legionisty przez demoniczną istotę i wielu marines miało już wątpliwy zaszczyt goszczenia w swym ciele jaźni przybysza z Osnowy.

Wierzenia

Głównym motywem działania legionistów przed śmiercią Patriarchy było obsesyjne dążenie do udowodnienia swej wyższości nad innymi. Ustawiczne poszukiwanie nowych wyzwań militarnych i dyplomatycznych pozwoliło Księżycowym Wilkom okryć się chwałą najlepszego Legionu (podług liczby światów przywróconych we władanie Imperium). Porażka w trakcie Herezji oraz późniejsze wygnanie okazały się miażdżącym ciosem dla dumy własnej legionistów. Tylko mściwa determinacja ich nowego przywódcy, Abaddona, zdołała przywrócić Czarnemu Legionowi poczucie dumy oraz żądzę zemsty.

Progenoidy

Organy progenoidalne Legionu do czasu incydentu na Davinie nie wykazywały żadnych znaczących anomalii genetycznych. Przechodząc na stronę Chaosu legioniści zaczęli zyskiwać groteskowe mutacje, wywoływane być może poprzez dążenie do demonicznego opętania. Zniekształcenia fizyczne tego rodzaju są uważane za znak boskiej przychylności i obnoszone z dumą.

Okrzyk bitewny

Do czasu zniszczenia ciała Horusa legioniści posiadali zawołanie "Za marszałka wojny !".
Po rajdzie na fortecę Dzieci Imperatora różne oddziały korzystały z własnych, wymyślanych wedle uznania okrzyków. Przyboczni Abaddona używają zawołania "Powróciliśmy !".
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 16:40

Word Bearers

Tekst HALO z królowej mórz


Kolorystyka przedherezyjna:
[ obraz zewnętrzny ]

Kolorystyka poherezyjna:
[ obraz zewnętrzny ]



Nazwa: Word Bearers

Numer Ledionu: XVII

Patriarcha: Lorgar

Aktualny mistrz zakonu:

Świat macierzysty Colchis (zniszczony)

Znane zakony sukcesorskie:

Model organizacyjny Zdrajcy wyznający chaos niepodzielny


Lorgar uderzył swa kapsułą w feudalny świat Colchis ponad 10.000 lat temu. Młody Primarch został odkryty przez kapłanów stowarzyszenia religijnego "Covenant", zaoferowali mu chleb i naukę w swej świątyni. Połykając kolejne tomy wiedzy w bibliotekach Lorgar szybko stal się świetnym mówcą, jego charyzma przysparzała mu wielu zwolenników, wszak przepowiedział przybycie jedynego Boga, wraz ze sługą o Cyklopiej twarzy, na święty grunt Colchis! Jednak jego przeciwnicy w Covenant obrócili jego słowa w kłamstwo i okrzyknęli Lorgara heretykiem. Zabójcy wysłani aby unicestwić giganta zostali zatrzymani i zabici przez jego towarzyszy. Stowarzyszenie Covenant zostało podzielone. Cześć wierzyła w słowa Lorgara, druga nie uznawała jego przepowiedni, ponieważ była zbyt ortodoksyjna w swej wierze.
Święta Wojna wstrząsnęła Colchis. Po sześciu długich latach, Lorgar i jego świta doszczętnie spalili główną świątynię Stowarzyszenia, zabijając wszystkich kapłanów, stojących po drugiej stronie barykady.

Przybycie Imperatora

Nie minął nawet rok od zwycięstwa Lorgara, gdy Imperator, Magnus Czerwony i dwa oddziały zakonu Tysiąca Synów wylądowały nieopodal nowej świątyni. Lorgar natychmiastowo rozpoznał dwójkę postaci ze snów. Padł przed Imperatorem na kolana i oddał swoje życie w jego ręce. Cale Stowarzyszenie Covenant zostało przebudowane, a ludność zjednoczona na modłę Credo Imperialis (Wiary Imperialnej). Miesiącami świętowano nadejście Mesjasza, lecz Imperator był zniecierpliwiony i rozkazał natychmiastowe dołączenie Lorgara do Wielkiej Krucjaty. Tak zrodzili się Niosący Słowo.

Wielka Krucjata

Krucjata Lorgara niszczyła pogaństwo w Imperium Człowieka. Na planetach zdobytych przez Niosących Słowo świątynie były niszczone, a księgi czczące wymyślonych bogów palone. Na ich miejsce były budowane monumenty Credo Imperialis. Proces podboju przez Marines jednak był zbyt wolny, dlatego Imperator oświadczył Lorgarowi, że nie potrzebuje kapłanów, a wojowników - w końcu głównym celem Krucjaty nie było wyplenienie ignorancji, a zjednoczenie ludzi, rozsianych po całym kosmosie, pod jednym sztandarem. Imperator nigdy nie nazywał siebie Bogiem i chciał aby ludność Imperium nigdy go tak nie nazywała. Lorgar, skruszony słowami Imperatora wycofał się do swych komnat, medytując w ciszy. Imperator był gotów na następna rozmowę, lecz Primach powrócił i wznowił podbój Galaktyki. Tym razem nie było opóźnień.

Herezja Horusa

To wydarzenie otworzyło Chaosowi bramy do umysłu Primarcha. Kiedy Lorgar rozmyślał o słowach swego Ojca, jego asystent, Kor Phareon, poinformował go o Bogach Chaosu: panteon Bogów, który potrzebował wyznawców, dając im Siłę w zamian za Wiarę. Lorgar powoli został przekonany przez Kora, którego nominował Mistrzem Wiary. Kor miał za zadanie zmienić religię Legionu. Niosący Słowo skierowali swe modły do Bogów Chaosu, a ci ich usłuchali. Niektórzy zarzucają zepsucie Horusa właśnie Lorgarowi, który ponoć przyspieszył ten proces swa charyzma. Legion trzymaj w tajemnicy swoja zmianę wiary, a kiedy Herezja wybuchła, wszystkie planety podbite przez Niosących Słowo zaatakowały ślepych, oddanych Imperatorowi ludzi z niezwykłą siłą. Horus nakazał Lorgarowi zatrzymanie i możliwe zniszczenie Legionu Ultramarines, obawiając się ze mogą okazać się problemem, podczas próby podboju Terry. Niosących Słowo ucieszyła ta decyzja, mieli okazje walczyć z ulubionym Legionem fałszywego Imperatora.

Kor Phareon zaatakował układa słoneczny Ultramar i przyrzekł zniszczenie synów Guillimana. Niosący Słowo zastawili zasadzkę na flotę Ultramarines w systemie Clath. Obecnie system Clath nie nadaje się do zamieszkania, przez bombardowania popleczników Chaosu. Tak starła się determinacja i oddanie Ultramarines z fanatyzmem i nienawiścią Niosących Słowo. Guilliman przełamał oblężenie, a sam Kor Phareon wycofał się do Maelstorm'u. Lorgar natomiast prowadził boje na Świętej Terze u boku Horusa.

Dzień Dzisiejszy

Zniszczenie które spowodował Lorgar było tak wielkie, że Bogowie błogosławili go - stal się Demonicznym Księciem (lub Bogiem, według jego popleczników). Jego psioniczny krzyk po transformacji był triumfalnym oddaniem się i zarazem podziękowaniem w stronę Panteonu Bogów, którzy docenili jego starania.

Lorgar patrzy na słabe Imperium człowieka ze swojej świątyni na demonicznym świecie Sicarus, czeka na połączenie z Kor Phaeronem, w międzyczasie zabawiając się Świętymi Wojnami. Jego Legion toczy je przeciw wszystkim niewiernym, nieustannie pozyskując nowych kultystów.
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 16:45

Salamanders

Kolorystyka:

[ obraz zewnętrzny ]



Nazwa: Salamanders

Numer Ledionu: XVIII

Patriarcha: Vulkan

Aktualny mistrz zakonu: Tu`Shan

Świat macierzysty Nocturne

Znane zakony sukcesorskie: Niewiadomo o nich nic chodzi na pewno są

Model organizacyjny Zakon stosuje sie do zaleceń Codexu Astartes, preferują broń termiczną.



Kiedy bogowie ciemności uprowadzili niemowlęta stworzone w ramach projektu "Patriarcha", jedno z nich dotarło poprzez warp na wulkaniczną planetę Nocturne. Patriarcha został znaleziony pewnego poranka przez kowala imieniem N'Bel na progu jego kuźni. Mieszkańcy Nocturne byli nękani od dawna przez eldarskich piratów napadających na małe osady i porywających w niewolę ludzkich kolonistów. Starzy mędrcy podtrzymywali nadzieję w sercach towarzyszy niedoli opowiadając przepowiednię o bohaterze, który przybędzie z niebios, by ich wybawić. N'Bel natychmiast poczuł aurę boskości otaczającą niemowlę leżące na kamiennej podłodze warsztatu. Nazwał je Vulkan ku czci mitycznego pierwszego króla salamander i zaadoptował jako syna.

Vulkan dorastał w nieprawdopodobnym tempie. W wieku trzech lat był większy i silniejszy od zamieszkujących osadę mężczyzn, a jego inteligentny umysł dorównywał ostrością nocturiańskim mieczom. Bardzo szybko opanował wszystkie tajniki sztuki kowalskiej i metalurgii przekazane mu przez przybranego ojca i rychło okazało się, że w dziedzinie tej przerósł swego mistrza. To Vulkan udoskonalił metody obróbki metalu, które przyniosły później sławę nocturiańskim broniom białym.

Kiedy Patriarcha miał cztery lata, jego osadę najechali Eldarzy. Poprowadził mieszkańców na spotkanie wroga wyciągając ich z górskich kryjówek i sam jeden uśmiercił tego dnia blisko setkę obcych, walcząc trzymanymi w każdej ręce kowalskimi młotami. Nieliczni Eldarzy uciekli z pola walki, a wieść o zwycięstwie szybko obiegła pozostałe miasta. Wkrótce potem przywódcy siedmiu największych osad przybyli do Vulkana z darami i podziękowaniami. Złożyli wtedy przysięgę, iż już nigdy nie będą kryć się przed wrogiem, tylko z nim walczyć w sposób, który pokazał im Patriarcha. Na cześć zwycięzcy wyprawiono wielki festiwal połączony z szeregiem turniejów.

Na ceremonii otwierającej festiwal pojawił się nieznany przybysz, który rzucił wyzwanie Vulkanowi. Przegrany miał zwycięzcy złożyć hołd i przysięgę lojalności. Zawody trwały osiem dni, składały się zaś z wielu dyscyplin. W przypadku konkursu w trzymaniu kowadła nad głową po kilkunastu godzinach sędziowie sami ogłosili remis, by móc przejść do następnego etapu rywalizacji. Finałowym zadaniem zawodników okazało się polowanie na salamandrę. Zwyciężyć miał ten, kto upoluje większy egzemplarz. Zawodnikom dano jeden dzień i jedną noc na wykucie broni, potem ruszyli w góry.

Vulkan pierwszy dopadł ognistą salamandrę i strzaskał młotem łeb gada. Gdy wracał do osady, opuściło go szczęście. Podczas nagłej erupcji wulkanicznej spadł z półki skalnej i zawisł na niej trzymając się krawędzi jedną ręką, w drugiej zaś ściskając ogon upolowanej salamandry. Po kilku godzinach pojawił się przybysz, ciągnący za sobą jeszcze większą zdobycz. Widząc niebezpieczeństwo zagrażające Vulkanowi cisnął swoją salamandrę w dzielący go od Patriarchy strumień lawy i przebiegł po cielsku gada niczym po moście.

Widząc powracających zawodników sędziowie ogłosili zwycięstwo Vulkana, on bowiem przyniósł swoją salamandrę. Patriarcha uciszył zebranych widzów i klęknął składając hołd swemu wybawicielowi. Wtedy obcy odkrył swą prawdziwą twarz jako Imperator. Od tego dnia Nocturne stał się domem Legionu Salamander, nazwanego tak na cześć wielkich gadów, które zjednoczyły Patriarchę z jego stwórcą.

Świat macierzysty

Zakon Salamander pochodzi z binarnego systemu słonecznego położonego na zachodnim krańcu Ultima Segmentum. Dwa światy, Nocturne i jego wielki księżyc Prometheus, okrążają się wzajmnie po nieregularnej orbicie wywołując ciągłe ruchy tektoniczne pod cienką powłoką skalną Nocturne. Planeta jest nękana licznymi erupcjami wulkanów i trzęsieniami ziemi. Każdego nocturiańskiego roku (który jest równoważny piętnastu latom terrańskim) obydwa ciała niebieskie zbliżają się do siebie na tak ekstremalnie bliski dystans, że Nocturne zostaje niemal rozerwane działaniem pól grawitacyjnych. Okres ten, zwany Czasem Prób, charakteryzuje się dzikimi morskimi orkanami, niebem zasnutym wyziewami wulkanów i nieustannym drżeniem ziemi. Miasta i osady obracają się w gruzy, po czym nadchodzi mroźna zima zabijająca te stworzenia, które zaadoptowały się do normalnego, gorącego klimatu planety.

Niektórzy mogą twierdzić, że mieszkańcy Nocturne są szaleni decydując się żyć w takich warunkach, ale setki pokoleń kolonistów zdążyły się przywiązać do swego świata, ale Czas Prób przynosi również pozytywne efekty. Ruchy tektoniczne odsłaniają pokłady cennych metali i kamieni szlachetnych. Kiedy lawa stygnie, staje się doskonałym terenem do prac odkrywkowych - gaz ziemny wykorzystuje się do napędzania turbin, diamenty i inne kryształy skupuje Adeptus Mechanicus z przeznaczeniem do produkcji laserów i systemów transferu energii. W ten sposób Nocturne prosperuje, handlując z innymi światami i wymieniając bogactwa naturalne na żywność, zwierzęta hodowlane, materiały budowlane oraz te nieliczne bronie, których Salamandry nie potrafią same zbudować.

Warowny monastyr zakonu wznosi się na księżycu, Prometheusie. Jest to jedyna kolonia na księżycu, a oprócz klasztoru składa się na nią jeszcze kosmoport połączony z orbitalnymi dokami, gdzie stacjonują lekkie krążowniki i barki zakonu. Członkowie zakonu spędzają czas wolny pośród mieszkańców Nocturne. Salamandry utrzymują bardzo bliskie kontakty ze swoimi rodzinami, co odróżnia je od innych zakonów, preferujących purytański i zamknięty styl życia. Marines są często cenionymi przywódcami osad, źródłem inspiracji i wiedzy oraz wzorem dla młodych mężczyzn chcących wstąpić w szeregi legendarnych wojowników Imperatora.

Rekrutacja rozpoczyna się bardzo wcześnie wśród Salamander, gdyż status aspirantów otrzymują sześcio - i siedmioletni chłopcy (wg standardu terrańskiego). Kilka pierwszych lat spędzają w kuźniach, ucząc się zawodu kowala tak jak robił to sam Vulkan. Spośród tych rekrutów apotekariusze i kapelani zakonu wybierają najbardziej obiecujących młodzików i zabierają ich na Prometheusa, gdzie rozpoczyna się etap bioinżynierii i modyfikacji genetycznej. Aspiranci muszą zaliczyć te same testy i próby, które były udziałem Vulkana i Imperatora, a koniec etapu inicjacji wiąże się z koniecznością upolowania wielkiej salamandry.

Salamandry generalnie stosują powszechnie uznane taktyczne i strategiczne dogmaty Kosmicznych Marines, z pewnymi drobnymi różnicami mającymi kompensować ich fizyczne i psychiczne odmienności. Zdecydowanie preferują walkę na bliskim dystansie, a miotacze ognia i karabiny melta są ich najpopularniejszą bronią wsparcia.

Wywodząc się spośród społeczeństwa otaczającego prestiżem i szacunkiem rzemieślników oraz ceniącego artystów, Salamandry mają dostęp do wielu nowoczesnych technologii. Odzwierciedleniem tego faktu jest duża liczba posiadanych zbroi terminatorskich oraz modyfikowanych pancerzy siłowych i ulepszonych broni (zakupywanych również u przedstawicieli Adeptus Mechanicus przybywających po bogactwa mineralne Nocturne).

Schemat organizacyjny

Podstawy schematu organizacyjnego zakonu zostały zdefiniowane w dniu przysięgi Vulkana wobec Imperatora. Każda kompania jest formowana z mieszkańców jednego z siedmiu największych miast Nocturne i dowodzi nią kapitan wywodzący się z tego miasta. Reguły te obowiązują po dziś dzień, chociaż od czasu zniknięcia Vulkana kilka tysięcy lat po Fundacji Legionu dowódca Pierwszej Kompanii pełni jednocześnie rolę mistrza zakonu. Pozycja ta traktowana jest jako regencja przez Salamandry, wierzące iż pewnego dnia ich Patriarcha powróci, by poprowadzić swe dzieci na wojnę z siłami ciemności.

Każda kompania jest nieco większa od standardowej kompanii zdefiniowanej w Codex Astartes, ale poszczególne drużyny liczebnością i proporcjonalnością uzbrojenia przestrzegają reguł kodeksu. Warunki naturalne Nocturne nie sprzyjają szkoleniu jednostek szybkiego ataku czy pilotów maszyn o napędzie antygrawitacyjnym, dlatego zakon relatywnie rzadko korzysta z tych specjalistycznych formacji. Kompania zwiadowcza jest najmniejsza spośród wszystkich znanych zakonów, ponieważ niski poziom populacji planety oraz drobiazgowy proces selekcji aspirantów dopuszcza do statusu zwiadowców niewielu rekrutów.

Pierwsza Kompania traktowana jest jako kadra oficerska i stanowi straż przyboczną mistrza zakonu. Marines tej kompanii zwani są Ognistymi Smokami, ku czci gatunku największych gadów zamieszkujących Nocturne. By dostąpić zaszczytu wejścia do Pierwszej Kompanii, każdy potencjalny Smok musi być uznany godnym tego wyróżnienia przez swego kapitana, po czym zobowiązany jest do własnoręcznego upolowania ognistego smoka. Hall Smoków w monastyrze na Prometheusie jest wyłożony skórami salamander zabitych przez członków Pierwszej Kompanii.

Pierwsza Kompania składa się z 12 drużyn weteranów i ma dostęp do Land Raiderów oraz pancerzy terminatorskich. Kompanie Druga, Trzecia i Czwarta są kompaniami liniowymi: liczą 7 drużyn taktycznych, 3 broni ciężkiej i 2 szturmowe, mają też dostęp do motocykli, Rhino, dreadnoughtów i Land Speederów. Kompanie Piąta i Szósta są formacjami rezerwowymi: liczą po 8 drużyn taktycznych i 4 broni ciężkiej każda, mają dostęp do transporterów opancerzonych i dreadnoughtów. Kompania zwiadowcza - Siódma - liczy sześćdziesięciu aspirantów mogących korzystać z motocykli. Numer drużyny umieszczany jest najczęściej na lewym nakolanniku marine, zaś insygnia kompanii wiążą się z kolorem tła naramienników i głowy salamandry.

Wierzenia

Wierzenia i rytuały Salamander zawierają się w Kulcie Prometheańskim, kładącym wielki nacisk na takie cnoty jak odpowiedzialność, lojalność i samo poświęcenie. Wiele charakterystycznych przekonań mentalnych wywodzi się z okresu, gdy każdy aspirant przechodzi etap nauki kowalstwa - ceni się wtedy bardzo cierpliwość i determinację adeptów. Młot kowalski i ogień są najczęściej spotykanymi motywami graficznymi kultu. Rytualne okaleczanie braci poprzez wypalanie skóry jest powszechnie akceptowane przez Salamandry, podobnie jak próby męstwa polegające na chodzeniu boso po rozżarzonych węglach czy noszenie rozgrzanych sztab metalu.

Genotyp

Do tej pory badania okresowe nie wykazały żadnych nieprawidłowości w organach progenoidalnych Salamander. Być może refleks nocturiańskich marines nie jest tak szybki jak w przypadku członków innych zakonów, ale i tak przewyższa reakcje zwykłych ludzi (zwłaszcza wsparty działaniem pancerza siłowego). Salamandry nigdy nie były licznym zakonem i stanowią najmniejszy Legion Pierwszej Fundacji. Być może to właśnie jest przyczyną braku zakonów sukcesorskich Drugiej Fundacji, gdy inne Legiony były dzielone na mniejsze formacje. Kwestią dyskusji pozostaje hipoteza o istnieniu zakonów sukcesorskich z dalszych fundacji, chociaż naukowcy i historycy wskazują na liczne podobieństwa w budowie fizycznej, psychice, dogmatach zakonnych i symbolice militarnej takich zakonów jak Burzowi Giganci czy Czarne Smoki.
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 16:48

Raven Guard


Kolorystyka:

[ obraz zewnętrzny ]



Nazwa: Raven Guard

Numer Ledionu: XIX

Patriarcha: Corax

Aktualny mistrz zakonu:

Świat macierzysty Deliverance

Znane zakony sukcesorskie: Black Guard, Revilers, Raptors

Model organizacyjny Zakon stosuje sie do zaleceń Codexu Astartes, zakon preferuj szybkie ataki.


O dzieciństwie Patriarchy Kruczej Gwardii Coraxa wiadomo niewiele. Legendy zakonu mówią o bladoskórym dziecku dorastającym na bogatym w surowce mineralne, ale niezwykle nieprzyjaznym dla ludzi Lycaeusie, księżycu obiegającym zaawansowaną technologicznie planetę Kiavahr. Stanowiący strategicznie ważne źródło zasobów mineralnych Lycaeus zasiedlony był przez pochodzących z Kiavahru zesłańców mieszkających w prymitywnych, pozbawionych wygód hermetycznych habitatach. Sprawująca na Kiavahrze władzę kasta gildii inżynierskich zsyłała do prac na księżycu zarówno najgorszych kryminalistów jak i robotników notorycznie nie realizujących wyznaczonych im norm produkcji. Doskonale uzbrojeni nadzorcy kontrolowali pracę swych podopiecznych z wielkiej czarnej wieży górującej ponad kolonią górniczą. Zesłanie na Lycaeusa okazywało się praktycznie wyrokiem śmierci z odroczonym terminem egzekucji.

Starożytne teksty przechowywane w zakonnej bibliotece Kruczej Gwardii mówią o ciężkiej niewolniczej pracy skazańców, zmuszanych pod groźbą straszliwych represji do eksploatacji złóż mineralnych księżyca. Wypadki zbierały wśród ludzi krwawe żniwo, a szkodliwe otoczenie od chwili narodzin okaleczało ich dzieci. Z kopalń księżyca nie było możliwości ucieczki i jego mieszkańcom pozostawała jedynie modlitwa do bezimiennych bogów. Prośby zostały wysłuchane. Na Lycaeusa przybyło dziecko o skórze białej niczym śnieg.

Istnieje wiele odmiennych historii mówiących o okolicznościach odnalezienia Coraxa przez mieszkańców księżyca i nie sposób obecnie stwierdzić jednoznacznie, która z nich jest najbliższa prawdy. Jeden z mitów mówi o zawale kopalnianym, który pochłonął życie setek niewolników odsłaniając ukrytą w trzewiach ziemi komnatę, gdzie spoczywał w stanie śpiączki mały Patriarcha. Inna legenda opowiada o jaskrawej komecie uderzającej w jedną z żelaznych wieżyc kolonii i dziecku o białej skórze wychodzącym bez śladu obrażeń spośród zgliszczy budowli. Jeszcze jeden ustny przekaz wspomina o potężnym umierającym wojowniku przekazującym dziecko pod opiekę niewolników Kiavahru z misją strzeżenia go przez siłami ciemności. Bez względu na prawdziwe okoliczności tego wydarzenia mieszkańcy Lycaeusa przygarnęli dziecko nadając mu imię Corax, co w lokalnym dialekcie oznaczało "Wyzwoliciel". Mały Patriarcha został ukryty przed nadzorcami i wychowanywraz z innymi dziećmi zesłańców. W ciągu kilku następnych lat dostrzegający nadnaturalne zdolności dziecka oraz jego niezwykle przyśpieszony cykl dorastania niewolnicy zaczęli powszechnie traktować Coraxa jako mesjasza zesłanego przez niebiosa. Młodzieniec szkolony był w zakresie walk miejskich, sabotażu i dywersji. Nauczyciele Patriarchy przekazali mu całą wiedzę niezbędną w ich mniemaniu dla przyszłego przywódcy rewolty, a młody Corax uczył się bardzo szybko i chętnie, zaskakując mentorów bystrym intelektem i talentem taktycznym.

Od samego początku pobytu na Lycaeusie Corax był przygotowywany do misji wyzwolenia mieszkańców księżyca z niewoli Kiavahru i po kilku latach pobytu na planetoidzie zaczął kłaść podwaliny pod mający nastąpić w przyszłości zryw. Ze względu na krytyczne braki w zaopatrzeniu niewolnicy posiadali dostęp wyłącznie do najbardziej prymitywnych rodzajów uzbrojenia, ale duże arsenały tego wyposażenia zostały zdeponowane potajemnie we wszystkich istotnych kompleksach produkcyjnych. Corax stworzył z robotników oddziały szturmowe dowodzone przez kompetentnych i trzeźwo myślących ludzi szkolonych osobiście przez niego samego. Równolegle Patriarcha rozpoczął wojnę psychologiczną z nadzorcami organizując błyskawiczne rajdy i zasadzki na strażników oraz krótkotrwałe zamieszki, obniżające morale garnizonu i redukujące jego zasoby militarne. Każde kolejne zajście wydawało się podnosić atmosferę powszechnego napięcia i nerwowego wyczekiwania i wkrótce cały Lycaeus stał się jedną beczką prochu gotową na podłożenie ognia.

Kiedy nadeszła stosowna chwila, Corax poprowadził do akcji wszystkie swoje oddziały szturmowe. Ciężkie kombajny górnicze zostały skierowane na ulice kolonii. Sabotażyści wyposażeni w laserowe palniki i wiertnicze narzędzia zniszczyli większość linii energetycznych i komunikacyjnych wprowadzając zamęt w strukturach dowódczych garnizonu. Jeden z habitatów nadzorców, wyjątkowo ważny ze względu na stan liczebny zamieszkujących go żołnierzy, został całkowicie zdehermetyzowany w ułamku chwili. W tym samym czasie Corax wraz z przyboczną świtą złożoną z najbardziej doświadczonych ludzi uderzył na wieżycę będącą dowództwem nadzorców, zdobywając ją w przeciągu jednej krwawej nocy. Po setkach lat represji i cierpień nie mogło być mowy o litości wobec pokonanych - każdy wzięty żywcem żołnierz garnizonu został stracony.

Przerażeni rewoltą władcy Kiavahru przystąpili do pośpiesznej mobilizacji korpusu pacyfikacyjnego. Ten etap wojny okazał się wyjątkowo krótki i brutalny. Krążący wokół Kiavahru rebelianci bombardowali powierzchnię planety gigantycznymi kontenerami wyładowanymi bronią atomową, niszcząc bezpowrotnie ogromne połacie globu. Kiedy korpus pacyfikacyjny wylądował w końcu na księżycu, Corax już oczekiwał przybycia wroga. Śnieżnoskóry Patriarcha o smoliście czarnych włosach rozpoczął efektywną wojnę podjazdową, eliminując chirurgicznie prowadzonymi uderzeniami struktury dowódcze korpusu, niszcząc linie zaopatrzenia i zmuszając przeciwnika do przyjęcia taktyki defensywnej.

Wojna ta okazała się zwycięska dla Coraxa, a armia Kiavahru opuściła w końcu księżyc w rezultacie krachu ekonomicznego spowodowanego wyczerpaniem się zapasów surowców mineralnych będących w dyspozycji gildii. Kiavahr pogrążył się w ogniu wojny domowej pomiędzy zwaśnionymi rodami lokalnej arystokracji. Tryumfalne ceremonie na Lyceausie trwały przez wiele dni, wtedy też wdzięczni losowi mieszkańcy księżyca przechrzcili go na Deliverance.

Najbardziej kompletne i wiarygodne źródło historyczne mówiące o Wielkiej Krucjacie, Speculum Historiale, nie zawiera zbyt wielu informacji na temat okoliczności związanych z pierwszym spotkaniem Coraxa i Imperatora. Pewne szczegóły tego istotnego wydarzenia znają kronikarze zakonu Kruczej Gwardii, są one jednak niezwykle enigmatyczne. Powiada się, że w trakcie zwycięskiego festiwalu Imperator wylądował na Deliverance i został niezwłocznie przyjęty przez Coraxa, chcącego jak najszybciej poznać intruza odważnego na tyle, by w pojedynkę przybyć na zbuntowany księżyc. Spotkanie trwało przez cały dzień i całą noc, ale brak jakichkolwiek informacji na temat jego szczegółów. O świcie następnego dnia Corax przyjął oficjalnie komendę nad Legionem Kruczej Gwardii i zajął przeznaczone sobie miejsce u boku Imperatora. W geście wdzięczności za okazaną lojalność Imperator pomógł Coraxowi zaprowadzić pokój na Kiavahrze, co prawda za pomocą militarnej przemocy, ale za to na stałe. Podłamana porażką na Deliverance i walcząca pomiędzy sobą armia gildii inżynierskich nie stanowiła równorzędnego przeciwnika dla Kosmicznych Marines. Kasta rządząca planetą została zniszczona, a z biegiem czasu jej miejsce zajęli przedstawiciele Adeptus Ministorum. Na Deliverance wznowiono wydobycie surowców mineralnych, tym razem jednak w znacznie złagodzonych warunkach pracy, przystąpiono też do odbudowy samego Kiavahru. Czarna wieżyca stanowiąca niegdyś punkt dowodzenia garnizonu nadzorców stała się fortecą Kruczej Gwardii.

Wielka Krucjata

W trakcie Wielkiej Krucjaty Corax i jego Krucza Gwardia odnieśli szereg spektakularnych sukcesów. Patriarcha nie zapomniał lekcji odebranych na Deliverance, a jego talent do operacji dywersyjnych i chirurgicznych uderzeń okazał się niezwykle efektywny w fazie wtórnej ekspansji ludzkiego mocarstwa. Planety postrzegane za niemożliwe do zdobycia padały błyskawicznie ofiarą Coraxa i Kruczej Gwardii. Skrytobójcze zamachy, operacje na tyłach wroga, dywersja i sabotaż stały się podstawowymi metodami działania Legionu i w tej specyficznej dziedzinie Marines Coraxa nie mieli sobie równych. Corax do perfekcji doprowadził umiejętność analizowania struktury militarnej obleganej planety i wywierania na nią nacisku w starannie przemyślany sposób. W kampaniach prowadzonych przez Legion rzadko okazywała się niezbędna interwencja całej formacji, chociaż w przypadku takiej konieczności Corax nigdy nie wahał się przed rzuceniem do walki każdego podległego sobie Marine.

Legion Coraxa zyskał tak ogromną reputację, iż sam marszałek wojny Horus wielokrotnie zabiegał o jego wsparcie i często powiada się, że tylko ze względu na współudział Kruczej Gwardii w wielu kampaniach Horusa jego lista sukcesów militarnych prezentowała się tak imponująco. Kroniki Kruczej Gwardii w bardzo skąpy sposób opisują wydarzenia związane z tym okresem istnienia Legionu, ale na podstawie nielicznych zapisków imperialni historycy zdołali wysnuć opinię, jakoby trzeźwo myślący i panujący starannie każdy swój ruch Corax nie przepadał specjalnie za bardziej impulsywnym Horusem. Uważa się też, że przynajmniej raz w trakcie Wielkiej Krucjaty doszło do incydentu, który omal nie doprowadził do bratobójczych walk pomiędzy Kruczą Gwardią i Księżycowymi Wilkami i tylko decyzja o natychmiastowym opuszczeniu strefy kampanii podjęta przez Coraxa zapobiegła tragedii.

Po tym incydencie obaj Patriarchowie nie spotkali się już nigdy ponownie i kiedy ludzkie mocarstwo zostało rozdarte wojną domową rozpętaną przez Horusa, Krucza Gwardia walczyła w strefie frontowej zajętej przez Żelazne Dłonie i Salamandry. Wszystkie trzy Legiony wezwano do zaprzestania dotychczasowych operacji i skierowano na Istvaan V z misją pacyfikacyjną. Cztery inne Legiony miały dotrzeć do zajętego przez Horusa systemu wkrótce później, zabezpieczyć pozycje lojalistów i wesprzeć ich w walkach.

Herezja Horusa

Horus odwrócił się od Imperium, ale nie zrezygnował z metod działania, które przyniosły mu w swoim czasie tytuł marszałka wojny. Lojalistyczne Legiony poniosły ciężkie straty w fazie desantu planetarnego. Po długich i wyjątkowo krwawych próbach przełamania pozycji Synów Horusa lojaliści przystąpili do taktycznego odwrotu zamierzając połączyć się z czterema oczekującymi ich Legionami stojącymi w rezerwie. Strefa lądowania lojalistów została solidnie ufortyfikowana przez Legion Żelaznych Wojowników i kiedy wykrwawieni Marines dotarli w końcu do swych sojuszników, zostali powitani morderczym ogniem krzyżowym zdradzieckich braci. Lojaliści nie mieli pojęcia, że Horus zdołał skrycie przeciągnąć na swą stronę cztery z siedmiu skierowanych na Istvaan V Legionów. Pochwyceni pomiędzy Synów Horusa i swych niedoszłych sojuszników lojalistyczni Marines zostali zmasakrowani i zaledwie garstka ich uszła z życiem z systemu niosąc Imperium przerażające wieści.

Corax powrócił pośpiesznie na Deliverance z poleceniem jak najszybszego odbudowania potencjału militarnego swego Legionu. Był to bardzo ciężki okres w życiu Patriarchy Kruczej Gwardii - Imperium znalazło się na krawędzi zagłady i desperacko potrzebowało każdego zdolnego do noszenia broni żołnierza, a Corax nie mógł oddać do dyspozycji Terry ani jednego Marine. Desperacka sytuacja wymagała desperackich działań: Corax zamknął się w mrocznych komnatach biblioteki Legionu studiując tomy starożytnej wiedzy medycznej w poszukiwaniu wyjścia z impasu. Jego badania skupiły się na najwcześniejszych technikach genetycznej inżynierii, stosowanych w czasach tworzenia pierwszych Marines, walczących u boku Imperatora w wojnie domowej pustoszącej powierzchnię Terry. Corax odkrył, że techniki te pozwalają przekształcać ludzi w Kosmicznych Marines w niezwykle krótkim okresie czasu, lecz starożytne opracowania zawierały też ostrzeżenie przed przerażającymi skutkami ubocznymi takich eksperymentów. Kładąc na szali istnienie swego Legionu Corax wydał oficerom Apothecarionu rozkaz rozpoczęcia zabiegów.

O pierwszych rezultatach przyśpieszonego procesu transformacji nic nie wiadomo. Kroniki Kruczej Gwardii opisujące ten okres zostały utajnione i nikt nie ma do nich dostępu, a oficerowie zakonu oraz zakonów sukcesorskich Kruczej Gwardii pieczołowicie dotrzymują nałożonego na nich obowiązku zachowania tajemnicy. Informacje pochodzące z innych źródeł są szczątkowe, ponieważ w omawianym okresie historii Krucza Gwardia zaczęła preferować prowadzenie kampanii w pojedynkę, bez korzystania z wsparcia sojuszników. Istnieje jednak pewna saga przekazywana ustnie w zakonie Kosmicznych Wilków, zwana Sagą Wilkołaczą. Opowiada ona o przerażających istotach, śliniących się i niemalże opętanych żądzą rozlewu krwi, pędzonych do walki stadami przez braci zakonnych Kruczej Gwardii. Być może to doświadczenia Kosmicznych Wilków z przekleństwem Wulfena nastawiły Marines z Fenrisa bardziej tolerancyjnie do odkrytej anomalii genetycznej, ponieważ nie istnieje żaden pisemny raport przedstawiający zawarte w Sadze Wilkołaczej wydarzenia. Zaledwie jeden na każdych dziesięciu degeneratów z Kruczej Gwardii był w stanie samodzielnie utrzymać w ręce boltowy pistolet, a tylko jeden na stu posiadał strukturę genetyczną stabilną dostatecznie, aby można go było przekształcić w pełnoprawnego Marine.

Lata płynęły, a galaktyka wciąż płonęła ogniem wojny domowej. Corax zdołał w końcu odbudować swój zniszczony Legion i dołączyć do reszty lojalistycznych braci. Talent Kruczej Gwardii w operacjach na małą skalę za liniami wroga wyrównywał braki zasobów ludzkich i sprzętowych, a opracowane w trakcie ówczesnych lat techniki prowadzenia walki na stałe zakorzeniły się w doktrynach późniejszego zakonu. Charakterystyczna dla Coraxa stała się umiejętność analizowania słabych punktów nieprzyjaciela oraz precyzyjnego dobierania miejsc uderzenia przy jednoczesnym nacisku na minimalizację strat własnych. Krucza Gwardia nie posiadała dostatecznie dużych rezerw ludzkich, by uczestniczyć w operacjach na dużą skalę i dopiero jakieś sto lat po stłumieniu Herezji Horusa Legion zdołał wystawić znaczącą liczebnie formację polową. Corax odbudował swój Legion, jednak przyszło mu za to zapłacić ogromną cenę. Podziemia pod monastyrem Kruczej Gwardii rozbrzmiewały skowytem istot stworzonych przez apotekariuszy, półzwierzęcych potworów opętanych żądzą rozlewu krwi. To na barki Coraxa spadł obowiązek podjęcia decyzji o ich losie. Trawiony rozpaczą i udręczony Patriarcha postanowił ukryć przed światem prawdę o źródle szybkiego odtworzenia stanu liczebnego Legionu. Zszedł do podziemi i osobiście odebrał życie wszystkim niedoszłym aspirantom, modląc się o zmiłowanie dla dusz ich i swojej własnej.

W latach po Herezji Horusa Roboute Guilliman, Patriarcha Ultramarines, stał się de facto głównodowodzącym sił zbrojnych Imperium, a jeden z jego pierwszych opublikowanych w ramach Codex Astartes edyktów nakazywał podział lojalistycznych Legionów na mniejsze formacje zwane zakonami. Wielu Patriarchów nie ukrywało sprzeciwu wobec tego nakazu, Corax jednak przyjął polecenie brata z akceptacją wiedząc, że jego wizja nowego porządku w Imperium była prawidłowa. W ten sposób Krucza Gwardia dała początek trzem zakonom sukcesorskim: Czarnej Gwardii, Revilers i Raptorom.

Podobnie jak całe życie Coraxa, jego ostatnie chwile okryte są tajemnicą. Krótko po reformie organizacyjnej Legionu i przywróceniu stabilnych rządów Terry na obszarze całego Imperium Corax zamknął się w najwyższej wieżycy monastyru, by poprzez pokutę błagać Imperatora o wybaczenie popełnionej zbrodni. Nikt nie wie, czy Patriarcha uzyskał w końcu wybaczenie, jednakże dokładnie rok po zamknięciu się w wieży Corax opuścił ją znienacka, wychudły i toczący wokół dzikim wzrokiem. Jeszcze tej samej nocy opuścił Deliverance biorąc kurs na Oko Grozy i nigdy już nie ujrzano go ponownie. Odchodząc wypowiedział tylko jedno zdanie "Nigdy więcej...".

Świat macierzysty


Współpracując ze sobą w ścisły sposób Deliverance i Kiavahr produkują broń, amunicję i sprzęt ciężki w ilościach porównywalnych ze zdolnościami wytwórczymi świata Adeptus Mechanicus. Surowce mineralne wydobywane są na księżycu, a gigantyczne zakłady na Kiavahrze produkują uzbrojenie i wyposażenie wyjątkowo wysokiej jakości.

Deliverance jest skalistą, pozbawioną własnej atmosfery planetoidą pokrytą hermetycznie zamkniętymi habitatami i masywnymi strukturami wydobywczymi. Ciemna strona księżyca jarzy się miriadami światełek znaczących trajektorię lotu masywnych statków transportowych kursujących pomiędzy Deliverance i Kiavahrem. Forteca zakonu, Krucza Szpica, to gigantyczna czarna wieża, która kiedyś stanowiła serce garnizonu okupacyjnego księżyca. W przeciwieństwie do izolacjonizmu wielu innych zakonów Adeptus Astartes, Marines Kruczej Gwardii utrzymują bliskie stosunki z mieszkańcami planetoidy i właśnie na niej rekrutują większość kandydatów do zakonnej służby. Zwykli obywatele Imperium ze swej strony postrzegają Kosmicznych Marines za fizyczną manifestację potęgi władcy mocarstwa i codziennie wznoszą dziękczynne modły za ich obecność pomiędzy sobą.

Planeta Kiavahr jest zaludniona przez miliardy robotników i rzemieślników, a całą jej powierzchnię pokrywają monumentalne zakłady przemysłowe i ogromne metropolie. Atmosfera globu została silnie skażona toksycznymi wyziewami i stopień częstotliwości występowania mutacji na Kiavahrze znacznie przewyższa oficjalnie przyjęte normy. Fakt ten często bywa źródłem napięć pomiędzy zakonem i Adeptus Ministorum, ale skala produkcji przemysłowej i jakość towarów wytwarzanych na obu światach wymusza na Kościele niechętną akceptację dla przekroczonych norm mutacji ludzkiego wzorca.

Doktryny militarne

Krucza Gwardia przestrzega dyktatów zawartych w Codex Astartes, aczkolwiek na poziomie działań taktycznych wypracowała nieco inny system postępowania. Zakon pokłada największe zaufanie w oddziałach zwiadowców zdolnych do długotrwałego samodzielnego działania na tyłach wroga oraz mobilnych jednostkach uderzeniowych takich jak oddziały szturmowe wyposażone w rakietowe plecaki. Bardzo często drużyny taktyczne są zrzucane na pole walki za pomocą kapsuł desantowych lub na pokładach Thunderhawków, w oparciu o informacje zgromadzone uprzednio przez zwiadowców. Upodobanie do tajnych operacji powoduje, że zakonnicy nie angażują się w otwartą walką, dopóki posiadają jakąkolwiek inną alternatywę. O ile taka możliwość istnieje, Krucza Gwardia zawsze użyje precyzyjnie dobranej grupy szturmowej przeznaczonej do eliminacji serca nieprzyjaciela bez angażowania się w zbyteczne poboczne walki.

Dreadnoughty Kruczej Gwardii, stosunkowo rzadko spotykane, są równie często zrzucane na pole walki za pomocą kapsuł desantowych co taktyczni Marines. Taktyka ta pozwala zakonowi na zachowanie wyjątkowej mobilności i błyskawiczne reakcje w obliczu nagłych zmian na polu bitwy. Ograniczeni niewielkim stanem liczebnym, zakonnicy Kruczej Gwardii wypracowali w latach po Herezji Horusa mistrzowskie prowadzenie walk partyzanckich i to właśnie jest główną przyczyną tak rzadkiego wykorzystywania przez Kruczą Gwardię ciężkiego sprzętu pancernego.

Schemat organizacyjny

Po masakrze na Istvaanie V Krucza Gwardia została zmuszona do częstego korzystania ze starszych wersji wyposażenia militarnego. Krytyczne braki w zaopatrzeniu wykrwawionych lojalistycznych formacji uniemożliwiały stałe ekwipowanie odbudowywanych oddziałów w nowoczesną broń i pancerze siłowe, toteż po dziś dzień w szeregach Kruczej Gwardii dostrzega się znacznie wyższy odsetek starszych wersji pancerzy siłowych niż w innych zakonach. Posiadacze tych pancerzy traktowani są z ogromną estymą, a swój starożytny ekwipunek uważają za dowód błogosławieństwa samego Patriarchy.

Zdolność zakonu do błyskawicznego umieszczania wybranych jednostek w krytycznych lokalizacjach w celu szerzenia chaosu i śmierci stała się już legendarna, a mistrzostwo w szybkim rozstawianiu oddziałów na polu walki i doktryny taktyczne obowiązujące na poziomie drużyny są od dawna przedmiotem studiów oficerów należących do innych zakonów Adeptus Astartes. W kilku dobrze udokumentowanych przypadkach precyzyjne uderzenie Kruczej Gwardii w uprzednio wybraną lokację pozwoliło zdławić w zarzewiu potencjalną rewoltę. Silną stroną tego zakonu jest właśnie niezwykła mobilność i zdolność płynnego reagowania na zmienną sytuację w trakcie procedury lądowania w strefie frontowej.

Wierzenia

Dla zakonników Kruczej Gwardii Imperator jest odległą postacią, postrzeganą za stwórcę Marines i budowniczego ludzkiego mocarstwa, ale nie czczoną bynajmniej w tak gorliwym stopniu jak ma to miejsce w przypadku innych formacji Astartes. To Corax uważany jest za ojca i przywódcę zakonu, człowieka zdolnego podejmować właściwe decyzje w razie konieczności. Zakon wciąż przestrzega i kultywuje doktryny militarne autorstwa swego Patriarchy, regularnie dokonując analiz przebiegu toczonych kampanii po uprzedniej kompilacji wszystkich zebranych danych.

Oficerowie Kruczej Gwardii znacznie wyżej od brutalnej siły cenią taktyczny zmysł i osobistą inicjatywę. Jeśli w obliczu otwartej konfrontacji pojawia się alternatywa w postaci chirurgicznej eliminacji źródła zagrożenia, Marines zawsze wykorzystają taką możliwość, chociaż w przypadku konieczności stoczenia regularnej walki nigdy się nie zawahają przed wypełnieniem swych obowiązków. Te militarne dogmaty są przyczyną pewnych napięć pomiędzy Kruczą Gwardią i innymi zakonami, w szczególności zaś Krwawymi Aniołami, postrzeganymi przez Kruczą Gwardię za żołnierzy brutalnych i pozbawionych wyobraźni.

Genotyp

Genotyp Kruczej Gwardii daleki jest od stanu względnej stabilności, a znaczna jego część uległa nieodwracalnym deformacjom wskutek zastosowanych tysiące lat wcześniej technik przyśpieszonej stymulacji rozrostu progenoidów. W rezultacie spora część organów progenoidalnych znajdujących się w posiadaniu zakonu jest przysyłana na Deliverance z Terry, co w zrozumiały sposób spowalnia cykl rekrutacji nowych aspirantów. Niewielu kandydatów zalicza proces transformacji normalnego organizmu w układ biologiczny Marine, a część z nich umiera w trakcie późniejszego treningu, jeszcze bardziej ograniczając zasoby rezerw ludzkich Kruczej Gwardii.

Niektóre z unikalnych organów progenoidalnych zakonników nie działają w normalny sposób, inne zaś okazują się nie dość efektywne. Dla przykładu, fragmenty łańcucha DNA odpowiedzialne za rozwój mukranoidu i woreczków jadowych uległy w przypadku Kruczej Gwardii całkowitemu zanikowi, natomiast organ melanchromatyczny uległ specyficznej mutacji powodującej po latach służby wybielanie barwy skóry Marine. Po dekadach życia zakonnicy ci stają się również bladoskórzy jak ich Patriarcha, o włosach i oczach czarnych niczym węgiel.

Okrzyk bitewny

Jako specjaliści od tajnych operacji za liniami wroga oraz uderzeń chirurgicznych, zakonnicy Kruczej Gwardii nie posiadają formalnego zawołania bitewnego. Motto zakonu brzmi po prostu "Vinctorus aut Mortis".
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 16:58

Alpha Legion


Kolorystyka przedherezyjna:
[ obraz zewnętrzny ]

Kolorystyka poherezyjna:
[ obraz zewnętrzny ]



Nazwa: Alpha Legion

Numer Ledionu: XX

Patriarcha: Bliżniacy Alpharius i Omegon

Aktualny mistrz zakonu:

Świat macierzysty Nigdy się nie dowiedziano

Znane zakony sukcesorskie:

Model organizacyjny Zdrajcy wyznający chaos niepodzielny.


Po zdławieniu Herezji Horusa rozmyślnie zniszczono tysiące zbiorów archiwalnych, kronik i plików elektronicznych w celu wymazania z ludzkiej świadomości faktu istnienia rebeliantów. Dziesięć tysięcy lat później w granicach Imperium żyją miliardy obywateli ludzkiego mocarstwa nie mających nawet pojęcia o tym, że Herezja kiedykolwiek miała miejsce. Niemniej jednak część skazanych na zniszczenie zbiorów ocalała, pozostając w rękach wpływowych osobistości bądź heretyków wciąż ukrywających się pomiędzy nieświadomymi ich obecności ludźmi. Z tych właśnie materiałów historycy i inkwizytorzy Imperium mozolnie rekonstruują przebieg wydarzeń mających miejsce w zamierzchłej przeszłości. Źródła te nie zawsze okazują się wiarygodne, gdyż w większości przypadków są dalekimi kopiami oryginałów bądź też subiektywnymi zbiorami wspomnień.


W przypadku Legionu Alpha zdobycie wiarygodnych faktów staje się jeszcze większym wyzwaniem dla badaczy, ponieważ formacja ta od samego początku swego istnienia słynęła ze skrytego charakteru działalności. Dla przykładu, w przeciwieństwie do pozostałych Legionów Pierwszej Fundacji, świat macierzysty Legionu Alpha pozostaje nieznany. Inkwizytor Kravin z Ordo Malleus odkrył niedawno starożytną księgę zawierającą rzekomo informacje na temat pierwszego kontaktu Imperium z Patriarchą Legionu Alpha. Kravin szacuje wiarygodność tego dzieła na 62.6%, ale jak dotąd odmawia udostępnienia go innym osobom w celu dokonania niezależnej oceny.

Wedle oświadczenia Kravina, pod koniec Wielkiej Krucjaty patrolowy krążownik Księżycowych Wilków wszedł do nieznanego systemu słonecznego w poszukiwaniu zaginionych ludzkich kolonii. Okręt został niemal natychmiast zaatakowany przez mrowie małych statków kosmicznych, głównie jedno i dwuosobowych myśliwców. Pomimo prymitywnego poziomu technologicznego tych jednostek atak wydawał się doskonale przemyślany i skoordynowany. Tuziny myśliwców osaczyły Thunderhawki Księżycowych Wilków podczas gdy inne eskadry ostrzeliwały sam krążownik. Pokładowe uzbrojenie intruzów okazało się zbyt słabe, by mogło poważnie zagrozić jednostce Legionu i atak po pewnym czasie uległ nieuchronnemu załamaniu. Krążownik Wilków podjął pościg, jego załoga żądna była ukazania niepokornym napastnikom potęgi Adeptus Astartes. Dopiero po pierwszej eksplozji obsada mostku krążownika zrozumiała, że została rozmyślnie zwabiona prosto na pole minowe. Podczas manewrów wstecznych doszło do dwóch dalszych detonacji, w efekcie których sekcja napędowa okrętu uległa tak dalece idącym uszkodzeniom, iż niezbędne okazało się zatrzymanie krążownika w dryfie na czas dokonania napraw. Hordy nieprzyjacielskich myśliwców podjęły atak, wiążąc walką próbujące bronić krążownika Thunderhawki.

Dwa dni później do systemu weszła reszta flotylli Księżycowych Wilków, przybyła w odpowiedzi na sygnał alarmowy załogi krążownika. Horus natychmiast poleciał promem na pokład uszkodzonego okrętu, rozwścieczony bezradnością załogi jednostki wobec agresji pozornie żałośnie słabego przeciwnika. Patriarcha zastał obsadę mostku w stanie pełnej gotowości bojowej, ponieważ niewielka grupa napastników zdołała przedostać się na pokład krążownika. Członkowie grupy abordażowej rozdzielili się w rozlicznych korytarzach i zakamarkach okrętu, by uniknąć szybkiego osaczenia, a ci nie zlikwidowani dotąd przez grupy poszukiwawcze zmierzali prosto w kierunku mostku jednostki.

Horus czekał na przybycie intruzów. Gdy pięciu mężczyzn wdarło się na mostek, zabił czterech z nich strzałami w głowy, zanim którykolwiek zdołał podnieść broń. Zaraz potem rozbrzmiał piąty strzał, jednakże ostatni napastnik okazał się całkiem odmiennym od pozostałych człowiekiem. Wyższy o dobrą stopę od Marines Księżycowych Wilków, miał przenikliwe zielone oczy i posturę przywodzącą na myśl samego Horusa. W jakiś niezwykły sposób zdołał na tak krótkim dystansie dokonać uniku, dzięki któremu boltowy pocisk tylko otarł się o jego skórę i uderzył w futrynę włazu za plecami intruza. Kiedy mężczyzna rzucił się do przodu, drugi pocisk trafił go w ramię, ale nie zwolnił ruchów intruza. Padły kolejne strzały, z broni oficerów pokładowych i obstawy Horusa, lecz pomimo oczywistych obrażeń napastnik wciąż parł w stronę Patriarchy. Zatrzymując ręce zaledwie cale od gardła Horusa, nieznajomy stanął raptownie w miejscu. Obaj mężczyźni patrzyli na siebie przez długą chwilę w milczeniu, potem Horus roześmiał się głośno. Odnalazł ostatniego Patriarchę.

Przybysz przedstawił się jako Alpharius i oświadczył, że przemierzał ten region galaktyki od wielu lat, odmówił jednak ujawnienia informacji o świecie, z którego pochodził. Wiele ludzkich światów na tym obszarze zostało krótko potem wcielonych powtórnie w skład powstającego ekspansywnie Imperium, Alpharius jednak zawsze stwierdzał, że żaden z nich nie był jego domem. Konglomeracja planet, nad którymi przyszły Patriarcha Legionu Alpha sprawował władzę zaakceptowała aneksję przez Imperium bez większego rozlewu krwi. Rany odniesione przez Alphariusa podczas rajdu na krążownik leczyły się szybko, ale z sobie tylko znanych powodów Horus nie odesłał odnalezionego brata natychmiast na Terrę, tylko przez pewien czas trzymał go u swego boku. Patriarcha Księżycowych Wilków był pod wrażeniem akcji abordażowej Alphariusa oraz poprzedzających ją wydarzeń i w trakcie wspólnie spędzonych miesięcy często przekazywał bratu taktyczną komendę podczas licznych operacji militarnych. Alpharius bez wątpienia był zafascynowany postacią Horusa, zwłaszcza zaś jego zdecydowaniem i umiejętnością doboru środków do rozwiązania każdego napotkanego problemu.

W końcu Alpharius dotarł jednak na Terrę, gdzie doszło do jego pierwszego spotkania z Imperatorem. Odbyła się wówczas zwyczajowa ceremonia, lecz kroniki znajdujące się w terrańskich archiwach pozwalają stwierdzić, że obaj mężczyźni nie spędzili ze sobą zbyt wiele czasu. Alpharius otrzymał w szybkim czasie komendę nad swym Legionem podczas gdy Imperator musiał zająć się szeregiem innych nie cierpiących zwłoki spraw. Legion Alpha był ostatnim Legionem Adeptus Astartes stworzonym w latach świetności mocarstwa. Kierując się niemal nadludzką przemyślnością, Imperator nakazał powołanie formacji do służby zaledwie kilkadziesiąt lat wcześniej. Marines należący do tego Legionu byli wysocy i silnie zbudowani, przypominający do złudzenia swego Patriarchę i podobnie jak on posiadający ponadprzeciętną inteligencję.

Alpharius poprowadził tę armię, stworzoną na jego własne podobieństwo, ku krańcom Imperium, trawiony niecierpliwym pragnieniem dołączenia do wojen toczonych przez starsze Legiony. Pierwsze kampanie najmłodszego Patriarchy okazały się świetnie zaplanowane i doskonale przeprowadzone, on zaś ustawicznie pracował nad udoskonaleniem swoich metod i technik działania. Zakładał, iż najlepszą formą ataku jest jednoczesne uderzenie z wszystkich stron, zaangażowanie uwagi przeciwnika na wszystkich frontach. Odrzucał istnienie otwartej opcji działania, nigdy nie polegał bezgranicznie na jednej rzeczy, indywidualnej postaci czy pojedynczym czynniku mogącym przynieść mu zwycięstwo. Zawsze posiadał plan rezerwowy, odwody ustawione w perfekcyjnej pozycji do kontrataku i dywersantów wchodzących w krytycznym momencie do akcji na tyłach linii wroga. Alpharius dodał do tej podstawowej metodyki działania kilka innych czynników. Przekupywał potencjalnych sojuszników, przeciągał na swą stronę zdrajców, budował sieci informatorów i szpiegów pośród pacyfikowanych społeczności. Grupy anarchistyczne i organizacje antyrządowe były przejmowane przez wysłanników Legionu, a następnie wykorzystywane do szerzenia chaosu, dywersji i sabotażu. W chwili rozpoczęcia otwartych działań militarnych Legion Alpha miał już po swojej stronie tyle czynników decydujących o przewadze, iż zwycięstwo w każdej kampanii było praktycznie nieuniknione. Legion szybko zdobył reputację formacji działającej w niezwykle skoordynowany sposób i chociaż toczone w taki sposób wojny wymagały większych nakładów czasów od zwykłych frontalnych inwazji, kosztowały znacznie mniej siły żywej oraz pozwalały rozproszyć potencjał militarny Legionu na znacznie większym obszarze.

Większość innych Legionów objęła w posiadanie planety mając stać się ich światami macierzystymi, centralami dowodzenia i bazami zaopatrzeniowymi - zazwyczaj były to światy, na których wychowali się Patriarchowie tych Legionów. Na planetach tych powstały monumentalne fortece, a wiele lokalnych rządów podlega bezpośrednio władzy Astartes, również w sąsiednich systemach. Lecz Alpharius nie podzielał takiego sposobu działania. Zbudował szereg baz operacyjnych, utajnił jednak ich położenie. Osoby spoza Legionu Alpha znały tylko lokalizację wybranych posterunków wartowniczych i niewielkich magazynów zaopatrzeniowych, a i ta wiedza była ściśle zastrzeżona.

"Alarm... Przeciążenie reaktorów plazmowych... Natychmiast ewakuować personel... Alarm..." - alarmowe ostrzeżenie nadane przypadkowo przez radiowęzeł kompleksu fabrycznego Tempestory dwa miesiące przed Trzecią Wojną o Armageddon. Produkcja czołgów i amunicji została wznowiona dopiero po pięciu dniach.

Wiadomo, że Alpharius pracował ustawicznie nad doskonaleniem umiejętności swoich oficerów, ucząc ich samodzielnego myślenia i chętnie wysłuchując ich opinii. Wdrożył programy treningowe o zaawansowanym poziomie trudności, często zmieniając stawiane swoim Marines wyzwania. Istnieje nawet kilka udokumentowanych przypadków, gdy Patriarcha po prostu znikał podczas bitwy, zamierzając z boku przyjrzeć się działaniom pozbawionej głównego dowódcy formacji.

Alpharius nie pożądał chwały ani zaszczytów, toteż rzadko uczestniczył w oficjalnych ceremoniach. W efekcie nie utrzymywał bliższych kontaktów z innymi Patriarchami i minęło wiele lat, zanim poznał osobiście wszystkich z nich. Pierwsze spotkanie z Roboute Guillimanem należało do szczególnie nieprzyjemnych. Guilliman wierzył niewzruszenie w ściśle określony porządek i strukturę hierarchiczną oraz doktryny militarne, których jego Legion przestrzegał z ogromną pieczołowitością; pracował też nad dokumentem będącym zbiorem "poprawnych" założeń militarnych przetestowanych uprzednio przez Ultramarines. Podczas spotkania z Alphariusem Guilliman zasugerował młodszemu bratu, by ten niezwłocznie zaakceptował jego metody dowodzenia Legionem. Doktryny Ultramarines były jednak całkowicie sprzeczne z metodami działania Legionu Alpha, rozgorzała zatem zaciekła dyskusja na temat elastyczności taktycznej i ideologii. Kiedy stało się już jasne, że Alpharius nie ugnie się przed autorytetem i doświadczeniem Guillimana, Roboute wskazał na liczne tryumfy swego Legionu pozwalając sobie na uwagę, jakoby jego młodszy brat nie miał nigdy dorównać osiągnięciom Patriarchy Ultramarines.

Po tym spotkaniu Alpharius narzucił swym Marines jeszcze bardziej rygorystyczne wymogi, poszukując dla nich możliwie najcięższych wyzwań. Wiedział doskonale, iż nigdy nie dorówna swym braciom liczbą podbitych światów, gdyż ich Legiony zostały powołane do służby znacznie wcześniej od jego, chciał jednak zyskać przynajmniej szacunek dla militarnego profesjonalizmu i poświęcenia swej formacji.

"Zmiana kursu. Zgrupowanie Floty Portentia - koordynaty 22439-26775/GS/E [Quinrox Sound]. Oczekiwać na dalsze rozkazy. Poziom hierarchiczny rozkazu Omega" - sfałszowane rozkazy dowództwa marynarki odkryte krótko po całkowitym zniszczeniu Zgrupowania Floty Portentia przez nieznanego wroga, 145.M41.

Na świecie Tesstra Prime lokalna społeczność uparcie odrzucała wezwania do poddania się aneksji przez Imperium. Alpharius rozmyślnie opóźnił swój atak o pełny tydzień i pozwolił przeciwnikowi na zgromadzenie wokół planetarnej stolicy silnej armii. W chwili rozpoczęcia bitwy przeciwko Legionowi Alpha stanęło blisko milion żołnierzy. Marines nie spędzili jednak tego tygodnia na jałowym oczekiwaniu. Oddziały imperialne zostały rozmieszczone na polu bitwy w sposób pozwalający im zaatakować obrońców z różnych kierunków w ściśle wybranych lokalizacjach. Natychmiast po rozpoczęciu szturmu podłożone wcześniej ładunki wybuchowe wysadziły w powietrze tuzin stołecznych mostów i zablokowały większość głównych arterii komunikacyjnych. Tesstrańscy oficerowie raptownie stanęli w obliczu niemożności wsparcia tych jednostek, które znalazły się pod szturmem najeźdźców ani też przerzucenia w zagrożone regiony oddziałów pozostających w strefach zignorowanych przez agresora. Brak rezerw i dostaw amunicji uczynił opór w zaatakowanych przez Legion Alpha strefach bezsilnym, a wycofujący się pośpiesznie obrońcy odkryli, że również ucieczka z atakowanego regionu nie jest łatwa. Tysiące z nich zostały stłoczone na kilku wciąż przejezdnych arteriach i tam dosłownie rozstrzelane przez niekończącą się lawinę pocisków z bolterów. Dopiero po dwóch dniach rzezi obrońcy zdołali przeformować swe siły z zamiarem wyprowadzenia desperackiego kontrataku, ale niektórzy tesstrańscy oficerowie okazali się przekupieni przez najeźdźców i przekazali im odpowiednie informacje. Żołnierze uczestniczący w kontruderzeniu wpadli w zasadzkę. W przeciągu tygodnia tesstrańska armia straciła 90% swego stanu liczebnego. Kiedy Alpharius został zapytany, dlaczego nie zajął stolicy planety przed okopaniem się w niej armii obrońców, odpowiedział "To byłoby zbyt łatwe".

Herezja Horusa

Przebieg wojny o Tesstrę stał się przyczyną licznych uwag krytycznych pod adresem Alphariusa. Roboute Guilliman nazwał tę kampanię "wielkim marnotrawstwem czasu, wysiłku i boltowych pocisków". Cała ta sprawa szybko poszła w niepamięć w związku z zarzutami rozmyślnego ludobójstwa postawionymi jednocześnie Legionowi Władców Nocy, ale Alpharius wpadł w furię słysząc złośliwe komentarze braci na temat jego mistrzowsko przeprowadzonej operacji. Tylko Horus otwarcie pochwalił taktykę Legionu zastosowaną w obliczu wroga przewyższającego Marines liczebnie w stosunku jeden do stu. Tylko Patriarcha Księżycowych Wilków utrzymywał bliższe stosunki z Alphariusem. Obaj bracia darzyli się wzajemnym szacunkiem i respektem i wielokrotnie prowadzili dyskusje nad zagadnieniami militarnymi.

W chwili wybuchu Herezji armia marszałka wojny zgromadziła się na Istvaanie V. Imperator wysłał do systemu siedem Legionów Kosmicznych Marines, jedną trzecią potęgi Adeptus Astartes. Pierwszą linię tworzyły trzy z nich - Salamandry, Żelazne Dłonie i Krucza Gwardia. Legiony te poniosły ciężkie straty w fazie desantu planetarnego i zostały zmuszone do wywalczenia sobie bezpiecznego przyczółka. W skład drugiej fali wchodziły cztery pozostałe Legiony. Po lądowaniu ich członkowie zaatakowali w zdradziecki sposób swoich lojalistycznych braci, nie zaś rebeliantów. Atakowani z wszystkich stron, Marines trzech osaczonych formacji zostali wymordowani w trakcie zbrodniczej rzezi. Tylko pięciu Adeptus Astartes zdołało zbiec z Istvaanu V zabierając ze sobą organy progenoidalne wielu poległych braci. Biorąc pod uwagę uśredniony stan liczebny ówczesnych Legionów należy przyjąć, iż na planecie śmierć poniosło blisko 30,000 lojalistycznych Marines (straty samych rebeliantów szacuje się na zaledwie kilka tysięcy).

Inkwizytor Kravin zauważył, iż taktyka zastosowana przez zdrajców na Istvaanie V do złudzenia przypomina wcześniejsze operacje przeprowadzane przez Alphariusa i stwierdził, że być może "to on wraz z Horusem opracowali ten genialny i błyskotliwy plan". Inni badacze również zwrócili uwagę na ten fakt, nie używając jednakże tak dalece entuzjastycznych zwrotów. Nie wiadomo, kiedy właściwie Alpharius sprzymierzył się z Horusem, ale bez wątpienia spędzał on znacznie więcej czasu w towarzystwie marszałka wojny niż samego Imperatora. Istnieje podejrzenie, iż od samego początku mogli razem tworzyć duet planujący rewoltę.

"Pogrążcie się w rozpaczy, albowiem zguba zawisła nad wami. Porzućcie nadzieję, iż wasi rzekomo potężni mentorzy zdołają przyjść wam z pomocą. Padnijcie przed nami na kolana, a wówczas oszczędzimy co setnego mężczyznę i kobietę. Taka jest bezkresna łaska Tchkrii-krerarra, czcigodnego sługi Ciemności" - ultimatum dostarczone Erwinowi Borstarowi, gubernatorowi Attica Prime, w roku 022.M41, krótko przed rajdem Marines Chaosu na Atticę II i III. Obie planety były słabo bronione ze względu na przerzucenie większości ich garnizonów na pierwszy świat. Attica Prime nigdy nie została zaatakowana.

Bez względu na motywy zdrady Alphariusa, nigdy nie naśladował on ślepo swego sprzymierzonego ze złem Osnowy brata, działał natomiast zgodnie z własnym, sobie tylko znanym planem. Traktował każdą bitwę z lojalistycznymi Marines jako najwyższe wyzwanie dla swoich podwładnych i każda stoczona bitwa udowadniała wiernym terrańskiej władzy Astartes, iż Legion Alpha jest wymagającym przeciwnikiem. Legioniści Alphariusa na własną rękę szukali wartych ich uwagi przeciwników, zadając poważne straty Białym Bliznom na Tallarnie, kompanii Kosmicznych Wilków na Yarancie oraz innym Legionom na tuzinie posterunków strażniczych. Nim armia marszałka wojny dotarła do Terry, Legion Alpha odłączył się od niej prowadząc własną wojnę i realizując cele zupełnie niezwiązane z przebiegiem samej Herezji. Marines Alphariusa zmierzali, rozmyślnie lub przez przypadek, ku wschodnim krańcom galaktyki, ku obszarom zajmowanym przez Ultramarines. Legion Guillimana stacjonował na Wschodniej Rubieży w chwili wybuchu Herezji i zaczynał przemieszczać się pośpiesznie w stronę Segmentum Solar. Istnieje podejrzenie, iż Alpharius z premedytacją zamierzał przeciąć drogę Ultramarines i zmierzyć się z nimi, aby raz na zawsze udowodnić swą wyższość nad Roboute Guillimanem. Inni badacze dowodzą dla odmiany, że to Ultramarines wytropili Legion Alpha pragnąc pomścić zdradę na Istvaanie V. Bez względu na prawdziwe motywy obu stron, Legiony starły się ze sobą na Eskradorze.

Alpharius wylądował na planecie pierwszy i starannie wybrał swe pozycje, wiedział bowiem, iż lojaliści nie spoczną, dopóki nie dopadną zdrajców. Legion okopał się głęboko w rozległym górskim masywie, pełnym przepaści, rozpadlin i wysokim przełęczy stanowiących prawdziwe utrapienie dla pojazdów mechanicznych. Alpharius żywił przekonanie, że bitwę może wygrać tylko ta strona, która dysponuje zdolnością precyzyjnego planowania, elastycznym powietrznym transportem i oddziałami naziemnymi działającymi w sposób niezależny od centralnego sztabu. Roboute Guilliman był doskonałym taktykiem z naprawdę nielicznymi wadami, jednakże całe jego doświadczenie i wiedza zostały zgromadzone w dokumentacji udostępnionej pozostałym Legionom z myślą o ujednoliceniu taktycznych założeń wszystkich formacji Adeptus Astartes. Opracowania te dały Alphariusowi przewagę nad bratem, ponieważ Patriarcha rebeliantów wiedział doskonale, czego powinien się poswym bracie spodziewać. I faktycznie, wstępne ruchy Guillimana stanowiły wzorcowy pokaz zasad zawartych w jego dziele. Kiedy Ultramarines wylądowali na odpowiednio wybranym przyczółku, Legion Alpha ruszył w ich stronę. I wówczas, pierwszego wieczoru wojny o Eskrador, Guilliman złamał swe zasady robiąc coś całkowicie nieoczekiwanego. Poprowadził dużą grupę Ultramarines w głąb masywu, przerzucając ich w ten region za pomocą Thunderhawków, kapsuł zrzutowych i teleporterów bez jakichkolwiek linii zaopatrzenia i wsparcia w odwodzie. Zadaniem tej grupy było uderzenie prosto w serce nieprzyjacielskiego Legionu i likwidacja samego Alphariusa.

Zamieszczony poniżej fragment tekstu pochodzi prawdopodobnie z prywatnego pamiętnika członka grupy uderzeniowej Ultramarines, przypuszczalnie sierżanta. Znalazł się on w opublikowanym przez inkwizytora Kravina raporcie, chociaż inni inkwizytorzy i przedstawiciele Ultramarines kwestionują jego wiarygodność. Dokument źródłowy został rzekomo odnaleziony w systemie Eskrador.

[0411.0] Grupa uderzeniowa liczyła trzy tysiące Marines i pomimo braku ciężkiego sprzętu (ze względu na tryb przemieszczenia) szybko znalazła się w lokalizacji zajmowanej przez centrum dowodzenia nieprzyjaciela. Nie istniała najmniejsza szansa, by lekko opancerzone fortyfikacje rebeliantów zdołały wytrzymać ostrzał naszych drużyn broni ciężkiej i czcigodnych Dreadnoughtów. Przewyższaliśmy nieprzyjaciela stosunkiem sił pięć do jednego i buntownicy rychło zaczęli wycofywać się w głąb górskiej doliny, prawdopodobnie próbując zyskać na czasie do chwili przybycia posiłków (wedle opinii mojego kapitana). Lecz my żądni byliśmy pomsty, toteż parliśmy w ślad za nimi wiedząc, iż nieprzyjazne otoczenie spowolni nadejście nieprzyjacielskich rezerw. Licząca pięciuset zdradzieckich Marines grupa zatrzymała się w końcu u szczytu doliny. Ich broń ciężka została rozlokowana w przemyślny sposób, wysoko na górskim zboczu, niosąc śmierć wielu mym braciom, było jej jednak za mało, by zdołano nas powstrzymać. Kiedy zbliżyliśmy się do zdrajców, sam Alpharius poprowadził kontruderzenie, szarżując w dół zbocza na czele swej straży przybocznej i wpadając prosto w nasze szeregi. Nawet Ultramarine nie może się równać z jednym spośród Patriarchów, toteż energetyczny miecz Alphariusa oznaczał śmierć dla każdego Marine znajdującego się w zasięgu jego ostrza. Nasze natarcie utknęło w miejscu i zacząłem recytować Kantyczkę Wiary, by podnieść morale swej drużyny. Lecz wtedy w naszym polu widzenia pojawiła się niezwykła postać i moje serce napełniło się radością. Nasz wielki ojciec Roboute Guilliman szedł przed siebie nie zwracając uwagi na toczoną wokół walkę, prosto ku Alphariusowi.
Obaj Patriarchowie stanęli przed sobą. Byli równi posturą, mieli na sobie lśniące pancerze siłowe i pokryte elektrycznymi wyładowaniami miecze, lecz gdzie jeden był godny najwyższego szacunku, drugi budził wstręt i odrazę;gdzie jeden stanowił esencję lojalności, drugi okazał się renegatem. Wszelkie inne zmagania na polu bitwy ustały, wszyscy śledzili wzrokiem obu Patriarchów. Przez długą chwilę dwaj mężczyźni tkwili w całkowitym bezruchu, potem oba miecze uderzyły w tym samym momencie i obaj Patriarchowie ponownie zastygli w miejscu. Przez sekundę patrzyli na siebie, po czym Alpharius upadł na ziemię.
Podobnie jak każdy inny Ultramarine na polu bitwy, wykrzyczałem donośnie radość zwycięstwa. Plan Guillemana zadziałał, wydarliśmy nieprzyjacielowi jego serce. Niedobitki straży przybocznej heretyka wciąż walczyły, lecz my runęliśmy na nich ze zdwojoną zajadłością i kiedy ostatni heretyk został uśmiercony, zwróciliśmy się przeciwko reszcie znajdujących się w dolinie legionistów. Uwięzieni pośród pionowych ścian doliny, nie znaleźli żadnego schronienia przed ogniem z bolterów. Nikt spośród nich nie uszedł z życiem.
Ciało martwego Patriarchy zostało spalone na stosie, a lord Guilliman po chwili poświęconej na modlitwę wydał rozkaz wymarszu w celu zniszczenia reszty zgrupowania heretyków. Byliśmy całkowicie przekonani o prostocie tego zadania - utrata Patriarchy była bez wątpienia ciosem, po którym żaden Legion nie mógł się podnieść z klęczek [KONIEC WPISU].
[0413.4] Optymistyczne założenia przyjęte zaraz po zwycięskiej bitwie okazały się przedwczesne. Od czasu ostatniego wpisu do dziennika zdążyłem się przekonać, że system dowodzenia w Legionie Alpha został podzielony na szereg komórek autonomicznych i utrata jednej z nich, nawet samego Alphariusa, nie miała większego wpływu na zdolności operacyjne formacji. Co więcej, operacja zrzutu na tyły wroga odcięła nas od własnego wsparcia. Szybko stało się jasne, że zamiast systematycznego polowania na niedobitki rebeliantów przyszło nam walczyć ze świetnie zorganizowanym nieprzyjacielem zaciskającym z wszystkich stron pierścień oblężenia [KONIEC WPISU].
[0413.9] Zauważyliśmy nasze Thunderhawki, uwikłane w walki powietrzne z kanonierkami Legionu Alpha. Obydwa Legiony dysponują zbliżonym stanem liczbowym maszyn, toteż walki te znalazły się w stanie impasu, dodatkowo uniemożliwiając naszą natychmiastową ewakuację. W międzyczasie nieprzyjaciel przypuścił serię nagłych ataków z zaskoczenia na nasze zgrupowanie zadając nam poważne straty. Lord Guilliman wydał rozkaz odwrotu z obrębu gór w celu połączenia naszej formacji z resztą jednostek lądowych [KONIEC WPISU].
[0414.9] Jesteśmy nękani i dręczeni na każdym kroku. Grupy eskradorskich tubylców, przekupionych bądź siłą zmuszonych do wsparcia zdrajców, zrzucają na nas skalne lawiny opóźniając marsz i blokując drogę odwrotu. Komunikacja z resztą Legionu jest fragmentaryczna - Techmarines uważają, że nasze nadajniki są zagłuszane - niemniej jednak pewien stopień łączności został zachowany i dzięki temu otrzymaliśmy wiadomość, że reszta grupy naziemnej podąża już w kierunku masywu, chociaż wpadła wcześniej w zasadzkę, a konwój zaopatrzeniowy został zaatakowany przez sabotażystów [KONIEC WPISU].
[0420.5] Po pięciu wyczerpujących dniach ciągłych walk ujrzeliśmy wreszcie znajome pancerze siłowe Ultramarines podążających w naszym kierunku dnem górskiej kotliny. Gdy jednak posiłki dotarły na dystans równy zasięgowi broni, otworzyły do nas ogień. Grupa legionistów Alphy przemalowała swe pancerze w celu zastawienia pułapki. Czy nie ma żadnej niegodziwości, jakiej nie dopuściliby się ci przeklęci heretycy ? Ten haniebny czyn naszych niedawnych braci całkowicie mnie oszołomił. Na tyłach naszej grupy pojawili się inni rebelianccy legioniści, przypuszczając największy atak, z jakim mieliśmy dotąd do czynienia. Otoczeni zewsząd górskimi szczytami, mogliśmy jedynie drogo sprzedać swe życie. Straty były ciężkie i pewnie wszyscy byśmy polegli, gdyby nie przybyło na czas tak długo wyczekiwane wsparcie. Bracia z grupy ratunkowej znajdowali się w niewiele lepszym od nas samych stanie, ale dzięki przewadze liczebnej zdołaliśmy przebić linie wroga i przejść na dogodniejsze do obrony pozycje [KONIEC WPISU].

Dokument źródłowy opisuje następnie przebieg tygodnia walk mających za zadanie przejęcie przez Ultramarines kontroli nad strefą frontową. Legion Alpha sprawiał wrażenie doskonale panującego nad każdym ruchem przeciwnika, a jego oddziały albo nie znajdowały się w miejscach wskazanych przez orbitalne skanery albo też przygotowywały tam perfekcyjnie dopracowane zasadzki. Ultramarines ewakuowali w końcu swój kontyngent z powierzchni planety i użyli artylerii pokładowej flory do zbombardowania zdrajców. Kroniki mówią, że Guilliman publicznie wyraził swą niechęć do uczciwej walki ze stosującym haniebne fortele wrogiem oraz podkreślił konieczność jak najszybszego powrotu na Terrę, niemniej jednak należy podkreślić, że na Eskradorze Ultramarines ponieśli porażkę mimo uśmiercenia Alphariusa, a głębokie wąwozy i pieczary planety bez wątpienia zapewniły wielu rebeliantom solidne schronienie.


Wygnanie

Późniejsze miesiące i lata były dla Imperium okresem gorączkowego przegrupowywania, odbudowy zniszczeń i wymierzania kary zdrajcom. Kiedy imperialne wojska powróciły na Eskrador, nie odnaleziono tam już śladu po Legionie Alpha (zlikwidowano natomiast całą tubylczą populację w celu wykorzenienia wszelkich potencjalnych śladów skażenia Chaosem). Historycy podejrzewają, że znacząca część Legionu nie uciekła wraz z resztą rebeliantów w Oko Grozy, tylko zaszyła się w licznych ukrytych bazach na terytorium Imperium. Małe jednostki Legionu ustawicznie nękały rajdami cele wojskowe, zwłaszcza te osłabione walkami stoczonymi w trakcie Herezji, stając się poważnym problemem dla władz usiłujących sprawnie odbudowywać zniszczone wojną domową mocarstwo. Zlokalizowanie i zniszczenie tych baz okazało się jednym z priorytetów Rady Terry, realizowanym konsekwentnie przez Inkwizycję oraz lojalistyczne zakony Astartes. Proklamacja Rady wydana pod koniec M.32 obwieściła likwidację resztek Legionu Alpha, ale mające miejsce w późniejszym okresie ataki legionistów na instalacje imperialne podważyły jej wiarygodność. Podobne deklaracje zostały wydane w M.33 oraz w M.39.

Świat macierzysty

Alpharius nigdy nie wyjawił lokalizacji swego macierzystego świata i nawet jego przybliżone koordynaty po dziś dzień pozostają tajemnicą. Legion nie obrał sobie za bazę operacyjną żadnej planety, działając zamiast tego z licznych ukrytych posterunków rozsianych na całym terytorium Imperium. Wiele z tych baz odkryto i zniszczono w przeciągu tysięcy lat po upadku Herezji Horusa, ale znacząca ich część była już opuszczona w momencie odkrycia.

Doktryny militarne

Myślą przewodnią taktyk Alphariusa było atakowanie nieprzyjaciela na możliwie jak największej liczbie frontów w tym samym czasie (w praktyce uzależnione to było od skali konfliktu i jego lokalizacji). Bazowe taktyki zaobserwowane w trakcie działań wojennych Legionu Alpha to uderzenia z flanek, budowanie tuneli pod fortyfikacjami wroga, teleportacja lub zrzut z powietrza na tyłach nieprzyjaciela, sabotaż i dywersja, infiltracja, przemalowywanie pancerzy osobistych i pojazdów w barwy przeciwnika, niszczenie konwojów zaopatrzeniowych, zatruwanie źródeł wody i składów żywności, atmosferyczne i ekologiczne ataki terrorystyczne, pobudzanie aktywności sejsmologicznej i tektonicznej, korupcja i szantaż imperialnych notabli, dystrybucja propagandy mającej za zadanie wzniecić społeczne rozruchy i niepokoje, organizacja i wsparcie komórek anarchistycznych, sponsoring organizacji heretyckich, sojusze z prowadzącymi antyimperialną politykę siłami, w tym z innymizbuntowanymi Legionami oraz obcymi. Zazwyczaj wiele z powyższych taktyk jest wykorzystywane jednocześnie w ramach precyzyjnie opracowanego planu.

Schemat organizacyjny

Na temat wewnętrznej struktury organizacyjnej Legionu Alpha nie wiadomo prawie nic. Marines należący do tej formacji przykładali ogromną wagę do skrytego działania jeszcze przed przejściem na stronę zdrajców, a chwytani obecnie w niewolę legioniści nie mówią wiele nawet w trakcie wyrafinowanych przesłuchań. Imperialne służby dokonały kilku udanych zamachów na oficerów Legionu postrzeganych za wyższych rangą dowódców tej formacji, ale ich śmierć nie wpłynęła w znaczący sposób na efektywność jednostek Alphy. Symbol Legionu - hydra - jest wielogłową mityczną bestią, która kontynuuje walkę nawet po utracie któregoś z łbów. Alegoria ta w najlepszy sposób oddaje strukturę dowodzenia Legionu oraz charakterystyczną dla Alphy skłonność do wielokrotnych falowych uderzeń.

"Oni wiedzą, gdzie jesteście. Znają każdą waszą silną i słabą stronę. Przygotowują się do waszych działań, nim jeszcze wy sami dowiadujecie się o ich obecności. Jak możecie się łudzić, że zdołacie ich powstrzymać ?" - fragment zeznań [więzień: obywatel 09,443,781,122illtorV, podejrzany o przynależność do organizacji heretyckiej, pośmiertnie skazany w 3154137.M41].

Wiadomo, że Legion formuje, zaopatruje i wspiera setki organizacji heretyckich działających na światach imperialnych. Grupy te nie składają się bynajmniej z szalonych czcicieli Czterech Potęg (chociaż można w ich szeregach znaleźć wyznawców demonów). Są oni doskonale zorganizowani, wyszkoleni i umotywowani, specjalizujący się w produkcji propagandy antyimperialnej, działaniach wywrotowych a także operacjach dywersyjnych (najczęściej przyjmujących formę zamachów bombowych czy szerzenia zamieszek). Akcje takie są w większości przypadków ściśle powiązane z większym planem Legionu Alpha, dla przykładu zwabienie oddziałów Imperium w wyznaczone miejsce za pomocą wznieconych rozmyślnie rozruchów czy opóźnienie przybycia posiłków lojalistów poprzez wysadzenie strategicznie ważnego mostu.

Powstaje jednak ważne pytanie: w jaki sposób Legion Alpha koordynuje aktywność wszystkich tych działających odrębnie od siebie komórek ? Inkwizytor Kravin nie jest jedyną osobą twierdzącą, iż Legion Alpha działa w imperialnej społeczności za pomocą tzw. agentów operacyjnych. Osoby te do złudzenia przypominają zwykłych ludzi, mogą jednak przechodzić psychohipnotyczną indoktrynację charakterystyczną dla Kosmicznych Marines, a być może także posiadać niektóre organy progenoidalne Adeptus Astartes (plik post mortem 27884710b). Agenci ci w założeniu Kravina i jego popleczników podróżują pomiędzy światami jako łącznicy Alphy, poruszając się z łatwością tam, gdzie każdy Kosmiczny Marine natychmiast zostałby rozpoznany, zakładając nowe komórki Chaosu, przekazując rozkazy i instrukcje. Podczas otwartych konfliktów mogą działać jako żołnierze rządowi, zbierając informacje na temat lojalistów i dokonując aktów sabotażu. Istnienieagentów operacyjnych nie zostało dotąd oficjalnie potwierdzone, ale przyznaje się, że nie istnieje zbyt wiele innych wyjaśnień dla postawionego powyżej pytania Kravina.

"To nie byli bezmyślni czciciele demonów, z jakimi mieliśmy styczność wcześniej, gnani do przodu w charakterze mięsa armatniego przez swoich panów ze zbuntowanych Legionów. Ta grupa okazała się wyszkolona, dobrze wyposażona i doskonale znająca cel misji. Pojawili się znikąd po obu stronach kolumny i rzucili się prosto na ciężkie maszyny. W czterech czołgach zostały zerwane gąsienice zanim jeszcze piechota zdążyła wysiąść, by rozprawić się z napastnikami, kiedy zaś to nastąpiło, tamci przepadli pośród ruin miasta. Naprawy zajęły nam godzinę i kiedy wreszcie dotarliśmy do punktu spotkania, bitwa już trwała" - fragment raportu pułkownika Johanna Adronii.

Wierzenia

Alpharius wierzył w drobiazgowe planowanie i koordynację działań, zawsze tworzył alternatywne procedury dla swych działań. Doktryny te zostały przyswojone przez cały Legion, sprawdzając się wyśmienicie w specyficznym stylu działania Alphy. Wszystkie Legiony Adeptus Astartes stawiały przed rekrutami szereg wyzwań i testów, ale już przed wybuchem Herezji Alpha nigdy nie przeprowadzała testów indywidualnych - aspiranci zawsze byli oceniani w skali całej drużyny, a niebezpiecznych dla reszty grupy osobników usuwano. Plan ogólny zawsze stanowił priorytet w stosunku do wartości pojedynczego Marine. Nie wiadomo, czy praktyki te przetrwały w Legionie do dzisiejszego dnia.

Genotyp

Chociaż Legion Alpha nie rezyduje we wnętrzu Oka Grozy i nie jest w ten sposób narażony na niszczycielskie działanie Osnowy, materiał genetyczny Marines podlega pewnym mutacjom. Podczas Zasadzki w Lethe (patrz Wojna o Gothic 237xii) zmutowani legioniści Alphy ukrywali swe zdeformowane ciała pod pancerzami, nie ze wstydu, tylko po to, by w decydującym momencie odsłonić je i wzbudzić przerażenie przeciwników dostatecznie już zaskoczonych nagłym atakiem Alphy.

Nigdy nie zdołano wyjaśnić w wiarygodnym stopniu, czy legioniści Alphy posiadają taką samą długowieczność jak inni Marines Chaosu (sprawiający wrażenie zdolnych do życia przez wiele tysięcy lat). Fenomen ten jest generalnie przypisywany efektom ubocznym stacjonowania w Oku Grozy, gdzie prawa czasu i fizyki przestają obowiązywać - zatem Legion Alpha nie powinien czerpać z tego fenomenu korzyści. A więc przy założeniu, że legioniści Alphy żyją znacznie krócej od swych odpowiedników w Oku Grozy, należy zapytać, w jaki sposób uzupełniają swe nieuniknione straty. Podczas przemówienia wygłoszonego na Konklawie Ikrillańskiej inkwizytor Kravin ostrzegał: "jedyna odpowiedź to fakt, że nowi Marines Chaosu są rekrutowani i genetycznie modyfikowani gdzieś w obrębie Imperium. A Terra nadal uparcie odmawia zaakceptowania istnienia takiego zagrożenia ! Oni są wszędzie wokół nas, wystarczy obejrzeć się przez ramię ! Może dopiero wtedy, kiedy zostaniecie zaatakowani w waszych własnych miastach albo zamordowani w swoich łóżkach, dotrze do was fakt, że miałem rację".

Krótko po Konklawie inkwizytor Girreaux publicznie oskarżył Kravina o kolaborację ze zdrajcami oraz zorganizowanie podziemnych kultów odpowiedzialnych za rewolty na światach Kartha IV, V i Archos II w podsektorze Korren (plik INQ 7083662f/M41). Girreaux wezwał Kravina do stawienia się przed trybunałem mającym rozważyć zasadność stawianych mu zarzutów, Kravin jednak ukrył się nie dając żadnego znaku życia. W świetle oskarżeń Girreauxa wszelkie materiały przedstawione przez Kravina tracą na wiarygodności, a on sam jako autorytet w dziedzinie Legionu Alpha powinien być traktowany jako działający z premedytacją kłamca i manipulator.

Okrzyk bitewny

Imperialistyczne okrzyki "Dla Imperatora" i im podobne są pomyślane jako czynnik mający wywołać furię przeciwnika i sprowokować go do nieprzemyślanego działania. W przypadku ofiar nie dostrzegających różnicy pomiędzy lojalistycznym Marine i Marine Chaosu osoby takie są po prostu przekonane, że zostały zdradzone przez tych, którzy mieli je chronić.
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 17:13

Na tym kończę opis 18 pierwotnych legionów ale opisze jeszcze dwa wyróżniające sie zakony.
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 17:13

Black Templars


Kolorystyka:

[ obraz zewnętrzny ]



Nazwa: Black Templars

Pochodzenie: Zakon powstał z podzielenia Imperial Fists

Patriarcha: Rogal Dorn

Aktualny mistrz zakonu: Helbrecht

Świat macierzysty Black Templars nie mają swojego świata są w stałym ruchu.

Znane zakony sukcesorskie:

Model organizacyjny Zakon nie stosuje sie do założeń Codexu Astartes, Black Templarsodbywają wieczną krucjatę i specjalizują sie w walce wręcz.



W czasach narodzin Imperium, podczas Wielkiej Krucjaty, marszałek wojny Horus został opętany przez bogów ciemności i obwołał się nowym władcą ludzkiego mocarstwa. Blisko połowa legionów Kosmicznych Marines stanęła po jego stronie odrzucając rozkazy Imperatora. W ich szeregach pojawili się wkrótce czciciele Chaosu - marines oddani siłom mroku całą duszą i sercem, obdarzeni mocami przewyższającymi znacznie nawet potęgę zmodyfikowanych genetycznie wojowników. Kiedy w roku 013.M31 armia Horusa uderzyła na Pałac Imperatora, Rogal Dorn wybrał spośród swych marines jednego człowieka, mającego stać się Bohaterem Imperatora. Brat Sigismund, wybitny żołnierz Legionu Imperialnych Pięści, otrzymał najlepszą broń i pancerz, po czym złożył ślubowanie zobowiązujące go do świętej misji poszukiwania i niszczenia czcicieli Chaosu. Tak też uczynił, zabijając pełne dwa tuziny bohaterów ciemności przed śmiercią Horusa i odwrotem rebeliantów.

Pod koniec Rebelii Horusa patriarcha Roboute Guilleman stworzył nowy schemat organizacyjny Adeptus Astartes, marynarki kosmicznej i Gwardii, mający uniemożliwić jednej osobie skupienie w ręku całej potęgi militarnej Imperium. Zasady organizacji Kosmicznych Marines zostały przedstawione w Codex Astartes, wielkiej księdze definiującej hierarchię zakonną, podział jednostek, oznakowania, doktryny taktyczne i wszelkie inne aspekty codziennego życia marines. Rogal Dorn, patriarcha Imperialnych Pięści i człowiek osobiście odpowiedzialny za ochronę Starej Ziemi, odmówił podziału swojego legionu na szereg mniejszych zakonów. Twierdził, że jego świętą misją jest straż Złotego Tronu i nie może sobie pozwolić na rozproszenie swoich sił. Dorn oskarżył Guillemana o tchórzostwo, ponieważ Ultramarines nie wzięli większego udziału w tłumieniu rebelii. Guilleman postawił Dornowi zarzuty herezji i bunt wobec Imperium.

Żaden z patriarchów nie chciał ustąpić. Leman Russ, wódz Kosmicznych Wilków i Vulkan, patriarcha Salamander poparli Dorna, ponieważ im również nie przypadł do gustu pomysł dzielenia legionów na mniejsze formacje. Po stronie Guillemana stanęli Ferrus Manus z Legionu Żelaznych Dłoni i Corax, patriarcha Straży Kruka. Wydawało się, że krótko po zdławieniu wojny domowej kolejny kataklizm pogrąży w krwi Imperium. Kiedy Imperialne Pięści zaczęły być oficjalnie prześladowane pod zarzutem herezji, a imperialna marynarka kosmiczna ostrzelała ich krążownik szturmowy Terrible Angel, pewne stało się, iż następna wojna jest tylko kwestią czasu. Wtedy, gdy marines przygotowywali się do wojny ze swymi braćmi, Dorn ustąpił. Wyraził zgodę na podział legionu na trzy zakony: Imperialnych Pięści, Karmazynowych Pięści i Czarnych Templariuszy. Mistrzem Templariuszy został brat Sigismund i w ten sposób barwami zakonu stała się czerń z domieszkąbieli, wzorowana na pancerzu siłowym Bohatera Imperatora.

Sigismund otrzymał błogosławieństwo nieśmiertelnego władcy za swą niewzruszoną wiarę i oddanie ludzkości. Widząc niesnaski pomiędzy poszczególnymi zakonami zdecydował, iż nadszedł czas czynów wielkiej wiary. Jako przełożony Czarnych Templariuszy ogłosił po opuszczeniu Ziemi, iż nigdy nie przestanie kontynuować krucjaty w imieniu Imperatora. Złożył wtedy śluby, które po dziś dzień obowiązują każdego mistrza tego zakonu i tak rozpoczęła się najdłuższa krucjata w dziejach Kosmicznych Marines. Trwa ona nieprzerwanie od dziesięciu tysięcy lat.

Schemat organizacyjny


Czarni Templariusze nie mają świata macierzystego. Żyją na pokładach flot kosmicznych, złożonych z bojowych barek, krążowników szturmowych i statków takich jak gigantyczne ruchome stocznie. Na każdym podbitym lub wyzwolonym od obcych świecie budują klasztory. Głównym celem ich rezydentów jest rekrutacja nowych aspirantów spośród populacji zamieszkującej daną planetę. Pełnią w ten sposób rolę garnizonów służących uzupełnieniami dla aktualnie toczonych krucjat. Klasztory różnią się między sobą wielkością. Mogą pomieścić jednorazowo do dwóch-trzech pełnych kompanii, ale są znacznie mniejsze od monastyrów innych zakonów. Zbudowano ich za to setki. Niektóre stoją po dziś dzień nienaruszone, inne już dawno obróciły się w gruzy.

Wielki Mistrz posiada swoją własną barkę bojową Eternal Crusader, dzięki której może przemieszczać się pomiędzy poszczególnymi krucjatami wspierając ich dowódców militarnie i duchowo. Eternal Crusader jest gigantycznym okrętem nawet według standardów kosmicznych barek, ponieważ modyfikuje się go nieustannie od dziesięciu tysięcy lat i w okresie tym dobudowano na statku dodatkowe lądowiska dla eskortowców, hangary myśliwskie i doki dla wahadłowców oraz pomieszczenia mieszkalne dla załogi dwukrotnie przewyższającej liczebnie obsadę zwykłej barki.

Czarni Templariusze kontynuują styl walki reprezentowany przez ich założyciela, brata Sigismunda. Zdecydowanie preferują walkę wręcz. Zmagając się twarzą w twarz z wrogiem marine zdobywa honor i poważanie, a przy tym zyskuje pewność, że jego nieprzyjaciel ulega zagładzie. Charakterystyczny fanatyzm Templariuszy przyniósł im opinię ludzi upartych i nieubłaganych. Zawsze atakują wroga, a własne straty tylko podsycają ich żądzę zemsty na zabójcach braci. W ramach bezgranicznego oddania służbie przed walką Templariusze często składają specjalne śluby, zobowiązujące ich do ekstremalnej brawury i odwagi oraz wymierzania świętej kary wrogom.

Czarni Templariusze są zakonem operującym z pokładów flot kosmicznych. Rzadko działają w zwartej formacji przypominającej strukturą standardowy zakon. Zamiast tego są podzieleni na szereg mniejszych sił zwanych krucjatami. Każda krucjata prowadzona jest przez marszałka, zaś wszystkie podlegają władzy wielkiego marszałka, który jest jednocześnie mistrzem zakonu.

Zazwyczaj prowadzi się jednocześnie nie więcej jak trzy krucjaty, jednakże w okresie Zdrady na Dalmarku odnotowano co najmniej czternaście krucjat działających w tym samym czasie na obszarze Segmentum Solar. Siła militarna poszczególnych krucjat różni się znacznie pomiędzy sobą. Ich rozpiętość sięga od grup liczących 50-100 marines po formacje odpowiadające liczebnością kilku standardowym kompaniom zakonnym. Tylko Czarni Templariusze mogą precyzyjnie określić liczbę swoich braci, ale wiadomo, że zakon ten jest znacznie większy od norm wyznaczonych przez Codex Astartes (choć rozproszony na dużym obszarze). Przybliżone obliczenia wskazują, iż w chwili obecnej zakon liczy pięć-sześć tysięcy pełnoprawnych braci. Jest to potężna siła, której nie sposób byłoby powstrzymać, gdyby wszyscy Templariusze zebrali się w jednym miejscu.

Większe krucjaty często dzielone są przez marszałków na tzw. bitewne kompanie, dowodzone przez Braci Miecza posiadających tytuł kasztelana. W ramach tych przetasowań ad hoc poszczególne drużyny marines są ciągle przenoszone z jednej jednostki do drugiej, co sprawia, że więzi braterskie są silne jedynie na poziomie drużyny.

Innym odstępstwem od reguł Codex Astartes są zasady rekrutowania aspirantów. Planetarne klasztory co rok wybierają kilku chłopców spełniających wymagania zakonu. W klasztorach dokonuje się pierwszych operacji modyfikujących ich organizmy. Kiedy grupa aspirantów (zwanych neofitami) rośnie do około dwóch tuzinów, zostają oni przerzuceni na statki jednej z krucjat. Tam niektórzy z braci zakonnych wybierają sobie poszczególnych aspirantów jako swoich przybocznych. Każdy marine bierze na siebie odpowiedzialność za trening aspiranta i wprowadzenie go w rytuały Czarnych Templariuszy. Ogólny nadzór nad szkoleniem obejmują zakonni kapelani. W czasie treningu neofici przechodzą kolejne etapy genetycznego modyfikowania organizmu, które przekształcają ich w pełnych Kosmicznych Marines. Jednocześnie służą swoim instruktorom jako adiutanci i służący oraz śpiewacy w zakonnych chórach. W zamian na polu bitwy marines uczą podopiecznych sztuk walki. Zwyczajten sprawia, że Czarni Templariusze nie posiadają osobnej kompanii zwiadowczej, a aspiranci są rozproszeni po wszystkich częściach zakonu, czerpiąc wiedzę z bezpośredniego przykładu opiekunów.

Najbardziej wyróżniający się żołnierze krucjaty są przenoszeni do straży przybocznej marszałka, będącej odpowiednikiem Pierwszej Kompanii w standardowych zakonach. Znani jako Bracia Miecza, przechodzą rozszerzony trening, w tym obsługę pancerzy terminatorskich. Nie odpowiadają też dłużej za sprawowanie opieki nad neofitami. Jeśli marszałek umiera albo zostaje drogą elekcji mistrzem zakonu, jego miejsce zajmuje jeden z Braci Miecza. Wybór kandydata opiera się na szeregu rytualnych pojedynków pomiędzy pretendentami do tego tytułu oraz poddaniu ich serii egzaminów z dziedziny taktyki i strategii militarnej. Zwycięzca otrzymuje tytuł marszałka po uprzedniej akceptacji ze strony mistrza zakonu (tylko raz w historii Templariuszy odnotowano przypadek, by wielki marszałek odrzucił kandydaturę). Wtedy Bracia Miecza składają nową przysięgę lojalności wiążącą ich z bratem-przełożonym.

Wszyscy Kosmiczni Marines znani są z oddania służbie Imperium, ale ekstremalny fanatyzm Czarnych Templariuszy często postrzegany jest jako przesadny i pozbawiony racjonalnego myślenia. Ich żądza niszczenia wrogów ludzkości pociąga całkowity brak tolerancji dla heretyków, mutantów, psioników, obcych ras i wszelkich innych bluźnierstw przeciwko Imperatorowi. Od dziesięcy tysięcy lat prowadzą nieustające krucjaty mające udowodnić ich lojalność.
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 17:15

Grey Knights


Kolorystyka:

[ obraz zewnętrzny ]



Nazwa: Grey Knights

Pochodzenie: Nieznane*

Patriarcha: Nieznany

Aktualny mistrz zakonu: Zakon ma kilku mistrzów zakonnych

Świat macierzysty Titan

Znane zakony sukcesorskie: nie ma żadnych

Model organizacyjny Zakon nie stosuje sie do założeń Codexu Astartes, zakon został powołany do walki z demonami i praktycznie tylko tym sie zajmuje.


Stworzeni w pilnie strzeżonej tajemnicy, w okresie Drugiej Fundacji (brak precyzyjnej chronologii) Szarzy Rycerze należą do najbardziej wyspecjalizowanych wojowników ludzkiej rasy. Zakon ten nie posiada progenitorów pośród Legionów Pierwszej Fundacji, został stworzony w oparciu o specyficznie zmodyfikowaną genetyczną matrycę. Legenda mówi, że inicjatorem powstania zakonu był sam Imperator, zdecydowany powołać do życia formację zdolną przeciwstawić się skutecznie pomiotowi Chaosu (brak jednak dokładnych informacji dotyczących genezy tego zakonu). Po doświadczeniu niewyobrażalnych okrucieństw Herezji Horusa utrzymywanie w gotowości takiej jednostki stało się imperialnym priorytetem. Identyfikowani za pomocą nazwy Zakon 666, Szarzy Rycerze oddani są do dyspozycji jednej z najbardziej tajemniczych organizacji ludzkości - Ordo Malleus. Rzadko mówi się oficjalnie o tym departamencie Inkwizycji, rzekomo sprawującym nadzór nad innymi wydziałami, w rzeczywistości zaś zajmującej się tropieniem i niszczeniem demonów.

Szarzy Rycerze tworzą elitarną formację uderzeniową Ordo Malleus, a ich mistrz zakonnny jest zwyczajowo członkiem Wewnętrznej Konklawy Inkwizycji. Zakonnicy Szarych Rycerzy nie są zwykłymi wojownikami. Wywodzący się spośród najdzikszych cywilizacji wielu odmiennych światów rekruci poddawani są morderczej wielostopniowej selekcji. Aspiranci zabierani są do monastyru zakonu na księżycu Saturna Tytanie, gdzie testuje się ponad ludzką miarę ich religijny fanatyzm, odwagę i kondycję fizyczną. Nieliczni kandydaci kończący selekcję żywi poddawani są chirurgicznemu zabiegowi implantacji genotypu transformującemu ich w członków Adeptus Astartes. Po pomyślnym przebiegu operacji przechodzą do właściwej fazy zakonnego szkolenia.

Zaawansowane techniki bioinżynierii i psychochirugii mają za zadanie przekształcić Szarych Rycerzy w zakonników dysponujących ogromnym potencjałem. Sześćset sześćdziesiąt sześć Rytuałów Nienawiści uodparnia ich na grozę nieludzkich przeciwników oraz obrażenia fizyczne zdolne uśmiercić zwykłego Kosmicznego Marine. Zakonne życie przepełnione jest rytuałami religijnymi, medytacją i różnymi formami ascezy mającymi wzmocnić umysł i duszę wystawione na pastwę horrorów podprzestrzeni. Wojownicy zakonu przechodzą indoktrynację eliminującą normalną ludzką podatność na kusicielskie podszepty sług Mrocznych Bogów. Te środki ostrożności są w równym stopniu niezbędne jak skuteczne, gdyż jeszcze nigdy żaden Szary Rycerz nie uległ w boju ani nie oddał się w służbę mroku.

To przez słabych psychicznie mentatów demony mogą przedostawać się do światamaterialnego i z tego właśnie powodu Szarzy Rycerze są monitorowani psionicznie w celu wyselekcjonowania najsilniejszych umysłów. Wybrani spośród braci psionicy poddawani są dodatkowemu treningowi w posługiwaniu się swymi nadludzkimi umiejętnościami. Wybitni żołnierze zakonni przenoszeni są do Pierwszej Kompanii, co daje im prawo i zaszczyt noszenia zbroi terminatorskiej o wbudowanych w rękawice bolterach. Mentaci Szarych Rycerzy potrafią łączyć potencjał swych umysłów w jeden rezerwuar skondensowanej energii, dalece przekraczający pojemność energetyczną umysłu zwykłego psionika. Zakonnicy walczą w barokowych, bogato zdobionych pancerzach zwieńczonych symbolem zakonu - mieczem wbitym w księgę. Posługują się najlepszą dostępną bronią i ekwipunkiem produkowanym przez Imperium: w szczególności zaś specyficznymi mieczami i halabardami mocy zwanymi Nemesis. Wojownicy ci potrafią przeciwstawić się potędzeWiększego Demona i mają przy tym znaczącą szansę na odesłanie go w odchłanie piekieł, z których przybył.

Tysiąclecia spędzone przez Szarych Rycerzy na walce z ciemnością zaowocowały zbiorami bluźnierczej wiedzy, gromadzonymi fragmentarycznie przez inkwizytorów Ordo Malleus. Ta przeklęta biblioteka znajduje się na Tytanie, w Librarium Daemonica. Mroczny zbiór ksiąg, kruszejących pergaminów i krystalicznych nośników informacji wręcz ugina się pod ciężarem mentalnego zła. Jest to jedno z najczujniej strzeżonych miejsc w Imperium, a ryzyko wpadnięcia tej wiedzy w niepowołane ręcę traktowane jest przez Szarych Rycerzy ze zrozumiałą powagą i odpowiedzialnością . Każdy zakonnik Szarych Rycerzy ma przy sobie kopię poświęconego Liber Daemonica, zbioru świętych ceremoniałów zakonu. Ceramiczna kasetka noszona na napierśniku pancerza siłowego stanowi najpotężniejszą broń Szarych Rycerzy: niezachwianą wiarę w Boskiego Imperatora. Książka zawiera najważniejsze dogmaty nauk zakonnych zaczerpnięte z Librarium Daemonica przez psionicznie kontrolowanych serwitorów. Serwitorzy ci są na stałe podłączeni do dozowników toksyn, aktywowanych natychmiast po pojawieniu się ryzyka wniknięcia w wymiar materialny demonicznej istoty wykorzystującej jako bramę umysł serwitora.

Zagrożenie ze strony Chaosu występuje w całej galaktyce i pomimo utrzymywania klasztoru-fortecy na Tytanie, lwia część sił zakonu jest rozproszona po całym obszarze Imperium. Pilotowani przez najlepszych nawigatorów Navis Nobilite i przemieszczający na najszybszych okrętach produkowanych przez Adeptus Mechanicus, Szarzy Rycerze są gotowi stanąć do walki w każdym miejscu skażonym obecnością pomiotu Chaosu. Walcząc ramię w ramię przez dziesiątki lat, zakonni bracia wykształcają więzi lojalności i oddania towarzyszom mocniejsze od adamandytowych kajdan. Każdy Szary Rycerz jest gotów poświęcić bez wahania życie dla bezpieczeństwa Imperium. W obliczu śmierci wszyscy konający żywią tę samą nadzieję: że ich szczątki zostaną przewiezione na Tytan i pochowane w poświęconych kryptach pod fortecą. Na wielkiej bazaltowej ścianie wzniesionej w podziemiach widnieją wyryte imiona wszystkich poległych w walce z Chaosem. Chociaż nikt spoza zakonu nigdy nie dowie się o czynach tych zakonnników, to właśnie na Tytanie spoczywają jedni z największych bohaterów.
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

Awatar użytkownika
Mandred
Posty: 321
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 00:38
Status:
Offline

Re: Warhhammer 40k Adeptus Astartes

Post autor: Mandred » środa, 24 marca 2010, 17:15

Na razie koniec.
From the weakness of the mind, Omnissiah save us
From the lies of the Antipath, circuit preserve us
From the rage of the Beast, iron protect us
From the ravages of the Destroyer, anima shield us
From this rotting cage of biomatter, Machine God set us free

ODPOWIEDZ

Wróć do „Wolne rozmowy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości